piątek, 28 lutego 2014

MAŁY KRYZYS JEŹDŹCA


17 luty 2014
…Nie piszesz ostatnio nic o postępach Evity. Chętnie poczytam. 

Olga

19 luty 2014
Nie ma o czym pisać. Dziś nie kulała, ale to raczej efekt "pozostawienia Jej w spokoju". Chodziłam z Nią na spacery przez długi czas. Teraz kojarzy wyjście z boksu z przyjemnością, która ma Ją spotkać, nawet jeśli wcześniej pracuje na lonżowniku. Tak ... baaaaardzo dużo czasu to kosztuje. Nie jeździmy razem. Na lonżowniku porusza się niezbyt elastycznie, nie ma tej pięknej gracji w ruchu i ekspresji. Rusza głową z pewnym zniecierpliwieniem, kiedy zamiast ręki używam bata do wskazówki. Ale zaczynam używać go częściej. Również reaguje na sygnał „ustawienia”, czy to w stronę łopatki czy zadu. Rozumie, że tę cześć ciała ma przestawić. Użyłam też dziś lonży i ... żadnych sprzeciwów, żadnych skrzywień. Słucha. Patrzy i zmienia ruch zgodnie z moim wykrokiem. Kiedy proszę o zatrzymanie bez słów, również się zatrzymuje. Zmieniłam odrobinę komunikację. Ograniczam słowa , myślę, że bardziej jest istotne co mówi ekspresja mojego ciała. Jeśli będę kontrolowała każdy swój ruch i kierowała swoją energię tam gdzie trzeba osiągnę to co mam w zamiarze. Nie piszę, że już osiągnęłam. Z innymi końmi idzie mi to zdecydowanie lepiej, ale Ona jest odrobinę innym tematem do rozgryzienia. 
Ada

20 luty 2014
Dziś był vet.- testy ze znieczuleniem ... cieszyła się, że tyle czasu sterczę przy boksie czekając. Przykucnęłam, a Ona zaglądała i tarmosiła za pompon mojej czapki. Werdykt lekarza weterynarii: zero pracy, jedynie spacery w ręku. Mamy spacerować nieustannie.
Ada

22 luty 2014
Te testy ze znieczuleniem coś wykazały konkretnego. Piszesz "zero pracy, jedynie spacery w ręku". Myślałam, że wszystko zaczyna się układać, że idzie ku lepszemu. Pisałaś o dobrych wynikach badania krwi, o poprawie stanu kopyt. Spróbuj mi opisać skąd Twoim zdaniem bierze się jej sztywny ruch i kulawizna. Chodzi mi o to, żebyś zapomniała będąc z Evitą na lonżowniku o tym co mówią lekarze, chcę żebyś opisała swoje odczucia. Opinia i diagnozy weterynarzy pewnie są właściwe, ale spróbuj popatrzeć na Evitę nie kierując się nimi. Spróbuj też nie zwracać uwagi na to, co wyraża głową i uszami. Konie są bardzo "miniaste", ich wyraz pyska wiele mówi, ale Ciebie niech bardziej zainteresują pozostałe części jej ciała. Chciałabym, żebyś napisała jakie masz wrażenia patrząc na Evitę, skąd "wychodzi ból", gdzie Ty zauważasz najbardziej sztywne miejsca na jej ciele. Jak te miejsca się zmieniają w zależności od tempa jej chodu, od ustawienia ciała. Które miejsca spina, a które rozluźnia w reakcji na sygnał. Kiedy jej ruch, według Ciebie, zaczyna być chociaż trochę bardziej miękki: gdy zwalnia? czy gdy przyspiesza? Opisz wszystkie wrażenia jakie Ci się nasuną na myśl podczas obserwowania jej. Wczuj się w nią, bądź nią w wyobraźni i zastanów się gdzie "Cię" boli? w którym miejscu "Twoje" ciało się wykrzywia? Co przeszkadza "Ci" elastycznie i miękko biec. Na stan Evity składa się wiele rzeczy, ale spróbuj znaleźć źródło problemów, znaleźć to od czego Ty byś chciała zacząć, żeby rozluźnić ciało. Nie da się pracować nad wszystkim naraz. Znajdź ten pierwszy punkt "zaczepienia". 
Olga

