niedziela, 29 grudnia 2013

PRACUJ ŁYDKAMI


4 grudzień 2013
(zob. WĘDZIDŁO, albo MIĘSIEŃ DŹWIGAJĄCY SZYJĘ KONIA)...Twoje ćwiczenia były dla Evity czymś  ... może to Ona powinna się wypowiedzieć :)
Jej ciało zmieniło swoją konsystencję. Nie była spięta, bardziej zaskoczona. Ona próbuje z głową w dół a na górze sygnał, że ma być inaczej. Odwróciła głowę tak ukradkiem i przypatrywała się przez kilka sekund. Powiedziałam do Niej "dobrze jest dziewczyno, jedziemy". To takie coś, jakby nowa łamigłówka dla Niej. Nie muszę Jej specjalnie popędzać łydkami, to raczej jest jak delikatne ułożenie, zależnie od tego co chcę-odrobinę inaczej. Uczyłam się tego od Jana d'Ordeix z książek, bo jakoś nie trafiłam na znawcę sztuki wykładni :( ...
Ada

29 grudzień 2013
Nasze sygnały, których używamy przy porozumiewaniu się z koniem, bardzo często są odpowiedzią na zachowanie się konia. Są częścią dialogu i sposób ich użycia warunkują „odpowiedzi” konia na nasze prośby. Przez cały okres mojej współpracy z wierzchowcami nie było jeszcze dwóch takich, przy których dawane przeze mnie sygnały były identyczne. Jeśli chodzi o pracę nogami, to różna może być częstotliwość i intensywność pukania łydkami. Niektóre konie na pewnych etapach nauki potrzebują wzmocnienia tego sygnału. Często jeżdżę z ujeżdżeniowym bacikiem, albo dwoma, którymi „podszczypuję” boki podopiecznego, tuż za moimi łydkami. Na przestrzeni wieloletniej współpracy ze zwierzęciem,  zmienia się mój ciężar w strzemionach, czyli nacisk na nie. Zaczynając pracę z koniem, który nie zna jeszcze mojego „języka”, jeżdżę na nieco krótszych strzemionach, bo daje mi to możliwość „dołożenia” ciężaru na nie. A większy ciężar na nich oznacza wyraźniejsze, bardziej zrozumiałe dla podopiecznego polecenia. U wierzchowców, które nauczyły się ze mną „rozmawiać”, strzemiona mam dłuższe i posługuję się lżejszym naciskiem na nie.  Ciężar w strzemionach zmienia się także wielokrotnie w trakcie pojedynczej jazdy. Zależy to od sposobu reakcji konia na moje prośby. Dla takiego bardziej chętnego do pracy-jestem lżejsza. Żeby pomóc zwierzęciu w zrozumieniu sygnału-staję się cięższa. (zob. CIĘŻAR JEŹDŹCA W STRZEMIONACH JAKO POMOC W PRACY Z KONIEM) Nie znam metody opisanej w książkach Jana d’Ordeix, ale samo ułożenie łydek na różne sposoby, to trochę za mało. Ważne jest, żeby Twoje łydki były luźne i mimo, że nie trzeba konia podganiać (bo energicznie idzie), powinny być aktywne. Łydki „mają wiele informacji do przekazania”. Żeby jednak można było je przekazać, trzeba oduczyć konia, by reagował na sygnały dawane łydkami, tylko i wyłącznie przyspieszeniem. Trzeba wręcz wyegzekwować, by podopieczny zwalniał mimo intensywnego pukania łydkami przez jeźdźca. Skoro Evita nie musi być podganiana, to jest to doskonała okazja, by zacząć tak właśnie z nią pracować. Nieustannie pukające Twoje łydki sprowokują klacz do przyspieszenia, wówczas Ty będziesz musiała wzmocnić sygnały hamujące dawane Twoim ciałem, by utrzymać równe i stałe tempo. Naucz samą siebie i swojego wierzchowca, że sygnałem zwalniającym, nie jest wstrzymanie aktywności łydek, tylko praca mięśniami brzucha (zob. POŁYKANIE JABŁKA), zwiększenie ciężaru w strzemionach, zapieranie się ciałem (zob. CIĘŻKA OPONA, WODZE Z WYOBRAŹNI ), regulowanie tempa ruchu bioder (zob. BIODRA JEŹDŹCA) i tempa anglezowania (zob. ANGLEZOWANIE, REGULOWANIE TEMPA W KŁUSIE BEZ UŻYCIA HAMUJĄCYCH WODZY). Używając podczas jazdy takich właśnie sygnałów „pomożesz” też Evicie utrzymać podniesioną głowę. Wierzchowiec jest, jak mała wieżyczka ułożona z dwóch drewnianych klocków. Podnosząc głowę i szyję Evity (zob. WĘDZIDŁO), podnosisz spadający z podstawy górny klocek. Jednak wieża nie zawali się ponownie tylko dzięki temu, że podsuniesz dolny klocek pod ten spadający. Czyli wówczas, gdy pracujące łydki podgonią zad konia. Spróbuj wypracować taki luz w stawie biodrowym, żeby czuć jak ruch mięśni końskich boków „podrzuca” Ci łydki. Wykorzystaj to podrzucanie do dawania sygnałów. To trochę jak z anglezowaniem, przy którym też wykorzystujesz ruch konia-jego podrzucanie. Spróbuj dzięki takiej pracy łydkami nauczyć się dwa razy nimi puknąć podczas jednego kroku konia. Przy anglezowaniu podczas jednego przysiadu dwa razy pukasz. Gdy anglezujesz, naucz się używać takich sygnałów również podczas wstawania. A także wówczas, gdy jeździsz stojąc w strzemionach. „Zadaniem” łydek jest również nadawanie rytmu krokom konia. Wierzchowce są bardzo muzykalne. Pomyśl, że uczysz Evitę tańczyć, a  Twoje łydki są dla niej metronomem. Sięgając łydkami jak najgłębiej pod brzuch zwierzęcia, pomagasz mu również zrozumieć, że nie powinien wypychać brzucha. Drażniąc go „łaskoczącymi’, albo „podszczypującymi” sygnałami prowokujesz wierzchowca do uruchomienia mięśni brzucha i „przyklejenia” ich do kręgosłupa. Tym samym „wymuszasz” rozciąganie i wzmacnianie mięśni grzbietu. Zgadzam się z tym, że układamy łydki w różnych miejscach boków konia. Ich ułożenie zależy od tego co chcemy od wierzchowca wyegzekwować-wykonanie zakrętu, przestawienie zadu, ruch w bok, ale oprócz tego i równocześnie nogi jeźdźca muszą pracować nad tym wszystkim, co wyżej opisałam. 
Olga


