Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DWA WAŁSZKI. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DWA WAŁSZKI. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 5 lutego 2015

ZBYT DALEKA WYPRAWA


03 listopad 2014
Cześć, W weekend zdecydowałam się wsiąść na Ozzyego i przejechać na nim na pastwisko oddalone o kilkaset metrów. Osiodłałam go i wsiadłam. Tu bez kłopotów. Po paru krokach bunt i zaparcie się. Przy użyciu bacika bryknięcie. Po kilkunastu metrach trudnego do okiełznania kłusa konik próbował wciskać się między drzewa, żeby się mnie pozbyć. Uspokoiłam go i zsiadłam Trochę mnie zmartwiło, że nie ma tu postępów. Miałam nadzieję, że krok po kroku będzie lepiej, ale chyba oczekiwałam postępów zbyt szybko. Wracamy więc na ziemię. Dziś dość długo z nimi chodziliśmy. Nugatek, tak jak wspominałam, chodzi pięknie. Idzie w tempie, kłusuje na delikatne sygnały, bacik nie jest w ogóle potrzebny, wystarczy delikatne machnięcie linką. Ozzy znów zaczął dziś z oporami, zwalniał ile wlezie. Użyłam bacika trochę mocniej, niż ostatnio i wreszcie mam wrażenie, że na niego zareagował. Zaczął chodzić szybciej. Nie był zachwycony, ale było o wiele lepiej, niż ostatnio. Dwa razy udało nam się zakłusować. Jeden raz podczas użycia bacika bryknął z zadu. Czy mam coś wtedy robić? Okazać swoje niezadowolenie? Czy nie zauważać i pracować dalej? Dziś widzieliśmy postępy. Chodziliśmy też wokół ułożonych w kształt elipsy padoku.
Ania

05 listopad 2014
Masz rację. Krok po kroku powinno być lepiej, a Ty ubrałaś siedmiomilowe buty. Jazda na Ozzy’m na sąsiednie pastwisko to trochę szybki ruch. Kiedy planujesz sposób pracy z którymś z wałaszków, najpierw pomyśl jakimi sygnałami będziesz musiała, podczas tego projektu, porozumiewać się ze zwierzęciem. Czy wierzchowiec zna te sygnały i ich znaczenie? Jeżeli ich nie rozumie, a Ty je używasz, on będzie je odczytywał jako dyskomfort. Jedyne czego się nauczy, to walczyć z nimi albo się ich pozbyć. Piszesz, że Ozzy szedł trudnym do okiełznania kłusem. Podejrzewam, że próbując go okiełznać, mocno zaciągałaś wodze, trzymając tak przez dłuższy czas. Jeżeli sprawiało mu to ból w pysku, to jego jedyną myślą było uciec od bólu (przyspieszanie) albo się go pozbyć (rzucanie głową).

Opisałam Tobie wcześniej jak pracować nad zwolnieniem tempa i zatrzymaniem, używając do tego ciała. Wodze miały działać tylko skupiająco. Nie nauczysz konia takiego porozumienia na dalekich wyprawach. Naucz koniki najpierw przejść stój-stęp, stęp-stój, jeżdżąc wzdłuż ułożonych na ziemi belek. Może to wydać się nudne, ale po prostu ruszaj na wałaszku i po paru krokach zatrzymuj. Ruszaj pukając łydkami i pomagając bacikiem. Po 2-3 krokach zacznij „proces zatrzymywania”, trzymając się ciągle blisko drążków. Powtarzaj krótkie szarpnięcia wodzami, po nich oddane ręce do przodu i Twoje ciało zatrzymujące ruch. Zwalniaj, aż do zatrzymania ruch Twoich bioder. Powtarzaj to tak długo, aż Ozzy się zatrzyma i pochwal, nawet jeżeli trwało to dłużej niż oczekiwałaś. Potem znowu łydki -bacik i po 2-3 krokach proces zatrzymywania. Jak dojdziecie do etapu, w którym wałaszek zatrzyma się po paru krokach, reagując na jedno, góra dwa lekkie, krótkie szarpnięcie wodzami i zatrzymane biodra, możesz uznać, że zrozumiał znaczenie tego sygnału. Potem przyjdzie czas na naukę przejść stęp-kłus, kłus-stęp. Łydki –bacik, zakłusowanie, po2-3 krokach zaczynasz proces przechodzenia do stępa. W tym przypadku wodze pracują jak wcześniej, a sygnałem zwalniającym jest coraz wolniejsze anglezowanie. Anglezujesz coraz wolniej, aż do ostatniego kroku w kłusie. Dopiero wówczas przysiadasz w siodle. Jak Ozzy, czy Nugatek zareaguje i przejdzie do stępa po paru krokach, możesz „pole pracy” rozszerzyć, ale poczekaj z długimi trasami, aż będziesz pewna, że wałaszki rozumieją Twoje prośby. Poczekaj, aż będziesz pewna, że wykonując polecenia odpowiadają na nie. Nie możesz mieć poczucia, że Ty je zatrzymujesz jak uwieszonego na smyczy psa i że Ty je pchasz, jakbyś toczyła wielki głaz pod górkę.

Jeżeli koń taki jak Ozzy odpowiada na bacik bryknięciem, to powinnaś okazać pewne zadowolenie. Przy zwierzęciu, które nie reagowało w żaden sposób, jakakolwiek reakcja jest lepsza niż żadna. Musisz się ucieszyć, ale nie chwalić przesadnie, bo Ozzy pomyśli, że o taką odpowiedź na bacik Tobie chodziło. Pracuj, jakby bryknięcia były zupełnie naturalne i oczywiste.

Olga

06 listopad 2014
Cześć, Wszystko odbywało się tak, jak pisałaś. Sytuacja była na tyle dynamiczna, że na pewno nieprawidłowo zareagowałam wodzami i potęgowałam tylko problem. Wyjazd poza teren był zdecydowanie przedwczesny - teraz wiem to na pewno. Dodatkowo koniki teraz głównie jedzą, brzuszki im rosną. A nie pracują fizycznie prawie wcale, więc energii im nie brakuje. Dziś rano okazało się, że poszły sobie na zwiedzanie okolic szczęście chętnie do nas przyszły, gdy się do nich zbliżyliśmy. Ćwiczenia zatrzymywania, o których mi pisałaś, wykonywałam z Ozzym i rzeczywiście sprawdzają się dobrze. Muszę popracować nad swoimi reakcjami w sytuacjach kryzysowych, czyli nauczyć się instynktownie reagować prawidłowo. Pozdrawiam.

Ania


niedziela, 4 stycznia 2015

TO NIE TAKIE PROSTE, JAK SIĘ WYDAJE


Przeczytaj: "Z jeźdźcem na grzbiecie"

28 październik 2014
Dziękujemy! Będziemy ćwiczyć rzetelnie. Dziś nie udało nam się zbytnio popracować. Rano Ozzy był niechętny do czegokolwiek. Chodził bardzo wolno. Kiedy próbowaliśmy działać bacikiem cofał się. Nie wiem, dlaczego. Nugat przeciwnie - reaguje na podniesienie energii i cmoknięcie, bacika nie używamy przy nim w ogóle. Po południu mieliśmy wizytę lekarza. Pani weterynarz obejrzała koniki i stwierdziła, że są w dobrej kondycji, dobrze odkarmione. W czwartek będą odrobaczane, bo Ozzy zaczął dziś bardzo obcierać zadem o drzewa, aż zrobił sobie rankę. Może z powodu pasożytów jest niechętny do pracy? Pewnie nie ma to nic wspólnego, ale kto wie? Będą też zaszczepione przeciw grypie.
Ania



28 październik 2014
Kiedy zachęcasz Ozzy’ego do ruszenia, jesteś przed nim czy obok niego? Ruszasz pierwsza czy czekasz, aż najpierw ruszy Ozzy? Powinnaś być obok i ruszyć dopiero, gdy pierwszy krok wykona Ozzy. Jeżeli jesteś przed nim, to w jego „podejrzeniach” możesz przygotowywać się do siłowego ciągnięci i zmuszenia go do ruchu. Czekając, aż zareaguje na bacik i ruszy pierwszy, a Ty tuż za nim, informujesz go, że chcesz z nim maszerować jak z bliskim kumplem, obok, ramię w ramię .
Olga



