tag:blogger.com,1999:blog-87278211539038842712024-02-07T04:41:17.913-08:00Taka oto końska historiaInspiracją do powstania tego bloga była korespondencja z czytelniczką innego, o tytule "Pogotowie jeździeckie". Oba blogi są ze sobą tematycznie powiązane. Próbuje w nich przybliżyć sposób pracy z końmi oparty na zrozumieniu i partnerstwie. Na tym blogu są opowiedziane historie kilku koni. Publikuję owe historie za zgodą właścicieli tych koni.Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.comBlogger41125tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-61207281315564968822018-12-04T04:05:00.002-08:002019-01-09T07:44:52.300-08:00HETMAN "DRAPIEŻNIK"<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br />Napisałam <a href="https://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2017/09/tygrysek.html" target="_blank">pierwszy post o Hetmanie</a> ale na napisanie drugiego nie mogłam się zdecydować. Nie dlatego, że niewiele mam do powiedzenia, nie dlatego, że niewiele dzieje się w pracy z wałaszkiem, tylko właśnie dlatego, że dzieje się zbyt dużo. „Tygrys” w żaden sposób nie pozwala popaść nam w rutynę. W pracy z nim nieustannie robimy przysłowiowe dwa kroki w przód i jeden w tył. Kiedy wydaje się nam, że dogadałyśmy się z nim w danej kwestii, prawie natychmiast otrzymujemy informację, że przegapiłyśmy jakiś istotny fragment pracy. Inna kwestia jest też taka, że wałaszek zanim trafił do Moniki nauczył się, że jest silny, że może siłę wykorzystać do walki z człowiekiem i że wygrywa, gdy walka odbywa się na wodzach. Dlatego zrobi wszystko, żeby namówić jeźdźca do przepychanki na zaciągniętych wodzach. Ta chęć walki siedzi w jego głowie i wydaje się być mu bardzo potrzebna. Nie umiem powiedzieć dokładnie do czego jest mu potrzebna, domyślam się jednak, że ta potrzeba wynika ze strachu. Konik nie ufa człowiekowi na tyle, żeby zgadzać się bez walki na rozluźnienie mięśni, zgadzać się bez walki na skupienie uwagi na dialogu z opiekunem. Dla niego rozluźnienie się i skupienie uwagi na prośbach człowieka jest oznaką uległości i poddaństwa. Nasze zabiegi, naszą jego edukację traktuje jak próbę całkowitego zdominowania go – a on nie wie, co się wydarzy jak przestanie walczyć i stanie się uległy. Boi się tego co niewiadome. A dla niego niewiadome jest to, jak człowiek wykorzysta swoją dominację. Boi się, czy człowiek nie wykorzysta jej w sposób dla niego nieakceptowalny. Hetman ciągle nie rozumie, że my nie dążymy do zdominowania go, nie rozumie naszej idei pracy z wykorzystaniem konwersacji, zrozumienia i porozumienia. <br /><br />Wałaszek uczy się technicznie i mechanicznie odpowiadać na nasze sygnały ale ciągle szuka sposobu, żeby nie zaakceptować konieczności ich wykonania. Ciągle szuka sposobu, żeby namówić nas na siłowe relacje, bo to daje mu poczucie, że ma szansę wygrać w „naszej grze” i stać się panem sytuacji. Ponieważ my nie używamy siły tylko wymagamy rozumienia sygnałów, to każdy nowy sygnał, każda nowa prośba, której Hetman jeszcze nie rozumie, jest dla niego pretekstem, żeby po raz kolejny zachęcić nas do siłowej walki. Dlatego też proces tłumaczenia wałaszkowi znaczenia sygnału i prośby, proces uczenia go jak powinien zareagować, by była to prawidłowa odpowiedź na prośbę, „okraszony” jest całą serią ponownych tłumaczeń, że nie będziemy rozmawiać przy pomocy siły. Hetman musi mieć bardzo jasno i przejrzyście wytłumaczone znaczenie każdej naszej prośby. Potem musi ją wielokrotnie prawidłowo wykonać, żeby się przekonać, że podczas jej wykonywania nic mu nie grozi. Dopiero wówczas zaczyna powoli akceptować to, że przy pomocy uporu i konsekwentnej pracy egzekwujemy jego zgodę na wykonanie zadania. Sygnałem dla nas, że konik powoli zaczyna akceptować konieczność wykonania zadania, jest stopniowe zmniejszanie nasilenia jego prób wyegzekwowania od nas siłowych „zapasów”. Po jakimś czasie rezygnuje on z tych prób całkowicie. <br /><br />Cały problem z Hetmanem leży w jego psychice, w tym co „siedzi w jego głowie”. Nie ma problemu, żeby „Tygrys” nauczył się technicznie rozumieć polecenia i prawidłowo je wykonywać. Techniczne aspekty zadań do wykonania nie stanowią dla niego problemu. Podczas treningów, gdy namówimy go już do zaakceptowania tego, że ma się skupić, rozluźnić, rozumieć polecenia i z nami prowadzić dialog, to konik reaguje na delikatne pomoce, sam się niesie, biegnie sprężyście i w ramach sygnałów. Problem tylko jest taki, że robimy niewielkie postępy - ponieważ każda prośba o rozluźnienie kolejnego mięśnia czy partii ciała, której chcemy go nauczyć, powoduje powrót jego poczucia strachu. Gdyby Hetman był człowiekiem, to powiedziałabym, że dla niego upokorzeniem jest partnerstwo, rozmowa, rozluźnienie się, swobodne samopoczucie. <br /><br />Muszę tu jednak przyznać, że Hetman jest przeuroczym koniem, bardzo ładnym eksterierowo. Niby Konik Polski ale jednak o szlachetniejszej budowie. Przy tym wszystkim o czym napisałam nie da się go nie lubić. Jest komunikatywny i nigdy nie zaakceptuje roli beznamiętnego sprzętu sportowego. Dla mnie jest wyzwaniem - praca z nim jest bardzo wartościowym doświadczeniem. Jest źródłem nowej wiedzy. Ścigamy się z Hetmanem w wymyślaniu sposobów na „przechytrzenie” siebie. Żadne z nas nie może zdystansować drugiego – idziemy „łeb w łeb”. Jednak jego właścicielka Monika traci często cierpliwość. Hetman przyprawia ją o załamania i zwątpienia w sens pracy. Monika marzy o tym, żeby wsiąść i po prostu „pojeździć” na koniu – z tym wałaszkiem tak się nie da. Monika kocha jednak tego łobuza na tyle, że nie zamierza zrezygnować z pracy z nim, a już na pewno nie zamierza zrezygnować z niego. <br /><br />Oczywiście ściągamy na ciebie uwagę i jesteśmy odbiorcami wielu porad dotyczących pracy z tym koniem - typu: „ja to bym już dawno mu „wpierdol” spuściła”. Na szczęście jest wiele osób dla których wprawdzie zachowanie Hetmana to abstrakcja, jednak wierzą naszym opowieściom o specyfice Hetmana. Wierzą w to, o czym tu piszę i szukają pomysłów i źródeł niekonwencjonalnych sposobów na pracę z takim koniem. Podsyłają nam spisane czy opowiedziane historie pracy z innymi końmi, z którymi praca nie jest i nie może być oparta na jeździeckich oczywistościach. Oto jedna z takich historii. Naprawdę warto posłuchać. <a href="https://spartanskiewychowanie.wordpress.com/2018/11/19/podcast-spartanskie-wychowanie-czyli-jak-z-nim-pracowac-i-nie-zwariowac/">https://spartanskiewychowanie.wordpress.com/2018/11/19/podcast-spartanskie-wychowanie-czyli-jak-z-nim-pracowac-i-nie-zwariowac/</a><br /><br />Wielu „zaprawionych w bojach” jeźdźców na pewno myśli sobie, że poradziliby sobie z takim koniem lepiej. Otóż nie, nie poradziliby – z takimi końmi pracują tylko tacy zapaleńcy jak Panie z nagrania, jak Monika czy ja. Inni pozbywają się takich koni. Ci, którzy tak chętnie radzą użycie siły i kar cielesnych wobec Hetmana, sami pozbywają się koni tylko dlatego, że nie zachowują się one jak rower. Ponieważ Monika postanowiła zawziąć się i przy mojej pomocy zmienić nastawienie wałaszka do nas i pracy z nami, to próbuje znaleźć przyczynę takiego zachowania konia. Zakładamy, że winna jest jego psychika. Ale żeby być pewnym, Monika dąży do wykluczenia innych możliwych przyczyn. Wiemy więc z całą pewnością, że konik jest zdrowy. Zęby ma sprawdzane regularnie – po ostatniej kontroli stan ich jest idealny. Monika zaprosiła też do współpracy Panią fizjoterapeutę. Nie było mnie podczas wizyty i oględzin ale otrzymałam od Moniki pisemnie bardzo skróconą relację: „Mam konia idealnie zbudowanego, skątowane idealnie łopatki, równomiernie pięknie zbudowany i umięśniony. Pani była pod wrażeniem, że tak może koń z „wlewem prymitywnym” wyglądać. Siodło dopasowane całkiem nieźle, mogłoby tylko mieć trochę szerszy ten kanał. Bolesność wymacała w tyle, głównie w prawym, w lewym mniejsza...ganasze wąsko osadzone. Koń rozciągnięty i giętki jak rzadko który z rewelacyjnym zakresem pracy tylnych nóg...możemy być dumne?.” Monika zakończyła relację swoim komentarzem: „i tylko mózg do wymiany”. Podczas rozmowy dowiedziałam się, że Pani fizjoterapeuta również dostrzega problem w jego psychice, a nie fizyczności. Określiła Hetmana jako drapieżnika. <br /><br />Czego Hetman najbardziej nie chce zaakceptować w naszej wspólnej pracy? Tak jak wyżej napisałam - rozluźnienia przy nas mięśni i to głównie mięśni szyi. Nie chce zaakceptować swobodnego jej niesienia i opuszczania w naszej obecności. A nasz praca zmierza właśnie w tą stronę. Hetman nie tylko nie chce się przy nas rozluźnić ale i nie chce przy nas cieszyć się tym stanem. Dużo pracujemy z ziemi i osiągamy rezultaty ale zawsze na chwilę. Hetman wykorzysta każdą zmianę, żeby mieć przyczynek do ponownego nakręcenia się i napięcia mięśni. O jakich zmianach mówię? O każdej zmianie nawet najmniejszej. Próbujemy namówić wałaszka, żeby rozluźnił się i wyciszył, chociażby tylko przy naszej obok niego obecności i delikatnym kontakcie naszych rąk z jego ciałem. Wystarczy zmiana mojej postawy albo miejsca dotyku, żeby Hetman po rozluźnieniu na nowo się nakręcił do walki. Jego zachowanie jest takie niezależnie od sytuacji – podczas czyszczenia, obsługi, masażu, pracy z ziemi i w siodle - każde rozluźnienie wypracowane poprzez nasze działanie „Tygrys”, po jakimś niedługim czasie, kwituje próbą ponownego nakręcenia się, spięcia i usztywnienia szyi. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Hetman zachowuje się jak drapieżnik w obecności i ludzi i innych koni. Tak, jakby nauczył się już w „szczenięcym” wieku siłowo dominować nad ludźmi i tak, jakby z końmi nie umiał się dogadać bez siłowej konfrontacji. CDN </span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Posty do moich blogów piszę przy wsparciu patronów - Basi, Tomka i Ewy. Trochę więcej piszę o tym </span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2018/06/bez-tytuu_84.html" style="font-family: georgia, "times new roman", serif;">tutaj</a><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">. Gdyby ktoś miał ochotę dołączyć do grona patronów i mnie wesprzeć to zapraszam i dziękuję. Olga</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe frameborder="0" height="450" scrolling="no" src="https://patronite.pl/widget/olga/1045/small/009933/66FF66" width="300"></iframe>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Ponieważ moja blogowa „twórczość”
stała się dość obszerna – napisałam około 300 postów na
czterech blogach - to stwierdziłam, że moi czytelnicy mają pewnie
problem ze znalezieniem postów powiązanych ze sobą tematycznie.
Postanowiłam więc pogrupować posty dotyczące zagadnień
związanych z pracą z wierzchowcami i zapisać w formie dokumentu
pdf. Będę je udostępniać moim patronom i osobom, które chciałyby
wesprzeć moją pracę w jakiejś innej formie. Pierwszy dokument
dotyczy prowadzenia konia i problemów z tym związanych. Ponieważ
jest to „pilot” całej serii, to udostępniam go publicznie na
Patronite. Jestem ciekawa czy mój pomysł ma sens i rację bytu.
