piątek, 21 marca 2014

PROBLEMY KLACZY O IMIENIU DROBINA


Wpis ten będzie nawiązywał do ostatniego postu z Blogu „Pogotowie jeździeckie” pt: „Wyszarpywanie wodzy”. Pracuję ostatnio z klaczą, która wyszarpuje wodze z rąk jeźdźca, gdy tylko poczuje, że człowiek za nie łapie. Robi to nawet podczas pracy z ziemi. Zanim trafiła pod moją opiekę, jeździła na niej amazonka, która „radziła” sobie z tym problemem puszczając wodze i robiąc je zupełnie luźnymi, albo zaciągała je siłowo „wbijając” Drobinie wędzidło w „kąciki ust”. Koń wykorzystując luźne wodze, albo uciekając przed bólem zbyt mocno zaciągniętych, rozpędza się do granic możliwości w każdym z chodów. Im szybszy jest kłus, tym szybciej jeździec musi anglezować. W którymś momencie tempo anglezowania nie pozwala jeźdźcom kontrolować jego „jakości” i siadanie w siodło staje się bolesnym dla konia spadaniem na nie. Krótkie kroki stawiane przez konia przy szybkim tempie chodu potęgują problem. Drobina zaczęła bać się człowieka na swoim grzbiecie i przestała tam go wpuszczać.


We wspólnej pracy jesteśmy na etapie lonżowania na wypinaczach trójkątnych (zob. KOŃ "ZGANASZOWANY", ZEWNĘTRZNA "WODZA" NA LONŻY). Oczywiście klacz szarpiąc głową chciałaby wyrwać wypinacze z „rąk jeźdźca” tak, jak to robiła z wodzami. Nie chciałam, by przy tym szarpaniu Drobina „nadziewała się” na wędzidło zadając sobie tym samym ból. Zrobiłam więc wypinacze z gum, które rozciągając się i skracając przy ruchu głową utrzymują stały nacisk na dolną szczękę klaczy. Czując wypinacze Drobina próbuje też w pierwszym odruchu przyjąć pozycję cofającą się (zob. CHĘĆ KONIA DO PÓJŚCIA DO PRZODU). Nie chce pójść do przodu, by się nie musieć „oprzeć” o wędzidło, a tym samym nie dopuścić do owego nacisku wędzidła na dolną szczękę. W miarę pracy ta niechęć podopiecznej ustępuje. Drobina nieustannie podganiana batem, poproszona w ten sposób o stopniowe wydłużanie kroku tylnymi nogami, decyduje się na pójście do przodu. By taki efekt osiągnąć muszę pilnować, wyciszając ją głosem, żeby sygnału batem nie odebrała jako przyzwolenia do nadmiernego rozpędzania się (zob. PRACA NAD TEMPEM WIERZCHOWCA PODCZAS BIEGANIA NA LONŻY). Coraz częściej udaje nam się z Drobiną osiągnąć jej równy, miarowy i spokojny ruch z wyraźną chęcią pójścia do przodu i spokojną nieszarpiącą za gumy głową. 

Kolejne nasze ćwiczenie to wspólne chodzenie, przy czym moim zadaniem jest utrzymać równo napięte wodze trzymane w jednej ręce. Drobina nawet przy takim marszu usilnie chce je wyrwać mi z ręki. Staram się, by moja ręka podążała za szarpiącym ruchem głowy klaczy tak, jak gumy zastępujące wypinacze. Muszę bardzo pilnować się, by ręka została po każdym szarpnięciu rozluźniona, by nie usztywnić ramienia, łokcia i nadgarstka. Muszę pozwolić ręce na „rozciąganie się i skracanie”, dzięki czemu wędzidło nie zmienia swojego położenia w jej pysku (zob. SPRĘŻYNA). Maszeruję obok niej, trzymając zawsze w drugiej ręce bacik ujeżdżeniowy, przy pomocy którego daję sygnały regulujące tempo marszu. Gdy Drobina zwalnia, podganiam ją pukając bacikiem za sobą, w jej bok. Gdy przy próbie wyszarpnięcia wodzy Drobina przyspiesza, pukam bacikiem po jej klatce piersiowej prosząc, by zwolniła. Czasami, gdy idziemy, trzymam przed nami bat do lonżowania, jak jakąś sunącą przed nami barierkę. Podopieczna znając już sygnał zwalniający nie próbuje tej bariery przekroczyć i zwalnia, gdy dotknie ją swoją piersią. Dzięki temu, mogę skupić się na „dogadywaniu z pyskiem” klaczy i póki co, nie używać żadnych sygnałów dawanych wodzami. 