28 październik 2014
Dzięki za podpowiedzi, będę się przyglądać swoim własnym zachowaniom.
Ania


29 październik 2014
Cześć, Czytam dokładnie i ze zrozumieniem, ale z wykonaniem już nie jest taka prosta sprawa. Od wczoraj Ozzy opornie wykonuje wszystkie polecenia. Może dlatego, że ćwiczymy z nim codziennie i już trochę się znudził? Jakoś nie do końca nam idzie. Do sukcesów mogę zaliczyć wchodzenie na niego. Skończyło się, póki co, rzucanie głową i złość. Konik stoi spokojnie i podczas wsiadania i po ruszeniu. I teraz kolejna obserwacja - jeśli jest prowadzony przez Darka na uwiązie, idzie chętnie, ale jak go puszcza i próbuję poprowadzić go w inną stronę Ozzy robi to z oporami albo w ogóle się zatrzymuje. Jeżeli przed nim idzie Darek, idzie chętnie. Zachowuje się, jakby potrzebował przewodnika.
Ania



29 październik 2014
Obejrzałam filmik jak chodzisz z Ozzy’m. Masz przy nim postawę i sposób prowadzenia, sugerujący mu, że chcesz go ciągnąć za kantar (za głowę), by szedł do przodu. Lewa ręka przed nim, nawet jeżeli nie pociąga za uwiąz, to sugeruje ewentualny zamiar. On sobie "myśli": "po co mam się wysilać i iść, jak Ania zaraz odstawi za mnie robotę i mnie pociągnie. Ozzy nie reaguje też w żaden sposób na bacik. Chociaż drgnąłby, albo odmachnął się nogą po jego użyciu, a on nic. Nie zwraca na niego uwagi, więc to trochę tak, jakby go nie słyszał. Wyobraź sobie, że mówisz do niedosłyszącej osoby. Gdy nie wiesz o jej ułomności, mówisz normalnie. Gdy się zorientujesz, że osoba niedosłyszy, krzykniesz by zwróciła na Ciebie uwagę. Ten bacik musi krzyknąć na Ozzy'ego, by on w jakikolwiek sposób, na początek, na niego zareagował. Żeby go w ogóle zauważył. Jeżeli koń nie reaguje na sygnały opiekuna, a z jego strony jest jakby ciche przyzwolenie na to, to zwierzę uczy się, że wolno mu "olewać" wysiłki opiekuna. Twoja ręka i uwiąz nie mogą wyprzedzać Ozzy'ego. Ma on iść tempem narzuconym przez Ciebie, ale to on pierwszy, zachęcony sygnałami, ma przybrać to tempo, a Ty tuż, tuż za nim, a nie odwrotnie. Jak znajdę pomocnika, to teraz ja spróbuję nagrać filmik. (Filmik jest wstawiony w poście pt: "Pierwsze ćwiczenia z ziemi")
Olga

30 październik 2014
No właśnie. Z tym bacikiem to jest w ogóle ciekawa historia. Jak on widzi, że ktoś podchodzi z nim, instynktownie się cofa, jakby się go obawiał. Jak siedzi się na nim bez bacika, on nie chce ruszać, a z bacikiem, używając go naprawdę delikatnie, chodzi. Dziwne, dziwne, dziwne. Same sprzeczności. Z tym ciągnięciem Ozzyego do przodu sytuacja zaczęła się dwa dni temu, zaczął się znów opierać przy zwykłym chodzeniu, A już było naprawdę dobrze. Trzymał tempo i w ogóle. I znów, jakby się uwstecznił. Nugat nie wymaga bacika przy chodzeniu - reaguje na komendę kłus i cmoknięcie, trzyma też tempo. A co myślisz na temat tego, że Ozzy idzie za człowiekiem, a sam nie chce (kiedy ma jeźdźca w siodle). Nie trzeba go trzymać, wystarczy "wskazywać mu drogę". Znałam takiego hucułka, który za przewodnikiem szedł pięknie, a sam ani rusz. Mam też pytanie, czy nie powinnam robić im czasem przerwy od ćwiczeń. Może one są znudzone, że robię to codziennie? Pozdrawiam.
Ania



30 październik 2014
Jeśli chodzi o cofanie się konia, to te zwierzaki są cwane. Robią to po to, żeby znaleźć się za osobą oczekującą od niego zaangażowania do pracy. Gdybyś szła za drugim człowiekiem gęsiego, to gdy go masz za sobą jest on poza Twoja kontrolą. Nie możesz go chwycić w pasie i prowadzić, nie możesz np "szturchać" palcem, by szedł. Konie wiedzą, że będąc za człowiekiem, nie będą musiały się napracować, bo się tam "schowają". Prześlę filmik (mam nadzieje, że pójdzie), jak trzeba z koniem chodzić. Jeżeli Ozzy będzie się cofał, to Ty musisz się cofać razem z nim, by ciągle być na wysokości jego łopatki. Cofasz się, sugerując, że nie wpuścisz go za swoje plecy i równocześnie cały czas prosisz głosem i bacikiem, by ruszył do przodu. Siedząc na koniu, postaraj się sobie wyobrazić, że chcesz dawać mu sygnały łydkami na wysokości jego pasa. Ty pukasz go pod pachami. Twoje cofnięte nogi powinny dać lepszy oddźwięk na ich pukanie. Generalnie Ozzy z Tobą wygląda tak, jakby Ciebie tam nie było. Nie zwraca uwagi na Ciebie. Jego myśli w tym momencie ujęłabym tak: "No dobra, niech chwilę na mnie posiedzi. Odbębnię to i będę wolny". Praca z Tobą musi Ozzy'ego zainteresować, żeby przyniosła efekty. Na razie go nie interesuje. Ozzy woli iść za plecami Darka, bo tam czuje się bezpieczny, schowany. Bardziej przyciąga jego uwagę szansa "ukrycia się" niż jeździec. Gdyby Ozzy zainteresował się jeźdźcem w siodle, musiałby zacząć z nim "gadać" i intelektualnie popracować, a mu się nie chce.
Olga

31 październik 2014
Pamiętasz, jak napisałam: "Poproś na początek Darka, by ustawiał się jako punkt, do którego chcesz dojechać. Wymyśl trasę, a Darek niech będzie na niej punktem przesuwającym się i będącym zawsze parę kroków przed Wami". Darek musi być tym punktem, na tyle oddalonym od Ozzy,ego, by ten nie traktował go jak przewodnika. Darek miał być wskazówką dla "kierowcy", a nie "pojazdu". Jeżeli koń ma tendencje do chodzenia za przewodnikiem, to może lepiej, żeby pomocnik ustawiał i przestawiał na Twojej trasie marszu (na końskim grzbiecie) jakiś pachołek, a potem odchodził.
Olga



czwartek, 4 grudnia 2014

Z JEŹDŹCEM NA GRZBIECIE


26 październik 2014
Jeżeli Ozzy podczas pracy z ręki, na sygnał od bacika nie reaguje, za to rwie się do kłusa z człowiekiem na grzbiecie, to niestety oznacza to, że ucieka od jeźdźca, a nie reaguje na łydkę. On ma nadzieję, że przyspieszając ucieknie od jeźdźca. Pracuj z ziemi nad kłusem, za to w siodle utrzymaj go w stępie. Inaczej będzie Ozzy zgadywał ruchy, zamiast uczyć się sygnałów. Mam wrażenie, że on przede wszystkim nie może zrozumieć konieczności skupienia się na człowieku i nawiązania z nim kontaktu. Tak wnioskuje z tego co piszesz ale mogę się mylić. Nie obserwuję go tak jak Ty. Wydaje mi się, że Ozzy próbuje głównie pozbyć się "intruza" albo "odbębnić robotę". Ale to nie jego wina. Nikt go wcześniej nie uczył skupiania się. Potrzebuje jednak dużo czasu, Waszej cierpliwości, zrozumienia i konsekwencji. Czy potrafisz, siedząc w siodle, zwalniać tempo konia i go zatrzymywać nie używając wodzy jako hamulca? Pozdrawiam.