Będę wdzięczna za komentarze i opinie. Zapraszam do lektury.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
</div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-37746894407699405022017-09-18T11:56:00.000-07:002017-09-30T04:52:28.381-07:00TYGRYSEK<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br />Swego czasu w internecie krążył filmik z koniem w roli głównej, który nie chciał podawać kopyt podkuwaczowi. Wierzgał i odkopywał się tylnymi kończynami. Pan, którego zadaniem było skorygować kopytka, przykleił na czubek nosa niesfornego zwierzęcia dość spory kawałek taśmy klejącej i zwierzę się uspokoiło. Od tej pory bez problemu i sprzeciwu podawało kolejne kończyny do obróbki.<br /><br />Dlaczego o tym piszę? Ponieważ przy pracy z koniem bardzo przydają się niekonwencjonalne pomysły. Na trudne sytuacje w relacjach z wierzchowcem lepszym rozwiązaniem jest znalezienie sposobu „przechytrzenia” czy dotarcia do zwierzęcia, niż użycie siły. Nie wyobrażam sobie wprawdzie, jak podkuwacz ściągnął z nosa taśmę klejącą, bez wydepilowania go (na filmiku nie zostało to pokazane), ale efekt na dany moment „współpracy” z koniem był rewelacyjny. Rozwiązanie przy pomocy taśmy było inspiracją dla mojego pomysłu. Z Moniką „walczymy” ostatnio z nieodpartym dążeniem jej podopiecznego do łapania w zęby wszystkiego co popadnie: lonży, wodzy, ręki, uda czy pośladka opiekunki. Te próby podszczypywania były tak natarczywe, że człowiek nie mógł się na niczym skupić, tylko nieustannie uchylał się unikając „paszczy” zwierzęcia albo próbując zniechęcić go na różne sposoby do tego typu zachowania. Przyszło mi więc do głowy, że mogłoby coś zwisać zwierzęciu tuż przy pysku i nosie. Coś co lekko dotykałoby czubka jego nosa i „wpadało” między szczęki za każdym razem, gdy konik będzie próbował coś lub kogoś ugryźć. Przymocowałam pasek krzyżowy do ogłowia tak, że spełniał ową rolę. Wałaszek był zdziwiony i zainteresowany sytuacją, co wyciszyło na jakiś czas jego „podgryzające” zapędy.<br /><br />Pierwszym pomysłem na „niegryzienie” przez zwierzę było: „wsiadanie na grzbiet, na patyka”. Paszcza wałaszka bardzo uaktywniała się w momencie, gdy Monika przymierzała się do wsiadania. Żeby jak najmniej szkodzić zdrowiu młodego zwierzęcia przy tej czynności, amazonka próbowała wsiąść z podestu, a ja obciążałam przeciwległe strzemię. Okazało się to o tyle trudnym zadaniem, że konik nieustannie próbował się cofać, żeby jego paszcza miała szansę na złapanie nas za którąś z części ciała. Bardzo przydatnym okazał się cienki patyk. Podopieczny bardzo chętnie łapał go między przednie zęby, z upodobaniem ściskał i wówczas bardzo grzecznie i cierpliwie stał i czekał, aż jego opiekunka wsiądzie mu na grzbiet. Patyk służył mu jako gryzak jeszcze przez parę kroków stępa, a potem wałaszek go upuszczał.<br /><br />Zanim w niekonwencjonalny sposób wykorzystałyśmy pasek krzyżowy, założyłyśmy go podopiecznemu w tradycyjny sposób. Nie lubię wiązać pyska wierzchowcom ale wydawało się to najlepszym rozwiązaniem. Mimo, że zwierzę miało ograniczone możliwości rozwierania szczęk, nadal próbowało podszczypywać. Po wielu różnych pomysłach na wytłumaczenie zwierzęciu, że taka zabawa żadnemu z ludzi nie bardzo się podoba, najlepszym rozwiązaniem okazało się „zagrać” z wałaszkiem w jego grę. Nie znaczy to, że od tej chwili pozwoliłyśmy konikowi na podgryzanie. Sprawiłyśmy, aby ta zabawa zaczęła być nieprzyjemna dla niego, a nie dla nas. Każdą próbę złapania czegokolwiek w zęby odwzajemniałyśmy szczypaniem go po mordzie. Jesteśmy w naszych reakcjach bardzo konsekwentne i widać wyraźnie, że robi to na zwierzęciu spore wrażenie. Konik zaczyna się zastanawiać zanim podejmie kolejną próbę uszczypnięcia którejś z nas. A co najważniejsze, wykonuje polecenia które „udawał”, że nie rozumie.<br /><br />Niestety, uchylanie się człowieka przed zębami, zwierzę potraktowało jako oznakę uległości. A to zachęciło je do urozmaicenia zabawy z człowiekiem i oprócz gryzienia, podopieczny napierał całym ciałem na opiekuna, straszył głową z położonymi uszami i nawet stawał dęba. Robił to wszystko, gdy widział, że bronimy się przed jego zapędami, zapieramy ciałem, próbujemy sił w przepychaniu. I znowu efekt zaczęło przynosić zagranie w grę konika, zamiast unikać ataków – atakowałyśmy. Człowiek nigdy nie będzie silniejszy od konia. Wszelkie próby siłowego trzymania go, zatrzymywania i przytrzymywania rękami czy całym ciałem, utwierdziłyby tylko zwierzę w tym, że jest od nas silniejsze i że przy pomocy siły można z człowiekiem walczyć i wygrać.<br /><br />Na czym polegało nasze „atakowanie”? W pracy z koniem, podczas prób oduczania go złych nawyków i wskazywania mu, które z jego zachowań są złe i niepożądane, nie chodzi o to, żeby go karać albo bić tak żeby się bał człowieka. Wałaszek w tej swojej zabawie napierał całym ciałem, jak taran i za nic miał sygnały próbujące go powstrzymać. Trzeba było mu więc uświadomić, że od sygnału wysyłanego przez opiekuna należy odchodzić, a nie na niego napierać. Monika próbowała powstrzymać podopiecznego uderzając go bacikiem w pierś i po łopatkach. Teraz używa tych samych sygnałów w taki sposób, żeby koń od nich odskoczył. Pochwalony za taką reakcję zaczyna kojarzyć, że tak powinna wyglądać jego odpowiedź na nasze polecenia. Sygnał opiekuna musi być jak użądlenie osy, jak ugryzienie psa, jak uszczypnięcie końskimi zębami. Koń musi zdać sobie również sprawę z nieuchronności reakcji człowieka. Należy więc reagować na każde niepożądane zachowanie. Człowiek musi też cały czas mieć postawę wyrażającą: „nie ustąpię tobie ani przed tobą”. Kiedy zwierzę nauczy się prawidłowej reakcji, do wydania mu polecenia nie będzie potrzebny bacik, wystarczy gest człowieka.<br /><br />Konik Moniki najbardziej lubi złapać w zęby lonżę i jest cały szczęśliwy, gdy człowiek trzyma ją z drugiej strony. Szarpanie jej, jak zwykły to robić psy przeciągające z człowiekiem jakiś sznur, to super zabawa. Próba dotarcia do zwierzęcia i skupienia na pracy w tym momencie to strata czasu. Lonża w zębach i szansa na zabawę przesłania wałaszkowi wszystko. Żeby zacząć pracę albo wrócić do niej, musimy wyegzekwować od podopiecznego wypuszczenie jej z pyska. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Konik, którego opisuję – podopieczny Moniki - dorobił się pseudonimu: Tygrysek. I w cale nie dlatego, że wszystko łapie w zęby. Jest to przesympatyczny wałaszek rasy uszlachetniony Konik Polski. Stworzenie to ma cztery lata i bardzo buńczuczny charakterek. Pewna znajoma bardzo trafnie określiła jego charakter mówiąc: „on wychodzi z człowiekiem do pracy i ma od razu postawę i „minę” wyrażającą myśl: „no i co mi k.... zrobisz?”. Wałaszek wykorzysta każdą okazję do przepychania się, do zabawy i do zachęcania do niej. Żeby postawić na swoim wykorzystuje paszczę, szyję i łopatki.<br /><br />A skąd pseudonim? Wałaszek podczas biegania na lonży próbuje co jakiś czas straszyć osobę lonżującą i zacieśnia koło, żeby się do niej zbliżyć. Zmniejsza koło z głową obróconą do lonżującego i z uszami groźnie położonymi po sobie. Ponieważ na coraz mniejszym kole jest mu trudno iść energicznym tempem, próbuje samowolnie je zwolnić, a nawet przejść do niższego chodu. Najlepszym „lekarstwem” na takie zachowanie okazało się „zmuszanie” konika do utrzymania tempa, a nawet jego zwiększania. Żeby temu podołać wierzchowiec sam wraca na większe koło, gdzie jest mu dużo łatwiej iść i pracować. W każdej stajni jest ktoś taki, kto „wszystko wie”. U nas też jest taka osoba i widząc nasze zmagania, stwierdziła, że gonimy to stworzenie, jak dzikie zwierzę w cyrku. I tak Konik Polski został Tygryskiem.</span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-42911036492353228682017-05-25T12:02:00.000-07:002017-05-25T12:02:17.396-07:00ROZMOWY O DOSIADZIE<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br />Tematem „rozmowy” są między innymi informacje i porady zawarte w poście pod tytułem: <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/odwrocone-v-czy-u.html" target="_blank">„Odwrócone „V” czy „U” ?”</a> <br /><br /><span style="color: #7f6000;">„...Dosiad w kształcie litery </span></span><span style="color: #7f6000; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">„</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><span style="color: #7f6000;">U</span></span><span style="color: #7f6000; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">”</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><span style="color: #7f6000;"> działa na nasze szkolne koniki :) wyobraźnia działa i konik zaczął lepiej reagować na łydkę. Mam jednak pytanie dotyczące ułożenia palców stóp. Wszędzie uczą, że należy je trzymać w kierunku do boku konia - ale wówczas kolano się zamyka, leży na poduszce i nie ma jak sprężynować na zewnątrz. Trudno mi na dłuższą metę być rozszerzona w biodrach, bo kolano, przez te stopy wymusza mocniejsze przyłożenie ud do siodła. Patrzę w dół na strzemiona a stopa jakby w nich zsuwa się do boczku konia tak, jakby pod lekkim kątem jest i to trochę kłóci się z literą </span></span><span style="color: #7f6000; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">„</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><span style="color: #7f6000;">U</span></span><span style="color: #7f6000; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">”</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><span style="color: #7f6000;">, więc domyślam się, że palce powinny chyba być ustawione prosto tzn na wprost, wyginanie ich kłóci się z dosiadem dającym przestrzeń grzbietowi konia. Chciałam zapytać czy zgadzasz się z moim wnioskiem, czy może możesz mi coś podpowiedzieć?...</span></span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;"><span style="color: #7f6000;">”</span></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /><br />Myślę, że rozumiem Twój problem. Masz racje, że biodra łatwiej ułożyć w odwróconą literę </span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">„</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">U</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">”</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">, gdy pozwoli się palcom stóp „uciec” nieco od boków konia. Niestety, rozszerzone biodra trzeba pogodzić z ustawieniem nogi, a tym samym palców stóp, w kierunku do boków konia. Jest to niezmiernie trudne i przy pierwszych próbach wydaje się być sprzeczne jedno z drugim. Dlatego potrzeba czasu i ćwiczeń, by wypracować właściwy dosiad. Podejrzewam, że jak układasz palce stóp według zaleceń, to zaciskają się Tobie biodra. Jak „rozszerzasz” biodra, to „uciekają” na bok palce stóp. Błędne koło.