Każdy jeździec wie, że przy wsiadaniu na konia należy przytrzymać nieco skrócone wodze lewą ręką. Drobina nawet wówczas je wyrywa w bardzo silny i energiczny sposób. Nasze ćwiczenia na razie polegają na tym, że chwytam wodze wcześniej zahaczone o kółka do lonżowania. W tym przypadku niestety Drobina „nadziewa się” na wędzidło, ale inaczej nie byłabym w stanie w ręku utrzymać wodzy. Ponieważ jeszcze na nią nie wsiadam, tylko pokazuję zamiar wsiadania, klacz szybko uspokaja się i pozwala przytrzymać wodze (nawet dość krótkie) przez określony przeze mnie czas. Oczywiście zostaje za to wynagrodzona. Wszystkie ćwiczenia z ziemi, nawet markowanie wsiadania i zbieranie do tego wodzy, wykonuję z obu stron Drobiny.


20 marzec 2014
Dzisiaj Drobina, po raz pierwszy od kiedy wspólnie pracujemy, nie podjęła ani jednej próby wyszarpnięcia wodzy z moich rąk. 
Olga


wtorek, 4 marca 2014

"STROJENIE KONIA"


25 luty 2014
…Będę Ci opisywała postępy Evity, tylko tymczasem badam na ile mogę pozwolić sobie w pracy z Nią. To tak, jakbym naciągała strunę skrzypiec i bardzo uważała na jakość dźwięku i odpowiedni ich stan. Czasami wydaje mi się, że Ona jest podobna do skrzypiec, o które szczególnie chcę dbać. Po pierwsze, dlatego że są cenne a po drugie, dlatego, że jeśli skrzypce często się używa (a właściwiej byłoby napisać ich struny) to należałoby wziąć pod uwagę właśnie problem ich strojenia. Wtedy, należy zarezerwować trochę więcej czasu na próby i lekcje . A czy wykonanie się uda? Wyobrażam sobie, że tak ...

Ada


28 luty 2014
To porównanie pracy z koniem do skrzypiec i ich strun jest świetne. Konia trzeba „nastroić”, by mógł prawidłowo pracować pod jeźdźcem. Takie „strojenie” to ustawianie części ciała konia w prawidłowej pozycji względem siebie. „Strojenie” to także rozluźnianie mięśni, stawów i uczenie „ich” jak muszą pracować, by nie robić „sobie krzywdy”. W prasie końskiej dużo pisze się o masażu koni, wielu ludzi wyspecjalizowało się w tym kierunku i świadczą usługi. Organizuje się kursy masażu wierzchowców. Na pewno taki masaż to wspaniała sprawa, ale niewiele pomoże zwierzęciu, jeżeli każda jazda pod jeźdźcem powoduje u nich niezdrowe napięcia mięśni i stawów. 


