niedziela, 17 stycznia 2016

TRENING ALICJI I NAŁĘCZA Z 29 GRUDNIA 2015 R.


Praca z koniem, szczególnie młodym, nie powinna dotyczyć tylko jego fizyczności. Niesamowicie ważne jest jego psychiczne wychowanie. Młode zwierzę trzeba nauczyć relacji z człowiekiem, nauczyć jak się ma przy nim zachowywać, na co ma zwracać uwagę, jakich czynności nie wolno mu przy opiekunie wykonywać. Ale najważniejsze jest nauczyć wierzchowca, by się skupiał na jeźdźcu zawsze, gdy się znajdzie w jego obecności. W tym poście przeskoczę do teraźniejszej naszej wspólnej pracy z Alicją i Nałęczem. Do naszego treningu z 29 grudnia. Była to prawie godzinna praca z koniem nad tym, by się skupił i końcowe 10 minut współpracy wierzchowca z jeźdźcem. W kolejnych postach wrócę do opisywania naszej pracy nad nauką zrozumienia sygnałów przez Nałęcza, nad nauką poprawnego wykonywania przez niego poleceń i nad jego kondycją. Uważam, że nie mamy z tym większych problemów. Gdy ta praca jest treścią „rozmowy” Alicji i Nałęcza, nie ma problemu z porozumieniem w tej parze. Nałęcz jest bardzo inteligentny a Alicja ambitna, uparta, zawzięta (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i szybko uczy się, jak uczyć konia.

Naszym największym problemem jest to, by Nałęcz zaakceptował Alicję jako „przewodnika stada” (koń i jeździec tworzą maleńkie stado), by zaczął się na niej skupiać, gdy ja przestaję go kontrolować. Taki moment Nałęcz prędzej czy później wykorzystuje, by uciec od pracy i zrobić wszystko, by do niej nie wrócić. Pracujemy na zamkniętym padoku ale dość dużym. Jego wielkość daje większe szanse zwierzęciu na osiągniecie celu, niż jeźdźcowi. To Alicja wpadła na pomysł, by „przenieść się” z pracą na mniejszy czworobok. Ponieważ jednak takiego nie było, stworzyłam go rozciągając połączone ze sobą lonże. Na powstałym w ten sposób „kwadracie” para: Alicja – Nałęcz, odłączeni od lonży, rozpoczęli pracę nad ustaleniem hierarchii, nad zmianą myślenia wierzchowca, nad nauką Nałęcza skupiania się tylko na niej, nad nauką Alicji cierpliwości i bycia bardziej upartym niż podopieczny.

Zaczęłyśmy od uspokajania głowy Nałęcza, która jak wytrych szukała możliwości ucieczki w kierunku stajni. O co w tym chodzi? Wierzchowiec ten nauczył się kiedyś, że jeżeli jego sztywna szyja i siłująca się z człowiekiem głowa znajdzie możliwość, by wygrać „walkę”, to reszta ciała bez problemu może „podążyć za nimi” w dowolnie wybranym kierunku. W tej chwili, do utrzymania przy pracy tego wałaszka, nie używamy w ogóle siłowych sygnałów. Chcemy, by Nałęcz był posłuszny i prawidłowo wykonywał polecenia dzięki temu, że się skupia, że „zgadza się” na współpracę, że rozumie polecenia i wykonanie ich nie stanowi dla niego problemu. Przestawienie konia, niegdyś nieustannie siłującego się z jeźdźcem, na taką współpracę, na takie podejście do jeźdźca, na takie myślenie o tym, co wspólnie z opiekunem robią, jest bardzo trudne. Ten trening był jak wizyta u psychologa: musiałyśmy rozpocząć bardziej intensywną pracę nad zmianą psychiki zwierzęcia. I właśnie pokazanie Nałęczowi, iż jego głowa, „odczepiona” od lonży, nie powinna, jak na sygnał, reagować natychmiastowym szukaniem „awaryjnego wyjścia”, było naszym priorytetem na tym treningu. Dlaczego Nałęcz tak się zachowuje? Kiedyś kontrolowała tego wierzchowca siła i ból. By go od tego „uwolnić” i nauczyć innych relacji z człowiekiem, musiałam pomóc Alicji i pracując z ziemi przekazywać zwierzęciu, poprzez lonżę, polecenia nie pozwalające na ucieczkę od pracy. Widocznie Nałęcz potraktował to również jako czynnik kontrolujący go, a jego brak traktuje jak pretekst albo przyzwolenie do niesubordynacji.

Jak „zachowywała się” głowa Nałęcza, gdy para rozpoczęła pracę? Uniesiona wysoko na sztywnej szyi rozglądała się na lewo i prawo, wspomagając się zgięciem szyi. Jak już wcześniej pisałam, reszta ciała konia podąża wówczas za „przewodnią siłą” szyi i głowy i nie reaguje na żadne inne sygnały. Przy szyi i głowie wcielającej się w rolę „wytrychu”, oczy Nałęcza są „rozbiegane” i usilnie wypatrują czegoś, co pozwoli zwierzęciu spłoszyć się i tym samym zrealizować plan „ucieczki”.