<br /><br />Zacznę od tego, że spróbuj nie robić wszystkiego naraz idealnie i na siłę. Pozwól, żeby nogi i ciało zaczęło układać się pod Twoją wyobraźnię i stopniowo. Skoro jesteś bardzo początkującym jeźdźcem, to Twoje mięśnie są jeszcze za słabo rozciągnięte, za mało rozluźnione i zbyt słabe kondycyjnie na idealny dosiad. Dotyczy to również Twoich stawów. Musisz dążyć do właściwej pozycji, ale pozwolić sobie na drobne niedociągnięcia, żeby dać mięśniom i stawom czas na załapanie właściwej formy. <br /><br />Skoro udało się Tobie wypracować z bioder literę </span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">„</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">U</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">”</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">, to niech to będzie punktem wyjścia. Żeby tego nie popsuć, nie przekręcaj na siłę ustawiającej się pod złym kątem stopy. Tym bardziej, że ustawiona palcami do boku konia stopa powinna być konsekwencją właściwego ustawienia całej nogi. Zacznij od tego, żeby przy biodrach w literę U ułożyć łydki tak, by obejmować konia w talii, a nie pod pachami. Im bardziej cofnięta łydka, tym łatwiej właściwie ułożyć stopę. Jadąc wierzchem, podczas uruchamiania wyobraźni, gdy jest to tylko możliwe, zamykaj na moment oczy. Z zamkniętymi oczami szybciej wyczujesz na przykład, gdzie koń ma pas. <br /><br />Kolejna rzecz, to siedząc na koniu jesteś jak otwarta książka. Środek tej książki to Twoje pachwiny. Brzuch, od krocza po pępek, to jedna połowa kartek- uda, druga połowa. Typowym odruchem jeźdźców i całkiem naturalnym jest bezwiedne przymykanie książki. Ty staraj się co jakiś czas poprawić się w siodle, otwierając mocniej książkę w jej środku. W równym stopniu otwieraj obie jej części. Musisz poczuć, jak rozciągają się Tobie pachwiny i mięśnie z przodu ud. Pozwól, żeby mięśnie ud zaczęły trochę boleć. Powinnaś po jeździe czuć wyraźnie efekt ich rozciągającego wysiłku.<br /><br />Nie wiem czy jeździsz na nartach? Ja nie, ale to nie przeszkadza w wyobrażeniu sobie, że masz do stóp przytwierdzone narty. Nogi w wyobraźni miej tak długie, że możesz sunąć nartami po podłożu mimo tego, że siedzisz na koniu. Gdyby tak było naprawdę, to ustawione czubkami na zewnątrz narty nie pozwoliłyby tej „dziwnej parze” na poruszanie się do przodu. Układaj narty tak, dzięki ustawieniu całej nogi, byście bez przeszkód mogli wspólnie posuwać się do przodu. Nie myśl o kolanach i ich sprężynowaniu. Pozwól im się ułożyć na poduszce siodła- nie pozwól tylko, by ściskały te poduszki. Nie utrzymuj się w siodle dzięki trzymaniu się go kolanami.<br /><br />Cała „zabawa” w budowanie dosiadu i kondycji polega na nieustannych poprawkach. Kiedy już się ułożysz, to prędzej czy później słabe jeszcze kondycyjnie Twoje ciało wszystko popsuje. Trzeba kontrolować ciało, wyłapywać momenty kiedy ciało wraca do „domyślnego” i bezwiednego układu i od razu naprawiać błędy.<br /><br />Na początku przygody jeździeckiej może się zdarzyć, że poprawki trzeba będzie wprowadzać co parę końskich kroków. Dlatego trzeba nauczyć się je wprowadzać w czasie jazdy, w każdym chodzie, bez przerywania pracy. <br /></span><div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">***</span></div>
<span style="color: #7f6000;"><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">„...</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Rozmawiałam z doświadczoną koleżanka o dosiadzie, powiedziała, że owszem słyszała o tzw kocim grzbiecie konia, ale ją uczyli (zrobiła kilka lat temu instruktora) żeby dosiad był w literę </span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">„X</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">”</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;"> co po „odcięciu” nóżek daje.....</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">„V</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">”</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">. P</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">owiedziała, że </span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">„</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">U</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">”</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;"> to może bardziej w ujeżdżeniu, a u nas w skokach musimy bardziej trzymać się siodła...</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">”</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;"> </span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br />A propos trzymania się siodła. Konie do duże zwierzęta i ludziom się wydaje, że są gruboskórne. Że czują tylko silne sygnały. Nie raz widziałam scenkę: tatuś czy dziadek trzyma dziecko na rękach i mówi: poklep konika, nie tak lekko, mocno, bo inaczej on nic nie poczuje. Myślę, że też znasz podobne scenki- a jak nie znasz, to poznasz. Ale konie, to bardzo delikatne zwierzęta. Przecież one czują muchę, która dopiero ma zamiar usiąść na ich ciele. Im delikatniejsze, im bardziej subtelne sygnały, tym lepiej wierzchowiec współpracuje. Jeźdźcy mówią, że trzymają się siodła, ale oni trzymają się konia. Uwierz mi, że dla tych zwierząt takie uciskająco - trzymające kolana są jak imadło. Koń w miejscu trzymania się jeźdźca napina i blokuje pracę mięśni, żeby zmniejszyć uczucie bólu i dyskomfortu. A to napinanie przekłada się na napięcia w całym ciele i blokuje swobodny ruch łopatek. Może udało się Tobie zapakować kiedyś plecak tak, że podczas targania go na plecach, upierdliwie coś się Tobie wbijało w plecy. Tak właśnie czują konie te trzymające jeźdźca kolana. Czują mimo obecności siodła. A jeżeli człowiek wypracuje dosiad w równowadze, to owe trzymanie się zupełnie nie jest potrzebne, nawet przy skokach. Jeżeli w szkółkach i na kursach instruktorskich uczą trzymania się kolanami, to delikwent nie czuje już potrzeby łapania równowagi i szukania właściwej pozycji w dosiadzie. Zrób taki eksperyment: przy czyszczeniu klaczy, jak będzie w stajni cisza i spokój, tak żeby nic ją nie rozpraszało, palcami rąk suń bardzo, bardzo, bardzo powoli wzdłuż kręgosłupa wierzchowca. Zacznij od kłębu w kierunku zadu i aż na zadnie nogi. Niech ten posuwisty dotyk Twoich palców będzie tak lekki, żebyś muskała tylko końcówki włosia konia. Możesz ten ruch przerywać i zaczynać od nowa w innym albo tym samym miejscu. Obserwuj jej oczy, uszy, głowę przy tym eksperymencie. Możesz to powtarzać przy czyszczeniach i zrób z obu stron kręgosłupa. Daj znać co ciekawego odkryłaś.<br /><br /><div style="text-align: center;">
***</div>
</span><span style="color: #7f6000;"><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">„...</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Czasem za jednym sukcesem idą dwie porażki. Wyobraź sobie, że czasem nie wyczuwam momentu, gdy uda już nie maja siły pracować, bo bolą mnie raz mocniej raz mniej, gdy staram się utrzymywać ciężar na strzemionach. Wczoraj staram się pamiętać jaki ciężar mam w strzemionach, gdy wstaję i zachować go w pozycji siedzącej i chyba jest oki- jakoś lekko się czuje, konik delikatnie jakby przyspieszył i po kółku nagle – BUM-bum-BUM - tyłkiem w siodło uderzyłam.<br /><br />Ale byłam na siebie zła, nawet nie wiem kiedy to się stało. Wróciłam do tradycyjnego angleza i dopiero po chwili gdy złapałyśmy rytm znów zaczęłam przenosić ten mój ciężar na strzemiona. I tu mam pytanie: czy to normalne na początku?<br /><br />I czy to normalne, że na początku przenoszenia ciężaru uda jednak nie są całkiem luźne? Ta kontrola ciężaru wymaga ode mnie jakby dociśnięcia nóg trochę do strzemion- wyobraźnia dużo daje , ale ud nie mam całkiem luźnych. Może ginie mi „U” i robi się „V” bo przerzucam koncentracje w inne miejsce na strzemiona?...</span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif; font-size: large;">”</span></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /><br />Teraz Twoje nogi i bolące uda. To normalne na początku, że nogi „wymiękają” i nie wytrzymują takiej pracy non stop. Normalne, że czasami je mocniej napinasz i tracisz równowagę i normalne, że zdarza się bezwiednie opaść w siodło. Nogi i ich mięśnie potrzebują czasu na wzmocnienie, nabranie kondycji i uelastycznienie. Najważniejsze, że zauważasz kiedy coś dzieje się nie tak z Twoim ciałem i starasz się wszystko poprawiać i naprawiać. Dobrze też zauważasz, że przy obciążaniu strzemion odruchowo zacieśniają się uda i z „U” robi się „V”. Zgranie obciążania strzemion z pozostawieniem „U” to długa praca, godziny ćwiczeń, skupienia, koncentracji i nauki samokontroli ciała. I znowu należy się Tobie ogromna pochwała za zauważenie tej odruchowej zależności. Skoro zauważasz, to z czasem dopracujesz do perfekcji „U” z ciężarem w strzemionach. Skup się też na tym, by obciążanie strzemion nie podnosiło Cię zbyt wysoko nad siodło. Podziel sobie w wyobraźni nogę w miejscu kolana, na dwie części. Uda muszą być jak klamerka, która „mocno” (ale nie w sensie siłowo) i „głęboko” przypina siodło do ciała konia, jak ciuch do sznura. A łydki są odpowiedzialne za obciążanie strzemion ciężarem Twojego ciała. Trochę tak, jakby Twój tors opierał się bezpośrednio na kościach piszczelowych (czyli w łydce), a nie na kościach udowych. <br /><br />Inaczej tłumacząc: klęczysz na wysokim klęczniku, a on jest kanciaty i drewniany i boleśnie wbija się Tobie w kolana. Nie wolno Ci unieść z niego kolan, nieustannie muszą się o niego opierać, więc żeby odciążyć bolące kolana i zmniejszyć ich nacisk drewnianego klęcznika, obciążasz swoim ciałem stopy. Nie musisz przy tym siłowo cisnąć stopami na podłogę, to nawet nie jest wskazane, bo takie ciśnięcie powoduje, że kolana odrywają się od klęcznika i unoszą się nad niego. Trochę to trudne ale jak rozruszasz wyobraźnię, to załapiesz o co mi chodzi. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-34136704205846910352016-08-27T02:26:00.000-07:002016-08-27T02:26:41.781-07:00NAŁĘCZ<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br />Od ostatniego wpisu minęło sporo czasu. Alicja w międzyczasie leczyła złamaną rękę, więc siłą rzeczy nie pracowałyśmy razem na treningach. Mieliśmy: Nałęcz i ja, przez ten okres, czas na pracę we dwoje. Alicja, mimo kontuzji, przy pomocy znajomych starała się, by wałaszek jak najczęściej mógł pobiegać na lonży dla utrzymania wypracowanej kondycji. Jednak nie było w naszych wysiłkach dawnej regularności w pracy. Na szczęście amazonka wróciła już do formy. <br /><br />Jeszcze przed nabawieniem się kontuzji przez Alicję, nasza wiosenna praca z wierzchowcem miała wiele wątków. Wszystkie jednak łączył jeden główny problem: każdy planowany trening ze zwierzęciem to była wielka niewiadoma. I to nie ze względu na aspekty „techniczne”. Sen z powiek spędzał i spędza nastawienie podopiecznego do współpracy. Nałęcz tak „znakomicie” nauczył się siłować i walczyć z człowiekiem, że przekonanie o konieczności tej walki jest w nim bardzo głęboko zakodowane. Żeby móc pracować na jego grzbiecie z dosiadu, z oddanymi i delikatnie działającymi rękami, konieczne jest wcześniejsze żmudne, uciążliwe i konsekwentne namawianie go, by zechciał popracować według nowych zasad. Niezmiernie długo trwa takie namawianie podopiecznego na współpracę bez siłowego „przeciągania się” wodzami. Jest to jednak konieczne, bo próba przekazywania jakichkolwiek „próśb”, gdy Nałęcz wpada w nastawienie: „siłujmy się, bo wiem , że jestem silny”, mija się z celem. Sygnały jeźdźca musiałby być wówczas siłowym wymuszeniem, które i tak nie przynosiłyby efektu, a „koń rósłby w siłę”. Nałęcz zdołał się jednak już zorientować, że jestem bardziej uparta niż on, mam czas, cierpliwość i spokój i że prędzej czy później będzie musiał ustąpić. Gdy już to zrobi, nasza praca staje się bardzo przyjemna, a Nałęcz szybko uczy się prowadzić dialog. Szybko i ze zrozumieniem uczy się również prawidłowych reakcji na nowe „prośby” i plecenia. To inteligentne zwierzę i pewnie dlatego też równie szybko zrozumiał, że jest dużo silniejszy od człowieka i że można z tej siły korzystać. <br /><br />Co oznacza mój upór, cierpliwość i spokój? Jeżeli koń z pełną świadomością „chce” być niegrzeczny, to niegrzeczny jest głównie przodem ciała. Nieustanne próby mocniejszego obciążania tego przodu, napinanie szyi, siłowanie się z opiekunem poprzez wodze, wieszanie się na wodzach, rozpychanie łopatką, zginanie szyi - wszystko to zwierzę może robić, bo nie umie inaczej, bo nie ma innego wyjścia, bo nikt mu nie wytłumaczył, że można inaczej. Jednak inteligentny wierzchowiec może świadomie wykorzystywać te elementy do walki z człowiekiem. W przypadku Nałęcza, i na pewno wielu innych koni, praca nad zmianą sposobu pracy przysparza nowe problemy. Jeździec pracujący siłowo, będzie blokował „siłowe zapędy” wierzchowca również siłą, wspomaganą prędzej czy później patentami. Przy mnie Nałęcz zaznał bez-siłowej pracy ale mam wrażenie, iż właśnie to doświadczenie chyba jeszcze dobitniej uświadomiło mu czym i jak może być niegrzeczny i czym i jak może wygrać z człowiekiem siedzącym na grzbiecie. I Nałęcz z „uporem maniaka” próbuje to wykorzystywać. Ten wymieniony wcześniej mój upór, cierpliwość i spokój to moja siła. Wydawałoby się takie zwykłe przejście ze stępu do kłusa, nic prostszego. My z Nałęczem zmieniamy chód poświęcając na to nieraz parę dużych wolt. Robimy to po to, żeby podopieczny, zachęcany moimi pomocami, ostatecznie zakłusował w przekonaniu, że chce współpracować, że zgadza się na wykonanie polecenia, że czeka na dalsze instrukcje. Gdy zaczynamy „proces” przejścia, moje łydki, dosiad, postawa, nieustannie sugerują, że kłus jest naszym celem. Mimo pracy zachęcającej do kłusa, nie pozwalam podopiecznemu wykonać polecenia, póki nie poczuję chęci współpracy z jego strony. Nałęcz próbuje zakłusować z przeciążonym przodem, uwieszony na wodzach i ze zbyt dużym impetem. Moja praca polega wówczas na tym, że powtarzając nieustannie sygnał: „kłus”, „mówię” mu: „ale nie tak, jak ty chcesz. Nie wolno tobie robić czegokolwiek samowolnie. Rusz od zadu, zaangażuj tylne nogi do pierwszych kroków kłusa. Podnieś przód i ruszaj spokojnie, powoli i rozważnie.” Wówczas Nałęcz próbuje inaczej. Rozpycha się zewnętrzną łopatką, zostawiając równocześnie zad, ustawiony i idący po przekątnej. W innej opcji zadziera głowę i napina tak maksymalnie mięśnie szyi, by człowiek nie miał żadnych szans poprosić o ich rozluźnienie czy przekazać jakikolwiek sygnał i rusza w wymyśloną przez siebie stronę i najchętniej znowu z dużym impetem. Moja praca, to znowu nieustanne namawianie do kłusa bez ostatecznego „pozwolenia”, jeżeli nie zaakceptuje moich próśb o rozluźnienie i prawidłowe ustawienie ciała. Ta nasza „zabawa” trwa tak długo, aż nie poczuję „odzewu i „zapewnienia” od podopiecznego, że ruszy do kłusa współpracując ze mną. Ruszamy wówczas spokojnym równym tempem, koń nie obciąża żadnej z moich oddanych rąk i z prawidłowo ustawionym ciałem. Przy regularnej pracy, ilość wolt potrzebnych nam na „dogadanie się” dość szybko ulegała zmniejszeniu. Każda dłuższa przerwa „zachęcała” Nałęcza do wystawiania mojej cierpliwości, spokoju i konsekwencji na ponowną próbę. Mimo zadowalających mnie postępów wiem, że do osiągnięcia celu, czyli namówienia Nałęcza do rezygnacji z bycia niegrzecznym, potrzebne są miesiące, a nawet lata pracy. Wszystko zależy od częstotliwości, regularności, konsekwencji w postępowaniu z wałaszkiem. <br /><br />Pracując z Alicją i Nałęczem, dodatkowo dużo czasu poświęcamy na utrzymanie równego spokojnego tempa, głównie w kłusie. To od kłusa zaczynają się „zapędy” konia do pędzenia. Gdy Alicji uda się dogadać z podopiecznym co do wzorowego przejścia, Nałęcz niestety próbuje „zepsuć” pozytywny efekt pracy. Każdą chwilę nieuwagi swojej opiekunki, każdy symptom jej zmęczenia i rozkojarzenia czy popełniony błąd wykorzystuje, by przyspieszyć. A gdy poczuje, że mu się to udaje, bez skrupułów dodaje inne swoje „pomysły” ze spinaniem i totalnym usztywnianiem szyi na czele. Jeździec bez-siłowo zaczyna „panować” nad wierzchowcem, zaczyna budować swoja pozycję na wyższym szczebelku hierarchii, gdy dyktuje jakim tempem i rytmem ma koń iść. Ponieważ Nałęcz przy niekontrolowanym tempie w kłusie popada w skrajność, Alicja miała za zadanie „utrzymać” taki kłus, który byłby przeciwną skrajnością. Miała egzekwować takie tempo kłusa, które „sugerowałby” zwierzęciu chęć przejścia do stępa. Miał to być taki kłus, żeby Nałęcz miał powody do „zastanawiania się”, czy każdy następny jego krok ma już być wykonany w stępie czy jeszcze nadal w kłusie. To trochę tak, jakby amazonka „oszukiwała” zwierzę, że chce przejść do niższego chodu, a jej pracujące łydki na to nie pozwalają. Oprócz „budowania” hierarchii, dodatkowym zyskiem takiej pracy w kłusie jest „wymuszenie” na zadnich nogach, by stały się siłą napędową „pojazdu”. A mając napęd z tyłu, zwierzę nie będzie „pędzić”. Nie będzie też przeciążać przodu ciała, a tym samym ma dużo mniejsze szanse na napięcie szyi, na uwieszenie się na rękach opiekuna, na chowanie się za wędzidło, na bycie niegrzecznym. I tu znowu potrzeba miesięcy pracy, by koń świadomy swojej siły, bez sprzeciwu zaakceptował fakt, iż jeździec jest „kontrolerem” i osobą „regulującą” tempo i rytm chodów. <br /><br />Praca w kłusie na granicy przejścia do stępa daje również szansę jeźdźcowi na pracę nad uświadamianiem zwierzęciu, że mięśnie jego szyi powinny pracować w nieustannym rozluźnieniu, a ciało w prawidłowym ustawieniu. Ćwiczyłyśmy z Alicją sposób rozmowy o tych dwóch ważnych aspektach. Chodzi o to, że pracujące wodze „wskazują” miejsce na szyi, o rozluźnienie którego jest poproszony wałach, ale to łydka wysyła sygnał: „rozluźnij to miejsce”. Podobnie rzecz się ma z prawidłowym ustawianiem łopatek przez konia. „Rozmawiając” poprzez wodze, Alicja sugerowała, która łopatka jest źle ustawiona. Która przednia noga zwierzęcia „ucieka” na bok zamiast kroczyć na wprost. Ale to znowu pracująca łydka amazonki „dawała” sygnał: „popraw ustawienie”, sygnał: „wykonaj polecenie”. Nie było to łatwe zadanie, gdyż każdy, co jakiś czas, sygnał dawany łydką przez amazonkę, Nałęcz próbował wykorzystać do przyspieszenia tempa. „Zmuszał” w ten sposób Alicję do wydajniejszej pracy nad utrzymaniem tempa, określonego przez nią w tym ćwiczeniu. </span><br /><div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-64048283039747931872016-03-30T12:09:00.001-07:002021-04-08T03:49:55.848-07:00KWIEJCE - LOSOWI TRZEBA POMÓC<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /><span style="color: #990000;"><a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2016/02/kwiejce-poczatek-historii.html" target="_blank">„Kwiejce byłyby miejscem</a>, gdzie mogłabym zaprosić w moje skromne progi osoby chętne do pracy pod moim okiem. Osoby wraz ze swoim podopiecznym i takie, które przed ewentualnym kupnem konia chciałyby udoskonalić jeździeckie umiejętności.”</span> To cytat z pierwszego postu jaki napisałam o Kwiejcach. Zakończyłam go zdaniem: <span style="color: #990000;">„Niniejszym, postem tym "zaczarowuję" los, by stał się przychylnym.”</span><br /><br />Jednak to zbyt mało zaangażowania z mojej strony, by marzenia się spełniły. Dobremu losowi trzeba pomóc. Pomyślałam więc, że same Kwiejce mogłyby przyczynić się do tego, by uzbierać środki na budowę boksów i infrastruktury. Kwiejce są pięknym miejscem, idealnym do spędzania przyjemnych niedziel na łonie natury. Wymyśliłam, że zorganizuję imprezę, pewnie nie jedną, której celem będzie zbiórka tychże środków na szczytny cel: budowy niewielkiego ośrodka jeździeckiego. Oczywiście podczas takich spotkań znajomych i nieznajomych grunt to dobra zabawa. A dobra zabawa w lesie to podchody. Wysiłek fizyczny i „szok tlenowy” wzmagają oczywiście apetyt. Kiełbaski znad ogniska to nic oryginalnego ale myślę, że staną się takowe jeżeli zaserwuje do nich cieplutkie drożdżowe bułeczki własnego wypieku. Jest też duża szansa na kapustę z leśnymi grzybami albo leczo.<br /><br />Kwiejce są miejscem dość mocno „odludnionym” za to za naszą sprawą „zakocionym”.</span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnIb-STn49E_cikLHVK0dXusIdjFCs-aWh7yYA16B2R7AQWZEf58ZVe9FdKMu9gG1NDD6nTukX0-ax-MBiPn6O6EL7_L8Vy5tsaXsN3XQTvagAH4EelOdhf4hIGkWwXE8xGidmt_KwJKw/s1600/Niki.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnIb-STn49E_cikLHVK0dXusIdjFCs-aWh7yYA16B2R7AQWZEf58ZVe9FdKMu9gG1NDD6nTukX0-ax-MBiPn6O6EL7_L8Vy5tsaXsN3XQTvagAH4EelOdhf4hIGkWwXE8xGidmt_KwJKw/s320/Niki.JPG" width="240" /></a></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdtxqL2KYr0Ib4431Lb6Dx3uj74sDrC1bCMTkXcTfJ644IAJf-cW3OFr-_kuyLKRAD9z2GFU5jvIqBRgvbl1kpDqMq0_kGL9g7uZxXcSp5CW9FyH_lAmgCrFzwV0hs4NKu35fEO1Y78HM/s1600/Filopat+i+Smutny.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdtxqL2KYr0Ib4431Lb6Dx3uj74sDrC1bCMTkXcTfJ644IAJf-cW3OFr-_kuyLKRAD9z2GFU5jvIqBRgvbl1kpDqMq0_kGL9g7uZxXcSp5CW9FyH_lAmgCrFzwV0hs4NKu35fEO1Y78HM/s320/Filopat+i+Smutny.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaRngWPqdvD1hu_v1h0zR3lfCwmNIXm_7k8WKymqcGx7XtcKKfPHQXqMl4LHIeRMq4QtO7ERp9W4b4kk7PvgD_X6nqoXtHs7JUyBVjPT4MbseYPoYH8QLmJmAQLX_ji0zZAD-ePN8H4DA/s1600/Lilotka+i+Lilotek.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaRngWPqdvD1hu_v1h0zR3lfCwmNIXm_7k8WKymqcGx7XtcKKfPHQXqMl4LHIeRMq4QtO7ERp9W4b4kk7PvgD_X6nqoXtHs7JUyBVjPT4MbseYPoYH8QLmJmAQLX_ji0zZAD-ePN8H4DA/s320/Lilotka+i+Lilotek.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Nasi współmieszkańcy zaczną więcej czasu spędzać na dworze, wygrzewając się na słoneczku, niż w domu przy piecu. </span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Już wkrótce, na „gołych” jeszcze, jabłonkach rozkwitną kwiaty, a trawa się zazieleni.</span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZrRMns3P7HeZMTN5wVZFxThiC5HdkTb-0rVqP54bcmwX8eihgWvx6tVYP_VzLLqHAVw58_uynpqvetZnWzxl0vRoFaXFeE3E7f_VjxyQO4i_QBEh3Q69onCWzwtIJYbLHtoWWdaoNF-s/s1600/Jab%25C5%2582onki+marzec+2016+%25281%2529.