Olga

26 październik 2014
Cześć, Znów muszę się z Tobą zgodzić (pewnie dlatego, że masz rację ;)) Ozzy okazuje niezadowolenie już w momencie wsiadania - rzuca głową i się wierci. Myślę, żeby dziś wsiąść na niego i nie ruszać, tylko poczekać aż się uspokoi i wtedy zsiąść i na chwilę i dać mu spokój. Znów wsiąść i poczekać aż się uspokoi, w końcu zsiąść. Czy to dobry pomysł? Odnośnie uciekania od jeźdźca - kiedy konik do nas przyjechał, przyjmował jeźdźca i nie protestował. Nie wiem, co takiego zrobiliśmy, że po kilku dniach się zbuntował, ale wszystko zaczęło się od tego, że kiedy byliśmy w terenie zatrzymywał się z własnej woli i rozglądał. Uznaliśmy, że poznaje nowy teren i powinien się rozejrzeć. On najwyraźniej uznał, że to on decyduje kiedy idzie, a kiedy się zatrzymuje. Potem, po samowolnym zatrzymaniu, nie byliśmy w stanie sprowokować go do ruchu "do przodu". I tak to wyglądało. Od tego momentu zaczął być niespokojny już przy wsiadaniu. Jeśli chodzi o zwalnianie tempa konia należy działać mocniejszym dosiadem i odchyleniem się do tyłu, czy mam rację? Ja dodaje jeszcze pomoc głosową - hooł..., która ma za zadanie obniżenie energii. Czy jest jeszcze jakiś dodatkowy sposób działania? Mam problem co robić, kiedy on wymusza kierunek, bo po prostu mu na to nie pozwalam i to się odbywa z pomocą wodzy. Powinnam działać nimi i odpuszczać? Znów działać i odpuszczać? Z kolei Nugat przyjmuje jeźdźca podczas wsiadania bez problemu. Wszystko jest OK, jeśli idzie za Ozzym. Nugat nie przyspiesza, idzie we wszystkich chodach. Chcąc jechać w innym kierunku, hucułek zaczyna opuszczać głowę i uderzać kilkukrotnie przednią nogą. Co wtedy robić? Pozdrawiam. 
Ania

27 październik 2014
Poniedziałek: dziś nie mieliśmy zbyt wiele czasu na pracę z końmi, ale zrobiliśmy to, o czym wspomniałam rano. Osiodłaliśmy osiołka, tzn. Ozzy'ego . Nie złościł się. Pochwaliliśmy. Następnie położyłam ręce na siodle i oparłam się o nie. Bez reakcji. Znów pochwaliliśmy. Z drugiej strony konika podobnie. Potem włożyłam nogę w strzemię i znów obciążyłam. Ozzy nie reagował. To samo zrobiłam z drugiej strony. Pochwaliłam za spokój. Następnie wsiadłam. Konik jak stał, tak nie drgnął ani na centymetr. Radośnie pochwaliłam i zeszłam z niego. I jeszcze raz pochwaliłam. Potem wsiadłam na dłużej i z udziałem Darka przeszliśmy kilka kroków. Ozzy nie okazał niezadowolenia. Zeszłam, pochwaliłam i szybko rozsiodłałam hucułka. Chyba mały sukces, prawda? Najbardziej cieszę się, że oba koniki ewidentnie przybrały na wadze, nikt nie powiedziałby o nich, że są chude Po drugie Ozzy nie złościł się przy wsiadaniu i przebywaniu jeźdźca w siodle. Huuurrra!!!! Pozdrawiam i dziękuję za Twoje rady - dzięki nim odzyskuję nadzieję na dogadanie się z konikami


27 październik 2014
Po kolei. Nie zrobiliście nic złego, co mogłoby sprowokować Ozzy'ego do buntu przy jeździe. Pamiętasz, pisałam już , że konie są jak książki, ze sposobu w jaki się zachowują, jak reagują na wysiłki człowieka można wyczytać ich przeszłość. Głównie tą związaną z relacjami z ludźmi. Ludzie, którzy zajeżdżali koniki, mając na to dwa miesiące, musieli stosować jakieś środki przymusu. W dwa miesiące nie można konia nauczyć relacji z człowiekiem, opartej na dialogu. Bardzo bym chciała, żebyś nie traktowała tej wypowiedzi jako krytyki tych osób. Nie przyjęłabym zlecenia: "proszę zajeździć dwa koniki w dwa miesiące". Jest to nie możliwe w sposób, w jaki pracuję z końmi. Gdy koniki trafiły do Was, były przez chwilę posłuszne, mając w pamięci owe środki przymusu. Ponieważ Wy ich nie stosowaliście, koniki szybko nauczyły się, że nie mają się czego bać. Ponieważ bodźcem do pracy i posłuszeństwa był wcześniej, strach, więc teraz przestały być posłuszne. Piszesz, że Ozzy zatrzymywał się w terenie z własnej woli. Podejrzewam, że robił to już wcześniej u swoich nauczycieli i to był ten moment, w którym używali środka przymusu. Ozzy zatrzymując się z Wami, czekał na Waszą reakcję, wyczuwał Was. Nie było przymusu, więc mógł sobie pozwolić na samowolkę. Nie sądzę jednak, żebyście chcieli zmuszać te koniki do pracy przy pomocy siły. Teraz musicie nauczyć je współpracy i wspólnego rozumienia się.

Pomysł ze wsiadaniem, zsiadaniem, chwaleniem Ozzy’ego po prawidłowej reakcji jest bardzo dobry. Sama widzisz, że przynosi dobre efekty.

Jeśli chodzi o zwalnianie bez użycia wodzy jako hamulca, to pomoc głosowa jest ok. Gdy chodzi o resztę, to spróbuj zrobić tak. Zamiast wciskać pośladki mocniej w siodło, spróbuj je odciążyć. Wyobraź sobie, że wstydzisz się swojego ciężaru. Chcesz, żeby konik myślał, że jesteś lżejsza. Konie prawidłowo wykonują polecenia, gdy ich ciało jest krótkie, z mięśniami pleców prężącymi się w górę. Wciskając biodra w grzbiet konia, nie namawiasz go do tego prężenia. Nie mówiąc o tym, że wciskane w siodło biodra jeźdźca działają, jak wałek do ciasta i „rozciągają” ciało konia. Nie odchylaj się do tyłu tylko pręż ciało w górę, jakbyś czubkiem głowy, bez wstawania z siodła, chciała dotknąć sufitu, który jest tuż nad tobą. Będziesz dzięki temu rozciągała mięśnie swoich pleców i je wzmacniała. Będziesz miała postawę osoby nie znoszącej sprzeciwu, pewnej siebie, upartej i doskonale wiedzącej do czego dąży. Mięsień brzucha, znajdujący się mniej więcej dwa palce pod pępkiem, wciągnij i przyklej do kręgosłupa. Nie podciągaj przy tym klatki piersiowej i płuc w górę i oddychaj. Sygnałem zwalniającym, albo zatrzymującym, powinny być coraz wolniej huśtające albo zatrzymujące się Twoje biodra. Potrzebne jest jednak do Waszej (Twojej i konia) współpracy skupienie podopiecznego. Sygnałami skupiającymi powinny być pociągnięcia za wodze, krótkie, powtarzane i charyzmatyczne. Wyobraź sobie, że chcesz, by jakieś dziecko siedziało Tobie na kolanach. A ono ciągle się z nich zrywa, by uciec. Ty łapiesz je za ramiona i dość gwałtownie ponownie sadzasz. Nie chcesz trzymać na siłę tego dziecka na kolanach. Chcesz wyegzekwować, by wreszcie zdecydowało się na nich posiedzieć, aż nie skończycie jakieś wspólnej pracy np. czesania włosów. Takie sygnały wodzami: „siadaj na kolana”(przy wyżej opisanej postawie ciała) są sygnałami skupiającymi. Gdy tylko poczujesz, że konik ucieka (z kolan), czyli jest nieposłuszny, powtarzasz je, aż nie zareaguje pozytywnie. Te sygnały skupiające powinny być również elementem pracy przy wskazywaniu kierunku jazdy. Łączysz je wówczas z sygnałami zewnętrznej łydki. Chcesz jechać np. w lewo to „mówisz”: „siadaj na kolana”, a pukającą prawą łydka za popręgiem: „kręć w lewo”. Poproś na początek Darka, by ustawiał się jako punkt do którego chcesz dojechać. Wymyśl trasę, a Darek niech będzie na niej punktem przesuwającym się i będącym zawsze parę kroków przed Wami. Siedząc na koniu wyobraź sobie, że chcesz dojść do tego punktu na własnych nogach, wówczas ustawisz prawidłowo swoje ciało, które będzie dla podopiecznego wyznacznikiem kierunku. Im grzeczniej będzie reagował konik, tym większą róbcie odległość między Darkiem a Wami. W kolejnym etapie wystarczy taki punkt na trasie wyobrazić sobie.
Olga