piątek, 27 grudnia 2013

NIEPRAWIDŁOWO WYGIĘTA SZYJA EVITY


3 grudzień 2013
...Przerwę zrobiłam na wszystkie wędzidła, gdyż nie wiedziałam, o co chodzi z tym Jej wygięciem głowy i szyi w prawo, gdy jedziemy w lewo. Nawet na lonży było to bardzo zauważalne. Koń nie trzymał się kupy, drobił, potem przyśpieszał. Nie pomagało nic, ani masowanie, akupunktura, czy magnetoterapia. Najbardziej rozbawiło mnie gdy pewien weterynarz stwierdził " bo ten koń tak ma". Co to za weterynarz! Wyjęłam wędzidło i założyłam hackamore z krótkimi czankami. Jak pisałam, poczuła się oszukana, ale nie miała problemu z wygięciami. Nie jestem zwolenniczką sznurków, ale czytam i czasami uczestniczę w takich szkoleniach. Trochę tego nie rozumiem, tych odwróconych pomocy łydkami, ale faktem jest, że czasami bawię się tak z końmi, raczej z młodymi. Evitę to nie rusza, ona miała zimny chów i czasami moje czułości Ją nawet drażnią. Nie, to nie, ale czasami lubię sobie z Nią poleżeć w boksie.
Ada 

10 grudzień 2013
...A propos Evity. Odnoszę wrażenie, że ten koń otwiera się. W sposób dyskretny, bez patentów. Prawdopodobnie, Jej wyginanie głowy w odwrotnym kierunku do jazdy jest następstwem schorzenia kręgosłupa. To nic innego, jak konsekwencja zwyrodnień w kończynach przednich i szpatu. Powinna być wycofana ze skoków już wtedy, gdy Ją kupiłam (miałam konsultacje wstępne z vet. który prowadzi klinikę dla koni). Naprawdę, szkoda cierpienia zwierzęcia. W sobotę, otworzyła się nieznacznie. W niedziele raczej bywa 
w boksie. W poniedziałki już ruch, ale vet. sugerował, że Ona powinna cały czas się ruszać. Zrobiłam zestaw ziół + codzienna dawka łyżki żelatyny w niewielkiej ilości ciepłej wody. Trzeba szybko podać, bo na tych minusach się ścina. W poniedziałek, na lonżowniku odprężyła się doskonale. Pierwszy raz przywitała mnie czekając w drzwiach boksu, zazwyczaj udawała, że mnie nie widzi. Nie pamiętam, czy pisałam, że Evita nie może już wcale skakać. W piątek jednak nakręciła się okropnie. Piękny ogier skakał "nasze" dawne przeszkody. Nie mogłam opanować mojej klaczy. Czasami mi się wydaje , że za tym tęskni, ale być może, tak tylko mi się wydaje. 
Ada


14 grudzień 2013
Cześć Ada.
Myślę, że ta szyja Evity, wygięta w stronę przeciwną do ruchu, jest do odpracowania. Już mam dla Was gotowy tekst na ten temat. Nie słuchaj wszystkiego co mówią weterynarze. Mało, który z nich jest jeźdźcem. Czy przy oględzinach Evity vet. obserwował ją podczas lonżowania i jazdy z jeźdźcem. Podejrzewam, że nie. A to powinna być kluczowa sprawa przy wielu diagnozach. Odezwę się. Pa 

14 grudzień 2013
Witaj Olgo
To były konsultacje telefoniczne. Opisywałam, jak koń schodzi ze stromego podjazdu, czy krzyżuje nogi, czy wykonuje zawsze poprawnie lotne zmiany nogi itp. itd. Nie byłam zadowolona z tej rozmowy. Pomyślałam sobie, że nie zna się, tak jak napisałaś, ponieważ dziś ze stromego podjazdu schodziła wzorowo. Wczoraj miała krytyczny dzień, nie mogłam nawet poprosić o wykonanie poprawnego koła w lewo o średnicy 20 m. Przy wydłużeniu w kłusie po przekątnej w prawo uciekała całym ciałem na lewą stronę.Miewa takie dni ... wtedy muszę przestać. Evita wówczas poci się. To jest bardzo ambitna klacz i każda porażka wywołuje u Niej straszne frustracje. Poczytałam ostatnio ... może Ona faktycznie nienawidziła skoków? Skoro tak się nakręca, to znaczy, że jest niespokojna, że to coś dla Niej "wyzywającego" i bolesnego i chce to szybko "przeskoczyć". Pomyślałam, że konie z artrozą potrzebują ogromnego wsparcia psychicznego. Czasami widzę i czuję, że Ona strasznie coś chce pokazać, ale nagle potyka się, coś skrzypi w stawie, patrzy takimi oczami jak ze łzami.
Odszukałam ochraniacze na stawy skokowe :) Chcę jeszcze o nich poczytać. U ludzi dobrze to się sprawuje, może i Evita zaakceptowałaby to cudo? Tymczasem, posiłkuję się wcierkami, ale po przeczytaniu paru artykułów z medycyny "ludzkiej" dochodzę do przekonania, że wszelkie te kapsaicydy we wcierkach i doustne leki z glutozaminy i kwasu hialuronowego nie mają sensu. Skoro mnie nie pomogły, więc Jej również nie pomogą ( a może się nie znam?). Mnie proponowano przy wyjściu ze sportu nową metodę genową, albo hormonalną. Może u koni to będzie przyszłość ? Poleca się ciepło, przy wszystkich dolegliwościach stawowych. Od dzisiaj wprowadziłam poizometryczną relaksację mięśni. Patrzą się na mnie jak na idiotkę gdy tak z Evitą pracuję. Ona też tego nie rozumie, dlaczego tak robię. Zobaczę jutro co to przyniosło. Mimo wszystko jadę do Evity ... może mi powie, czy to ma sens:)
Ada