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZrRMns3P7HeZMTN5wVZFxThiC5HdkTb-0rVqP54bcmwX8eihgWvx6tVYP_VzLLqHAVw58_uynpqvetZnWzxl0vRoFaXFeE3E7f_VjxyQO4i_QBEh3Q69onCWzwtIJYbLHtoWWdaoNF-s/s320/Jab%25C5%2582onki+marzec+2016+%25281%2529.JPG" width="320" /></a></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">I zrobi się jeszcze piękniej. <br /><br />Myślę, że na taką, aktywną fizycznie, wizytę w Kwiejcach skuszą się głównie członkowie rodziny i znajomi ale zapraszam również, chętnych do odwiedzin, czytelników moich blogów. Jestem pewna, że znajdziemy nawet chwilę czasu, żeby pogadać o koniach. Po tym poście pozostanie mi tylko znaleźć termin imprezy. <br /><br />Kiedy „wpadałam” na pomysł zrobienia imprezy, moja znajoma, od roku również mieszkanka Kwiejc, podesłała mi link do platformy <a href="https://patronite.pl/" target="_blank">„Patronite.pl”</a>. Mówiąc w skrócie, można tam pochwalić się swoimi talentami i znaleźć patronów, którzy wesprą finansowo. Wprawdzie w opisach platformy jest mowa o młodych twórcach, pomyślałam czemu nie, wciąż duchem jestem młoda, spróbuję. Założę konto, może komuś spodoba się to co robię ale jak ja się za coś zabieram, nigdy nie jest prosto. Konto założyłam ale nie działa. Żeby się na nie dostać muszę, przy rejestracji, kliknąć na link weryfikacyjny, który przychodzi na maila. Do mnie przychodzą linki, które nie są linkami i chyba informatycy nie poradzili sobie z tym problemem. Założyłam więc, że „los nie chce” bym wzięła w czymś takim udziału. <br /><br />Nie znaczy to, że nie mogę pochwalić się gdzieś swoimi talentami. Wklejam więc to co chciałam na swoim profilu na patronite napisać: </span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Jak już napisałam w opisie profilowym: „moją największą pasją są konie, a dokładnie propagowanie takiego sposobu pracy z nimi,by układ między wierzchowcem a jeźdźcem można było nazwać dżentelmeńskim”. Prowadzę dwa blogi: „Pogotowie jeździeckie” i „Taka oto końska historia”. W tym ostatnim napisałam post o miejscu, w którym chciałabym stworzyć niewielki ośrodek jeździecki dla tych, którzy chcieliby skorzystać z mojej jeździeckiej wiedzy. Prowadzę również sklepik na <a href="http://pl.dawanda.com/shop/Olga-D" target="_blank">DaWandzie</a>, gdzie znajdziecie moje rękodzielnicze prace. Próbuję też zrealizować moje odwieczne marzenie i stworzyć pracownię oryginalnych kamizelek. <br /><br />Po napisaniu tak zwięzłej „autoreklamy” dostałam maila z sugestią, by rozwinąć nieco swoją wypowiedź. Kiepsko poruszam się w świecie internetu. Jeżeli zaczynam tam jakąś działalność muszę wszystkiego uczyć się od podstaw. Zaczynając prowadzić blog, trzy lata temu, uczyłam się równocześnie samej obsługi komputera i internetu. Posty pisane w blogu mają, poprzez rozbudzanie wyobraźni, podpowiadać jeźdźcom jak zbudować relację z wierzchowcem. Relację opartą na zrozumieniu i porozumieniu. W rozbudzaniu tej wyobraźni pomagają rysunki wykonane przez mojego brata. Nie jest on jeźdźcem, więc by rysunek odzwierciedlał to co chcę czytelnikom przekazać, musiałam w obrazowy sposób opowiedzieć bratu sytuację, którą ma przedstawić. I właśnie taki sposób opisywania wspólnej pracy człowieka i konia, by zrozumiała go nawet osoba nigdy nie siedząca w siodle, jest moim celem.</span></div>
<div>
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjU-5nEI3L0rxlsBGBGkJ97Zlxf4xl9_AtAbB5ov-r663lQJxmBK53_eOZMG_quf9dga8cNzJCPUxIJwm5Lsk7tNhgkEGYSGiTnlA7S4flHknotSHTQxJQc55gfibvaLeyjoPHUmRHtZXE/s1600/ko%25C5%2584_6.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="278" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjU-5nEI3L0rxlsBGBGkJ97Zlxf4xl9_AtAbB5ov-r663lQJxmBK53_eOZMG_quf9dga8cNzJCPUxIJwm5Lsk7tNhgkEGYSGiTnlA7S4flHknotSHTQxJQc55gfibvaLeyjoPHUmRHtZXE/s320/ko%25C5%2584_6.JPG" width="320" /></a></div>
<div>
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /><span style="color: #990000;">Dla laika sposób w jaki się jeździ jest oczywisty: „wsiadam na grzbiet i jadę, a jak chcę się zatrzymać, to zaciągam wodze”. Gdyby to było takie proste nie napisałabym prawie 200 postów na temat pracy z wierzchowcem. A dla przykładu powiem, że wodze nie powinny być zaciąganym „hamulcem ręcznym”, choć taki obraz jeździectwa widuje się w filmach i niestety na niektórych jeździeckich zawodach. Oto próbka mojej edukacyjnej działalności:</span></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">(Tutaj wkleiłam cytat z postu o podstawowych i prawidłowych jeździeckich sygnałach.)</span></div>
<div>
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">„Początkujący jeździec musi nauczyć się od samego początku, że konia nie należy pchać. Wierzchowiec „poproszony przez opiekuna” powinien iść „sam”, powinien być „samoniosący”. Z moich obserwacji wynika, że wśród jeźdźców pokutuje przekonanie, iż siedząc na grzbiecie konia trzeba go popychać biodrami. Jakże częsty jest obrazek snującego się wierzchowca, albo szurającego tylnymi nogami i jeźdźca na jego grzbiecie wciskającego z całej siły pośladki w siodło. Wysiłek z jakim człowiek próbuje „rozhuśtać swój pojazd”, ugniatając biodrami plecy konia, nie przynosi niestety żadnych rezultatów. Sygnałem, „namawiającym” zwierzę do aktywnego maszerowania, powinna być seria szybkich i krótkich puknięć łydkami w bok konia. Powinno to przypominać szybkie klaskanie. Najważniejsze jednak jest to, jakiej reakcji konia powinien się jeździć, po takim sygnale, spodziewać. Podejrzewam, że większość z was jeździ na rowerze. Nieraz rozpędzacie na pewno rower, kręcąc szybko pedałami, by później przez jakiś czas rower toczył się „sam”. Właśnie taki efekt należy uzyskać, „prosząc” wierzchowca, by szedł. Ma on „sam się toczyć”. Niczym nie pchany. Dzięki temu jeździec może zaangażować swoje łydki do pracy nad prowadzeniem zwierzęcia po wyznaczonej ścieżce. Swoje biodra zaś, swobodne i wolne od „ugniatania”, człowiek może wykorzystać do pracy nad regulowaniem i zwalnianiem tempa. </span></div>
<div>
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br />Dla zaczynających naukę jeźdźców podstawowym sygnałem „egzekwującym” od konia zatrzymanie się, jest właśnie coraz wolniejszy ruch biodrami na siodle, aż do ich zatrzymania. Muszę zaznaczyć, że i w tym momencie niczemu nie służy wciskanie bioder przez jeźdźca, w koński grzbiet. Sygnałem wspomagającym, zatrzymujące ruch ciało człowieka, są krótkie, delikatne i powtarzające się pociągnięcia za wodze, które są sygnałem mówiącym zwierzęciu: ”skup się na mnie i na tym, jaką informację chcę Tobie przekazać”. Chcę podkreślić, że koń powinien zatrzymać się, reagując na biodra jeźdźca w momencie, gdy odpuszcza on wodze, a nie przyciąga by dać sygnał skupiający. Dokładnie takie same sygnały, wyłączając zatrzymanie bioder jeźdźca, musi człowiek wykorzystać, gdy tempo wierzchowca jest zbyt duże.” <br /><br />Jeździectwo jakie promuję jest trudną sztuką, mimo to mam paru podopiecznych, do których dojeżdżam. Podopiecznych, którzy chcą pod moim okiem doskonalić technikę jeździecką. Praca z nimi to głównie zbieranie doświadczeń, które przelewam na bloga. Wielu jego stałych czytelników mieszka daleko ode mnie. Mogłabym jednak zaprosić ich do współpracy, gdybym stworzyła miejsce, w którym moglibyśmy się spotykać. Na końcu postu o takim miejscu napisałam, że „zaczarowuję” los, by stał się przychylnym. Losowi trzeba jednak pomóc, stąd mój pomysł zaistnienia na Patronite. Nie jest to jedyny pomysł. Główny pomysł to organizowanie imprez z podchodami, szukaniem skarbów, ogniskiem, pieczonymi kiełbaskami itp. <br /><br />Szycie, haftowanie, dzierganie sweterków były moją pasją jeszcze przed „wpadnięciem w szpony jeździectwa”. Przerodziło się to niestety w naprawianie i przerabianie odzieży moim znajomym. Z początkiem tego roku postanowiłam zmienić sytuację i zacząć tworzyć oryginalne kamizelki. Nie bardzo mam się czym pochwalić, gdyż na początek wymyśliłam bardzo pracochłonną haftowaną kamizelkę. Trochę czasu minie zanim ją skończę.</span><span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"> </span></div>
<div>
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJ1itcW9JfG_G1REALc7vz5S_LlwGr9X0CGh-ZNtm0oVWx3b9v7gZE-ruzjaELMH3TX3lgixodGjrn3UJa1S-m7FfSsT-Y2sA7I1X52JNYI-i0pjQAHAKt0UpzW901cA3xm0x1UPhDC_k/s1600/Kamizelka+z+haftem+czwarty+etap+tworzenia+%25284%2529.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJ1itcW9JfG_G1REALc7vz5S_LlwGr9X0CGh-ZNtm0oVWx3b9v7gZE-ruzjaELMH3TX3lgixodGjrn3UJa1S-m7FfSsT-Y2sA7I1X52JNYI-i0pjQAHAKt0UpzW901cA3xm0x1UPhDC_k/s320/Kamizelka+z+haftem+czwarty+etap+tworzenia+%25284%2529.JPG" width="320" /></a></div>
<div>
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br />Konie nie spowodowały jednak, że przestałam „bawić się” twórczo. Oto czym zaowocowały jeździeckie czasy (niewielka próbka). </span></div><div><span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Malowane naklejki</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgv-H9DInQQfpHYyN4GaqKur2Yn-KMmLYunYsqUC8vvSzv8Sf3U1QOPul-_o0lLkO_pOcelh2U_GGeIqvVlJ8eQOsrY599HKbIzIr3hza0Tgbb6OkLuVsPBXrPqsghmUr9zlmStA2niB54/s1600/Sabi+naklejka+malowana_2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgv-H9DInQQfpHYyN4GaqKur2Yn-KMmLYunYsqUC8vvSzv8Sf3U1QOPul-_o0lLkO_pOcelh2U_GGeIqvVlJ8eQOsrY599HKbIzIr3hza0Tgbb6OkLuVsPBXrPqsghmUr9zlmStA2niB54/s320/Sabi+naklejka+malowana_2.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wycinane naklejki</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifbL_nopqBcmR68QMxBAykpmqV8fC8igAlLBcB2zlqD1RQ8Mu05egROPsvBawAxAOMQyE79F-RFXSY1GZO2N9Qg7S7oXRFCVXxrs7tkR89cESnBH8gN7mR3YGMW3PYTfsvoSVv4g3Qj_4/s1600/naklejki+r%25C4%2599cznie+wycinane.jpg"><img border="0" height="184" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifbL_nopqBcmR68QMxBAykpmqV8fC8igAlLBcB2zlqD1RQ8Mu05egROPsvBawAxAOMQyE79F-RFXSY1GZO2N9Qg7S7oXRFCVXxrs7tkR89cESnBH8gN7mR3YGMW3PYTfsvoSVv4g3Qj_4/s320/naklejki+r%25C4%2599cznie+wycinane.jpg" width="320" /></a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Tabliczki</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhKuu3PR7BpuACBoDHwqihErrmC8B865PEjAnKkZv8XVONOLSSzZQDLn5RIpVX7LKEhlvmAc5igo9odLBWh5fcM7dZBR1GyBlloRp9QozLSA0zfkSsBVj_7iNdWffWKSIqVphyU6rVcUA/s1600/tabliczka+na+p%25C5%2582ot-bokser.jpg"><img border="0" height="226" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhKuu3PR7BpuACBoDHwqihErrmC8B865PEjAnKkZv8XVONOLSSzZQDLn5RIpVX7LKEhlvmAc5igo9odLBWh5fcM7dZBR1GyBlloRp9QozLSA0zfkSsBVj_7iNdWffWKSIqVphyU6rVcUA/s320/tabliczka+na+p%25C5%2582ot-bokser.jpg" width="320" /></a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Ozdoby choinkowe</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOikLmoFETBqEhjPvP8XxwrEclveobOhYS27UTmTKeYRIWZUsnEWWQavDrIgu0_f4hnVa-IXZglGmwA5xK_jI2D_QY3vtkOy2sSHeYm6uJtr2MKDCVWtefX9_EjaPX5t0wKlRcDKjnK8Y/s1600/haftowane+anio%25C5%2582ki_1.jpg"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOikLmoFETBqEhjPvP8XxwrEclveobOhYS27UTmTKeYRIWZUsnEWWQavDrIgu0_f4hnVa-IXZglGmwA5xK_jI2D_QY3vtkOy2sSHeYm6uJtr2MKDCVWtefX9_EjaPX5t0wKlRcDKjnK8Y/s320/haftowane+anio%25C5%2582ki_1.jpg" width="293" /></a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<span style="color: #0b5394; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Kartki okolicznościowe</span></div>
<span style="color: #0b5394; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">
</span>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_QWrJS7GOTrsogqJDVa9Xg5ZEnOwIYJnS5cQWrM8IWY5NlOKXNjzAG2cgtwBUAopcC-f1Khe3jjS7sZCv_fXcOD3lIh9Q2dzACc7HBLhYXLTNGlo9sVXNIqJAqHh637xAVrNpOVe1nJk/s1600/malowana+i+wycinana+kartka.jpg"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_QWrJS7GOTrsogqJDVa9Xg5ZEnOwIYJnS5cQWrM8IWY5NlOKXNjzAG2cgtwBUAopcC-f1Khe3jjS7sZCv_fXcOD3lIh9Q2dzACc7HBLhYXLTNGlo9sVXNIqJAqHh637xAVrNpOVe1nJk/s320/malowana+i+wycinana+kartka.jpg" width="320" /></a></div>