piątek, 7 listopada 2014

SPORO PROBLEMÓW



22 października 2014 
Cześć, Wróciliśmy właśnie od koników (trenuję je razem z moim partnerem). Dzisiejsze obserwacje. Nugat. Zastosowałam technikę pukania bacikiem w tylną nogę i zadziałało! Konik szedł krok w krok obok mnie. Nie przyspieszał, ani nie zwalniał, linka była praktycznie luźna Twoja rada sprawdziła się w 100% Bardzo dziękuję Udało mi się nawet nakłonić go do kłusa. Gorzej ma się z lonżowaniem. Tu klapa. Ale o tym za chwilę. Ozzy. Tu też jest progres. Dawał się prowadzić, praktycznie nie stawał. Nie udało się go jednak nakłonić do kłusa. Nie lubi, kiedy przyprowadza się go do miejsca, które kojarzy z siodłaniem i tam zaczyna się irytować. Czy należy w tym miejscu robić z nim może coś, co zacznie kojarzyć pozytywnie? Teraz parę słów o lonżowaniu. Zaczęliśmy od Ozzy'ego. Początkowo szedł leniwym kłusem. Potem zaczął stawać. Cmokała, popędzałam bacikiem, ale Ozzy zaczął obracać się do mnie przodem i nie dawał mi podejść tak, żeby umożliwić lonżowanie. Pilnował, żeby być przodem do mnie. Z Nugatem poszło trochę lepiej, ale bardzo ciągnął lonżę, czyli tak jakby chciał jak najbardziej się ode mnie odsunąć. On też stawał na wprost mnie i uparcie do mnie podchodził. Starałam się stawać w okolicach "godziny 4", czyli ciut za zadem mniej więcej, ale koniki jakoś nie rozumiały moich intencji. Po ćwiczeniach zabraliśmy je na uwiązach na pobliską łąkę na popas. Szły dość ładnie. Pogoda na szczęście dziś nas oszczędziła i nie padało. Może i jutro nie będzie źle i będziemy pracować dalej. Pozdrawiam ciepło. Ania

Pomyliłam się - Ozzy podczas lonżowania szedł leniwym STĘPEM oczywiście, a nie kłusem



22 października 2014
Nie śpieszcie się. Jeżeli konie stawiają jakiś opór (ale nie taki fizyczny), dajcie im trochę czasu. Jeżeli Ozzy nie chce kłusować, dajcie mu nabrać kondycji w energicznym stępie. Stawiajcie, w pracy z wałaszkami,”małe kroczki”. Niech Ozzy, gdy da się namówić już na zakłusowanie, przebiegnie na początek dwa-trzy kroki i przejdzie do stępa. Wydaje mi się, że nie ma sensu zmieniać miejsca siodłania. Ozzy nie lubi siodła, a nie tego miejsca. Zrób inaczej. Zrób tak, by przestał źle siodło kojarzyć. Po pracy bez siodła, osiodłaj go w tym samym miejscu co zawsze i zaraz zdejmij siodło. Daj nagrodę. Gdy przestanie złościć się na samo siodłanie, przejdź z osiodłanym Ozzy'im parę kroków i wróć na miejsce, żeby go rozsiodłać. Pracuj, wprowadzając co jakiś czas niewielkie zmiany, aż dojdziecie do etapu, gdy bez złości konik przepracuje cały trening z siodłem na jego grzbiecie. Potem "dodajcie” jeźdźca. Też bardzo stopniowo. Niech jeździec na początek wsiądzie i zaraz zsiądzie. I znowu, gdy Ozzy odpowie pozytywnie, bez złości na jeźdźca, zacznijcie chodzenie z jeźdźcem. Najpierw dwa-trzy kroki, potem jeździec zsiada i zdejmuje siodło. Tempo pracy, długość kolejnych etapów i stopień trudności jaki chcesz na danym treningu zafundować Ozzy'emu, musisz intuicyjnie dobrać sama. Jak będzie Ci się wydawało, że nie idzie najlepiej, cofnij się znowu na chwilę, o krok.

Teraz, jeśli chodzi o lonżę, to nie dziwię się takiej reakcji wałaszków. One nie rozumieją Twoich sygnałów, nie wiedzą, że chcesz by biegały wokół Ciebie. A ponieważ nie boją się ani Ciebie, ani bata, nie uciekają od niego i chcą do Ciebie podejść. Często, właśnie bazując na strachu koni przed batem, ludzie "uczą" ich biegania w kółko. Musicie nauczyć je zrozumieć lonżę, pracując we dwójkę, razem z partnerem. Jedno z Was stoi na środku jako lonżujący, druga osoba chodzi w kółko razem z koniem. Cała zabawa polega na zgraniu Waszych sygnałów. Jeżeli osoba idąca z koniem podgania go bacikiem, to w tym samym czasie osoba lonżująca musi dać sygnał podganiający batem do lonżowania. Poziome machnięcia, które w ogóle nie muszą konia dotknąć. Jeżeli sygnałem głosowym "prosisz" konia o zatrzymanie, partner musi dać znać zwierzęciu, lekko podszarpując wodze. Uczcie je zatrzymywać się na kole. Zmianę kierunku róbcie podchodząc do konia. Jeżeli przy zmianie kierunku będziecie oczekiwać od zwierzęcia wejścia do środka i podchodzenia do lonżującego, spotęgujecie już istniejący problem.

Przy Nugacie trzeba dodać dwa sygnały: lonżą albo osoba idąca koło niego-wodzami, krótkie szarpnięcia, których "treścią" powinna być informacja: "nie ciągnij" . Do tego bacikiem ujeżdżeniowy trzeba klepnąć go w zad "mówiąc" mu w ten sposób: "przestaw trochę zad na zewnątrz". Osoba lonżująca musi w tym czasie machnąć batem tak, jakby chciała jego zad odgonić. Osoba lonżująca powinna też patrzeć na tą część ciała konia, której dotyczy sygnał. Koń podczas pracy nie zawsze chodzi równo, Wyobraź sobie, że przód konia to lokomotywa, a tył wagonik. Powinny one jechać po tym samym torze, żeby wszystko grało. U Nugata lokomotywa jedzie po zewnętrznym torze, a wagonik po wewnętrznym. To powoduje, że zwierzę nie ma równowagi. Wisząc na lonży, "ratuje" się przed "wykolejeniem". Sygnały, które opisałam, mają "uświadomić" "pociągowi", że musi przestawić lokomotywę i wagonik na wspólny środkowy tor. Olga

23 października 2014
Czwartek: Dziś ćwiczyliśmy krótko, bo straszny ziąb. Nugatek chodzi już ładnie w moim rytmie, na sygnał kłusuje przy mnie. Ozzy na razie chodzi posłusznie i nie zatrzymuje się, ale nie udało się jeszcze z nim zakłusować. Wszystko przed nami! Prowokowaliśmy je także do cofania za pomocą delikatnych ruchów linki - Nugatek od razu załapał. Udało się także w drugą stronę. Kiedy odsuwałam się od niego i zachęcałam, żeby przychodził, robił to od razu. Ozzy trochę oporniej - przychodził do mnie, ale gorzej z cofaniem.

24 października 2014
Piątek: Nugat idzie świetnie, na sygnał rusza w kłus. Ozzy idzie bardzo dobrze, raz nawet poszedł w kłus, za co został pochwalony i potem już nie chciał. Dziś idziemy z nimi na nowe pastwisko, bo żarłoki jedzą jak szalone. Miłego dnia!