14 grudzień 2013
Cześć Ada.
Gdyby koń taki jak Evita trafił pod moją opiekę, to przede wszystkim na jakiś czas i to podejrzewam dość długi odpuściłabym sobie i jej schodzenie ze stromego podjazdu, lotne zmiany nogi, chody wydłużone itp. Żeby ratować jej stawy w nogach wróciłabym do absolutnych podstaw. Tak, jakby klacz była dopiero co zajeżdżanym młodym koniem. Każdy ruch jaki koń wykonuje powinien emanować spokojem. Nie powinna się nakręcać i denerwować obojętnie czy to wolta (małe też bym odpuściła), czy drążki, czy przeszkoda. Z różnymi lekami i specyfikami też bym uważała. 
Olga


PROSTUJEMY LEWY BOK EVITY

Evita jadąc w lewo ma wygiętą głowę w prawo, ale nie jest to problem szyi czy jej głowy. Jest to problem braku równowagi i nieprawidłowego wygięcia ciała. To nieprawidłowe wygięcie to próba ratowania się przed upadkiem przy źle rozłożonym ciężarze ciała. Evita chce oprzeć się na lewej wodzy i łydce jeźdźca, by ten pomógł jej nieść „przewracające się” ciało. U źródła problemu leży zła praca wcześniejszych jeźdźców, opiekunów i trenerów Twojej klaczy. Broniła się ona prawdopodobnie przed zbyt silnym działaniem człowieka (przy pomocy wodzy) na jej prawą stronę pyska. Jeżeli jeździec używa mnóstwo siły ciągnąc wodzę, to koń odwzajemni taki wysiłek i będzie ciągnął za przeciwległy koniec. Ponieważ zwierzęta te są od nas silniejsze, to jeźdźcy, którym zaczyna brakować sił zaczynają używać czarnej wodzy, zwiększając wielokrotnie ciężar na wodzy. Konie reagują różnie. Wiele z nich ucieka przed bólem przeganaszowując się i cofając pysk jak najbliżej klatki piersiowej. Tragiczne jest to, że wielu jeźdźców traktuje takie zachowanie jako sukces w pracy z koniem. Twoja Evita zareagowała na coraz silniejszą rękę inaczej. Postanowiła walczyć i zaangażowała do ciągnięcia wodzy w lewa stronę całe ciało i tak powstała krzywizna ciała, a wraz z nią utrata równowagi. Wygięła się na kształt banana pchając kłodę w lewą stronę i kładąc szyję na lewej wodzy. Stąd wygięcie szyi w prawo. To jednak nie koniec, bo równie prawdopodobne jest, że klacz wygięła się w ten sposób broniąc się przed silniejszą lewą ręką jeźdźców. Wolała na niej wisieć całym ciężarem, niż być szarpana za lewą stronę pyska. Byłby to wówczas wybór mniejszego zła, wybrałaby ból wywołany oparciem się na wędzidle, z którym lepiej być może sobie „radzi”. Bez względu na to, która z wersji jest przyczyną, trzeba zacząć to odpracowywać. Przede wszystkim musisz podczas jazdy na koniu mieć nastawienie takie, że nie chcesz nic zrobić na siłę i nie chcesz wyręczać konia w pracy. Właśnie próby ustawienia szyi konia za niego, prowokują człowieka do użycia siły przy pracy wodzami.  Zwierzę musi samo wprowadzić poprawki tyle, tylko, że na Twoją wyraźną prośbę i z wyraźnymi wskazówkami jak to zrobić. Musisz kontynuować pracę nad podniesieniem szyi i głowy Evity (zob. WĘDZIDŁO). Kiedy szyja jest wyciągnięta do przodu, zacznij uczyć klacz prawidłowej reakcji na Twoja lewa łydkę. „Leżąc na niej” na pewno „nie słucha jej poleceń”. Wzmocnij przede wszystkim sygnał nią dawany, ale nie poprzez mocniejsze wciskanie pięty pod żebra. Gdyby żebra konia były ciasno ułożonymi książkami na półce, to wewnętrzną stroną swojej łydki pukasz tak, jakbyś chciała dopchnąć jedną z nich, która przez brak miejsca za mocno wystaje. Przy takiej pracy łydką musisz odhaczać lewą wodzę tak, jakby to była wędka, której haczyk o coś się zaczepił. Lekko szarpiesz mając nadzieję, że haczyk oderwie się od przeszkody. Ważne jest, a nawet bardzo ważne, żeby pracująca lewa ręka była odstawiona od szyi konia takim ruchem, jakbyś otwierała drzwi i zapraszała podopieczną do wejścia (zob. OTWARTE WODZE). Przy takim ruchu, na samym początku pracy, klacz zacznie zacieśniać i ścinać łuki, bo nie zna tego sygnału. Jednak to, by klacz jechała szerzej, musisz wyegzekwować przy pomocy sygnału dawanego łydką. Nie zamykaj ręki. Nawet, jeżeli Evita zareaguje dopiero po dwudziestym kółku to nic, ale będzie to właściwa reakcja na właściwy sygnał. Reguluj tempo, nie spiesz się, spróbuj wypracować równy rytm marszu konia. Przed sygnałem od łydki, użyj sygnałów zwalniających, one mówią: „uwaga coś się będzie działo”. (zob. WODZE Z WYOBRAŹNI, CIĘŻAR JEŹDŹCA W STRZEMIONACH JAKO POMOC W PRACY Z KONIEM, CIĘŻKA OPONA). W ten sposób zapobiegasz przyspieszeniu, a lepiej zapobiegać błędom, niż je naprawiać. Do tego wszystkiego wyobraź sobie, że kłoda podopiecznej to akordeon. Lewa część tego instrumentu jest rozciągnięta, a prawa zaciśnięta. Musisz spróbować odwrócić sytuację. Zewnętrzną łydką (pukając) namawiaj mięśnie brzucha do rozluźnienia się i rozciągnięcia. Panuj nad swoim ciałem i nie napinaj się cała używając różnych pomocy, a szczególnie wodzy (zob. PODCIĄGANIE NA DRĄŻKU). Niech twój prawy bok „będzie bardzo chętny do pójścia do przodu”( zob. ROZCIĄGANIE ZEWNĘTRZNEGO BOKU KONIA). Lewą stronę konia „namawiaj do zwolnienia tempa”. Ona ma mniejszy łuk do pokonania. Pracująca już lewa łydka uaktywni zad, a dodając sygnały skupiające lewą wodzą (siadaj na kolano-DLACZEGO KOŃ NIE SŁUCHA SYGNAŁÓW) wyegzekwujesz skrócenie lewego boku Evity. Na tym początkowym etapie pracy, chciałabym, żeby Evita przy otwartej lewej ręce i idąc w lewo przestała pchać się do środka. Będzie to sygnał, że odzyskuje równowagę i zaczyna prawidłowo reagować na Twoją lewą łydkę. Napisz mi jak Evita zachowuje się przy takiej pracy, co z łatwością przyswoiła, a co nastręcza problemy. Będziemy je po kolei rozwiązywać.