<div>
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #666666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b><br /></b></span>
<span style="color: #666666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>06 maj 2016</b></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Udało mi się uruchomić profil na "Patronite". Zostań moim <a href="https://patronite.pl/profil/1045/olga-drzymala" target="_blank">patronem</a>. Dziękuję.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div><div><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><a href="https://stajniapachnacazywica.wordpress.com/" target="_blank">https://stajniapachnacazywica.wordpress.com/</a></span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-45889388728228406522016-03-23T13:07:00.000-07:002016-03-24T11:59:40.657-07:00POCZĄTEK ROKU Z ALICJĄ I NAŁĘCZEM<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Z nowym rokiem aura nie była łaskawa dla jeździectwa. Spowodowała ona, że plac, na którym trenujemy, stał się jednym sporym „bagniskiem”. Dopiero w lutym udało nam się parę razy popracować. W poprzednim poście pisałam, że: <span style="color: #134f5c;">„Pracujemy na zamkniętym padoku ale dość dużym. Jego wielkość daje większe szanse zwierzęciu na osiągniecie celu, niż jeźdźcowi. To Alicja wpadła na pomysł, by „przenieść się” z pracą na mniejszy czworobok. Ponieważ jednak takiego nie było, stworzyłam go rozciągając połączone ze sobą lonże”.</span> Pomysł z przeniesieniem pracy na mniejszy padok okazał się „strzałem w dziesiątkę”. Nasze postępy w pracy z Nałęczem przybrały na tempie, chociaż wcale nie próbujmy się spieszyć. Alicja ostatnio postarała się o słupki, linkę i tworzymy zamknięty obszar na nasze potrzeby, stopniowo go powiększając.<br /><br />W naszym przełomowym treningu, podczas którego skupiliśmy się na pracy „psychologicznej” i ustalaniu hierarchii w parze Alicja – Nałęcz, głównym chodem był stęp. Potem w przejściach stęp – kłus Nałęcz zafundował nam „lekcję” pt: „nie będzie tak lekko. To, iż jestem posłuszny w jednym chodzie nie znaczy, że w innym będzie tak samo”. Mimo wszystko, dość szybko osiągnęłyśmy cel jakim było „namówienie” Nałęcza, by nie wykorzystywał przejść ze stępa do kłusa jako pretekstu do rozkojarzenia się i do walki z Alicją. Skupienie się na tym, żeby wałaszek nauczył się respektować „prośby” amazonki podczas przejść stęp – kłus, kłus – stęp, było owocnym posunięciem. Musicie jednak wiedzieć, że takie edukacyjne przejścia zwierzęcia z jednego chodu w inny nie mogą wyglądać tak, jakby zwierzę działało na „pilota”. Moja Pani trener powiedziała mi kiedyś, że: „konia można zajeździć na samych przejściach” (w dużym skrócie). I jest to niezaprzeczalny fakt. Należy jednak przekazać zwierzęciu mnóstwo informacji określających sposób takiego przejścia. Pamiętam, że gdy zaczynałam przygodę z jeździectwem, jak mantrę powtarzano, że koń musi przejść do innego chodu natychmiast po jednym sygnale. Dawało to taki efekt, że jeźdźcy maksymalnie siłowo zaciągali wodze, by przejść do niższego chodu i niemiłosiernie „rzucali się” w siodle, by przejść do chodu wyższego. Owszem, zwierzęta wykonywały polecenia (czasami posłusznie, czasami buntując się) ale uwieszone na wodzach, bez zaangażowanych do pracy tylnych nóg, z przeciążonym przodem i nie idące na jednym torze i wyznaczonej ścieżce. „Edukacyjne przejścia” mają nauczyć zwierzę rozumieć sygnały proszące o dane przejście, by nie było ono efektem ucieczki od impulsu albo nacisku. Muszą również dać wystarczający czas człowiekowi na „opowiedzenie” zwierzęciu w jakim ustawieniu powinien dane przejście wykonać. Dlatego sam sygnał: „zmień chód” musi być, jakby poleceniem „do zapamiętania” dla wierzchowca. Sygnał ten musi przede wszystkim wynikać z postawy jeźdźca, wyrażającej oczekiwanie na wykonanie polecenia. Zwierzę musi wiedzieć, że bez względu na kolejne sygnały, to pierwsze jest obowiązujące i jeździec pozwoli je wykonać w momencie, gdy ustawienie, rozluźnienie i zrównoważenie konia będą zadowalające. <br /><br />Jakiś czas Alicja i Nałęcz pracowali tylko na przejściach między stepem i kłusem. Praktycznie w momencie zakłusowania Nałęcz otrzymywał od Alicji polecenia przejścia do stępa (edukacyjnego przejścia). W tym chodzie para pozostawała nieco dłużej, by mieć czas na „poprawienie” ustawienia, rozluźnienia, równowagi konia i poprawę dosiadu Alicji, jeżeli uległy „popsuciu” podczas przejść. Po czym powtarzali ćwiczenie. <br /><br />Następne treningi pozwoliły ćwiczącej parze pozostawać dłużej w kłusie i pracować w tym chodzie nad postawą. Poprawy wymagały i postawa Alicji i Nałęcza. Podstawowym problemem był odruch konia „kładzenia się” na kole na wewnętrzny bok. Całkowicie gubił on przy tym równowagę i by „ratować się” przed jej brakiem, wałaszek z każdym krokiem coraz bardziej się rozpędzał. Żeby mógł on prawidłowo zareagować na prośby amazonki o zwolnienie tempa i wyrównanie rytmu, Alicja musiała „postawić” podopiecznego „równo na cztery nogi”. Problem ten pojawiał się podczas pracy w obie strony czyli, że zawsze konieczne było „podniesienie” wewnętrznego boku zwierzęcia. Poprosiłam Alicję, żeby wyobraziła sobie, że podczas jazdy kłusem wewnętrzne nogi Nałęcza „wpadają” w rów. Namawiałam Alicję do wypracowania takiego „ruchu” łydką, żeby jej podopieczny zrozumiał, iż chce ona „wyciągnąć” mu te nogi z „dołka” i poprosić o niewielkie odsunięcie się od rowu tak, by szedł jego brzegiem. Ten „ruch łydką” można by porównać do pracy „łyżki” koparki w momencie nabierania ziemi. Przy tej „regulacji postawy” Nałęcza ważne było też to, by jego nos skierowany był na wprost. O takie ustawienie głowy i szyi Alicja nieustannie „prosiła” podopiecznego delikatnymi i powtarzanymi pociągnięciami za wodze. Było to konieczne, gdyż równoważąc „przewracające się” do wewnątrz ciało, koń „łamał szyję” na zewnątrz. Pracując wewnętrzną wodzą, amazonka sugerowała również zwierzęciu, by nie usztywniał mięśni szyi i starał się pracować mając je rozluźnione.<br /><br />Niedawno na blogu „<a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/" target="_blank">pogotowie jeździeckie</a>” napisałam post pt: <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2016/02/kon-przytulony.html" target="_blank">„koń „przytulony””</a>. W skrócie chodzi o to, by pracując z wierzchowcem odnosić wrażenie, że ciało konia jest zwarte. Gdyby takie zwierzę było zbudowane z klocków Lego, to wszystkie, bez wyjątku, elementy powinny dokładnie do siebie przylegać. Konie, szczególnie młode, zachowują się niestety czasami tak, jakby „budowla” się rozpadała albo jakby odczepiały się od niej pojedyncze klocki czy grupy klocków. U Nałęcza, po „wyciągnięciu” go z rowu, tendencje do „odczepienia się w bok od reszty ciała” miała wewnętrzna przednia noga wraz z łopatką. Taka „uciekająca” łopatka „ciągnęła” za sobą resztę końskiego ciała, czego efektem było zacieśnianie łuków. Pokonując zakręty i w prawo i lewo, Alicja pracowała nad „dociśnięciem” wewnętrznych „łopatkowych klocków” i scaleniem ich z resztą „budowli”. Oczywiście to „dociskanie” nie miało nic wspólnego z siłowym ciśnięciem czymkolwiek na cokolwiek. To „dociskanie” było zadaniem dla wyobraźni jeźdźca, a pomocami była pukająca wewnętrzna łydka Alicji, jej ciało „nie dające się zepchnąć” z wytyczonej ścieżki i ćwiczenie rozluźniające mięśnie wewnętrznej strony szyi konia. „Przymocowanie” wewnętrznej łopatki do reszty końskiego ciała nie kończyło pracy nad ustawieniem ciała zwierzęcia. Teraz Alicja musiała „pilnować”, by jej podopieczny „nie popsuł poprawek”, więc zachęcała zwierzę, by pracowało „przytulone”. (Przeczytaj: </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2016/02/kon-przytulony.html" target="_blank">„Koń „przytulony””</a></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"> )</span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Powiązane posty:</span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2015/04/praca-wewnetrzna-wodza.html" target="_blank">PRACA WEWNĘTRZNA WODZĄ</a></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2015/07/rece-jezdzca.html" target="_blank">RĘCE JEŹDŹCA</a></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2015/07/rece-jezdzca-jak-powinny-pracowac-czesc.html" target="_blank">RĘCE JEŹDŹCA-JAK POWINNY PRACOWAĆ</a><br /><br /><span style="font-size: large;">Podczas lutowych treningów musiałyśmy też „wyprostować” Alicję. Jej biodra „spadały” nieustannie na prawą stronę siodła, a to pociągało za sobą wykrzywienie ciała i niewygodne ułożenie nóg. Gdyby Alicja szła, to taką pozycję ciała miałaby wówczas, gdyby jej prawa noga stąpała w nieznacznym zagłębieniu. Amazonka musiała więc namawiać wierzchowca do „wyciągnięcia” wewnętrznych nóg z :”rowu”, równocześnie wyciągając z niego swoją prawą nogę. Ważne było, by wykonała to ciągnąc prawe biodro w górę i opuszczając lewe w dół. W innym przypadku Alicja zgięłaby po prostu bardziej prawą nogę w kolanie, a biodra nadal „spadałyby” z siodła na prawą stronę. W prostowaniu postawy pomogło też Alicji „niesienie wody” na takim drewnianym nosidle (koromysło) nakładanym na ramiona. Gdy amazonka wyobraziła sobie, że niesie w ten sposób dwa pojemniki z wodą, nie musiałam już tłumaczyć jej, które ramię ma obniżyć, a które podnieść w górę.</span><br /><br /><span style="font-size: large;">Za zgodą Alicji wstawiam filmiki z efektami naszej pracy. Na ostatnim z nich para „podróżuje” już na dużym, pełnym padoku.</span></span><br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dwaUNoREEpbcSRMjMgRvRkFLvHsKAkaYvX9Trkb3Lyn5ODiaj1lU4mXiXCYMrcc2FYCP6D71DAqq42DGasAsQ' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dz3I16G-waoPVG5iKfK1mqVOssHcSLJTtuSbm00qMqL7PuElIyOMLXF6jzKmSx_I6gCS_SAjUJ7mJnf4FbpFg' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dzwKubGS3XDJJILSmr0LkMsryysthSqxdtFwzanHMiRrRPAR9aj8wU3dDH5t-R9v5PEUslU4OgROuwN8DobMQ' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div>
<span style="color: #666666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /><br />[ Koromysło - nosidło, drewniany przyrząd do noszenia ciężarów, najczęściej wiader z wodą. Ma kształt pałąkowatej belki z wycięciem na szyję zakładanej na ramiona. Dwa pojemniki o zbliżonej wadze wiesza się na hakach na obu końcach pałąka, dzięki czemu koromysło zachowuje równowagę.</span><br />
<div>
<span style="color: #666666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Słowo wywodzi się z języka ukraińskiego. Inne spotykane nazwy: jarzemka, kluki, sądy, kule, szelki, pedy (Podlasie), szuńdy (Wielkopolska). (Wikipedia)]</span></div>
<div>
<span style="color: #666666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #666666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
