17 luty 2014
…Nie piszesz ostatnio nic o postępach Evity. Chętnie poczytam.
Olga
19 luty 2014
Nie ma o czym pisać. Dziś nie kulała, ale to raczej efekt "pozostawienia Jej w spokoju". Chodziłam z Nią na spacery przez długi czas. Teraz kojarzy wyjście z boksu z przyjemnością, która ma Ją spotkać, nawet jeśli wcześniej pracuje na lonżowniku. Tak ... baaaaardzo dużo czasu to kosztuje. Nie jeździmy razem. Na lonżowniku porusza się niezbyt elastycznie, nie ma tej pięknej gracji w ruchu i ekspresji. Rusza głową z pewnym zniecierpliwieniem, kiedy zamiast ręki używam bata do wskazówki. Ale zaczynam używać go częściej. Również reaguje na sygnał „ustawienia”, czy to w stronę łopatki czy zadu. Rozumie, że tę cześć ciała ma przestawić. Użyłam też dziś lonży i ... żadnych sprzeciwów, żadnych skrzywień. Słucha. Patrzy i zmienia ruch zgodnie z moim wykrokiem. Kiedy proszę o zatrzymanie bez słów, również się zatrzymuje. Zmieniłam odrobinę komunikację. Ograniczam słowa , myślę, że bardziej jest istotne co mówi ekspresja mojego ciała. Jeśli będę kontrolowała każdy swój ruch i kierowała swoją energię tam gdzie trzeba osiągnę to co mam w zamiarze. Nie piszę, że już osiągnęłam. Z innymi końmi idzie mi to zdecydowanie lepiej, ale Ona jest odrobinę innym tematem do rozgryzienia.
19 luty 2014
Nie ma o czym pisać. Dziś nie kulała, ale to raczej efekt "pozostawienia Jej w spokoju". Chodziłam z Nią na spacery przez długi czas. Teraz kojarzy wyjście z boksu z przyjemnością, która ma Ją spotkać, nawet jeśli wcześniej pracuje na lonżowniku. Tak ... baaaaardzo dużo czasu to kosztuje. Nie jeździmy razem. Na lonżowniku porusza się niezbyt elastycznie, nie ma tej pięknej gracji w ruchu i ekspresji. Rusza głową z pewnym zniecierpliwieniem, kiedy zamiast ręki używam bata do wskazówki. Ale zaczynam używać go częściej. Również reaguje na sygnał „ustawienia”, czy to w stronę łopatki czy zadu. Rozumie, że tę cześć ciała ma przestawić. Użyłam też dziś lonży i ... żadnych sprzeciwów, żadnych skrzywień. Słucha. Patrzy i zmienia ruch zgodnie z moim wykrokiem. Kiedy proszę o zatrzymanie bez słów, również się zatrzymuje. Zmieniłam odrobinę komunikację. Ograniczam słowa , myślę, że bardziej jest istotne co mówi ekspresja mojego ciała. Jeśli będę kontrolowała każdy swój ruch i kierowała swoją energię tam gdzie trzeba osiągnę to co mam w zamiarze. Nie piszę, że już osiągnęłam. Z innymi końmi idzie mi to zdecydowanie lepiej, ale Ona jest odrobinę innym tematem do rozgryzienia.
Ada
20 luty 2014
Dziś był vet.- testy ze znieczuleniem ... cieszyła się, że tyle czasu sterczę przy boksie czekając. Przykucnęłam, a Ona zaglądała i tarmosiła za pompon mojej czapki. Werdykt lekarza weterynarii: zero pracy, jedynie spacery w ręku. Mamy spacerować nieustannie.
20 luty 2014
Dziś był vet.- testy ze znieczuleniem ... cieszyła się, że tyle czasu sterczę przy boksie czekając. Przykucnęłam, a Ona zaglądała i tarmosiła za pompon mojej czapki. Werdykt lekarza weterynarii: zero pracy, jedynie spacery w ręku. Mamy spacerować nieustannie.