piątek, 20 grudnia 2013

WĘDZIDŁO


1 grudzień 2013
...Dzisiaj leżałyśmy razem w boksie. Ona wzdychała ... Przytulałyśmy się i tyle.
Nie jeździmy na wędzidle. Chciałabym, żeby zapomniała o nim na chwilę. Jeździmy więcej na oklep. Od czasu braku wędzidła stała się "koniem tropiącym"  :) z nosem przy ziemi. Więcej się rozciągamy. Nie stosuję technik, które prezentuje się w książkach, ale to, co Jej pasuje w danej chwili, w zależności od tego jak się porusza. Tylko nie pomyśl, że zmieniam klasykę na naturalizm. W każdym razie, pracujemy teraz  inaczej. Więcej się przytulamy i bawimy, ale też i pracujemy z większym zrozumieniem.
Nie mam pojęcia co z tego wyniknie.
Ada


1 grudzień 2013
Jeśli chodzi o Evitę to ja jestem zdania, że wędzidło przydałoby się do pracy z nią. Żeby nauczyć się jeździć bez wędzidła, to trzeba najpierw z nim jeździć i nauczyć się używać go tak, by nie sprawiać nim bólu zwierzęciu. Bez niego nie podniesiesz przodu konia, nie zrównoważysz go. Nie przekażesz subtelnych rozluźniających sygnałów. Kiedy prawidłowo jeździsz na wędzidle, to jest to, jak czułe trzymanie się za ręce. Daje ono zwierzęciu poczucie bezpieczeństwa, opieki, a nawet pomaga utrzymać równowagę. Do takiej pracy prowadzi długa droga podczas, której uczą się i koń i jeździec. Gdy nie używasz wędzidła, to nie nauczysz się nim tak pracować. Kiedyś znajoma, która bardzo zaangażował się w naturala, jeżdżąc na moim podopiecznym powiedziała, że pierwszy raz odniosła wrażenie, że koń lubi wędzidło. Oczywiście nigdy nie powiedziała tego publicznie na swojej końskiej stronie. A w imię prawdy i uczciwości mogłaby. Z doświadczenia wiem, że dla koni po przejściach nie jest najlepszym wyjściem dawanie im totalnego luzu. One nie poradzą sobie same ze swoimi krzywiznami, bólami i brakiem równowagi. Takie zwierzęta rozpaczliwie potrzebują wyraźnych, zrozumiałych wskazówek, jak mają teraz postępować, żeby się "naprawić" i zacząć się dobrze czuć z jeźdźcem, czy bez.
Olga

1 grudzień 2013
Z Evitą próba likwidacji wędzidła stała się potrzebą chwilową. Nie wiem, czy to właściwe, ponieważ bardzo szuka tego kontaktu w pysku. Kiedy zdjęłam wędzidło okazało się, że koń zaczął jeździć równo. Bez wypadania zadem, bez skrzywień. Jutro sprawdzę dokładniej zęby, może problem tkwi też po części tutaj. Pomimo tego, wymagam od Niej zaangażowania. Faktem jest, że to bardzo "elektryczny koń". Jeśli coś Jej się nie udaje, to popada w frustrację. Zaraz się denerwuje. Trzeba sporo wysiłku, żeby Ją uspokoić. Wystarczy w zasadzie sam głos. Ona już zna tę charakterystyczną moją intonację. Sama rozgrzewka często trwa nawet godzinę, rzadko mniej niż pół godziny. Próby z innymi jeźdźcami również były. To było totalne fiasko. Cały czas doszukuję się winy w swojej nieumiejętności. Masz rację, że potrzebuje bardzo wyraźnych sygnałów. Będę nad tym dalej pracowała. Popełniam błędy, ale ostatnio zaczęło mi się lepiej jeździć z innymi końmi i być może ta moja rozpaczliwa próba odnalezienia sposobu na Evitę, doprowadziła mnie do jakiegoś błędu w postępowaniu z Nią.
Ada


Jeszcze coś
takie rzeczy przypominam sobie co jakiś czas
http://www.youtube.com/watch?v=0a-aV0Rsxmg
to obejrzałam z największą przyjemnością :):):)


3 grudzień 2013
Cześć Ada
Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała. Nie popieram fanatycznie wędzidła, ani nie krytykuję jazdy bez niego. Bo nie o to powinna toczyć się dyskusja. Obejrzyj jeszcze raz filmik o wędzidle. Tam jest wyraźna różnica w sposobie jazdy i w ułożeniu konia. Biały koń jest prawdopodobnie wspaniale ułożony i zrównoważony przez profesjonalistę i to pewnie na wędzidle. Dlatego teraz może pozwolić sobie na jazdę bez. Sytuacje na zawodach to masakra, ale to nie wina wędzidła, tylko ludzi nie umiejących na nich pracować. Gdyby biały koń dostał wędzidło, a reszcie wyjąć i dać sznurki to myślisz, że ich sytuacja uległaby zmianie? Znam dziewczyny, które uparły się na jazdę na sznurkach i gdy obtarły do krwi nosy swoich pupili, to najpierw szyły futerkowe podbicia, a potem wróciły do wędzideł. Nie lubię takich filmów. Robią więcej złego niż dobrego, bo laikom jeździectwa wydaje się, że żeby rozwiązać jakiś problem, trzeba znaleźć tylko jakiś włącznik, albo wyłącznik. Wyjąć wędzidło, albo je włożyć. A tu potrzeba pracy, pracy, pracy, wiedzy, zrozumienia, cierpliwości i pracy. Ten ktoś od białego konia mógłby nakręcić serial o tym, jak doszedł do takiej współpracy z koniem. Ja tylko wiem, że przekazuję moim podopiecznym taka ilość subtelnych informacji, że bez wędzidła nie zrobiłabym tego. Nie "usłyszałabym" też "sugestii i pytań konia" skierowanych do mnie.
Mam nadzieję, że jeździsz na podwójnie łamanym wędzidle.
Olga