25 października 2014
Sobota: dziś zaprowadziliśmy hucułki na nowe pastwisko. Popasły się kilka godzin i brzuchy konkretnie im urosły Obserwacje koników: Nugatek w ręku chodzi w trzech chodach , Ozzy stępem chodzi ładnie, z kłusem marnie, Chodziliśmy dziś z Ozzym na lonży z towarzyszem przy mordce i grzecznie chodził - oczywiście stępem. Pozdrawiam ciepło!

26 października 2014
Cześć, Dzisiaj zrobiłam eksperyment. Na początku zrobiliśmy dwa kółka w stępie w ręku. Potem założyliśmy siodło i dwa kółka w ręku. Zdjęliśmy siodło i puściliśmy go na 10 minut wolno. Potemi wsiadłam na osiodłanego Ozzyego. Nie był zachwycony i trochę się buntował. Bardzo trudno było go utrzymać w stępie, rwał się do kłusa. Rzucał głową i chciał decydować dokąd pójdzie. Stawiałam na swoim i raz stanął dęba (ale niegroźnie) i raz, czy dwa "walnął z zadu" (też bez przekonania). Były momenty spokojne, ale generalnie zachwytu nie było. Okazuje się, że kłusuje bez problemu i nie widać oznak problemów z oddychaniem. Zdecydowanie nie podoba mu się jeździec na grzbiecie, ot co. Sukcesem jest to, że praktycznie się nie zatrzymywał i nie zapierał. Chodził na delikatną łydkę. I raczej rwał do przodu. Z oboma pracowaliśmy też na lonży z osobą dodatkowo idącą koło konika. Tu przyjdzie jeszcze popracować. Jutro spróbuję nagrać coś próbę zakłusowania z ziemi. Z jeźdźcem, tak jak mówiłam, nie ma problemu Pozdrawiam ciepło. 

Ania


26 października 2014
Jeżeli Ozzy podczas pracy z ręki, na sygnał od bacika nie reaguje, za to rwie się do kłusa z człowiekiem na grzbiecie, to niestety oznacza to, że ucieka od jeźdźca, a nie reaguje na łydkę. On ma nadzieję, że przyspieszając ucieknie od jeźdźca. Pracuj z ziemi nad kłusem, za to w siodle utrzymaj go w stępie. Inaczej będzie Ozzy zgadywał ruchy, zamiast uczyć się sygnałów. Mam wrażenie, że on przede wszystkim nie może zrozumieć konieczności skupienia się na człowieku i nawiązania z nim kontaktu. Tak wnioskuje z tego co piszesz ale mogę się mylić. Nie obserwuję go tak jak Ty. Wydaje mi się, że Ozzy próbuje głównie pozbyć się "intruza" albo "odbębnić robotę". Ale to nie jego wina. Nikt go wcześniej nie uczył skupiania się. Potrzebuje jednak dużo czasu, Waszej cierpliwości, zrozumienia i konsekwencji. Jak możesz to nagraj też zakłusowanie z jeźdźcem. Czy potrafisz, siedząc w siodle, zwalniać tempo konia i go zatrzymywać nie używając wodzy jako hamulca? Pozdrawiam
Olga


sobota, 1 listopada 2014

PIERWSZE ĆWICZENIA Z ZIEMI


Przeczytaj: "Dwa wałaszki"

21 października 2014
Cześć. Przeczytałam twój list z wielkim zainteresowaniem. Kiedy to czytam, wszystko wydaje się takie proste i logiczne, ale sama bym na to nie wpadła. Właśnie idziemy do koni i będziemy wdrażać ćwiczenia w życie. Wczoraj uczyliśmy je dotyku i ustępowania na nacisk. Wszystko przebiegało bardzo spokojnie. Prowadziliśmy je po terenie, na którym ustawiliśmy pachołki i ćwiczyliśmy podążanie za nami. Mieliśmy problem z utrzymaniem rytmu, o czym pisałaś. Nie używaliśmy bacika, ale teraz wiem, jak to zrobić prawidłowo. Z uwagą przeczytam artykuły, które mi poleciłaś. Do usłyszenia! 
Ania

21 października 2014
Pamiętaj, że można być łagodnym, ale konsekwentnym i stanowczym. Jedno z drugim można bardzo zgrabnie połączyć. I kolejna rzecz bardzo ważna: koń nie powinien chodzić za Tobą tylko obok. Nie popracujesz z ziemi ze zwierzęciem "ciągnącym się" za Tobą. Nie nadasz rytmu, nie wskażesz dokładnej ścieżki, po której ma się poruszać, nie wyczujesz jego krzywizn ciała i prób rozpychania się. Do tego, koń idący obok Ciebie, będzie lepiej pracował pod siodłem. I znowu posłużę się moim postem: KOŃ PRZED JEŹDŹCEM


Następna ważna sprawa. Koń nie powinien reagować na nacisk i ustępować od niego. Z czasem wpoi sobie, że nie musi się wysilać i stawiać samodzielnie kroki, bo Ty uciskają go próbujesz go przesunąć albo wręcz przesuwasz. Przy tym zwierzę odruchowo zacznie napierać spiętymi mięśniami, a potem całym ciałem na uciskający go „sygnał’. Im trudniejsze będzie miał wierzchowiec zadanie, tym bardziej zacznie się opierać i nauczy się walczyć z naciskiem. Wyobraź sobie, że ktoś nieustannie uciska Cię pięścią np.: w brzuch, chcąc byś się cofnęła. Kiedy ucisk zacznie Cię irytować, napniesz mięśnie brzucha, żeby nacisk był mniej bolesny. Potem zaczniesz napierać na pięść i przesuwać się do przodu, mając nadzieję zwalczyć nacisk. Koń powinien ustępować od sygnału-prośby i przesunąć się w odpowiedzi na nią. Powinien zareagować w zasadzie w momencie, gdy przestał sygnał działać. Powinien przesunąć się, bo go zrozumiał i jest chętny, by Cię posłuchać. Te sygnały powinny (tak jak pisałam) przypominać podszczypywanie. Tylko żeby konik zrozumiał, że nie chodzi o przyspieszenie, pukający w jego bok bacik powinien działać w konfiguracji z lekkimi sygnałami dawanymi wodzami, mówiącymi: "nie przyspieszaj". (zob. RUCH W BOK KONIA-USTAWIENIE Z ZIEMI, JAK PRACOWAĆ Z EVITĄ Z ZIEMI
Olga


21 października 2014
Dziś ćwiczyliśmy z wałaszkami chodzenie. Ozzy (ten stający osiołek ;)) dobrze zareagował na punktujący bacik. Z kolei Nugatek, który jest teoretycznie mniej uparty, bardzo spowalnia tempo (każe się ciągnąć) i mam wrażenie, że przy użyciu bacika raczej się cofa i staje, niż przyspiesza. Może robiłam coś źle. Na sam koniec poszliśmy na pastwisko i trochę je popaśliśmy. Następnie moja córka wsiadła na Nugatka i wtedy zdecydowanie przyspieszył, kiedy go prowadziłam. Miałam z kolei problemy z powstrzymaniem tempa, ale było zdecydowanie łatwiej, niż przy próbie przyspieszenia bez niej. Potem Emilka wsiadła na Ozzy’iego, który z kolei szedł z jeźdźcem dużo oporniej. Będziemy pracować dalej i dawać znać o postępach. Mam jeszcze pytanie: Co jeśli konik zaczyna się ewidentnie złościć podczas ćwiczenia i kopać przednią nogą i rzucać łebkiem? Nie przerywać go, czy przeciwnie, najpierw go wyciszyć i dopiero wtedy kontynuować? Próby kontynuowania ćwiczenia powodowały narastanie złości konia. 
Ania


21 października 2014
Jeśli chodzi o ćwiczenia, to Ozzy intuicyjnie odpowiedział dobrze na bacik, albo się domyślił. Tak, czy siak należała mu się nagroda. Zadziała wówczas pozytywne kojarzenie, dzięki niemu szybko nauczy się znaczenia sygnału. Oba jeszcze nie rozumieją tego znaczenia, a Nugatek jest widocznie typem, który musi coś zrozumieć, żeby prawidłowo i pozytywnie odpowiedzieć. Spróbuj pukać bacikiem w jego tylną nogę w momencie, w którym powinien zrobić tą nogą krok. Nagrodź po zrobieniu kroku. Jak zacznie bez oporu stawiać kroki i nie będzie złościł się na sygnał, przenieś pukanie bacikiem na zad, a potem na bok konia tam, gdzie powinna działać łydka. Potrzeba trochę czasu, by zrozumiały sens sygnału. Pomyśl, że uczysz je od podstaw języka obcego. Musicie często powtarzać "słówka".