Ada
22 luty 2014
Te testy ze znieczuleniem coś wykazały konkretnego. Piszesz "zero pracy, jedynie spacery w ręku". Myślałam, że wszystko zaczyna się układać, że idzie ku lepszemu. Pisałaś o dobrych wynikach badania krwi, o poprawie stanu kopyt. Spróbuj mi opisać skąd Twoim zdaniem bierze się jej sztywny ruch i kulawizna. Chodzi mi o to, żebyś zapomniała będąc z Evitą na lonżowniku o tym co mówią lekarze, chcę żebyś opisała swoje odczucia. Opinia i diagnozy weterynarzy pewnie są właściwe, ale spróbuj popatrzeć na Evitę nie kierując się nimi. Spróbuj też nie zwracać uwagi na to, co wyraża głową i uszami. Konie są bardzo "miniaste", ich wyraz pyska wiele mówi, ale Ciebie niech bardziej zainteresują pozostałe części jej ciała. Chciałabym, żebyś napisała jakie masz wrażenia patrząc na Evitę, skąd "wychodzi ból", gdzie Ty zauważasz najbardziej sztywne miejsca na jej ciele. Jak te miejsca się zmieniają w zależności od tempa jej chodu, od ustawienia ciała. Które miejsca spina, a które rozluźnia w reakcji na sygnał. Kiedy jej ruch, według Ciebie, zaczyna być chociaż trochę bardziej miękki: gdy zwalnia? czy gdy przyspiesza? Opisz wszystkie wrażenia jakie Ci się nasuną na myśl podczas obserwowania jej. Wczuj się w nią, bądź nią w wyobraźni i zastanów się gdzie "Cię" boli? w którym miejscu "Twoje" ciało się wykrzywia? Co przeszkadza "Ci" elastycznie i miękko biec. Na stan Evity składa się wiele rzeczy, ale spróbuj znaleźć źródło problemów, znaleźć to od czego Ty byś chciała zacząć, żeby rozluźnić ciało. Nie da się pracować nad wszystkim naraz. Znajdź ten pierwszy punkt "zaczepienia".
22 luty 2014
Te testy ze znieczuleniem coś wykazały konkretnego. Piszesz "zero pracy, jedynie spacery w ręku". Myślałam, że wszystko zaczyna się układać, że idzie ku lepszemu. Pisałaś o dobrych wynikach badania krwi, o poprawie stanu kopyt. Spróbuj mi opisać skąd Twoim zdaniem bierze się jej sztywny ruch i kulawizna. Chodzi mi o to, żebyś zapomniała będąc z Evitą na lonżowniku o tym co mówią lekarze, chcę żebyś opisała swoje odczucia. Opinia i diagnozy weterynarzy pewnie są właściwe, ale spróbuj popatrzeć na Evitę nie kierując się nimi. Spróbuj też nie zwracać uwagi na to, co wyraża głową i uszami. Konie są bardzo "miniaste", ich wyraz pyska wiele mówi, ale Ciebie niech bardziej zainteresują pozostałe części jej ciała. Chciałabym, żebyś napisała jakie masz wrażenia patrząc na Evitę, skąd "wychodzi ból", gdzie Ty zauważasz najbardziej sztywne miejsca na jej ciele. Jak te miejsca się zmieniają w zależności od tempa jej chodu, od ustawienia ciała. Które miejsca spina, a które rozluźnia w reakcji na sygnał. Kiedy jej ruch, według Ciebie, zaczyna być chociaż trochę bardziej miękki: gdy zwalnia? czy gdy przyspiesza? Opisz wszystkie wrażenia jakie Ci się nasuną na myśl podczas obserwowania jej. Wczuj się w nią, bądź nią w wyobraźni i zastanów się gdzie "Cię" boli? w którym miejscu "Twoje" ciało się wykrzywia? Co przeszkadza "Ci" elastycznie i miękko biec. Na stan Evity składa się wiele rzeczy, ale spróbuj znaleźć źródło problemów, znaleźć to od czego Ty byś chciała zacząć, żeby rozluźnić ciało. Nie da się pracować nad wszystkim naraz. Znajdź ten pierwszy punkt "zaczepienia".
Olga
24 luty 2014
Nie mam pojęcia o co chodzi z kulawiznami Evity. Nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Nie mam pojęcia co Ją boli teraz. Wsiadam bez siodła, jest idealnie. Następnego dnia kuleje z usztywnioną kończyną aż po łopatkę. Dziś jest dobrze, wczoraj też było, przedwczoraj również. Ale nie jeżdżę z Nią już od dłuższego czasu, jak już to tylko spacery. Ma tyle energii ... wszystkie metody usprawniania siebie Evicie nie pomagają.