Proponuję, żeby wsiadając na konia każdy jeździec wyobraził sobie, że robi to po to, by poprowadzić w ruchu zwierzę tak, żeby go „nastroić”, rozluźnić. Siedząc w siodle jesteśmy masażystami, tylko zamiast „ugniatać” ciało podopiecznego, „pokazujemy” mu jak ma pracować poszczególnymi częściami ciała, by napięcia zniknęły. Spróbuj dołączyć do Waszej pracy kolejne ćwiczenia z ziemi i w siodle. Pisałaś, że dużo biegasz, to pobiegaj z Evitą. Weź do pomocy bacik ujeżdżeniowy. Najpierw naucz podopieczną podczas stępa, że lekkie puknięcie nim w jej przód, w klatkę piersiową, to prośba: „zwolnij”. Namawiaj ją do zatrzymania, zwielokrotniając ten sygnał. Z pozycji stój, poproś bacikiem pukającym w klatkę, by cofnęła się parę kroków. Gdyby uparcie nie reagowała, popukaj ją po przednich nogach. Nie używaj przy tym w żaden sposób wodzy. Niech klacz się cofnie dlatego, że zrozumiała sygnał, a nie dlatego, że ją w jakikolwiek sposób do tego zmusiłaś. Maszeruj z nią dokładnie na wysokości jej łopatki, trzymaj wodze w wyciągniętej do przodu ręce tak, żeby Evita ciągle czuła niewielki i równy nacisk na dolną szczękę. Równocześnie z klepnięciem bacika szarpnij lekko za wodze. Dzięki stałemu naciskowi sygnał będzie słabym pociągnięciem za szczękę, a nie uderzeniem w nią, albo w kąciki „ust”. Evita nauczy się w ten sposób, że szarpnięcia za wodze, gdy siedzisz w siodle, nie są sygnałami dla jej pyska, tylko dla całego jej przodu. 

Potem zacznij z Evitą biegać, będąc nieustannie na wysokości jej łopatki. Gdyby klacz zbytnio zwalniała, Ty utrzymaj tempo, a ją podgoń pukając bacikiem za sobą w jej bok. Gdyby podopieczna zbyt się rozpędzała, próbowała Cię okrążyć, zagradzając drogę i spychając ze ścieżki, użyj bacika z jej przodu sugerując: „zwolnij”. Przy słabej jej reakcji pomóż sobie wodzami, które nieustannie „niesiesz” tak, jak wcześniej opisałam. Biegnij, robiąc długie kroki. Zapamiętaj tempo, które jest dla Ciebie najwygodniejsze, którego nie jesteś w stanie przekroczyć, bo to jest tempo w jakim powinnaś podczas kłusa anglezować. Gdy koń wymusza szybsze anglezowanie, to tak jakby Cię wyprzedzał podczas wspólnego biegania. 

Wykorzystaj te same sygnały dawane bacikiem do nauczenia Evity nieskrępowanych ruchów w bok. Idź na wysokości jej głowy odwrócona twarzą do niej. Pukając na przemian w bok i klatkę klaczy wyegzekwuj kroczenie w bok. Cofaj się przy tym długimi krokami i pomagając sobie szarpnięciami za wodze w momencie pukania bacikiem w klatkę nie pozwól, by Evita próbowała Cię wyprzedzić. Pamiętaj, że nie wolno blokować koniowi wyprzedzania Cię zatrzymując go siłowo wodzami. Po jakimś czasie ćwiczenie to powinno wam wychodzić bez pomocy wodzy. Wówczas bacikiem będziesz mogła wskazywać Evicie te części ciała, które podczas ruchu w bok, należy jeszcze prawidłowo ustawić. Konie często przy tym ćwiczeniu zostawiają zad „w środku”. 

Kolejne ćwiczenie jakie chcę Ci zaproponować, to zginanie szyi konia podczas jazdy wierzchem. W przypadku Evity ćwiczcie zgięcie na razie tylko w lewą stronę. Chcę żebyś namówiła klacz lekkimi szarpnięciami otwartą wodzą do zgięcia szyi, aż do momentu rozluźnienia jej mięśni. Właściwie sygnały wodzą mówią: „rozluźnij szyję byś mogła ją zgiąć” a nie: „zegnij szyję by ją rozluźnić”. Niby niewielka różnica, ale ma ogromne znaczenie. Prowadź w tym czasie Evitę po wymyślonej ścieżce, używając do tego „mowy swojego ciała” i łydek, nie pozwalając jej absolutnie z niej zboczyć. Możesz wodzami „klepnąć” Evitę w pierś, gdy jest to konieczne, by wyregulować jej tempo, ale nie zamykaj przy tym wodzy i nie odpuszczaj sygnałów rozluźniających szyję. Oprócz rozluźnienia mięśni to ćwiczenie uświadomi klaczy, że gdy zgina szyję nie powinno zmienić się ustawienie reszty jej ciała. Uświadomi jej, że sygnały dawane przez jeźdźca wodzami nie sygnalizują chęć wykonania skrętu, tylko są pomocami ustawiającymi jej ciało. 
Olga


