03 listopad 2014
Cześć, W weekend zdecydowałam się wsiąść na Ozzyego i przejechać na nim na pastwisko oddalone o kilkaset metrów. Osiodłałam go i wsiadłam. Tu bez kłopotów. Po paru krokach bunt i zaparcie się. Przy użyciu bacika bryknięcie. Po kilkunastu metrach trudnego do okiełznania kłusa konik próbował wciskać się między drzewa, żeby się mnie pozbyć. Uspokoiłam go i zsiadłam Trochę mnie zmartwiło, że nie ma tu postępów. Miałam nadzieję, że krok po kroku będzie lepiej, ale chyba oczekiwałam postępów zbyt szybko. Wracamy więc na ziemię. Dziś dość długo z nimi chodziliśmy. Nugatek, tak jak wspominałam, chodzi pięknie. Idzie w tempie, kłusuje na delikatne sygnały, bacik nie jest w ogóle potrzebny, wystarczy delikatne machnięcie linką. Ozzy znów zaczął dziś z oporami, zwalniał ile wlezie. Użyłam bacika trochę mocniej, niż ostatnio i wreszcie mam wrażenie, że na niego zareagował. Zaczął chodzić szybciej. Nie był zachwycony, ale było o wiele lepiej, niż ostatnio. Dwa razy udało nam się zakłusować. Jeden raz podczas użycia bacika bryknął z zadu. Czy mam coś wtedy robić? Okazać swoje niezadowolenie? Czy nie zauważać i pracować dalej? Dziś widzieliśmy postępy. Chodziliśmy też wokół ułożonych w kształt elipsy padoku.
Ania
05 listopad 2014
Masz rację. Krok po kroku powinno być lepiej, a Ty ubrałaś siedmiomilowe buty. Jazda na Ozzy’m na sąsiednie pastwisko to trochę szybki ruch. Kiedy planujesz sposób pracy z którymś z wałaszków, najpierw pomyśl jakimi sygnałami będziesz musiała, podczas tego projektu, porozumiewać się ze zwierzęciem. Czy wierzchowiec zna te sygnały i ich znaczenie? Jeżeli ich nie rozumie, a Ty je używasz, on będzie je odczytywał jako dyskomfort. Jedyne czego się nauczy, to walczyć z nimi albo się ich pozbyć. Piszesz, że Ozzy szedł trudnym do okiełznania kłusem. Podejrzewam, że próbując go okiełznać, mocno zaciągałaś wodze, trzymając tak przez dłuższy czas. Jeżeli sprawiało mu to ból w pysku, to jego jedyną myślą było uciec od bólu (przyspieszanie) albo się go pozbyć (rzucanie głową).
Opisałam Tobie wcześniej jak pracować nad zwolnieniem tempa i zatrzymaniem, używając do tego ciała. Wodze miały działać tylko skupiająco. Nie nauczysz konia takiego porozumienia na dalekich wyprawach. Naucz koniki najpierw przejść stój-stęp, stęp-stój, jeżdżąc wzdłuż ułożonych na ziemi belek. Może to wydać się nudne, ale po prostu ruszaj na wałaszku i po paru krokach zatrzymuj. Ruszaj pukając łydkami i pomagając bacikiem. Po 2-3 krokach zacznij „proces zatrzymywania”, trzymając się ciągle blisko drążków. Powtarzaj krótkie szarpnięcia wodzami, po nich oddane ręce do przodu i Twoje ciało zatrzymujące ruch. Zwalniaj, aż do zatrzymania ruch Twoich bioder. Powtarzaj to tak długo, aż Ozzy się zatrzyma i pochwal, nawet jeżeli trwało to dłużej niż oczekiwałaś. Potem znowu łydki -bacik i po 2-3 krokach proces zatrzymywania. Jak dojdziecie do etapu, w którym wałaszek zatrzyma się po paru krokach, reagując na jedno, góra dwa lekkie, krótkie szarpnięcie wodzami i zatrzymane biodra, możesz uznać, że zrozumiał znaczenie tego sygnału. Potem przyjdzie czas na naukę przejść stęp-kłus, kłus-stęp. Łydki –bacik, zakłusowanie, po2-3 krokach zaczynasz proces przechodzenia do stępa. W tym przypadku wodze pracują jak wcześniej, a sygnałem zwalniającym jest coraz wolniejsze anglezowanie. Anglezujesz coraz wolniej, aż do ostatniego kroku w kłusie. Dopiero wówczas przysiadasz w siodle. Jak Ozzy, czy Nugatek zareaguje i przejdzie do stępa po paru krokach, możesz „pole pracy” rozszerzyć, ale poczekaj z długimi trasami, aż będziesz pewna, że wałaszki rozumieją Twoje prośby. Poczekaj, aż będziesz pewna, że wykonując polecenia odpowiadają na nie. Nie możesz mieć poczucia, że Ty je zatrzymujesz jak uwieszonego na smyczy psa i że Ty je pchasz, jakbyś toczyła wielki głaz pod górkę.
Jeżeli koń taki jak Ozzy odpowiada na bacik bryknięciem, to powinnaś okazać pewne zadowolenie. Przy zwierzęciu, które nie reagowało w żaden sposób, jakakolwiek reakcja jest lepsza niż żadna. Musisz się ucieszyć, ale nie chwalić przesadnie, bo Ozzy pomyśli, że o taką odpowiedź na bacik Tobie chodziło. Pracuj, jakby bryknięcia były zupełnie naturalne i oczywiste.
