środa, 22 października 2014

DWA WAŁASZKI


Początek historii



19 października 2014 
Cześć. W tegoroczne wakacje kupiliśmy koniki huculskie - 9 i 10 letnie. Nie były wcześniej ujeżdżone. Właściwie odkupiliśmy je od kobiety, która wygłodziła je, pozostawiała je bez wody do picia. Na terenie, na którym mieszkały nie było cienia. Chcieliśmy je stamtąd czym prędzej zabrać, Początkowo koniki głównie paśliśmy, żeby doszły do jako takiej formy. Koniki mieszkały do tej pory w Bieszczadach i tam zostały zajeżdżone w naturalu. Ci, którzy z nimi pracowali sygnalizowali, że mają z nimi trochę problemów - jeden nie bardzo chciał chodzić w prawo, oba są ze sobą bardzo związane, bo pochodzą od jednej matki i całe życie stały i chodziły razem, więc rozłączanie ich przysparza problemów. Koniki przyjechały do nas w zeszłym tygodniu. Pierwsze dwa dni oswajaliśmy je z terenem (mają u nas ponad hektar terenu, trawa, woda, siano pod dostatkiem. Siodłanie przebiega bez problemów, wsiadanie też. Początkowo jeździliśmy po terenie, na którym stały i jakoś szło. Trzeciego dnia pojechaliśmy w teren i przez jakiś czas nie było problemów, chociaż koniki starały się wymuszać własny kierunek jazdy. Podczas powrotu jeden z nich - Ozzy stanął jak wryty i nie chciał dalej iść. Udało się go w końcu namówić na powrót. Niestety w kolejnych dniach problem tylko się pogłębiał. Mamy nawet problem na ziemi. Konik zapiera się i nie chce iść. Na koniu stosowałam pomoce (spinanie pośladków, potem łydek, następnie wzmacnianie energii i klepanie linką po moich ramionach) i przeszedł kilka kroków. Dziś, zgodnie z książką Monty'ego Robertsa zrobiłam "warkocz z chwostem" i wymachiwałam nim. Konik stał i nie ruszył ani na krok. Cofanie mi się udawało. Do przodu zupełnie bez reakcji. Chcieliśmy przeprowadzić join up, ale warunki mamy kiepskie - wszędzie trawa i konie myślą raczej o jej jedzeniu, wokół dużo ruchu i trudno o skupienie koni. Ozzy w ogóle nie reaguje na rzucaną linkę, rozłożone ręce itp. Po prostu spokojnie się pasie. Czy mogłabyś mi cokolwiek poradzić, Jak z nim pracować? Jakie błędy mogę robić? Może on po prostu nie ma do mnie szacunku? Będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc. Pozdrawiam serdecznie. 
Ania

19 października 2014
Cześć Ania. Masz dość twardy "orzech do zgryzienia". Nie da się wychować tych koników "na raz". To będzie dość długi proces. Tym bardziej, że mają koniki już swoje lata i na pewno bardzo głęboko zakodowane przyzwyczajenia. Napisz mi proszę w jakiej stajni teraz mieszkają koniki? Są w stajni tylko one, czy jest więcej koni? Rozumiem, że próbowałaś brać do pracy koniki osobno i się nie udało ich rozdzielić? Miejsce do pracy masz tylko trawiaste? Ozzy to wałach? A drugi konik? Może Cię pocieszy fakt, że koniki stały się nieposłuszne w momencie, kiedy zaakceptowały nowe miejsce jako swój dom. Na początku niepewność czym jest nowe miejsce i strach przed nieznanym nie pozwolił im "pokazać różek". 
Olga Drzymała


19 października 2014
Nasze konie zostały ujeżdżone i jak to określały osoby je ujeżdżające nadają się już pod rekreację. Koniki nie mieszkają w stajni - mają duże zadaszenie obite deskami z trzech stron. Mogą swobodnie do niego wchodzić i wychodzić, kiedy zechcą. Koniki są tylko dwa i są to wałaszki. Drugi konik - Nugatek - niechętnie odchodzi od Ozzy'ego. Staramy się je rozdzielać, chociaż na chwilę, odchodzić z nim na uwiązie. Kiedy traci Ozzy'ego z oczu denerwuje się i za wszelką cenę próbuje się do niego dostać. Nie ma co ukrywać. Moje doświadczenie z końmi nie jest największe, ale mam do nich cierpliwość i nie tracę panowania w trudnych chwilach. Nie używamy palcatów, ani żadnej przemocy. Dziś po południu zmieniliśmy nieco taktykę. Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Założyliśmy mu tylko ogłowie i spokojnie prowadziliśmy po terenie. Po jakimś czasie założyliśmy mu siodło i znów prowadziliśmy. Następnie na konika wsiadł jeździec. Konik początkowo rzucał głową i okazywał niezadowolenie. Spokojnie poczekaliśmy, aż się wyciszy. Potem znów prowadziłam Ozzy'ego z jeźdźcem na grzbiecie. Kiedy chodził już spokojnie i się rozluźnił, skończyliśmy ćwiczenia i go pochwaliliśmy. Sama nie wiem, czy to dobra taktyka, czy wręcz przeciwnie. Starałam się wykluczyć jego złoszczenie się, bo ewidentnie je okazuje. Tupie nogą, kładzie uszy, rzuca głową. Podczas dzisiejszych ćwiczeń też były momenty jego spięcia, ale też więcej spokoju. Pozdrawiam serdecznie. 
Ania