3 grudzień 2013
Olgo
Bardzo się cieszę, że ze mną w ten sposób rozmawiasz.
Masz rację, też wolę wędzidło. Jeżdżę na podwójnie łamanym. Moja energiczna kobyłka była przyuczana na różnych patentach. Mnie namówiono do wielkokrążka. Nie podobała mi się ta jazda. Może ujeżdżeniowo było ok, ale w skoku to tylko przeszkadzało. Powoli przechodziłam na cygankę ( o tyle jest dobre to wędzidło, że zaraz można przejść na zwykłe - to taki patent stubbena ). Mam również wędzidło z wąsami . Pracuję na tym wędzidle + kawecan, na lonżowniku. Myślę, że to wędzidło Jej najbardziej odpowiada, również jest podwójnie łamane.
Przerwę zrobiłam na wszystkie wędzidła, gdyż nie wiedziałam, o co chodzi z tym Jej wygięciem głowy i szyi w prawo, gdy jedziemy w lewo. Nawet na lonży było to bardzo zauważalne. Koń nie trzymał się kupy, drobił, potem przyśpieszał. Nie pomagało nic, ani masowanie, akupunktura, czy magnetoterapia. Najbardziej rozbawiło mnie gdy pewien weterynarz stwierdził " bo ten koń tak ma". Co to za weterynarz! Wyjęłam wędzidło i założyłam hackamore z krótkimi czankami. Jak pisałam, poczuła się oszukana, ale nie miała problemu z wygięciami. Nie jestem zwolenniczką sznurków, ale czytam i czasami uczestniczę w takich szkoleniach. Trochę tego nie rozumiem, tych odwróconych pomocy łydkami, ale faktem jest, że czasami bawię się tak z końmi, raczej z młodymi. Evitę to nie rusza, ona miała zimny chów i czasami moje czułości Ją nawet drażnią. Nie, to nie, ale czasami lubię sobie z Nią poleżeć w boksie. 
Ada

3 grudzień 2013
Zacznij jeździć na najzwyklejszym wędzidle podwójnie łamanym, średniej grubości. Zaufaj trochę Evicie i w swoje umiejętności. Wszystkie udziwnione wędzidła Evita będzie odbierała jako Twój brak zaufania do niej. Nawet nie wiem jak wyglądają te wszystkie wymienione przez Ciebie wędzidła. 

MIĘSIEŃ DŹWIGAJĄCY SZYJĘ KONIA
Konie jeżdżone przy pomocy silnej ręki, broniąc się przed nią „wyrabiają sobie” mięśnie szyi znajdujące się w jej środkowym odcinku i te bliżej głowy. Dzięki nim mogą walczyć z jeźdźcem i jego „pomocami” „łamiącymi” szyję i naciągającymi końską szczękę w dół. Przy takiej pracy wodzami mięsień, który powinien być silny by wierzchowiec mógł swobodnie nieść własną szyję i głowę, pozostaje w spoczynku. Dlatego, gdy się takim zwierzętom nagle zupełnie odpuszcza wodze, gdy nie mają na czym oprzeć głowy i szyi, to szyja opada w dół. Kiedy konie rozciągają mięśnie grzbietu, to opuszczają szyję wraz z głową. Jednak , gdy ona „opada”, nie ma to nic wspólnego z pracą mięśni pleców tych zwierząt. Pomacaj mięśnie szyi Evity wzdłuż kręgów od uszu do kłębu. Będziesz czuła przy uszach silne mięśnie, w połowie szyi przebudowane, a tuż przed kłębem Twoja ręka „wpadnie w dziurę”. 
A tam właśnie powinien być mocny mięsień dźwigający szyję i głowę konia. Żeby pomóc Evicie, musisz zacząć pracować tak, by to miejsce odbudować. Na pewno będzie ona przez jakiś czas przed tym się broniła, bo będzie to bolało. Zaczynając pracę powinnaś wprowadzić podczas jazdy sygnały, które będą klaczy sugerować podniesienie głowy. Zwierzę musi ją zacząć nosić  tak, by szyja była w poziomie. Prosisz o jej podniesienie szarpiąc wodzami w górę. Nie ciągnij, bo zwierzę „pomyśli”, że chcesz jej pomóc w dźwiganiu ciężaru. Ręce powinny być maksymalnie wyciągnięte w kierunku końskich uszu. Sygnały powtarzasz jak tylko podopieczna oprze się na wędzidle. Dopiero przy takiej pozycji szyi, mięsień przy kłębie zacznie pracować. Pozwól i zachęć, by Evita wyciągała na razie szyję do przodu, a nie w dół. Klacz siłowo „ganaszowana”, uciekając przed bólem w pysku „chowała ją” między łopatki. Teraz musi nauczyć się jak ją stamtąd wyciągnąć. Równocześnie trzeba zacząć pracę nad rozciąganiem mięśni grzbietu konia przez zaangażowanie do wydajniejszej pracy końskiego tyłu. Jako dziecko na pewno huśtałaś się na huśtawce. Teraz Evita jest Twoja huśtawką, ale zachowuj się na niej ciałem i biodrami biernie. Nie tak jakbyś chciała ją rozhuśtać. Niech twoje ciało czeka, aż ktoś was wprawi w ruch. Tym kimś muszą być Twoje łydki. (zob. REGULOWANIE TEMPA W STĘPIE). Wypracuj nimi taki sygnał (dużo szybkich klaśnięć łydkami), żeby rozruszać wierzchowca. Potem licz ile kroków przejdzie rozhuśtany, bez zmiany tempa. Gdy zacznie się zmieniać, znowu rozhuśtaj. Oczywiście dążycie do tego, by ilość kroków zwiększała się. Koń na pewno będzie zwalniał w momencie podnoszenia szyi, więc zgraj sygnały dawane wodzami z sygnałami dawanymi łydkami. Dużym sukcesem będzie, jak Evita pozostanie rozhuśtana przy podnoszeniu głowy. Pracuj tak w każdym chodzie i czasami siedząc w siodle, a czasami stojąc w strzemionach. Jeżeli podoba się Tobie moja rada i wypróbujesz taki sposób pracy, to daj mi proszę znać, jaka jest reakcja Evity.
Olga 