24 luty 2014
Nie mam pojęcia o co chodzi z kulawiznami Evity. Nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Nie mam pojęcia co Ją boli teraz. Wsiadam bez siodła, jest idealnie. Następnego dnia kuleje z usztywnioną kończyną aż po łopatkę. Dziś jest dobrze, wczoraj też było, przedwczoraj również. Ale nie jeżdżę z Nią już od dłuższego czasu, jak już to tylko spacery. Ma tyle energii ... wszystkie metody usprawniania siebie Evicie nie pomagają. 
Ada

25 luty 2014
Twój problem, to brak cierpliwości. Bardzo byś chciała, żeby Twoje zaangażowanie w badania, leczenie, nowego kowala przyniosły szybko widoczne rezultaty. Te Rezultaty na pewno są, tylko, że odczuwa je koń i są dla niego błogosławieństwem, ale nie sprawią, że "mechanizm" Evity po prostu się naprawi. Takie konie odpracowuję latami. Jeżeli ja tylko z nimi pracuję, idzie trochę szybciej. Jeżeli uczę właściciela jak ma "naprawiać" swojego konia, to jest to już trudniejsze zadanie, Jeżeli właściciel jeździ po swojemu, a ja mam: "coś z tą kulawizną zrobić" to jest to niekończąca się opowieść. Mimo, że postępy są bardzo wolne, gdy uczę równocześnie człowieka i konia, to zysk jest taki, że jeźdźcy bardzo szybko uczą się widzieć "bolączki" i zmiany zachodzące w ciele konia. Po niewielkiej zmianie potrafi rozgorzeć niezła dyskusja na temat tego co widzimy. Jeźdźcy nie wiedzą jak sobie poradzić z problemami, ale zaczynają wiele, bardzo wiele zauważać. I to jest droga do sukcesu. A Ty piszesz, że Evita kuleje i to wszystko. Po za tym, jeżeli koń coś poprawi, rozluźni, na moment prawidłowo rozłoży ciężar, to nie znaczy, że można sprawę odhaczyć jako załatwioną. To są miesiące ćwiczeń i powtórzeń prawidłowej reakcji. Łatwiej byłoby patrzeć na mięśnie Evity, gdyby były "obdarte ze skóry", a źle pracujące przybierałyby ostry np. żółty kolor. Łatwiej byłoby spojrzeć na szkielet Evity, gdyby ciało pozbyło się mięśni, a źle ułożone kości i usztywnione stawy wskazywane byłyby strzałką itp. Próbuję Cię sprowokować do "rozbierania wzrokiem" ciała Evity mimo braku takich udogodnień. Do patrzenia na jej ciało, jakby było Twoim ciałem. Ja mogłabym Ci napisać elaborat o każdym koniu, a Ty mi piszesz, że nie masz pojęcia. Piszesz "Wsiadam bez siodła, jest idealnie. Następnego dnia kuleje z usztywnioną kończyną aż po łopatkę. Dziś jest dobrze, wczoraj też było, przedwczoraj również". To mi nic nie mówi! I uwierz mi, nigdy nie jest dobrze, zawsze jest coś co powinno się zauważyć i poprawiać. Widzisz kulawiznę, która rzuca się w oczy. A co widzisz kiedy jej nie ma. Właśnie wtedy trzeba coś zauważyć, żeby kulawizna nie pojawiła się ponownie. 
Olga

25 luty 2014
Masz rację, że zniecierpliwiłam się. To samo powiedział mi dziś Pan Jakub, ponieważ poprosiłam żeby przyjechał. Dlaczego? Ponieważ nowy weterynarz zasugerował zmianę w struganiu i podkowy korekcyjne. Zwyczajnie odjęło mi mowę. Zadałam pytanie co zatem z kopytami , które po latach zacieśniania powoli zaczynają wyglądać inaczej? Weterynarz powiedział mi wówczas, że coś za coś, albo kulejący koń, albo prawidłowe kopyta. Pan Jakub wzburzył się. Zadał mi pytanie, jaki zatem mam plan. Powiedziałam, że nie wyobrażam sobie powrotu i że chcę iść do przodu zgodnie z Jego wskazówkami. Odetchnął z ulgą i powiedział, że pomoże Evicie, tylko trzeba na to czasu. Uprzedzał mnie również, że będą chwile lepsze i gorsze, ale ostatnio chyba o tym zapomniałam, niestety…
Ada