Jeżeli Nugatek przyspieszył, gdy córka wsiadła, to znaczy, że ucieka od jeźdźca. Nie do końca go akceptuje na grzbiecie. Musisz nadal pracować nad zwalnianiem tempa. Wyciszajcie go głosem, głaskaniem, nagrodami. Gdy zwolni na tyle, że przez jakiś czas nie będzie chciał przyspieszyć, nie będzie ciągnął Cię za wodze, będzie trzymał równe tempo marszu, zatrzymaj i niech Emilka zejdzie. Zejście jeźdźca z grzbietu, będzie nagrodą za prawidłową reakcję. Jeżeli Ozzy zwalnia z jeźdźcem, może to oznaczać, że odruchowo robi pod jeźdźcem mocno wklęśnięty grzbiet. Nawet, gdy jeździec jest lekki. Ten wklęśnięty grzbiet jest jak "kaczy kuper" u ludzi. Plecy zaczynają boleć i utrudnia to chodzenie. Tu bardzo potrzebny jest stojący w strzemionach jeździec, by odciążać grzbiet. Nie wymagaj od niego też przyspieszenia tempa, tylko wydłużenia kroku tylnymi nogami. To pomoże mu uczyć się prężyć grzbiet w górę (zob.
ZABAWA W PROSTOKĄTY)
Olga

22 października 2014
Znalazłam we wcześniejszym Twoim wpisie, To Ozzy się złości, gdy wsiada jeździec. Gdyby złościł się przy wprowadzaniu nowych ćwiczeń, w reakcji na nowe sygnały, wystarczyłaby Twoja konsekwencja w nauczaniu i nagrody. Ozzy byłby wówczas prawdopodobnie po prostu uparciuchem. Jeżeli złości się, bo ma jeźdźca na grzbiecie, to próbuje Tobie coś powiedzieć. Coś jest nie tak. Coś mu nie pasuje i przeszkadza. Możesz zacząć od sprawdzenia czy siodło go nie ugniata i dobrze leży. Może być za ciasne, albo za luźne. Może zaciągasz trochę za mocno popręg. (zob. RZĄD KOŃSKI) Nie sądzę, po tym co piszesz, żeby winne było ogłowie. Jednak, ponieważ to właśnie Ozzy zwalnia tempo chodu, gdy wsiada Kamilka, to jestem prawie pewna, że bolą go plecy. Tak, jak już pisałam, Ozzy robi odruchowo mocno wklęsłe plecy przy jeźdźcu na grzbiecie. Nie umie sam sobie z tym poradzić, więc się złości. Do tych ćwiczeń, które Ci wcześniej opisałam (jazda na stojąco, wydłużanie kroku) dodaj delikatne pukanie bacikiem głęboko pod brzuchem konia. I to podczas marszu, nawet ze stojącym jeźdźcem. Wyciszanie zwierzęcia niewiele da. On potrzebuje konkretnej wskazówki, sygnału, co i jak ma poprawić. Pukanie pod brzuchem będzie mu sugerowało: „wciągnij brzuch”, a tym samym wypchnie w górę plecy. Nie może przy tym przyspieszać. Jeżeli przyspieszy, to nie wciągnie brzucha. Będzie to też oznaczało, że szuranie po brzuchu odbierać będzie właśnie jako polecenie: ”przyspiesz". Jak długo wałaszki były zajeżdżane?
Olga


22 października 2014
W przypadku Ozzy'ego może być wiele przyczyn jego zachowań, tak jak piszesz. Ma mocno wystający kłąb i w ogóle kręgosłup. Zakładaliśmy mu dwa różne siodła i nie widziałam różnicy w jego reakcji. Może w ogóle jeszcze nie odbudował się, bo tak jak pisałam na początku, kupiliśmy je dość wychudzone. Ozzy nadal nie jest grubaskiem. Patrząc na niego od tyłu, wystają mu kości miednicy, przez co wygląda trochę jak krówka. Nugat od początku był w lepszej formie. Mam też wrażenie, że ma mocniejszą klatkę piersiową i mocniejszy zad. Trudno powiedzieć, ile pracowano z końmi w Bieszczadach - były tam ponad 2 miesiące, ale nie umiem powiedzieć, ile z tego czasu trwała praca nad nimi. To ludzie kochający konie i sądzę, że zrobili tyle, ile wg nich było wystarczające. Sądzę, że to nasze reakcje - zbytnia łagodność i brak konsekwencji mogły spowodować problemy z nimi. Bieszczadzcy koniarze od początku informowali nas, że praca z tymi konikami nie należy do najłatwiejszych. Kupiłam te koniki i cieszę się z nich - poświęcimy im tyle czasu, ile będzie trzeba. To, że zostały zajeżdżone w późnym wieku też nie jest na pewno bez znaczenia. Pozdrawiam. 
Ania

22 października 2014
Jeżeli Ozzy to taki chudziak i wystaje mu kręgosłup, to na pewno ma słabe mięśnie grzbietu. Żeby je wzmocnić, musi je rozciągać. Czyli podstawa to grzbiet w górę, ale też zachęcajcie go do "wydłużania' szyi. Powinien ją mocno ciągnąć w przód, przed siebie. Na razie jeszcze nie w dół. Na to przyjdzie pora. I potrzebny jest czas, dużo czasu. Pytam o zajeżdżanie, o czas jaki im poświęcono tylko po to, by jak najlepiej zorientować się w sytuacji. Nie mam wątpliwości, że wybraliście do tego ludzi kochających konie. Mając więcej czasu, na pewno włożyliby więcej pracy w koniki. Na ich zachowanie ma wpływ wszystko co się wokół nich działo i dzieje. Dlatego jestem dociekliwa. Im więcej wiem, tym bardziej będę mogła pomóc. 
Olga

CDN


środa, 22 października 2014

DWA WAŁASZKI


Początek historii



19 października 2014 
Cześć. W tegoroczne wakacje kupiliśmy koniki huculskie - 9 i 10 letnie. Nie były wcześniej ujeżdżone. Właściwie odkupiliśmy je od kobiety, która wygłodziła je, pozostawiała je bez wody do picia. Na terenie, na którym mieszkały nie było cienia. Chcieliśmy je stamtąd czym prędzej zabrać, Początkowo koniki głównie paśliśmy, żeby doszły do jako takiej formy. Koniki mieszkały do tej pory w Bieszczadach i tam zostały zajeżdżone w naturalu. Ci, którzy z nimi pracowali sygnalizowali, że mają z nimi trochę problemów - jeden nie bardzo chciał chodzić w prawo, oba są ze sobą bardzo związane, bo pochodzą od jednej matki i całe życie stały i chodziły razem, więc rozłączanie ich przysparza problemów. Koniki przyjechały do nas w zeszłym tygodniu. Pierwsze dwa dni oswajaliśmy je z terenem (mają u nas ponad hektar terenu, trawa, woda, siano pod dostatkiem. Siodłanie przebiega bez problemów, wsiadanie też. Początkowo jeździliśmy po terenie, na którym stały i jakoś szło. Trzeciego dnia pojechaliśmy w teren i przez jakiś czas nie było problemów, chociaż koniki starały się wymuszać własny kierunek jazdy. Podczas powrotu jeden z nich - Ozzy stanął jak wryty i nie chciał dalej iść. Udało się go w końcu namówić na powrót. Niestety w kolejnych dniach problem tylko się pogłębiał. Mamy nawet problem na ziemi. Konik zapiera się i nie chce iść. Na koniu stosowałam pomoce (spinanie pośladków, potem łydek, następnie wzmacnianie energii i klepanie linką po moich ramionach) i przeszedł kilka kroków. Dziś, zgodnie z książką Monty'ego Robertsa zrobiłam "warkocz z chwostem" i wymachiwałam nim. Konik stał i nie ruszył ani na krok. Cofanie mi się udawało. Do przodu zupełnie bez reakcji. Chcieliśmy przeprowadzić join up, ale warunki mamy kiepskie - wszędzie trawa i konie myślą raczej o jej jedzeniu, wokół dużo ruchu i trudno o skupienie koni. Ozzy w ogóle nie reaguje na rzucaną linkę, rozłożone ręce itp. Po prostu spokojnie się pasie. Czy mogłabyś mi cokolwiek poradzić, Jak z nim pracować? Jakie błędy mogę robić? Może on po prostu nie ma do mnie szacunku? Będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc. Pozdrawiam serdecznie. 
Ania