Na czym polegała praca Alicji? Przede wszystkim uparcie i usilnie „prosiła” Nałęcza: „patrz przed siebie”. Podkreśliłam słowo „prosiła”, ponieważ w żaden sposób nie próbowała ona wyprostować szyi podopiecznego. Alicja nie używała długich i silnie ciągnących sygnałów. Prośby przekazywała poprzez, w miarę możliwości, delikatne, krótkie i powtarzane pociągnięcia za wodze. Nałęcz jest bardzo upartym koniem i potrafi bardzo silnie napiąć i usztywnić szyję, więc zdarzyło się ze dwa – trzy razy, że pociągnięcie Alicji za wodze musiało przypominać karcące upomnienie, wypowiedziane podniesionym głosem. Jest to z pewnością silniejszy sygnał ale nadal krótki, powtarzany i taki, który jest poleceniem i nie próbuje wyprostować szyi zwierzęcia za niego.

Wyobraźcie sobie sytuację w której osoba, z którą rozmawiacie, nie chce spojrzeć wam w oczy i odwraca głowę. By rozmówca nie uciekał ze wzrokiem, delikatnie obejmujecie dłońmi jego policzki w geście otulającym i delikatnie „namawiacie” jego głowę do utrzymania ustawienia na wprost waszej. Taką sytuację miała wyobrazić sobie Alicja, gdy Nałęcz, ulegając jej prośbom, wyprostował szyję. Wodze z podczepionym wędzidłem miały „zachowywać się” jak przedłużenie rąk Alicji, delikatnie przytrzymując „buzię rozmówcy” na wprost. Namówiłam też amazonkę, by wypowiadała na głos polecenia, o wykonanie których chciałaby poprosić swojego podopiecznego. Takie polecenia, które były na tym treningu priorytetem: „skup się”, „popatrz na wprost”, „uspokój się”, „wycisz się”, „nie napinaj szyi”, „nie kombinuj” i tym podobne. Taki „zabieg” poprawia refleks jeźdźca i dzięki temu odczytuje on dużo szybciej „pomysły” i „pytania” wierzchowca. Dzięki artykułowaniu próśb, człowiek dużo szybciej i dokładniej odpowiada na owe „pomysły i pytania” podopiecznego. Mówienie na głos poleceń sprawiło również, że ciało Alicji przybrało, na grzbiecie konia, bardziej pewną siebie postawę. Postawę nie znającą sprzeciwu i pokazującą, że nie odpuści, że wie do czego dąży, że jest pewna swoich racji i będzie bardziej uparta od Nałęcza. Miałyśmy wprawdzie, podczas treningu, jeden moment, gdy Alicja okazała zrezygnowanie ale szybko „pozbierała się”, opanowała nerwy i wróciłyśmy do pracy. Kombinacje Nałęcza mogą wytrącić z równowagi, uwierzcie.

Trochę to potrwało ale w stepie Nałęcz zaakceptował przywództwo Alicji, skupił się, rozluźnił i zaczął bezproblemowo pracować i prawidłowo wykonywać polecenia. Jednak każda zmiana pracy stawała się dla Nałęcza przyczynkiem do rozkojarzenia się i wznowienia „kombinacji”. Taką zmianą było zakłusowanie. Zmianę tempa Nałęcz zaczął natychmiast wykorzystywać do prób ucieczki przed pracą, wykorzystywać jako pretekst do uruchomienia sztywnej szyi i „szukającej” głowy. Mały obszar do pracy dał jednak Alicji przewagę. Chociaż jego „ulubione” nagłe zwroty i zmiany kierunku „wysadziły” raz Alicję z siodła. Zrezygnowałyśmy z dłuższych kłusów. Skupiłyśmy się na zakłusowaniu i natychmiastowym przejściu do stępa. Jednak nie chodziło o to, by koń natychmiast zareagował tylko, by zaczął dostawać sygnały „proszące” o przejście do stępa zaraz po przejściu do kłusa. Tak szybka zmiana polecenia „wymuszała” zwiększoną koncentrację u konia. Nie zależało nam, w tym ćwiczeniu, na szybkości reakcji wierzchowca, a na wykonaniu przez niego polecenia w rozluźnieniu i ze skupieniem. Zależało nam, by podopieczny przeszedł do stępa dlatego, że zrozumiał sygnały Alicji i „postanowił” prawidłowo na nie zareagować. Kilka pierwszych prób skończyło się niepowodzeniem. Nałęcz, owszem zmienił chód na stęp ale ze sztywną szyją i „rozglądającą się” w górze głową. Nie raz zmienił przy tym samowolnie kierunek. Alicja przykazywała mu wówczas pozostanie w stępie i już teraz szybko i skutecznie „namawiała” do skupienia, rozluźnienia i współpracy. Podczas przejść do kłusa nie istniał jakiś większy problem „techniczny”. Alicja pracowała prawidłowo a Nałęcz znał i rozumiał te jej sygnały. Potrzebny był nam upór Alicji, która powtarzał przejścia za każdym razem skupiając się na „opanowaniu” niepokornej szyi, głowy i oczu Nałęcza. Czyli, że podczas obu przejść: stęp – kłus i kłus – stęp bez przerwy pracowała dokładnie tak, jak opisałam to wcześniej, jak podczas stępa. Ostatnie 15 minut treningu to był nasz wspólny sukces. Nałęcz uspokoił się skupił i bez zarzutu wykonywał polecenia. Wykonywał oba przejścia, bez zwrotów i nawrotów, na ścieżce wyznaczonej przez Alicję, w reakcji na delikatne „proszące” sygnały. Niecała godzina pracy nad umysłem i psychiką konia i 15 minut idealnej współpracy z rozluźnioną szyją z pokorną głowa i spokojnymi, skierowanymi przed siebie oczami konia.