4 grudzień 2013
Olgo
Pracowałyśmy tak, jak powiedziałaś :)
Użyłam wędzidła sprenger z wąsami kk ultra. Wędzidło to dostałam i szybko się z nim pożegnałam podczas pracy z Evitą i instruktorem. Zawsze jednak, to wędzidło towarzyszyło mnie i Evicie podczas lonżowania. Evita, poza swoimi schorzeniami, gdy trochę Ją rozruszam, lubi pracować na lonżowniku. Może za sprawą tego wędzidła? Może się czuje bezpieczna? W terenie bywa różnie. Boi się w obcym terenie, ale gdy tak gadam do niej, gładzę po łopatkach idzie, nawet w najgłębszy las ... kiedyś się zgubiłyśmy. No nie powiem, było super :) Zapewne tego nie podzielała, cóż.
Twoje ćwiczenia były dla Evity czymś  ... może to Ona powinna się wypowiedzieć :)
Jej ciało zmieniło swoją konsystencję. Nie była spięta, bardziej zaskoczona. Ona próbuje z głową w dół a na górze sygnał, że ma być inaczej. Odwróciła głowę tak ukradkiem i przypatrywała się przez kilka sekund. Powiedziałam do Niej "dobrze jest dziewczyno, jedziemy". To takie coś, jakby nowa łamigłówka dla Niej. Nie muszę Jej specjalnie popędzać łydkami, to raczej jest jak delikatne ułożenie, zależnie od tego co chcę-odrobinę inaczej. Uczyłam się tego Jana d'Ordeix z książek, bo jakoś nie trafiłam na znawcę sztuki wykładni :(
Wiem, że nasze problemy nawarstwiły się. Traciłyśmy zaufanie do siebie, potem wracałyśmy do siebie. Nie rozwiążę tych wszystkich błędów w najkrótszym czasie. Ten koń jest mądrzejszy ode mnie. Wiele razy sygnalizowała mi swoje dolegliwości. Teraz, dzięki Niej, może potrafiłabym odczytać je u innego konia. Nota bene, spodziewałam się ogromnych sprzeciwów z Jej strony, ale okazało się, że chyba sprawiłam Jej dzisiaj przyjemność.
Dzięki serdeczne Olgo.
Tak, ten problem wygiętej szyi też nam dziś doskwierał.
Nie szamotałyśmy się w żaden sposób. Przez godzinę prosiłam Evitę, żeby odpuściła. Dokładnie po siedemdziesięciu minutach spokojnie weszła na delikatny kontakt. To był nasz dzisiejszy, niebywały sukces :)
Ada


wtorek, 17 grudnia 2013

ROZSTANIE EVITY Z TRENEREM


Przeczytaj: "POCZĄTEK"

19 listopad 2013
Bardzo mi przykro, że Evita ma takie problemy. Tak mam doświadczenie w pracy z takimi końmi. Właściwie to najczęściej pracuję z takimi. Razem ze znajomą "odpracowałyśmy" jej klacz. Uczyłam koleżankę jak ma odciążyć schorowane przednie nogi podopiecznej, wyprostować i zrównoważyć całego konia. Takie dolegliwości zawsze powodują, że zwierzę ratując się przed bólem "wpada" w nowe problemy, właśnie krzywizny, spięcia mięśni i stawów oraz utratę równowagi. Na twoim miejscu dałabym spokój z laniem jakiejkolwiek wody. Masaże i wcierki są ok. ale jeszcze popytam. Najważniejsza jest jednak prawidłowa praca.
Olga

19 listopad 2013
Dobrze Olgo
Zgadzam się na wszystko. Chcę Jej pomóc za wszelką cenę.
Dobrze, nie będę lała wody. W zasadzie, wykorzystywałam wodę do mycia kopyt, nic poza tym. Dzisiaj wzięłam Ją na spacer w teren. Zerwał się ciepły wiatr, taki "prosto w nozdrza" i Evita oszalała z radości. Nie pamiętam, kiedy tak ostatnio brykała. Przestraszyłam się, bo przecież te nogi ... a Ona dalej swoje. Myślę, że miała dobry dzień. Może wcierki, może to, że jest odprężona. Pod pagórek wjechała galopem na długiej wodzy z nosem niemal przy ziemi i chciała więcej, ale Jej nie pozwoliłam. Masz rację z krzywiznami. Jest krzywa, bo odciąża bolącą kończynę i zaraz zaczyna się problem ze zgięciem. Z równowagą nie było wiele lepiej. Pływała pod moim byłym trenerem. Zlał Ją batem, ponieważ stwierdził, że koń jest rozpuszczony i ... przestał być naszym trenerem. Nie sądziłam, że przyjdzie mi z tym się zmierzyć. Przeważnie pracowałam nad zdobywaniem zaufania, a teraz taka historia.
Pozdrawiam Cię Olgo
Ada

22 listopad 2013
Może napisałabyś coś więcej. Co twój były trener chciał wyegzekwować od Evity i czego nie mogła wykonać, że ją zbił? Jakie Ty odczuwasz problemy w pracy z nią, że dałaś ją komuś do jeżdżenia. Jestem jak najgorszego zdania o naszych trenerach jeździectwa. Znam takich jak Twój. Oni są niereformowalni i dla nich moje podejście do koni to bzdura i bajki dla grzecznych dziewczynek. Tylko, że grzeczne dziewczynki potrafią lepiej pracować z końmi niż oni.
Olga

25 listopad 2013
Pisałaś, co zrobił trener wyżywając swoją frustrację na Niej. Właściwie, to jest odpowiedź. Nie potrafił sobie z Nią w żaden sposób poradzić. Nie chciała wykonywać prostych poleceń w przejściach. Ona nic nie chciała z nim robić. W akcie desperacji zaczęła "stawać dęba" i ... wydawać z siebie odgłosy, których nie słyszałam u koni. Zapewne, nie znam się zbyt bardzo na koniach. Czy kwiczenie konia pod trenerem jest normalne? Czy stawanie dęba pod jeźdźcem to nie forma demonstracji? Wszystko składa się na podejście, okoliczności, zrozumienie ... czy tak trudno jest zrozumieć, że ktoś ma z czymś trudność i trzeba zacząć ponownie od zaufania?
Ada


26 listopad 2013
Cześć. Napisałaś Cztery zdania na temat "współpracy" byłego trenera z Evita, a ja już wiem jak on jeździ konno. Trzymaj Evitę daleko od niego, szkoda konia. Jego priorytetem (trenera) na pewno było tzw. ganaszowanie, ale to co on robił trudno tak nazwać. Łamał jej szyję na siłę.