niedziela, 2 marca 2014

KULAWIZNA


25 luty 2014
… Evita często się potykała. W zasadzie, już odkąd byłyśmy razem, podczas stępa lub kłusa często zdarzało się, że potykała się na prawą przednią kończynę. Kiedy zadałam pytanie dlaczego, ktoś ze stajni odpowiedział mi, żebym się tym nie przejmowała. Ale przejmowałam się coraz bardziej, ponieważ do potykania doszło jeszcze częste drżenie właśnie tej kończyny. Od roku ma nawracające kulawizny. Bywało to posunięte do takich granic, że odmawiała wyjścia z boksu. Pewnego dnia, kiedy przyszłam, próbowała zrobić krok do przodu w boksie w moją stronę i okazało się, że miała usztywnioną całą lewą nogę od pęciny aż po łopatkę. Na tej nodze obracała się. Wyprostowaną nogę podnosiła jak szczudło. Wszelkie spięcia, jakie obserwuję u Niej to nie efekt mięśni górnych partii ciała, ale przednie nogi. Mój brak wiedzy skłania mnie do szukania pomocy u weterynarzy, ale często czuję się strasznie zawiedziona, ponieważ widzę coś innego, widzę inne spięcia u koni niż oni. Kiedy proszę o poradę w stajni, kiedy próbuję dzielić się spostrzeżeniami, natrafiam na ogromny mur, którego nie jestem w stanie przełamać. Biorę Ją na spacery, wypuszczam na pastwisko i przesiaduję na pastwisku z Nią i innym koniem. Dziś, zabrałam Ją z innym koniem na maneż, żeby pokłusowała. Siedziałam na środku i patrzyłam jak galopuje radośnie, jak zmienia nogę co kilka fouli, kłusuje i się cieszy. 