05 listopad 2014
Masz rację. Krok po kroku powinno być lepiej, a Ty ubrałaś siedmiomilowe buty. Jazda na Ozzy’m na sąsiednie pastwisko to trochę szybki ruch. Kiedy planujesz sposób pracy z którymś z wałaszków, najpierw pomyśl jakimi sygnałami będziesz musiała, podczas tego projektu, porozumiewać się ze zwierzęciem. Czy wierzchowiec zna te sygnały i ich znaczenie? Jeżeli ich nie rozumie, a Ty je używasz, on będzie je odczytywał jako dyskomfort. Jedyne czego się nauczy, to walczyć z nimi albo się ich pozbyć. Piszesz, że Ozzy szedł trudnym do okiełznania kłusem. Podejrzewam, że próbując go okiełznać, mocno zaciągałaś wodze, trzymając tak przez dłuższy czas. Jeżeli sprawiało mu to ból w pysku, to jego jedyną myślą było uciec od bólu (przyspieszanie) albo się go pozbyć (rzucanie głową).
Opisałam Tobie wcześniej jak pracować nad zwolnieniem tempa i zatrzymaniem, używając do tego ciała. Wodze miały działać tylko skupiająco. Nie nauczysz konia takiego porozumienia na dalekich wyprawach. Naucz koniki najpierw przejść stój-stęp, stęp-stój, jeżdżąc wzdłuż ułożonych na ziemi belek. Może to wydać się nudne, ale po prostu ruszaj na wałaszku i po paru krokach zatrzymuj. Ruszaj pukając łydkami i pomagając bacikiem. Po 2-3 krokach zacznij „proces zatrzymywania”, trzymając się ciągle blisko drążków. Powtarzaj krótkie szarpnięcia wodzami, po nich oddane ręce do przodu i Twoje ciało zatrzymujące ruch. Zwalniaj, aż do zatrzymania ruch Twoich bioder. Powtarzaj to tak długo, aż Ozzy się zatrzyma i pochwal, nawet jeżeli trwało to dłużej niż oczekiwałaś. Potem znowu łydki -bacik i po 2-3 krokach proces zatrzymywania. Jak dojdziecie do etapu, w którym wałaszek zatrzyma się po paru krokach, reagując na jedno, góra dwa lekkie, krótkie szarpnięcie wodzami i zatrzymane biodra, możesz uznać, że zrozumiał znaczenie tego sygnału. Potem przyjdzie czas na naukę przejść stęp-kłus, kłus-stęp. Łydki –bacik, zakłusowanie, po2-3 krokach zaczynasz proces przechodzenia do stępa. W tym przypadku wodze pracują jak wcześniej, a sygnałem zwalniającym jest coraz wolniejsze anglezowanie. Anglezujesz coraz wolniej, aż do ostatniego kroku w kłusie. Dopiero wówczas przysiadasz w siodle. Jak Ozzy, czy Nugatek zareaguje i przejdzie do stępa po paru krokach, możesz „pole pracy” rozszerzyć, ale poczekaj z długimi trasami, aż będziesz pewna, że wałaszki rozumieją Twoje prośby. Poczekaj, aż będziesz pewna, że wykonując polecenia odpowiadają na nie. Nie możesz mieć poczucia, że Ty je zatrzymujesz jak uwieszonego na smyczy psa i że Ty je pchasz, jakbyś toczyła wielki głaz pod górkę.
Jeżeli koń taki jak Ozzy odpowiada na bacik bryknięciem, to powinnaś okazać pewne zadowolenie. Przy zwierzęciu, które nie reagowało w żaden sposób, jakakolwiek reakcja jest lepsza niż żadna. Musisz się ucieszyć, ale nie chwalić przesadnie, bo Ozzy pomyśli, że o taką odpowiedź na bacik Tobie chodziło. Pracuj, jakby bryknięcia były zupełnie naturalne i oczywiste.
Olga
06 listopad 2014
Cześć, Wszystko odbywało się tak, jak pisałaś. Sytuacja była na tyle dynamiczna, że na pewno nieprawidłowo zareagowałam wodzami i potęgowałam tylko problem. Wyjazd poza teren był zdecydowanie przedwczesny - teraz wiem to na pewno. Dodatkowo koniki teraz głównie jedzą, brzuszki im rosną. A nie pracują fizycznie prawie wcale, więc energii im nie brakuje. Dziś rano okazało się, że poszły sobie na zwiedzanie okolic szczęście chętnie do nas przyszły, gdy się do nich zbliżyliśmy. Ćwiczenia zatrzymywania, o których mi pisałaś, wykonywałam z Ozzym i rzeczywiście sprawdzają się dobrze. Muszę popracować nad swoimi reakcjami w sytuacjach kryzysowych, czyli nauczyć się instynktownie reagować prawidłowo. Pozdrawiam.
06 listopad 2014
Cześć, Wszystko odbywało się tak, jak pisałaś. Sytuacja była na tyle dynamiczna, że na pewno nieprawidłowo zareagowałam wodzami i potęgowałam tylko problem. Wyjazd poza teren był zdecydowanie przedwczesny - teraz wiem to na pewno. Dodatkowo koniki teraz głównie jedzą, brzuszki im rosną. A nie pracują fizycznie prawie wcale, więc energii im nie brakuje. Dziś rano okazało się, że poszły sobie na zwiedzanie okolic szczęście chętnie do nas przyszły, gdy się do nich zbliżyliśmy. Ćwiczenia zatrzymywania, o których mi pisałaś, wykonywałam z Ozzym i rzeczywiście sprawdzają się dobrze. Muszę popracować nad swoimi reakcjami w sytuacjach kryzysowych, czyli nauczyć się instynktownie reagować prawidłowo. Pozdrawiam.
Ania