24 luty 2014
Nie mam pojęcia o co chodzi z kulawiznami Evity. Nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Nie mam pojęcia co Ją boli teraz. Wsiadam bez siodła, jest idealnie. Następnego dnia kuleje z usztywnioną kończyną aż po łopatkę. Dziś jest dobrze, wczoraj też było, przedwczoraj również. Ale nie jeżdżę z Nią już od dłuższego czasu, jak już to tylko spacery. Ma tyle energii ... wszystkie metody usprawniania siebie Evicie nie pomagają.
Ada
25 luty 2014
Twój problem, to brak cierpliwości. Bardzo byś chciała, żeby Twoje zaangażowanie w badania, leczenie, nowego kowala przyniosły szybko widoczne rezultaty. Te Rezultaty na pewno są, tylko, że odczuwa je koń i są dla niego błogosławieństwem, ale nie sprawią, że "mechanizm" Evity po prostu się naprawi. Takie konie odpracowuję latami. Jeżeli ja tylko z nimi pracuję, idzie trochę szybciej. Jeżeli uczę właściciela jak ma "naprawiać" swojego konia, to jest to już trudniejsze zadanie, Jeżeli właściciel jeździ po swojemu, a ja mam: "coś z tą kulawizną zrobić" to jest to niekończąca się opowieść. Mimo, że postępy są bardzo wolne, gdy uczę równocześnie człowieka i konia, to zysk jest taki, że jeźdźcy bardzo szybko uczą się widzieć "bolączki" i zmiany zachodzące w ciele konia. Po niewielkiej zmianie potrafi rozgorzeć niezła dyskusja na temat tego co widzimy. Jeźdźcy nie wiedzą jak sobie poradzić z problemami, ale zaczynają wiele, bardzo wiele zauważać. I to jest droga do sukcesu. A Ty piszesz, że Evita kuleje i to wszystko. Po za tym, jeżeli koń coś poprawi, rozluźni, na moment prawidłowo rozłoży ciężar, to nie znaczy, że można sprawę odhaczyć jako załatwioną. To są miesiące ćwiczeń i powtórzeń prawidłowej reakcji. Łatwiej byłoby patrzeć na mięśnie Evity, gdyby były "obdarte ze skóry", a źle pracujące przybierałyby ostry np. żółty kolor. Łatwiej byłoby spojrzeć na szkielet Evity, gdyby ciało pozbyło się mięśni, a źle ułożone kości i usztywnione stawy wskazywane byłyby strzałką itp. Próbuję Cię sprowokować do "rozbierania wzrokiem" ciała Evity mimo braku takich udogodnień. Do patrzenia na jej ciało, jakby było Twoim ciałem. Ja mogłabym Ci napisać elaborat o każdym koniu, a Ty mi piszesz, że nie masz pojęcia. Piszesz "Wsiadam bez siodła, jest idealnie. Następnego dnia kuleje z usztywnioną kończyną aż po łopatkę. Dziś jest dobrze, wczoraj też było, przedwczoraj również". To mi nic nie mówi! I uwierz mi, nigdy nie jest dobrze, zawsze jest coś co powinno się zauważyć i poprawiać. Widzisz kulawiznę, która rzuca się w oczy. A co widzisz kiedy jej nie ma. Właśnie wtedy trzeba coś zauważyć, żeby kulawizna nie pojawiła się ponownie.