sobota, 8 lutego 2014

EVITA NIE LUBI WYPINACZY


27 styczeń 2014
Chciałam Ci napisać, że na lonżowniku jest coraz lepiej. W ubiegłym tygodniu nie posłuchałam samej siebie i podpięłam Evitę do wypinaczy trójkątnych. Obraziła się. Daję słowo, że tak to wyglądało. Następnego dnia nie miała zamiaru wykazywać oznak zebrania pod siodłem, łącznie z ewidentnym  pokazywaniem "gorszej strony". Miałam wyrzuty sumienia, ponieważ wydawało mi się, że zaczynamy poruszać się lepiej. Od dłuższego czasu lonżownik jest dla nas miejscem rozmów. Kiedyś wydawało mi się, że Ona na mnie nie patrzy, tylko nasłuchuje. Ona patrzy nieustannie! Czasami wystarczy, że zmienię wykrok( bez intonacji głosem) na bardziej obszerny i Ona również poszerza swój wykrok. Głos ... masz rację ... gest. Nie lubi, gdy podpinam Ją do lonży. Zauważył to również Pan Jakub, nasz kowal. Zauważył również, że bardziej reaguje właśnie na ułożenie rąk. Kiedy chcę Ją poprosić o zwiększenie tempa czasami wystarczy wyższe ustawienie ramienia. Używam bata, ale czasami nie potrzebuję ... czasami, kiedy Ona, a może ja mam lepszy dzień?  Każde kolejne ćwiczenie długo oczekuje na zaakceptowanie.
Ada

27 styczeń 2014
Nasza postawa podczas pracy z koniem ma ogromne znaczenie. Pokazuje zwierzęciu w jakim stopniu angażujemy się w tą pracę. Koń odbiera naszą postawę jako wyznacznik jego zaangażowania we współpracę z nami. Gdy mamy opuszczona głowę, luźno zwisają nam ręce, a całe nasze ciało wygląda jakby odpoczywało, to będzie to dla konia sygnałem: „mamy luz”, „nic nam się nie chce”, „nie wysilajmy się dzisiaj”. Dlatego Evita reaguje nawet na podnoszenie rąk. Wyrażają one wtedy Twoją większą chęć do pracy, więc ona się dostosowuje, a nawet odwdzięcza i podwaja swój wysiłek.

Wypinacze trójkątne, to bardzo przydatne narzędzie, ale nie wolno się spieszyć z ich skracaniem. Zakładaj na razie tylko jedną i przekładaj tak, żeby była po zewnętrznej stronie. Jeżdżąc wierzchem zewnętrzną wodzą (w konfiguracji z innymi pomocami) „prosimy” wierzchowca głównie o utrzymanie prostego zewnętrznego boku. Pilnujemy przy jej pomocy, by koń nie zginał samowolnie szyi do wewnątrz, by spoglądał na wprost (zob. REFLEKTORY) i nie „rozpychał” się zewnętrzną łopatką (zob. NOGA SPADAJĄCA Z TORU). Stabilny trójkątny wypinacz przymocowany z zewnętrznej strony podopiecznego, mimo braku sygnałów, spełni rolę źródła takich informacji. Jednocześnie „pozwoli” zwierzęciu na swobodny ruch szyją i głowa w górę i dół. Nie traktuj tego wypinacza jako narzędzia do siłowego naginania szyi Evity. Regulując jego długość pozwól, by klacz miała wyprostowaną i swobodną szyję. Konie, które nie znają tej pomocy mogą się trochę denerwować i buntować. Po zamocowaniu wypinacza „poproś” Evitę, pukając bacikiem w jej wewnętrzny bok, by ruszyła i przeszła z Tobą parę kroków. Jeżeli zwierzę będzie miało wyraźne opory przed ruszeniem, zrób wypinacz nieco dłuższym. Ma on być Twoją pomocą w ustawieniu ciała Evity i absolutnie nie może być odbierany przez nią jako narzędzie wstrzymujące ruch do przodu. Koń mimo przypięcia wypinacza musi iść chętnie i swobodnie. Z czasem sposób noszenia głowy i szyi przez konia będzie się zmieniał i wymuszał nowe wyregulowanie długości  wypinacza. Może to się zdarzyć co którąś jazdę, ale również w ciągu jednego treningu. Wierzchowiec nie powinien „uciekać” z mordą od nacisku wypinacza na wędzidło. Jeżeli tak się dzieje i broda pupila za bardzo zbliża się do końskiej piersi, a wypinacz robi się zbyt luźny nie skracaj go. Na początku ucz Evitę, by rozciągała szyję i próbowała naciągnąć wypinacz. Dając batem sygnały egzekwujące zaangażowanie zadu i regulując głosem tempo marszu (zob. PRACA NAD TEMPEM KONIA PODCZAS BIEGANIA NA LONŻY), „namawiaj” konia do lekkiego ciągnięcia dolna szczęką za wędzidło, a co za tym idzie, do napinania wypinacza. Na założenie drugiego przyjdzie czas. Skoro wypinacz podczas pracy na lonży imituje zewnętrzną wodzę, to przy nim lonże możesz podczepić tylko za wewnętrzne kółko, jak wewnętrzną wodzę. Myślę, że Evita przestanie się wówczas obrażać. To bardzo dobrze, że Evita Cię obserwuje i bardzo ważne. Jak również to, że Ty to zauważasz. Nie dajcie się zniechęcić drobnym niepowodzeniom.
Olga