20 października 2014
Z tym chodzeniem to bardzo dobry pomysł. Musisz do tych koników podejść, jak do młodych koni. Z tego co piszesz wynika, że osoba zajeżdżająca wałaszki nauczyła je tylko przyjąć siodło i jeźdźca. Nie reagują na sygnały, bo nie rozumieją ich znaczenia. Nikt ich tego nie nauczył. Nie rozumieją też, po co człowiek wsiada im na grzbiet. Stąd złość. Potęguje ją fakt, że koniki nie są fizycznie przygotowane do pracy. Osoba zajeżdżająca nie postarała się o nabudowanie ich mięśni, dzięki którym mogłyby swobodnie nieść jeźdźca. To długotrwały proces, tak jak i budowanie kondycji. Wiem, że hucuły to silne koniki, ale każdy organizm, ludzki czy koński musi być przygotowany do wysiłku fizycznego, jakikolwiek on by nie był. Nawet, jeżeli to tylko jeżdżenie w teren. Wyobraź sobie, że silny, wielki facet postanawia podnosić ciężary. Rekreacyjnie. Nie dasz mu od razu sztangi. Będzie potrzebował miesięcy ćwiczeń bez niej, żeby wzmocnić mięśnie, wyrobić kondycję, by w końcu podnieść sztangę. I to też nie od razu z pełnym ciężarem. Nie unikaj bacika. Przyzwyczajaj je do niego. Bacik będzie potrzebny jako przedłużenie Twojej ręki. Tą "ręką" będziesz wskazywać miejsca na ich ciałach, gdzie będą działać pomoce. Będziesz nim uczyła znaczenia sygnałów pracując z ziemi. Ręka człowieka jest za krótka. Pracuj z bacikiem ujeżdżeniowym. To pomoc w pracy. Wiem, że niektórzy używają go jako narzędzie do bicia i karania. To ma być pomoc prawidłowo i rozsądnie używana . A jak się zachowują wałaszki przy czyszczeniu i siodłaniu? Podają kopyta? Nie walczą przy ubieraniu wędzidła? Przywiązujesz je na jeden uwiąz do czyszczenia? 
Olga


20 października 2014
Przy czyszczeniu Nugatek jest spokojny, daje nogi. Ozzy, czyli ten uparciuszek, daje się czyścić, ale nogi wyrwa. Można odnieść wrażenie, że ma problemy z równowagą. Zakładanie ogłowia nie jest problemem, chociaż trochę mielą wędzidło, ale z dnia na dzień coraz mniej. Koniki przywiązuję na jeden uwiąz do czyszczenia. Koleżanka poleciła mi 7 gier Parelliego. W listopadzie w naszych okolicach będzie spotkanie instruktorem PNH. Chcemy tam pojechać, jako wolni słuchacze. 
Ania