Ada

25 luty 2014
Potykanie się konia, to jak wiesz nic innego, jak tylko objaw przeciążonego przodu. Jeżeli do tego wszystkiego szwankuje jej lewa noga, to próbując ją odciążyć, przeciąża prawą. Nie widzę Twojego konia, więc bardzo intensywnie pracuje moja wyobraźnia. Dlatego często podsyłam kilka możliwych przyczyn i rozwiązań. Możliwe, że wcześniej sytuacja wyglądała odwrotnie i Evita z jakichś powodów odciążała prawą nogę. Wówczas ta biedna lewa noga mogła "nieść' np. 75% całego ciężaru konia. Ta noga zwyczajnie nie wytrzymała-stąd kulawizny i sztywności. Nie pamiętam, czy robiłaś prześwietlenia tej kończyny. Ale jeżeli nie ma w nodze poważnych uszkodzeń mechanicznych, to wszystko jest do odpracowania. Evita niestety chodzi na pamięć, więc zawsze ją tak samo odczuwałaś (pomijając kulawizny). Myślę, że ciężko Ci z nią pracować, bo nie masz jakby prawidłowego wzorca. Nigdy nie czułaś prawidłowo chodzącej Evity, nie wiesz do czego zmierzać. Czasami nawet bardzo bujna wyobraźnia nie pomaga w stworzeniu wzoru. Kulawizna na przodzie jest też często wynikiem spięć z tyłu konia. Wiem, że brzmi to jak abstrakcja, ale tak jest, tylko bardzo trudno to zauważyć. Zawsze przecież wzrok będzie przyciągać wyraźna kulawizna, a nie spięte mięśnie i stawy zadu. Wiem, że próbujesz pracować według moich rad, ale ciężko Ci ocenić czy Evita prawidłowo odpowiada na nawet perfekcyjnie dane sygnały, a właśnie ta odpowiedź jest najważniejsza. Pisałaś, że podnosiłaś jej głowę i przód, ok, ale czy oprócz zdziwienia Evita w jakiś inny sposób odpowiedziała. Próbowała sama nieść głowę? Rezygnowała z wieszania się na wodzach? Zwolniła i wyrównała tempo? Wydłużyła krok? Poczułaś większy luz na jej przodzie? Spróbuj sobie wyobrazić, że przód Evity to taki duży balot siana. On, pchany przez jakieś wymyślone stworzenie (a tak naprawdę przez zad), powinien się toczyć w przód. Powinnaś poczuć, że skoro tam jest walec to nie ma co Cię ciągnąć. Musisz też czuć, że to nie kula, która może również turlać się na bok. Piłkę trudniej niż walec turlać po nierównościach tak, by nie wypadła z trasy. Mniej więcej do takiego efektu powinnaś dążyć podnosząc przód Evity. Takiej odpowiedzi musisz od niej oczekiwać-przodu, który daje się pchać i nie ma czym ciągnąć. Spróbuj wyobrażać sobie jakie odpowiedzi chcesz poczuć po użyciu pomocy. Jeżeli chcesz przerzucić ciężar konia na tył, by odciążyć przód, daj zwierzęciu takie sygnały, jakbyś chciała posadzić go podczas ruchu na wysoki barowy stołek. I nie wystarczy, że dasz ten sygnał. Ty masz poczuć, że koń przysiada. Opisuj mi takie jej odpowiedzi, to ruszymy do przodu. 
Olga

25 luty 2014 
Dokładnie tak jest. Odciążała prawą nogę, ponieważ w prawej nodze ma zmianę. Ta zmiana jest w okolicach piętki. To nie są zmiany, które mogłyby całkowicie wykluczyć Evitę z użytkowania, ale nałożyły się na to problemy z kopytami, obciążonymi przednimi kończynami. Co do usztywnień mięśni zadu, być może ... skoro poprzednia pani weterynarz stwierdziła zmiany w prawej tylnej nodze (staw skokowy), które zostały następnie podważone przez kolejnego weterynarza (weterynarzowi chodziło o to, że zmiany są zdecydowanie znikome w porównaniu do tego, co zdiagnozowała poprzedniczka - wg tamtej opinii był to szpat). Olgo, jak zatem może odnaleźć się przeciętny człowiek, taki jak moja osoba, który w świetle tylu różnych opinii stara się pomóc swojemu podopiecznemu? Wydaje mi się, że może poczuć się jak człowiek sfrustrowany, który walczy z wiatrakami swojej wyobraźni i cudzych domniemywań. Wydaje mi się, że wykonałam większość koniecznych prześwietleń kończyn, choć ostatnio rozważałam również możliwość prześwietlenia Jej kręgosłupa. Myślę, że to zrobię niebawem. Czytałam swego czasu artykuł o możliwości wykonania badań reakcji i ułożeni mięśni podczas pracy w siodle. Również o tym myślę. Napisałaś "Próbowała sama nieść głowę? Rezygnowała z wieszania się na wodzach? Zwolniła i wyrównała tempo? Wydłużyła krok? poczułaś większy luz na jej przodzie?" Tak, niosła sama głowę, zrezygnowała z wieszania się na wodzach (jeździłyśmy na podwójnie łamanym wędzidle), zwolniła i wyrównała również tempo, przestała bać się drągów, dobrze reagowała na prośby zwolnienia, dobrze wykonywała również przejścia pomiędzy chodami nie przyśpieszając, wydłużyła również krok i poczułam luz na Jej przodzie. Kiedy już było tak, że wyobraziłam sobie kolejne nasze postępy w pracy ujeżdżeniowej, znowu zaczęła kuleć, cierpieć, odmawiać wyjścia nawet na spacer. Będę Ci wszystko opisywała, tylko tymczasem badam na ile mogę pozwolić sobie w pracy z Nią. To tak, jakbym naciągała strunę skrzypiec i bardzo uważała na jakość dźwięku i odpowiedni ich stan. Czasami wydaje mi się, że Ona jest podobna do skrzypiec, o które szczególnie chcę dbać. Po pierwsze, dlatego że są cenne a po drugie, dlatego, że jeśli skrzypce często się używa (a właściwiej byłoby napisać ich struny)  to należałoby wziąć pod uwagę właśnie problem ich strojenia. Wtedy, należy założyć trochę więcej czasu na próby i lekcje . A czy wykonanie się uda? Wyobrażam sobie, że tak ...
Ada