19 października 2014
Cześć Ania. Masz dość twardy "orzech do zgryzienia". Nie da się wychować tych koników "na raz". To będzie dość długi proces. Tym bardziej, że mają koniki już swoje lata i na pewno bardzo głęboko zakodowane przyzwyczajenia. Napisz mi proszę w jakiej stajni teraz mieszkają koniki? Są w stajni tylko one, czy jest więcej koni? Rozumiem, że próbowałaś brać do pracy koniki osobno i się nie udało ich rozdzielić? Miejsce do pracy masz tylko trawiaste? Ozzy to wałach? A drugi konik? Może Cię pocieszy fakt, że koniki stały się nieposłuszne w momencie, kiedy zaakceptowały nowe miejsce jako swój dom. Na początku niepewność czym jest nowe miejsce i strach przed nieznanym nie pozwolił im "pokazać różek". 
Olga Drzymała


19 października 2014
Nasze konie zostały ujeżdżone i jak to określały osoby je ujeżdżające nadają się już pod rekreację. Koniki nie mieszkają w stajni - mają duże zadaszenie obite deskami z trzech stron. Mogą swobodnie do niego wchodzić i wychodzić, kiedy zechcą. Koniki są tylko dwa i są to wałaszki. Drugi konik - Nugatek - niechętnie odchodzi od Ozzy'ego. Staramy się je rozdzielać, chociaż na chwilę, odchodzić z nim na uwiązie. Kiedy traci Ozzy'ego z oczu denerwuje się i za wszelką cenę próbuje się do niego dostać. Nie ma co ukrywać. Moje doświadczenie z końmi nie jest największe, ale mam do nich cierpliwość i nie tracę panowania w trudnych chwilach. Nie używamy palcatów, ani żadnej przemocy. Dziś po południu zmieniliśmy nieco taktykę. Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Założyliśmy mu tylko ogłowie i spokojnie prowadziliśmy po terenie. Po jakimś czasie założyliśmy mu siodło i znów prowadziliśmy. Następnie na konika wsiadł jeździec. Konik początkowo rzucał głową i okazywał niezadowolenie. Spokojnie poczekaliśmy, aż się wyciszy. Potem znów prowadziłam Ozzy'ego z jeźdźcem na grzbiecie. Kiedy chodził już spokojnie i się rozluźnił, skończyliśmy ćwiczenia i go pochwaliliśmy. Sama nie wiem, czy to dobra taktyka, czy wręcz przeciwnie. Starałam się wykluczyć jego złoszczenie się, bo ewidentnie je okazuje. Tupie nogą, kładzie uszy, rzuca głową. Podczas dzisiejszych ćwiczeń też były momenty jego spięcia, ale też więcej spokoju. Pozdrawiam serdecznie. 
Ania


20 października 2014
Z tym chodzeniem to bardzo dobry pomysł. Musisz do tych koników podejść, jak do młodych koni. Z tego co piszesz wynika, że osoba zajeżdżająca wałaszki nauczyła je tylko przyjąć siodło i jeźdźca. Nie reagują na sygnały, bo nie rozumieją ich znaczenia. Nikt ich tego nie nauczył. Nie rozumieją też, po co człowiek wsiada im na grzbiet. Stąd złość. Potęguje ją fakt, że koniki nie są fizycznie przygotowane do pracy. Osoba zajeżdżająca nie postarała się o nabudowanie ich mięśni, dzięki którym mogłyby swobodnie nieść jeźdźca. To długotrwały proces, tak jak i budowanie kondycji. Wiem, że hucuły to silne koniki, ale każdy organizm, ludzki czy koński musi być przygotowany do wysiłku fizycznego, jakikolwiek on by nie był. Nawet, jeżeli to tylko jeżdżenie w teren. Wyobraź sobie, że silny, wielki facet postanawia podnosić ciężary. Rekreacyjnie. Nie dasz mu od razu sztangi. Będzie potrzebował miesięcy ćwiczeń bez niej, żeby wzmocnić mięśnie, wyrobić kondycję, by w końcu podnieść sztangę. I to też nie od razu z pełnym ciężarem. Nie unikaj bacika. Przyzwyczajaj je do niego. Bacik będzie potrzebny jako przedłużenie Twojej ręki. Tą "ręką" będziesz wskazywać miejsca na ich ciałach, gdzie będą działać pomoce. Będziesz nim uczyła znaczenia sygnałów pracując z ziemi. Ręka człowieka jest za krótka. Pracuj z bacikiem ujeżdżeniowym. To pomoc w pracy. Wiem, że niektórzy używają go jako narzędzie do bicia i karania. To ma być pomoc prawidłowo i rozsądnie używana . A jak się zachowują wałaszki przy czyszczeniu i siodłaniu? Podają kopyta? Nie walczą przy ubieraniu wędzidła? Przywiązujesz je na jeden uwiąz do czyszczenia? 
Olga


20 października 2014
Przy czyszczeniu Nugatek jest spokojny, daje nogi. Ozzy, czyli ten uparciuszek, daje się czyścić, ale nogi wyrwa. Można odnieść wrażenie, że ma problemy z równowagą. Zakładanie ogłowia nie jest problemem, chociaż trochę mielą wędzidło, ale z dnia na dzień coraz mniej. Koniki przywiązuję na jeden uwiąz do czyszczenia. Koleżanka poleciła mi 7 gier Parelliego. W listopadzie w naszych okolicach będzie spotkanie instruktorem PNH. Chcemy tam pojechać, jako wolni słuchacze. 
Ania


20 października 2014
Nie znam 7 gier, nigdy nie poznałam tego pomysłu na pracę z koniem, nie było mi to potrzebne, więc nie mogę polecić i ani nie polecać. Myślę, że warto przypatrzeć się takim pomysłom, gdy człowiek wdraża się dopiero w pracę wychowawczą koni. Daleka jestem jednak od tworzenia przepisów na taką pracę, a nawet sama nazwa (7 gier) trąci przepisem. Każde zwierzę reaguje na „wysiłki” człowieka inaczej. To trochę tak, jakby wychowywać wszystkie dzieci według jednego przepisu. Nie da się. Dlatego, jeżeli spodoba Ci się nasza „współpraca”, relacje z pracy z każdym Twoim podopiecznym z osobna, będą bardzo ważne. W swojej korespondencji będę się też podpierać postami z mojego bloga, żeby nie pisać drugi raz tego samego. Zacznę od czyszczenia kopyt. Ważne, żeby oba wałaszki podawały same kopytka do czyszczenia. Taka relacja stawia Cię od razu na wyższym szczebelku hierarchii. Nie mogą koniki, przy podnoszeniu nóg, stawiać oporu. Tylne nogi powinnaś czyścić, gdy są odciągnięte do tyłu, oparte na Twojej nodze. Nie podciągaj tylnych nóg koni zbyt wysoko (przynajmniej na początku), to burzy równowagę. (zob. RÓWNOWAGA KONIA PRZY CZYSZCZENIU KOPYT)
Oba te wałaszki tworzą małe stado. Ciebie jeszcze do niego nie „zaprosiły” i nie zrobią tego same z siebie. Tolerują Cię, ale póki nie staniesz się ich przewodnikiem, zawsze będą dla siebie najważniejsze i rozdzielone nie skupią się na pracy. Będą się nawoływały i robiły wszystko, by wrócić do siebie. Powinnaś je nauczyć, że czasami będą się rozdzielać. Żeby to zaakceptowały, muszą nabrać pewności, że zawsze do siebie wrócą. Wbrew pozorom trudniejsza zaprawa czeka tego wierzchowca, który akurat zostaje w stajni. Spróbuj zorganizować pracę z nimi tak, by ten, który nie pracuje mógł być zamykany w stajni. Z drugim odchodź na krótkim odcinku i wracaj. Daj im się powąchać, przywitać. Odcinki zwiększaj. Potem dobrze byłoby krążyć po kole usytuowanym w takim miejscu, by pracujący konik „ginął” na moment z oczu tego w stajni (np. za ścianą stajni) i zaraz się pojawiał. Potem kółko „oddalaj”, tak by „koledzy” słyszeli się tylko. Będziesz mogła odejść z jednym dużo dalej, gdy pewne powrotu do siebie przestaną się nawoływać, „wyrywać” do siebie i każdy ze spokojem skupi się, w momencie rozłąki, na sobie. Twojej intuicji zostawiam decyzję, kiedy należy zrobić kolejny krok. Jeżeli po jego zrobieniu coś się wyraźnie popsuje, powinnaś wrócić do poprzedniego etapu. Pracuj z końmi zawsze na granicy tego co już umiecie, a tego czego się dopiero uczycie, jak również na granicy Waszych możliwości fizycznych i kondycyjnych. Nie przekraczaj zbyt gwałtownie tych granic.