20 października 2014
Nie znam 7 gier, nigdy nie poznałam tego pomysłu na pracę z koniem, nie było mi to potrzebne, więc nie mogę polecić i ani nie polecać. Myślę, że warto przypatrzeć się takim pomysłom, gdy człowiek wdraża się dopiero w pracę wychowawczą koni. Daleka jestem jednak od tworzenia przepisów na taką pracę, a nawet sama nazwa (7 gier) trąci przepisem. Każde zwierzę reaguje na „wysiłki” człowieka inaczej. To trochę tak, jakby wychowywać wszystkie dzieci według jednego przepisu. Nie da się. Dlatego, jeżeli spodoba Ci się nasza „współpraca”, relacje z pracy z każdym Twoim podopiecznym z osobna, będą bardzo ważne. W swojej korespondencji będę się też podpierać postami z mojego bloga, żeby nie pisać drugi raz tego samego. Zacznę od czyszczenia kopyt. Ważne, żeby oba wałaszki podawały same kopytka do czyszczenia. Taka relacja stawia Cię od razu na wyższym szczebelku hierarchii. Nie mogą koniki, przy podnoszeniu nóg, stawiać oporu. Tylne nogi powinnaś czyścić, gdy są odciągnięte do tyłu, oparte na Twojej nodze. Nie podciągaj tylnych nóg koni zbyt wysoko (przynajmniej na początku), to burzy równowagę. (zob. RÓWNOWAGA KONIA PRZY CZYSZCZENIU KOPYT)
Oba te wałaszki tworzą małe stado. Ciebie jeszcze do niego nie „zaprosiły” i nie zrobią tego same z siebie. Tolerują Cię, ale póki nie staniesz się ich przewodnikiem, zawsze będą dla siebie najważniejsze i rozdzielone nie skupią się na pracy. Będą się nawoływały i robiły wszystko, by wrócić do siebie. Powinnaś je nauczyć, że czasami będą się rozdzielać. Żeby to zaakceptowały, muszą nabrać pewności, że zawsze do siebie wrócą. Wbrew pozorom trudniejsza zaprawa czeka tego wierzchowca, który akurat zostaje w stajni. Spróbuj zorganizować pracę z nimi tak, by ten, który nie pracuje mógł być zamykany w stajni. Z drugim odchodź na krótkim odcinku i wracaj. Daj im się powąchać, przywitać. Odcinki zwiększaj. Potem dobrze byłoby krążyć po kole usytuowanym w takim miejscu, by pracujący konik „ginął” na moment z oczu tego w stajni (np. za ścianą stajni) i zaraz się pojawiał. Potem kółko „oddalaj”, tak by „koledzy” słyszeli się tylko. Będziesz mogła odejść z jednym dużo dalej, gdy pewne powrotu do siebie przestaną się nawoływać, „wyrywać” do siebie i każdy ze spokojem skupi się, w momencie rozłąki, na sobie. Twojej intuicji zostawiam decyzję, kiedy należy zrobić kolejny krok. Jeżeli po jego zrobieniu coś się wyraźnie popsuje, powinnaś wrócić do poprzedniego etapu. Pracuj z końmi zawsze na granicy tego co już umiecie, a tego czego się dopiero uczycie, jak również na granicy Waszych możliwości fizycznych i kondycyjnych. Nie przekraczaj zbyt gwałtownie tych granic.

Teraz a propos ich kondycji i możliwości fizycznych. Konie, obojętnie jakie, potrzebują około dwóch lat pracy na nabudowanie mięśni, które pozwalają swobodnie nieść jeźdźca. Nie oznacza to jednak, że nie należy na nie wsiadać. Każdy trening powinien jednak łączyć pracę z ziemi i w siodle. Różne są proporcje czasu poświęconego na jazdę i np. pracę na lonży. Na początku ¾ czasu to praca z ziemi, reszta to jazda w siodle. Na początku najlepiej w samym stępie. W miarę jak rośnie kondycja konia, proporcje czasowe się zmieniają na korzyść jazdy wierzchem.

Połącz chodzenie z nimi (to co już zaczęłaś) z nauką separowania ich na czas treningu. Uważam, że podczas pracy, bardzo ważne jest nagradzanie konia. Smakołyk (wystarczy kawałek suchego chleba) w kieszeni, dawany za poprawnie wykonane polecenie, wzbudzi zainteresowanie konika tym, co razem robicie. Najważniejsze dla Ciebie jest wspinanie się na wyższy szczebelek hierarchii. Człowiek zaczyna bez siłowo i bezboleśnie dla zwierzaka, panować nad nim, kiedy konsekwentnie nadaje rytm i tempo marszu. Gdy więc razem maszerujecie, powinnaś „mieć w głowie” metronom. Wystukuj sobie w myślach rytm, albo mów wierszyk („proszę państwa, oto miś. Miś jest bardzo grzeczny dziś…”itd.) Cała zabawa polega na tym, że gdy konik zwalnia, Ty musisz utrzymać rytm wierszyka w głowie i podgonić bacikiem „towarzysza, by podjął rytm Twoich kroków, które stawiasz pod rytm wierszyka. Gdy konik Cię wyprzedza „prosisz”, by zwolnił delikatnymi szarpnięciami za wodze (krótkie i powtarzane). Dobrze dołączyć do tego klepnięcia bacikiem w pierś konika. Sygnały bacikiem powinny przypominać zwierzęciu delikatne, przyjazne podszczypywanie. Nie może on od tych sygnałów nerwowo uciekać. Twoja „siła” to konsekwencja i musisz być bardziej uparta niż zwierzę. Tak długo dawaj sygnał, aż nie poczujesz reakcji. Przekonasz się, że ćwiczenie z utrzymaniem rytmu nie jest proste. Człowiek podświadomie zwalnia, albo przyspiesza rytm wierszyka dopasowując do kroków konia, a to błąd. Wierzchowiec „spycha” Cię w ten sposób na jeszcze niższy szczebelek hierarchii.