</div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-65552124130142985672016-02-12T10:23:00.001-08:002021-04-08T03:48:33.403-07:00KWIEJCE - POCZĄTEK HISTORII<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #666666;"><u><b>12 luty 2015</b></u></span><br /><span style="font-size: large;">Na tym blogu przedstawiam historie pracy z konkretnymi końmi. Jedne są dłuższe, drugie krótsze. Jedne kończą się z różnych powodów bardzo szybko inne trwają, ale nie wiadomo jak długo. Postanowiłam zacząć pisać historię , która mam nadzieję „nigdy” się nie skończy, za to zacznie. Jest to historia miejsca - Kwiejce. Co to miejsce ma wspólnego z końmi? Na razie nic. Jest to moje ukochane miejsce na ziemi i chciałabym, by stało się miejscem, w którym mogłabym pracować z końmi i jeźdźcami. Jest to miejsce, w którym trzeba by zrobić coś z niczego. Miejsce na razie ma tylko duży potencjał. Może to głupie ale pomyślałam, że jeżeli zacznę pisać o przyszłej stajni, to wydarzy się coś dobrego, co pozwoli mi zacząć realizować marzenie.</span><br /><br /><span style="font-size: large;"> Zacznę przedstawiać Kwiejce od widoku z okien głównego pokoju w domu. </span></span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3059ln1jmLNJ7qGUvi6XKdWxfDZ0pnG8Jm0k3YDfePVYeWXVME0-BK7aYIVpy6NwgjOYK7o660nQLsXZG5N6qiLEXIlRGbGuAqzFIY_9BBmIW_myDhIj2HIpYHckjdTEvJS5a45aq7Pw/s1600/widok+z+dw%C3%B3ch+okien+1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="312" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3059ln1jmLNJ7qGUvi6XKdWxfDZ0pnG8Jm0k3YDfePVYeWXVME0-BK7aYIVpy6NwgjOYK7o660nQLsXZG5N6qiLEXIlRGbGuAqzFIY_9BBmIW_myDhIj2HIpYHckjdTEvJS5a45aq7Pw/s640/widok+z+dw%C3%B3ch+okien+1.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Kiedyś stała tu stodoła. Miała 200 lat. Zbudowana z drewnianych bali, bez użycia gwoździ. Bale nachodziły na siebie, a wszelkie konieczne łączenia wzmacniano drewnianymi klinami. Stodoła ta byłaby idealnym zaczątkiem końskiej przygody w Kwiejcach, ale niestety zaniedbana rozpadła się.</span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjo2xTZkC005_Cn_qpPRZyN0dMSKicxf5Ix_Y8lgwtTMu8S-_Rzf9PszJ9iG_9MJhDRYjLyq234NnYoS6OAROk383rq-oqV1rgW9KmFtZglabuuuRLyL-t2pZpfdhuk4xP-OiD8Fs-1-Ls/s1600/widok+z+dw%C3%B3ch+okien+2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="312" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjo2xTZkC005_Cn_qpPRZyN0dMSKicxf5Ix_Y8lgwtTMu8S-_Rzf9PszJ9iG_9MJhDRYjLyq234NnYoS6OAROk383rq-oqV1rgW9KmFtZglabuuuRLyL-t2pZpfdhuk4xP-OiD8Fs-1-Ls/s640/widok+z+dw%C3%B3ch+okien+2.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W tym miejscu mogłyby powstać pierwsze boksy tworząc niewielką stajnię w angielskim stylu.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtVvfvieqCDESlDqC7lHO0prkDbb207LewK8f5SN-GCoXtoRs5t1Qsg6Qb04_LJIaUvUL_WDe2DGQmDJZMLeat7bT9hLm5rB6-FA7EUNnhVthVZKA0DyABUhdOL5aTfqKfkRERj-sewZc/s1600/propozycja+stajni+1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtVvfvieqCDESlDqC7lHO0prkDbb207LewK8f5SN-GCoXtoRs5t1Qsg6Qb04_LJIaUvUL_WDe2DGQmDJZMLeat7bT9hLm5rB6-FA7EUNnhVthVZKA0DyABUhdOL5aTfqKfkRERj-sewZc/s320/propozycja+stajni+1.jpg" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Coś prostego i niewyszukanego, jak na zdjęciu powyżej i poniżej.</span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivNq4gnql0lr0wYJdWTE5XM1SoGK7PYG2yvDKDSHdIcyMna3wtzCB8E28rRnJP7gpOjbr026FblK6KU1UZtH8RXQr-pfhFCPnmE3rWuJ0bnyFzwst9GaUa_U8LTdRzzB054WESVJkcSLQ/s1600/propozycja+stajni+2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivNq4gnql0lr0wYJdWTE5XM1SoGK7PYG2yvDKDSHdIcyMna3wtzCB8E28rRnJP7gpOjbr026FblK6KU1UZtH8RXQr-pfhFCPnmE3rWuJ0bnyFzwst9GaUa_U8LTdRzzB054WESVJkcSLQ/s320/propozycja+stajni+2.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Ta druga propozycja stajni, wkomponowana w zdjęcie widoku z okna, prezentuje się całkiem przyjemnie.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAEuPCt9Yaur4u6YediNl1W-ZrK1cdPdyrAZD-a_Kda4QTj435eZksHuO3vAPU2WpPXIW9VHtas449vxtevLJPP0aCfZsF9ngbtFA9_IjLX_p-YljHvcVqgvneYn6D1eZGWo8SlOuuMi0/s1600/pomys%C5%82+na+stajni%C4%99+1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: left;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAEuPCt9Yaur4u6YediNl1W-ZrK1cdPdyrAZD-a_Kda4QTj435eZksHuO3vAPU2WpPXIW9VHtas449vxtevLJPP0aCfZsF9ngbtFA9_IjLX_p-YljHvcVqgvneYn6D1eZGWo8SlOuuMi0/s400/pomys%C5%82+na+stajni%C4%99+1.jpg" width="243" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Następny pomysł stajenki jest fikuśny i sympatyczny. Poddasze, czy też stryszek można wykorzystać do przechowywania słomy, siana i owsa. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJoEyKkJHN-QCkiK7hpNTVbXnqCDCQHLCS7DNgCsaOKgtGKyfQ0H-Hh4TvCHimerRI3GSQVd-nh-5IiRjEjydY0I5JCMjQwnntaJo2RV6JkdCFZEyIOfRMxg5Gyyi0EnZWUE9pHG4CnGU/s1600/propozycja+stajni+3.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="239" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJoEyKkJHN-QCkiK7hpNTVbXnqCDCQHLCS7DNgCsaOKgtGKyfQ0H-Hh4TvCHimerRI3GSQVd-nh-5IiRjEjydY0I5JCMjQwnntaJo2RV6JkdCFZEyIOfRMxg5Gyyi0EnZWUE9pHG4CnGU/s320/propozycja+stajni+3.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Najbardziej podoba mi się jednak następny projekt, ale byłaby to na pewno zdecydowanie większa inwestycja.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZkbvedFyKTJLzYs5lRCH47Mz4sEW3LB7kxgq09dz3mI0H1ePKy7ZGTjiDTklw9zfkXoGWlrSzuZ7Xq7XPgfVJ-Y8aTEqJRkGBAyMqICfcEjOqjFYwHYEsX0P-cMOsOaLg-d83RmN550c/s1600/propozycja+stajni+6.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="234" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZkbvedFyKTJLzYs5lRCH47Mz4sEW3LB7kxgq09dz3mI0H1ePKy7ZGTjiDTklw9zfkXoGWlrSzuZ7Xq7XPgfVJ-Y8aTEqJRkGBAyMqICfcEjOqjFYwHYEsX0P-cMOsOaLg-d83RmN550c/s320/propozycja+stajni+6.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Prezentował by się ładnie na kwiejeckim podwórku.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2rsibHekpDjJQEVPlJ_W22bfBiIzhnIf1AOxFSJCxv37RgCr96s65q75GarcaSsMqtwYfk1uhw6rg8MWm8Gkcak64_tEzS7U3P2Y0BTHTObSJvUbgTbcyhtKnVqb7zKkBgIwXplU5s6k/s1600/pomys%C5%82+na+stajni%C4%99+2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2rsibHekpDjJQEVPlJ_W22bfBiIzhnIf1AOxFSJCxv37RgCr96s65q75GarcaSsMqtwYfk1uhw6rg8MWm8Gkcak64_tEzS7U3P2Y0BTHTObSJvUbgTbcyhtKnVqb7zKkBgIwXplU5s6k/s400/pomys%C5%82+na+stajni%C4%99+2.jpg" width="240" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Pomysł budynku z kolejnego zdjęcia to już ekstrawagancja, ale pomarzyć można.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEialu-dOowtTAslWi-AxJLlTWot6SmiB6SGfw07j-gKQI_3h2Zn1Vj-g5Rcnmjcj9SC2kEW8nHaV9SJ702TnrE7knuKGn-rI3HhXnoD14Hqz5c9CGwIoDsmxGKwcxrbJJGeu23EYX-7VBc/s1600/propozycja+stajni+7.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEialu-dOowtTAslWi-AxJLlTWot6SmiB6SGfw07j-gKQI_3h2Zn1Vj-g5Rcnmjcj9SC2kEW8nHaV9SJ702TnrE7knuKGn-rI3HhXnoD14Hqz5c9CGwIoDsmxGKwcxrbJJGeu23EYX-7VBc/s320/propozycja+stajni+7.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W miejscu tym nie powstanie wielka stajnia z ujeżdżalnią i ogromnymi "zielonymi" padokami. To nie takie miejsce. To miejsce na 4-6 boksów, duży lonżownik, plac do pracy i skromne padoki. Miejsce otoczone lasem, z niewielką ilością budynków i mieszkańców. Miejsce idealne do pracy w skupieniu i ciszy.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Piszą do mnie osoby, którym podoba się sposób podejścia do pracy z koniem, jaki opisuję na blogu. Proszą o pomoc i rady, szukają miejsca, w którym mogliby nauczyć się porozumienia z koniem. Najtrudniej jest znaleźć takie miejsce jeźdźcom, którzy nie są szczęśliwymi właścicielami wierzchowca. Tułają się oni od szkółki do szkółki, od stajni do stajni w poszukiwaniu koni i szkoleniowców, którzy pomogą im nauczyć się trudnej sztuki współpracy z koniem. Nawet ci jeźdźcy, którzy trenują z własnym koniem napotykają w pracy ogromne trudności, czerpiąc wiedzę tylko z internetu. Kwiejce byłyby miejscem, gdzie mogłabym zaprosić w moje skromne progi osoby chętne do pracy pod moim okiem. Osoby wraz ze swoim podopiecznym i takie, które przed ewentualnym kupnem konia chciałyby udoskonalić jeździeckie umiejętności. </span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Niniejszym, postem tym "zaczarowuję" los, by stał się przychylnym.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><a href="https://stajniapachnacazywica.wordpress.com/" target="_blank">https://stajniapachnacazywica.wordpress.com/</a></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-90331731430363948992016-01-17T09:12:00.001-08:002016-01-17T09:12:35.236-08:00TRENING ALICJI I NAŁĘCZA Z 29 GRUDNIA 2015 R.<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br />Praca z koniem, szczególnie młodym, nie powinna dotyczyć tylko jego fizyczności. Niesamowicie ważne jest jego psychiczne wychowanie. Młode zwierzę trzeba nauczyć relacji z człowiekiem, nauczyć jak się ma przy nim zachowywać, na co ma zwracać uwagę, jakich czynności nie wolno mu przy opiekunie wykonywać. Ale najważniejsze jest nauczyć wierzchowca, by się skupiał na jeźdźcu zawsze, gdy się znajdzie w jego obecności. W tym poście przeskoczę do teraźniejszej naszej wspólnej pracy z Alicją i Nałęczem. Do naszego treningu z 29 grudnia. Była to prawie godzinna praca z koniem nad tym, by się skupił i końcowe 10 minut współpracy wierzchowca z jeźdźcem. W kolejnych postach wrócę do opisywania naszej pracy nad nauką zrozumienia sygnałów przez Nałęcza, nad nauką poprawnego wykonywania przez niego poleceń i nad jego kondycją. Uważam, że nie mamy z tym większych problemów. Gdy ta praca jest treścią „rozmowy” Alicji i Nałęcza, nie ma problemu z porozumieniem w tej parze. Nałęcz jest bardzo inteligentny a Alicja ambitna, uparta, zawzięta (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i szybko uczy się, jak uczyć konia. <br /><br />Naszym największym problemem jest to, by Nałęcz zaakceptował Alicję jako „przewodnika stada” (koń i jeździec tworzą maleńkie stado), by zaczął się na niej skupiać, gdy ja przestaję go kontrolować. Taki moment Nałęcz prędzej czy później wykorzystuje, by uciec od pracy i zrobić wszystko, by do niej nie wrócić. Pracujemy na zamkniętym padoku ale dość dużym. Jego wielkość daje większe szanse zwierzęciu na osiągniecie celu, niż jeźdźcowi. To Alicja wpadła na pomysł, by „przenieść się” z pracą na mniejszy czworobok. Ponieważ jednak takiego nie było, stworzyłam go rozciągając połączone ze sobą lonże. Na powstałym w ten sposób „kwadracie” para: Alicja – Nałęcz, odłączeni od lonży, rozpoczęli pracę nad ustaleniem hierarchii, nad zmianą myślenia wierzchowca, nad nauką Nałęcza skupiania się tylko na niej, nad nauką Alicji cierpliwości i bycia bardziej upartym niż podopieczny. <br /><br />Zaczęłyśmy od uspokajania głowy Nałęcza, która jak wytrych szukała możliwości ucieczki w kierunku stajni. O co w tym chodzi? Wierzchowiec ten nauczył się kiedyś, że jeżeli jego sztywna szyja i siłująca się z człowiekiem głowa znajdzie możliwość, by wygrać „walkę”, to reszta ciała bez problemu może „podążyć za nimi” w dowolnie wybranym kierunku. W tej chwili, do utrzymania przy pracy tego wałaszka, nie używamy w ogóle siłowych sygnałów. Chcemy, by Nałęcz był posłuszny i prawidłowo wykonywał polecenia dzięki temu, że się skupia, że „zgadza się” na współpracę, że rozumie polecenia i wykonanie ich nie stanowi dla niego problemu. Przestawienie konia, niegdyś nieustannie siłującego się z jeźdźcem, na taką współpracę, na takie podejście do jeźdźca, na takie myślenie o tym, co wspólnie z opiekunem robią, jest bardzo trudne. Ten trening był jak wizyta u psychologa: musiałyśmy rozpocząć bardziej intensywną pracę nad zmianą psychiki zwierzęcia. I właśnie pokazanie Nałęczowi, iż jego głowa, „odczepiona” od lonży, nie powinna, jak na sygnał, reagować natychmiastowym szukaniem „awaryjnego wyjścia”, było naszym priorytetem na tym treningu. Dlaczego Nałęcz tak się zachowuje? Kiedyś kontrolowała tego wierzchowca siła i ból. By go od tego „uwolnić” i nauczyć innych relacji z człowiekiem, musiałam pomóc Alicji i pracując z ziemi przekazywać zwierzęciu, poprzez lonżę, polecenia nie pozwalające na ucieczkę od pracy. Widocznie Nałęcz potraktował to również jako czynnik kontrolujący go, a jego brak traktuje jak pretekst albo przyzwolenie do niesubordynacji.