25 luty 2014
Twój problem, to brak cierpliwości. Bardzo byś chciała, żeby Twoje zaangażowanie w badania, leczenie, nowego kowala przyniosły szybko widoczne rezultaty. Te Rezultaty na pewno są, tylko, że odczuwa je koń i są dla niego błogosławieństwem, ale nie sprawią, że "mechanizm" Evity po prostu się naprawi. Takie konie odpracowuję latami. Jeżeli ja tylko z nimi pracuję, idzie trochę szybciej. Jeżeli uczę właściciela jak ma "naprawiać" swojego konia, to jest to już trudniejsze zadanie, Jeżeli właściciel jeździ po swojemu, a ja mam: "coś z tą kulawizną zrobić" to jest to niekończąca się opowieść. Mimo, że postępy są bardzo wolne, gdy uczę równocześnie człowieka i konia, to zysk jest taki, że jeźdźcy bardzo szybko uczą się widzieć "bolączki" i zmiany zachodzące w ciele konia. Po niewielkiej zmianie potrafi rozgorzeć niezła dyskusja na temat tego co widzimy. Jeźdźcy nie wiedzą jak sobie poradzić z problemami, ale zaczynają wiele, bardzo wiele zauważać. I to jest droga do sukcesu. A Ty piszesz, że Evita kuleje i to wszystko. Po za tym, jeżeli koń coś poprawi, rozluźni, na moment prawidłowo rozłoży ciężar, to nie znaczy, że można sprawę odhaczyć jako załatwioną. To są miesiące ćwiczeń i powtórzeń prawidłowej reakcji. Łatwiej byłoby patrzeć na mięśnie Evity, gdyby były "obdarte ze skóry", a źle pracujące przybierałyby ostry np. żółty kolor. Łatwiej byłoby spojrzeć na szkielet Evity, gdyby ciało pozbyło się mięśni, a źle ułożone kości i usztywnione stawy wskazywane byłyby strzałką itp. Próbuję Cię sprowokować do "rozbierania wzrokiem" ciała Evity mimo braku takich udogodnień. Do patrzenia na jej ciało, jakby było Twoim ciałem. Ja mogłabym Ci napisać elaborat o każdym koniu, a Ty mi piszesz, że nie masz pojęcia. Piszesz "Wsiadam bez siodła, jest idealnie. Następnego dnia kuleje z usztywnioną kończyną aż po łopatkę. Dziś jest dobrze, wczoraj też było, przedwczoraj również". To mi nic nie mówi! I uwierz mi, nigdy nie jest dobrze, zawsze jest coś co powinno się zauważyć i poprawiać. Widzisz kulawiznę, która rzuca się w oczy. A co widzisz kiedy jej nie ma. Właśnie wtedy trzeba coś zauważyć, żeby kulawizna nie pojawiła się ponownie.
Olga
25 luty 2014
Masz rację, że zniecierpliwiłam się. To samo powiedział mi dziś Pan Jakub, ponieważ poprosiłam żeby przyjechał. Dlaczego? Ponieważ nowy weterynarz zasugerował zmianę w struganiu i podkowy korekcyjne. Zwyczajnie odjęło mi mowę. Zadałam pytanie co zatem z kopytami , które po latach zacieśniania powoli zaczynają wyglądać inaczej? Weterynarz powiedział mi wówczas, że coś za coś, albo kulejący koń, albo prawidłowe kopyta. Pan Jakub wzburzył się. Zadał mi pytanie, jaki zatem mam plan. Powiedziałam, że nie wyobrażam sobie powrotu i że chcę iść do przodu zgodnie z Jego wskazówkami. Odetchnął z ulgą i powiedział, że pomoże Evicie, tylko trzeba na to czasu. Uprzedzał mnie również, że będą chwile lepsze i gorsze, ale ostatnio chyba o tym zapomniałam, niestety…
25 luty 2014
Masz rację, że zniecierpliwiłam się. To samo powiedział mi dziś Pan Jakub, ponieważ poprosiłam żeby przyjechał. Dlaczego? Ponieważ nowy weterynarz zasugerował zmianę w struganiu i podkowy korekcyjne. Zwyczajnie odjęło mi mowę. Zadałam pytanie co zatem z kopytami , które po latach zacieśniania powoli zaczynają wyglądać inaczej? Weterynarz powiedział mi wówczas, że coś za coś, albo kulejący koń, albo prawidłowe kopyta. Pan Jakub wzburzył się. Zadał mi pytanie, jaki zatem mam plan. Powiedziałam, że nie wyobrażam sobie powrotu i że chcę iść do przodu zgodnie z Jego wskazówkami. Odetchnął z ulgą i powiedział, że pomoże Evicie, tylko trzeba na to czasu. Uprzedzał mnie również, że będą chwile lepsze i gorsze, ale ostatnio chyba o tym zapomniałam, niestety…
Ada