Dobrze byłoby, gdyby osoba na grzbiecie konika jeździła na razie stojąc w strzemionach. Co jakiś czas niech delikatnie przysiada, jak na potłuczone szkło. Gdy konik zacznie się denerwować, trzeba znowu wstać. Mieleniem wędzidła na razie się nie przejmuj. Próbują je wypluć, nie wiedząc jak je ułożyć w buzi. To potrwa. Nie powinny jednak rzucać głową. Próbują powiedzieć wówczas, że coś jest nie tak. Pamiętaj, że jeździectwo to dialog. Konie bardzo dużo mówią. Jeżeli jest z ich strony brak reakcji na sygnały, to one wówczas „pytają”: Ania mogę tego nie zrobić?”, albo; „Ania ja tego nie rozumiem”. Jeżeli koniki nie będą reagowały na bacik, opiszę Ci ćwiczenia, które na niego uczulą i pozwolą zrozumieć znaczenie pukania nim. CDN

Przeczytaj proszę: "Przepychanka"
 i "Problemy klaczy o imieniu Drobina" oraz "Diego". Posty te, powinny trochę pomóc Tobie w początkowej pracy.

CDN


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

NA "PATRONITE" - PASAŻ

NA "PATRONITE" - PASAŻ
Zastanawiasz się, dlaczego Twój koń ma problem z wykonaniem pasażu. Prosisz o pomoc lepszych od siebie jeźdźców albo instruktorów, jednak ich wysiłki idą na marne. Wydaje się być logicznym konieczność przytrzymania na wodzach konia do wykonania tej figury. Jednak jedynym efektem takiego działania wodzami oraz działania dosiadem, ostrogami i batem dla podtrzymania kłusa i nadania rytmu, jest zdecydowany bunt zwierzęcia. Zastanawiasz się co jest przyczyną. Należy ją znaleźć, żeby móc problem rozwiązać. I to jest kolejny problem: jak znaleźć ową przyczynę? Może wspólnie znajdziemy. Zapraszam do współpracy.

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA
Zastanawia mnie to czy takie " branie konia na kontakt" jest po prostu pół-paradą? Nie, to jak określiłaś „branie konia na kontakt”, to nie jest pół-parda. Na kontakcie powinno się pracować przez cały czas przebywania na końskim grzbiecie. Natomiast pół-parada jest swego rodzaju „ostrzeżeniem” dla wierzchowca: „uwaga, za chwilę o coś cię poproszę”.

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”
„Piszę z pytaniem,........ bardzo chciałabym poznać lepiej twój sposób szkolenia jeźdźców i koni, czy jest jakaś możliwość bym mogła....... uczestniczyć w prowadzonych przez Ciebie lekcjach ? Mam dwie chętne ręce do pomocy i jeśli jest jakaś możliwość bym mogła się czegoś nowego nauczyć to bardzo chętnie podejmę się takiej możliwości....” Jakiś czas temu odezwała się czytelniczka mojego bloga z takim właśnie pytaniem. Ale dopiero teraz „rozmowa” z nią natchnęła mnie do nowego pomysłu. Sposób pracy z wierzchowcami jaki propaguję dla wielu jeźdźców jest zupełną i często niezrozumiałą nowością. Jednak człowiek jest z natury ciekawskim „stworzeniem”. Myślę, że wśród jeźdźców, którzy trafiają na łamy mojego bloga jest wielu ciekawskich. Nie znaczy to, że od razu chcieliby zacząć trenować nowy sposób jazdy. Mam taką ofertę: proponuję chętnym dzień z „Pogotowiem jeździeckim”. Każdy mój dzień w stajni to praca z 4/5 końmi. Są to treningi m.in. dzieci na kucu, praca z końmi na lonży, praca wierzchem. Chętna osoba będzie mogła przyjrzeć się mojej pracy. Odpowiem na wszystkie pytania. Pokażę propagowany przeze mnie dosiad. Wskażę różnice w tym dosiadzie i dosiadzie jeźdźca, jeżeli zdecyduje się on wsiąść na wierzchowca. W zakładce: „współpraca” będę na bieżąco informowała o możliwych terminach takiej współpracy. Kontakt: pogotowie_jezdzieckie@wp.pl

Taka oto końska historia