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

NA "PATRONITE" - PASAŻ

NA "PATRONITE" - PASAŻ
Zastanawiasz się, dlaczego Twój koń ma problem z wykonaniem pasażu. Prosisz o pomoc lepszych od siebie jeźdźców albo instruktorów, jednak ich wysiłki idą na marne. Wydaje się być logicznym konieczność przytrzymania na wodzach konia do wykonania tej figury. Jednak jedynym efektem takiego działania wodzami oraz działania dosiadem, ostrogami i batem dla podtrzymania kłusa i nadania rytmu, jest zdecydowany bunt zwierzęcia. Zastanawiasz się co jest przyczyną. Należy ją znaleźć, żeby móc problem rozwiązać. I to jest kolejny problem: jak znaleźć ową przyczynę? Może wspólnie znajdziemy. Zapraszam do współpracy.

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA
Zastanawia mnie to czy takie " branie konia na kontakt" jest po prostu pół-paradą? Nie, to jak określiłaś „branie konia na kontakt”, to nie jest pół-parda. Na kontakcie powinno się pracować przez cały czas przebywania na końskim grzbiecie. Natomiast pół-parada jest swego rodzaju „ostrzeżeniem” dla wierzchowca: „uwaga, za chwilę o coś cię poproszę”.

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”
„Piszę z pytaniem,........ bardzo chciałabym poznać lepiej twój sposób szkolenia jeźdźców i koni, czy jest jakaś możliwość bym mogła....... uczestniczyć w prowadzonych przez Ciebie lekcjach ? Mam dwie chętne ręce do pomocy i jeśli jest jakaś możliwość bym mogła się czegoś nowego nauczyć to bardzo chętnie podejmę się takiej możliwości....” Jakiś czas temu odezwała się czytelniczka mojego bloga z takim właśnie pytaniem. Ale dopiero teraz „rozmowa” z nią natchnęła mnie do nowego pomysłu. Sposób pracy z wierzchowcami jaki propaguję dla wielu jeźdźców jest zupełną i często niezrozumiałą nowością. Jednak człowiek jest z natury ciekawskim „stworzeniem”. Myślę, że wśród jeźdźców, którzy trafiają na łamy mojego bloga jest wielu ciekawskich. Nie znaczy to, że od razu chcieliby zacząć trenować nowy sposób jazdy. Mam taką ofertę: proponuję chętnym dzień z „Pogotowiem jeździeckim”. Każdy mój dzień w stajni to praca z 4/5 końmi. Są to treningi m.in. dzieci na kucu, praca z końmi na lonży, praca wierzchem. Chętna osoba będzie mogła przyjrzeć się mojej pracy. Odpowiem na wszystkie pytania. Pokażę propagowany przeze mnie dosiad. Wskażę różnice w tym dosiadzie i dosiadzie jeźdźca, jeżeli zdecyduje się on wsiąść na wierzchowca. W zakładce: „współpraca” będę na bieżąco informowała o możliwych terminach takiej współpracy. Kontakt: pogotowie_jezdzieckie@wp.pl

Taka oto końska historia