Teraz a propos ich kondycji i możliwości fizycznych. Konie, obojętnie jakie, potrzebują około dwóch lat pracy na nabudowanie mięśni, które pozwalają swobodnie nieść jeźdźca. Nie oznacza to jednak, że nie należy na nie wsiadać. Każdy trening powinien jednak łączyć pracę z ziemi i w siodle. Różne są proporcje czasu poświęconego na jazdę i np. pracę na lonży. Na początku ¾ czasu to praca z ziemi, reszta to jazda w siodle. Na początku najlepiej w samym stępie. W miarę jak rośnie kondycja konia, proporcje czasowe się zmieniają na korzyść jazdy wierzchem.

Połącz chodzenie z nimi (to co już zaczęłaś) z nauką separowania ich na czas treningu. Uważam, że podczas pracy, bardzo ważne jest nagradzanie konia. Smakołyk (wystarczy kawałek suchego chleba) w kieszeni, dawany za poprawnie wykonane polecenie, wzbudzi zainteresowanie konika tym, co razem robicie. Najważniejsze dla Ciebie jest wspinanie się na wyższy szczebelek hierarchii. Człowiek zaczyna bez siłowo i bezboleśnie dla zwierzaka, panować nad nim, kiedy konsekwentnie nadaje rytm i tempo marszu. Gdy więc razem maszerujecie, powinnaś „mieć w głowie” metronom. Wystukuj sobie w myślach rytm, albo mów wierszyk („proszę państwa, oto miś. Miś jest bardzo grzeczny dziś…”itd.) Cała zabawa polega na tym, że gdy konik zwalnia, Ty musisz utrzymać rytm wierszyka w głowie i podgonić bacikiem „towarzysza, by podjął rytm Twoich kroków, które stawiasz pod rytm wierszyka. Gdy konik Cię wyprzedza „prosisz”, by zwolnił delikatnymi szarpnięciami za wodze (krótkie i powtarzane). Dobrze dołączyć do tego klepnięcia bacikiem w pierś konika. Sygnały bacikiem powinny przypominać zwierzęciu delikatne, przyjazne podszczypywanie. Nie może on od tych sygnałów nerwowo uciekać. Twoja „siła” to konsekwencja i musisz być bardziej uparta niż zwierzę. Tak długo dawaj sygnał, aż nie poczujesz reakcji. Przekonasz się, że ćwiczenie z utrzymaniem rytmu nie jest proste. Człowiek podświadomie zwalnia, albo przyspiesza rytm wierszyka dopasowując do kroków konia, a to błąd. Wierzchowiec „spycha” Cię w ten sposób na jeszcze niższy szczebelek hierarchii.

Dobrze byłoby, gdyby osoba na grzbiecie konika jeździła na razie stojąc w strzemionach. Co jakiś czas niech delikatnie przysiada, jak na potłuczone szkło. Gdy konik zacznie się denerwować, trzeba znowu wstać. Mieleniem wędzidła na razie się nie przejmuj. Próbują je wypluć, nie wiedząc jak je ułożyć w buzi. To potrwa. Nie powinny jednak rzucać głową. Próbują powiedzieć wówczas, że coś jest nie tak. Pamiętaj, że jeździectwo to dialog. Konie bardzo dużo mówią. Jeżeli jest z ich strony brak reakcji na sygnały, to one wówczas „pytają”: Ania mogę tego nie zrobić?”, albo; „Ania ja tego nie rozumiem”. Jeżeli koniki nie będą reagowały na bacik, opiszę Ci ćwiczenia, które na niego uczulą i pozwolą zrozumieć znaczenie pukania nim. CDN

Przeczytaj proszę: "Przepychanka"
 i "Problemy klaczy o imieniu Drobina" oraz "Diego". Posty te, powinny trochę pomóc Tobie w początkowej pracy.

CDN


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

NA "PATRONITE" - PASAŻ

NA "PATRONITE" - PASAŻ
Zastanawiasz się, dlaczego Twój koń ma problem z wykonaniem pasażu. Prosisz o pomoc lepszych od siebie jeźdźców albo instruktorów, jednak ich wysiłki idą na marne. Wydaje się być logicznym konieczność przytrzymania na wodzach konia do wykonania tej figury. Jednak jedynym efektem takiego działania wodzami oraz działania dosiadem, ostrogami i batem dla podtrzymania kłusa i nadania rytmu, jest zdecydowany bunt zwierzęcia. Zastanawiasz się co jest przyczyną. Należy ją znaleźć, żeby móc problem rozwiązać. I to jest kolejny problem: jak znaleźć ową przyczynę? Może wspólnie znajdziemy. Zapraszam do współpracy.

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA
Zastanawia mnie to czy takie " branie konia na kontakt" jest po prostu pół-paradą? Nie, to jak określiłaś „branie konia na kontakt”, to nie jest pół-parda. Na kontakcie powinno się pracować przez cały czas przebywania na końskim grzbiecie. Natomiast pół-parada jest swego rodzaju „ostrzeżeniem” dla wierzchowca: „uwaga, za chwilę o coś cię poproszę”.

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”
„Piszę z pytaniem,........ bardzo chciałabym poznać lepiej twój sposób szkolenia jeźdźców i koni, czy jest jakaś możliwość bym mogła....... uczestniczyć w prowadzonych przez Ciebie lekcjach ? Mam dwie chętne ręce do pomocy i jeśli jest jakaś możliwość bym mogła się czegoś nowego nauczyć to bardzo chętnie podejmę się takiej możliwości....” Jakiś czas temu odezwała się czytelniczka mojego bloga z takim właśnie pytaniem. Ale dopiero teraz „rozmowa” z nią natchnęła mnie do nowego pomysłu. Sposób pracy z wierzchowcami jaki propaguję dla wielu jeźdźców jest zupełną i często niezrozumiałą nowością. Jednak człowiek jest z natury ciekawskim „stworzeniem”. Myślę, że wśród jeźdźców, którzy trafiają na łamy mojego bloga jest wielu ciekawskich. Nie znaczy to, że od razu chcieliby zacząć trenować nowy sposób jazdy. Mam taką ofertę: proponuję chętnym dzień z „Pogotowiem jeździeckim”. Każdy mój dzień w stajni to praca z 4/5 końmi. Są to treningi m.in. dzieci na kucu, praca z końmi na lonży, praca wierzchem. Chętna osoba będzie mogła przyjrzeć się mojej pracy. Odpowiem na wszystkie pytania. Pokażę propagowany przeze mnie dosiad. Wskażę różnice w tym dosiadzie i dosiadzie jeźdźca, jeżeli zdecyduje się on wsiąść na wierzchowca. W zakładce: „współpraca” będę na bieżąco informowała o możliwych terminach takiej współpracy. Kontakt: pogotowie_jezdzieckie@wp.pl

Taka oto końska historia