Evita chodziła prawdopodobnie przeganaszowana odczuwając spory ból. Ten pan jest pewnie silny, trzymał ją z całej siły (poprzez wodze) za pysk, więc Evita nie szła do przodu. W odpowiedzi na (niby jej) brak chęci pójścia do przodu były jej jeździec używał ostrogi, albo podganiający bat. Koń, którego trzyma się z przodu, goni z tyłu ma tylko jedną drogę ucieczki-W GÓRĘ. Tak prowadzony koń nie jest w stanie wykonać najprostszych poleceń. Kwiczenie to wyraz bólu, wołanie o pomoc. Co to za człowiek, ten trener? skąd go wzięłaś? Pisałaś, że mogę Ci pomóc, Jak? Masz jakiś pomysł?
Dobrze, że zgłębiasz temat ziółek, może będziesz ekspertem. Ta wiedza się przyda. Ludzie szukają porad, pomocy, czasami wstydzą się tylko o tym głośno mówić. W Polsce to taki dyshonor nie radzić sobie z koniem. Nie wiem czy zauważyłaś, ale większość ludzi mówi: "dobrze sobie radzi na koniach". Dla mnie w pracy z wierzchowcami nie chodzi o to, by sobie radzić, tylko o to, by rozumieć konie, umieć się z nimi porozumieć, pracować z nimi tak, żeby ich nie krzywdzić.
Olga

1 grudzień 2013
Myślałam codziennie, żeby do Ciebie napisać. Zbierałam myśli. Kiedy Ją kupowałam wszystko była na wariackich papierach. Przejechałam chyba z dziesięć stajni a na Nią trafiłam w najbardziej  obskurnym miejscu , jakie koń może sobie wyobrazić poza transportem na rzeź. Popatrzyła i ... tyle ze mnie zostało. Po czasie przekonałam się, jak bardzo interesowni ludzie zajmują się sprzedażą koni. Przyszło mi dopłacić sporą kwotę za to, że mogłam w ogóle cieszyć się zakupem tego konia. Człowiek, który uczestniczył w przedsprzedaży, zażyczył sobie dodatkową , sporą dopłatę za miejsce wskazania konia. Teraz myślę, że trzeba mieć niesamowitą ignorancję do innych ludzi i życia zwierząt,  aby w taki sposób postępować. Prawda jest taka, że Evitę i tak kupiłabym, pomimo Jej defektów. Drażni moje nerwy tylko fakt, że takie "skurczybyki" łącznie z weterynarzami w komitywie, pozwalają sobie na spekulacje. Teraz domniemywam ich intencji ... "trafili na kogoś bardzo 
naiwnego, po dwóch latach zostawi konia i już".  Ale jest odrobinę inaczej. Próżność ludzka nie zna granic, tak samo jak zachłanność. Pisałaś o trenerze ... Olgo, obawiam się, że zarówno Evita jak i ja zawsze będziemy o nim pamiętać. Tyle w tej materii, zamykamy drzwi. 
Ada


POCZĄTEK


20 wrzesień 2013
Dobry wieczór
Przeczytałam dziś wszystkie wpisy na Pani blogu (zob. Pogotowie jeździeckie). Miałam zająć się zupełnie inną nauką i przypadkiem tutaj zawitałam. Fantastyczne podejście do jeździectwa. Zgadzam się z każdym słowem, które Pani zamieściła na blogu. Proszę nie ustawać w swojej, jakże cennej pracy. Sądzę, że wiele dobrego przynieść może popularyzowanie Pani bloga. Chciałabym, żeby ludziom się chciało tak pisać i tak pracować jak Pani.
Pozdrawiam serdecznie
Adrianna

22 wrzesień 2013
Cześć Adrianno.
Naprawdę miło dostawać takie maile, jak ten od ciebie.
Myślę, że wiele koni ucieszyłoby się z popularyzacji jeździectwa, opartego na ich zrozumieniu i na dialogu z nimi.
Nie mam jednak pojęcia jak to zrobić. Słabo mi szło nawet na tzw. własnym podwórku, dlatego założyłam bloga. Ciesze się, że napisałaś do mnie i mam nadzieję, że nie zawaliłaś nauki.
Olga

27 wrzesień 2013
...Moją klacz kupiłam trzy lata temu. Ktoś kiedyś powiedział, że "habetę" kupiłam. Ta dziewczyna jest teraz jedną z ładniejszych a niewątpliwie najinteligentniejszych klaczy w stajni. Może jeszcze nie umie wszystkiego ( dwa lata pracowałyśmy nad odbudowaniem mięśni grzbietu), ale jest dopiero teraz gotowa do lepszej nauki. Oczywiście, popełniałam wiele błędów  w pracy z Evitą (tak ma na imię). Trochę z winy nietrafionego trenera i właśnie z powodu mojej ufności do nieomylności kogoś bardziej doświadczonego. Konie są różne. Nie można mieć harmonogramu na wszystko. Trzeba patrzeć, uczyć się. Kurcze, ale slogany :) Trzeba kochać, ale i wymagać, kiedy już się poczuje, że koń jest na to gotowy. Niekoniecznie jest potrzebne do tego uznanie innych, czy właśnie rzeczony termin przyswajania zadań które chcemy, żeby konik nasz pojął i zaakceptował . Wystarczy mieć w sobie świadomość tego, co chce się robić, jakim kosztem i znać skutki swoich podjętych decyzji.
Pozdrawiam Olgo
Adrianna