Alicja czasami z dużym zdziwieniem podchodzi do moich szkoleniowych pomysłów. „Niepokoi” ją długość czasu potrzebnego na „wychowanie” konia. Patrzy na mnie z niedowierzaniem kiedy chwalę ogromne postępy jej i Nałęcza i mówię, że za jakiś czas będą tworzyli zgrana parę. Dlatego powiedziałam jej ostatnio, iż mam wrażenie, że mi nie wierzy. Odpowiedziała, że mi wierzy ale nie wierzy w „Nałęcza” w jego pozytywną przemianę na współpracującego „partnera". Ten trening osłabił chyba trochę ten brak wiary. Mam taką nadzieje.  


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

NA "PATRONITE" - PASAŻ

NA "PATRONITE" - PASAŻ
Zastanawiasz się, dlaczego Twój koń ma problem z wykonaniem pasażu. Prosisz o pomoc lepszych od siebie jeźdźców albo instruktorów, jednak ich wysiłki idą na marne. Wydaje się być logicznym konieczność przytrzymania na wodzach konia do wykonania tej figury. Jednak jedynym efektem takiego działania wodzami oraz działania dosiadem, ostrogami i batem dla podtrzymania kłusa i nadania rytmu, jest zdecydowany bunt zwierzęcia. Zastanawiasz się co jest przyczyną. Należy ją znaleźć, żeby móc problem rozwiązać. I to jest kolejny problem: jak znaleźć ową przyczynę? Może wspólnie znajdziemy. Zapraszam do współpracy.

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA
Zastanawia mnie to czy takie " branie konia na kontakt" jest po prostu pół-paradą? Nie, to jak określiłaś „branie konia na kontakt”, to nie jest pół-parda. Na kontakcie powinno się pracować przez cały czas przebywania na końskim grzbiecie. Natomiast pół-parada jest swego rodzaju „ostrzeżeniem” dla wierzchowca: „uwaga, za chwilę o coś cię poproszę”.

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”
„Piszę z pytaniem,........ bardzo chciałabym poznać lepiej twój sposób szkolenia jeźdźców i koni, czy jest jakaś możliwość bym mogła....... uczestniczyć w prowadzonych przez Ciebie lekcjach ? Mam dwie chętne ręce do pomocy i jeśli jest jakaś możliwość bym mogła się czegoś nowego nauczyć to bardzo chętnie podejmę się takiej możliwości....” Jakiś czas temu odezwała się czytelniczka mojego bloga z takim właśnie pytaniem. Ale dopiero teraz „rozmowa” z nią natchnęła mnie do nowego pomysłu. Sposób pracy z wierzchowcami jaki propaguję dla wielu jeźdźców jest zupełną i często niezrozumiałą nowością. Jednak człowiek jest z natury ciekawskim „stworzeniem”. Myślę, że wśród jeźdźców, którzy trafiają na łamy mojego bloga jest wielu ciekawskich. Nie znaczy to, że od razu chcieliby zacząć trenować nowy sposób jazdy. Mam taką ofertę: proponuję chętnym dzień z „Pogotowiem jeździeckim”. Każdy mój dzień w stajni to praca z 4/5 końmi. Są to treningi m.in. dzieci na kucu, praca z końmi na lonży, praca wierzchem. Chętna osoba będzie mogła przyjrzeć się mojej pracy. Odpowiem na wszystkie pytania. Pokażę propagowany przeze mnie dosiad. Wskażę różnice w tym dosiadzie i dosiadzie jeźdźca, jeżeli zdecyduje się on wsiąść na wierzchowca. W zakładce: „współpraca” będę na bieżąco informowała o możliwych terminach takiej współpracy. Kontakt: pogotowie_jezdzieckie@wp.pl

Taka oto końska historia