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

NA "PATRONITE" - PASAŻ

NA "PATRONITE" - PASAŻ
Zastanawiasz się, dlaczego Twój koń ma problem z wykonaniem pasażu. Prosisz o pomoc lepszych od siebie jeźdźców albo instruktorów, jednak ich wysiłki idą na marne. Wydaje się być logicznym konieczność przytrzymania na wodzach konia do wykonania tej figury. Jednak jedynym efektem takiego działania wodzami oraz działania dosiadem, ostrogami i batem dla podtrzymania kłusa i nadania rytmu, jest zdecydowany bunt zwierzęcia. Zastanawiasz się co jest przyczyną. Należy ją znaleźć, żeby móc problem rozwiązać. I to jest kolejny problem: jak znaleźć ową przyczynę? Może wspólnie znajdziemy. Zapraszam do współpracy.

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA
Zastanawia mnie to czy takie " branie konia na kontakt" jest po prostu pół-paradą? Nie, to jak określiłaś „branie konia na kontakt”, to nie jest pół-parda. Na kontakcie powinno się pracować przez cały czas przebywania na końskim grzbiecie. Natomiast pół-parada jest swego rodzaju „ostrzeżeniem” dla wierzchowca: „uwaga, za chwilę o coś cię poproszę”.

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”
„Piszę z pytaniem,........ bardzo chciałabym poznać lepiej twój sposób szkolenia jeźdźców i koni, czy jest jakaś możliwość bym mogła....... uczestniczyć w prowadzonych przez Ciebie lekcjach ? Mam dwie chętne ręce do pomocy i jeśli jest jakaś możliwość bym mogła się czegoś nowego nauczyć to bardzo chętnie podejmę się takiej możliwości....” Jakiś czas temu odezwała się czytelniczka mojego bloga z takim właśnie pytaniem. Ale dopiero teraz „rozmowa” z nią natchnęła mnie do nowego pomysłu. Sposób pracy z wierzchowcami jaki propaguję dla wielu jeźdźców jest zupełną i często niezrozumiałą nowością. Jednak człowiek jest z natury ciekawskim „stworzeniem”. Myślę, że wśród jeźdźców, którzy trafiają na łamy mojego bloga jest wielu ciekawskich. Nie znaczy to, że od razu chcieliby zacząć trenować nowy sposób jazdy. Mam taką ofertę: proponuję chętnym dzień z „Pogotowiem jeździeckim”. Każdy mój dzień w stajni to praca z 4/5 końmi. Są to treningi m.in. dzieci na kucu, praca z końmi na lonży, praca wierzchem. Chętna osoba będzie mogła przyjrzeć się mojej pracy. Odpowiem na wszystkie pytania. Pokażę propagowany przeze mnie dosiad. Wskażę różnice w tym dosiadzie i dosiadzie jeźdźca, jeżeli zdecyduje się on wsiąść na wierzchowca. W zakładce: „współpraca” będę na bieżąco informowała o możliwych terminach takiej współpracy. Kontakt: pogotowie_jezdzieckie@wp.pl

Taka oto końska historia