17 listopad 2013
...Zapewne pamiętasz, a jak nie, to się przypomnę, że pracuję z fantastyczną klaczą Evitą. To jest dziewczyna o niesamowitych predyspozycjach do bardzo wysokiego sportu. Pamiętasz, pisałam, jakby sama sobie prorokując, że zawody (nawet na tak znikomym szczeblu, na jakim byłam z Evitą) szczerze zniechęcają mnie do tej formy wyrażania jeździectwa ... teraz, jesteśmy obie zmuszone pomachać z daleka tej formie, może nawet nie z tęsknotą. Evita jest wybitnie  utalentowana skokowo. To, co jeździła na zawodach to była rozgrzewka. Evita, pomimo tego, ma ogromny talent ujeżdżeniowy. I tyle ... teraz to już tylko wspomnienie, kiedy poczuje się lepiej, i zupełnie bez skoków. Moja bardzo wielka wina, kiedy nic nie zrobiłam widząc, że na treningu gubi łzy pod byłym trenerem. Moja bardzo wielka wina, kiedy wyciągała tylną prawą nogę, pokazując, że ma coś tam takiego, co Jej doskwiera. Teraz, kiedy patrzę z perspektywy czasu, napisałabym, że miałam niezwykłe nieszczęście  wraz z Evitą trafić do tak niewykształconego trenera. Największym nieszczęściem jest cierpienie Evity, które postaram się zrekompensować wymaganą profilaktyką do końca Jej życia. Tylko, nie mogę pogodzić się z myślą, że owych, nazwanych trenerów, których umysły nic nie mają wspólnego ze świadomością jazdy konnej, ze sztuką ujeżdżenia i kształtowania świadomości konia, jest na pęczki. Ba, mało tego, są również i tacy", po których spływa jak po kaczce" co ma do powiedzenia uczeń ( to komentarz, do osobistego doznania). Szkoda, że są tacy co trenują  konie nie bacząc zupełnie na to, że mają swą wrażliwość, że mają swoją równowagę, i że każdy koń z osobna ma swój indywidualny rytm. 
Pozdrawiam Cię Olgo
Ada

18 listopad 2013
Witaj. Cieszę się, że wróciłaś! Twój mail jest przepełniony ogromnym smutkiem. Co się stało Evicie? Może mogłabym jakoś pomóc?
Olga

18 listopad 2013
Dobry wieczór Olgo
Tak, jest mi ogromnie smutno i jest mi ogromnie wstyd. Evita ma zwyrodnienia w przednich nogach, po byłych właścicielach ( była bardzo mocno eksploatowana skokowo), poza tym, ma zmiany szpatowe w prawej tylnej kończynie. Czy masz doświadczenia z takimi dolegliwościami? W zasadzie, Evita wszystko wyraża, ale jak widać, potrafiłam tego nie zauważyć :( Im zimniej, czuje się gorzej. Teraz nieustannie rozgrzewam Jej stawy. Nie pozwala sobie nóg chłodzić, zatem ciepłą wodą myję kopyta. Nie pracuje teraz intensywnie, więc ścięgna zostawiam w spokoju. Myślę, o ogrzewających ochraniaczach na stawy, takich, jakie czasami sportowcy zakładają. Może widziałaś coś podobnego? Może masz doświadczenie z ziołami - czarcim pazurem podawanym doustnie. Moje ziołolecznictwo koncentrowało się na drogach oddechowych, wspomaganiu odporności czy perystaltyki jelit i odrobaczaniu. Wszystko było dobrze a tutaj taka porażka. Stosuję wcierki rozgrzewające na stawy ( wyraźnie pomaga) i maść z czarcim pazurem. Ona lubi sam fakt masowania Jej stawów. Od czasu do czasu ochraniacze magnetyczne. Zero skoków. Odpoczywała jakiś czas, stopniowo wprowadzana w ten stan a gdy wróciłam, Pani vet powiedziała, że z tym koniem muszę nieustannie pracować, aby jeszcze mógł chodzić. Stwierdziła, że to roztrenowanie konia przyniosło tylko szkodę ... cóż, widzę to.
Taka to historia
Ada
Tak, możesz mi pomóc.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

NA "PATRONITE" - PASAŻ

NA "PATRONITE" - PASAŻ
Zastanawiasz się, dlaczego Twój koń ma problem z wykonaniem pasażu. Prosisz o pomoc lepszych od siebie jeźdźców albo instruktorów, jednak ich wysiłki idą na marne. Wydaje się być logicznym konieczność przytrzymania na wodzach konia do wykonania tej figury. Jednak jedynym efektem takiego działania wodzami oraz działania dosiadem, ostrogami i batem dla podtrzymania kłusa i nadania rytmu, jest zdecydowany bunt zwierzęcia. Zastanawiasz się co jest przyczyną. Należy ją znaleźć, żeby móc problem rozwiązać. I to jest kolejny problem: jak znaleźć ową przyczynę? Może wspólnie znajdziemy. Zapraszam do współpracy.

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA
Zastanawia mnie to czy takie " branie konia na kontakt" jest po prostu pół-paradą? Nie, to jak określiłaś „branie konia na kontakt”, to nie jest pół-parda. Na kontakcie powinno się pracować przez cały czas przebywania na końskim grzbiecie. Natomiast pół-parada jest swego rodzaju „ostrzeżeniem” dla wierzchowca: „uwaga, za chwilę o coś cię poproszę”.

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”
„Piszę z pytaniem,........ bardzo chciałabym poznać lepiej twój sposób szkolenia jeźdźców i koni, czy jest jakaś możliwość bym mogła....... uczestniczyć w prowadzonych przez Ciebie lekcjach ? Mam dwie chętne ręce do pomocy i jeśli jest jakaś możliwość bym mogła się czegoś nowego nauczyć to bardzo chętnie podejmę się takiej możliwości....” Jakiś czas temu odezwała się czytelniczka mojego bloga z takim właśnie pytaniem. Ale dopiero teraz „rozmowa” z nią natchnęła mnie do nowego pomysłu. Sposób pracy z wierzchowcami jaki propaguję dla wielu jeźdźców jest zupełną i często niezrozumiałą nowością. Jednak człowiek jest z natury ciekawskim „stworzeniem”. Myślę, że wśród jeźdźców, którzy trafiają na łamy mojego bloga jest wielu ciekawskich. Nie znaczy to, że od razu chcieliby zacząć trenować nowy sposób jazdy. Mam taką ofertę: proponuję chętnym dzień z „Pogotowiem jeździeckim”. Każdy mój dzień w stajni to praca z 4/5 końmi. Są to treningi m.in. dzieci na kucu, praca z końmi na lonży, praca wierzchem. Chętna osoba będzie mogła przyjrzeć się mojej pracy. Odpowiem na wszystkie pytania. Pokażę propagowany przeze mnie dosiad. Wskażę różnice w tym dosiadzie i dosiadzie jeźdźca, jeżeli zdecyduje się on wsiąść na wierzchowca. W zakładce: „współpraca” będę na bieżąco informowała o możliwych terminach takiej współpracy. Kontakt: pogotowie_jezdzieckie@wp.pl

Taka oto końska historia