<br /><br />Jak „zachowywała się” głowa Nałęcza, gdy para rozpoczęła pracę? Uniesiona wysoko na sztywnej szyi rozglądała się na lewo i prawo, wspomagając się zgięciem szyi. Jak już wcześniej pisałam, reszta ciała konia podąża wówczas za „przewodnią siłą” szyi i głowy i nie reaguje na żadne inne sygnały. Przy szyi i głowie wcielającej się w rolę „wytrychu”, oczy Nałęcza są „rozbiegane” i usilnie wypatrują czegoś, co pozwoli zwierzęciu spłoszyć się i tym samym zrealizować plan „ucieczki”. <br /><br />Na czym polegała praca Alicji? Przede wszystkim uparcie i usilnie „prosiła” Nałęcza: „patrz przed siebie”. Podkreśliłam słowo „prosiła”, ponieważ w żaden sposób nie próbowała ona wyprostować szyi podopiecznego. Alicja nie używała długich i silnie ciągnących sygnałów. Prośby przekazywała poprzez, w miarę możliwości, delikatne, krótkie i powtarzane pociągnięcia za wodze. Nałęcz jest bardzo upartym koniem i potrafi bardzo silnie napiąć i usztywnić szyję, więc zdarzyło się ze dwa – trzy razy, że pociągnięcie Alicji za wodze musiało przypominać karcące upomnienie, wypowiedziane podniesionym głosem. Jest to z pewnością silniejszy sygnał ale nadal krótki, powtarzany i taki, który jest poleceniem i nie próbuje wyprostować szyi zwierzęcia za niego. <br /><br />Wyobraźcie sobie sytuację w której osoba, z którą rozmawiacie, nie chce spojrzeć wam w oczy i odwraca głowę. By rozmówca nie uciekał ze wzrokiem, delikatnie obejmujecie dłońmi jego policzki w geście otulającym i delikatnie „namawiacie” jego głowę do utrzymania ustawienia na wprost waszej. Taką sytuację miała wyobrazić sobie Alicja, gdy Nałęcz, ulegając jej prośbom, wyprostował szyję. Wodze z podczepionym wędzidłem miały „zachowywać się” jak przedłużenie rąk Alicji, delikatnie przytrzymując „buzię rozmówcy” na wprost. Namówiłam też amazonkę, by wypowiadała na głos polecenia, o wykonanie których chciałaby poprosić swojego podopiecznego. Takie polecenia, które były na tym treningu priorytetem: „skup się”, „popatrz na wprost”, „uspokój się”, „wycisz się”, „nie napinaj szyi”, „nie kombinuj” i tym podobne. Taki „zabieg” poprawia refleks jeźdźca i dzięki temu odczytuje on dużo szybciej „pomysły” i „pytania” wierzchowca. Dzięki artykułowaniu próśb, człowiek dużo szybciej i dokładniej odpowiada na owe „pomysły i pytania” podopiecznego. Mówienie na głos poleceń sprawiło również, że ciało Alicji przybrało, na grzbiecie konia, bardziej pewną siebie postawę. Postawę nie znającą sprzeciwu i pokazującą, że nie odpuści, że wie do czego dąży, że jest pewna swoich racji i będzie bardziej uparta od Nałęcza. Miałyśmy wprawdzie, podczas treningu, jeden moment, gdy Alicja okazała zrezygnowanie ale szybko „pozbierała się”, opanowała nerwy i wróciłyśmy do pracy. Kombinacje Nałęcza mogą wytrącić z równowagi, uwierzcie.<br /><br />Trochę to potrwało ale w stepie Nałęcz zaakceptował przywództwo Alicji, skupił się, rozluźnił i zaczął bezproblemowo pracować i prawidłowo wykonywać polecenia. Jednak każda zmiana pracy stawała się dla Nałęcza przyczynkiem do rozkojarzenia się i wznowienia „kombinacji”. Taką zmianą było zakłusowanie. Zmianę tempa Nałęcz zaczął natychmiast wykorzystywać do prób ucieczki przed pracą, wykorzystywać jako pretekst do uruchomienia sztywnej szyi i „szukającej” głowy. Mały obszar do pracy dał jednak Alicji przewagę. Chociaż jego „ulubione” nagłe zwroty i zmiany kierunku „wysadziły” raz Alicję z siodła. Zrezygnowałyśmy z dłuższych kłusów. Skupiłyśmy się na zakłusowaniu i natychmiastowym przejściu do stępa. Jednak nie chodziło o to, by koń natychmiast zareagował tylko, by zaczął dostawać sygnały „proszące” o przejście do stępa zaraz po przejściu do kłusa. Tak szybka zmiana polecenia „wymuszała” zwiększoną koncentrację u konia. Nie zależało nam, w tym ćwiczeniu, na szybkości reakcji wierzchowca, a na wykonaniu przez niego polecenia w rozluźnieniu i ze skupieniem. Zależało nam, by podopieczny przeszedł do stępa dlatego, że zrozumiał sygnały Alicji i „postanowił” prawidłowo na nie zareagować. Kilka pierwszych prób skończyło się niepowodzeniem. Nałęcz, owszem zmienił chód na stęp ale ze sztywną szyją i „rozglądającą się” w górze głową. Nie raz zmienił przy tym samowolnie kierunek. Alicja przykazywała mu wówczas pozostanie w stępie i już teraz szybko i skutecznie „namawiała” do skupienia, rozluźnienia i współpracy. Podczas przejść do kłusa nie istniał jakiś większy problem „techniczny”. Alicja pracowała prawidłowo a Nałęcz znał i rozumiał te jej sygnały. Potrzebny był nam upór Alicji, która powtarzał przejścia za każdym razem skupiając się na „opanowaniu” niepokornej szyi, głowy i oczu Nałęcza. Czyli, że podczas obu przejść: stęp – kłus i kłus – stęp bez przerwy pracowała dokładnie tak, jak opisałam to wcześniej, jak podczas stępa. Ostatnie 15 minut treningu to był nasz wspólny sukces. Nałęcz uspokoił się skupił i bez zarzutu wykonywał polecenia. Wykonywał oba przejścia, bez zwrotów i nawrotów, na ścieżce wyznaczonej przez Alicję, w reakcji na delikatne „proszące” sygnały. Niecała godzina pracy nad umysłem i psychiką konia i 15 minut idealnej współpracy z rozluźnioną szyją z pokorną głowa i spokojnymi, skierowanymi przed siebie oczami konia.</span><div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Alicja czasami z dużym zdziwieniem podchodzi do moich szkoleniowych pomysłów. „Niepokoi” ją długość czasu potrzebnego na „wychowanie” konia. Patrzy na mnie z niedowierzaniem kiedy chwalę ogromne postępy jej i Nałęcza i mówię, że za jakiś czas będą tworzyli zgrana parę. Dlatego powiedziałam jej ostatnio, iż mam wrażenie, że mi nie wierzy. Odpowiedziała, że mi wierzy ale nie wierzy w „Nałęcza” w jego pozytywną przemianę na współpracującego „partnera". Ten trening osłabił chyba trochę ten brak wiary. Mam taką nadzieje.</span> </div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
</div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-19965716720290059902015-11-24T11:49:00.001-08:002016-08-25T01:18:22.172-07:00SZTYWNA SZYJA NAŁĘCZA<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Przeczytaj: </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">„</span><a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2015/10/alicja-i-naecz.html" style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: x-large;" target="_blank">Alicja i Nałęcz</a><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">”</span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br />Pracuję z Alicją i Nałęczem od maja tego roku. Przez ten czas działo się na treningach tak wiele, że nie wiem jak to uporządkować, by opisać w postach. Czy pisać o bieżących treningach i we wtrąceniach wracać do przeszłości? Czy może oprzeć się na korespondencji z Alicją, w której zadaje mnóstwo pytań? Nasza korespondencja, oprócz moich odpowiedzi na pytania, zawiera również relacje z mojej samodzielnej pracy z Nałęczem. Każdy trening sam na sam z Nałęczem muszę, ciekawej wszystkiego Alicji, zrelacjonować. Rozpoczęłam te samodzielne treningi z wałaszkiem z nadejściem września i zajęć szkolnych Alicji. Z Nią i Nałęczem mamy możliwość popracować tylko raz w tygodniu, w soboty.<br /><br />Zacznę pisać i zobaczymy jak to wyjdzie.<br /><br />Nałęcz jest koniem, który oprócz wielu nabytych złych nawyków, ma również wiele „pomysłów” na to, jak „utrudnić” nam wszystkim pracę. Jego najgorsze przyzwyczajenia, czyli „siłowanie się” z jeźdźcem, udało nam się w znacznej części „wyplenić”. Nie było to jednak łatwe. Nałęcz, swego czasu nauczył się, że jego najlepszą bronią przeciwko „pasażerowi” jest sztywna szyja z napiętymi maksymalnie mięśniami. Zapierając się taką szyją na wodzach, Nałęcz nie pozwalał, by Alicja wyegzekwowała od niego wykonanie jakiegokolwiek zadania. Za to, bez problemu wprowadzał w życie swoje pomysły. Nadawał tempo, rytm, chód i kierunek jazdy. Krótko mówiąc- ponosił kiedy chciał i jak chciał. Współpraca Alicji z jej podopiecznym nie należała do bezpiecznych. Pozostając „uwiązana” na lonży, „para ta”, w nowy etap współpracy musiała mieć wprowadzone ćwiczenia rozluźniające końską szyję. Wszystko głównie po to, by oduczyć Nałęcza używania jej jako „broni” do walki z „przeciwnikiem”. <br /><br />W pierwszym poście opisałam sposób w jaki Nałęcz „uciekał” od sygnałów przekazywanych przez wodze. Żeby przekonać zwierzę, że chcemy używać wodzy bez zadawania bólu i na zasadzie zrozumienia ich znaczenia, musiałyśmy „namówić” go, by w ogóle zechciał czuć wędzidło. Miałyśmy błędne koło, z którego nie było „widać” wyjścia. Przeganaszowany z nienaturalnie schowanym, „między przednimi nogami” pyskiem, koń nie mógł poczuć żadnej „prośby” wysyłanej przez Alicję. Musiałyśmy znaleźć sposób, by poczuł chociaż jedną: „podnieś głowę i szyję do góry”. Jak „wyglądał” sygnał z taką informacją? Alicja musiała wysunąć maksymalnie do przodu wyprostowane ręce tak, by znalazły się jak najbliżej końskich uszu i krótkimi powtarzanymi szarpnięciami „wysyłać” polecenie. Tylko przy takim ułożeniu rąk i wodzy,wędzidło dotykało „kącików ust” konia, gdzie było przez niego odczuwalne. Sygnał „mówił” również: „podnieś szyję sam”. Gdyby Alicja próbowała przy użyciu siły ciągnąć wodzami łeb zwierzęcia w górę, niczego by nie wyegzekwowała. Ten wierzchowiec już wiedział, że jest silniejszy od człowieka i wiedział, jak wykorzystać siłowe i „ciągnące” sygnały człowieka do swoich celów czyli przepychanki z jeźdźcem. Był również pewien, iż tą przepychankę wygra. Nawet, gdyby nie wiedział, to siłowy sygnał sprowokowałby go do uczenia się walki z opiekunem. Na szczęście Nałęcz dosyć szybko zrozumiał, że sygnał Alicji, który wyżej opisałam, jest poleceniem egzekwującym podniesienie szyi i głowy. Wykonywał to zadanie bez sprzeciwu. Sprzeciw pojawiał się, gdy Alicja próbowała „poprosić” swojego podopiecznego o rozluźnienie podniesionej szyi lub <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/dlaczego-kon-nie-sucha-sygnaow.html" target="_blank">skupienie się</a> na sygnałach zwalniających. Wierzchowiec ten, „przekonany” o tym, że każdy sygnał dawany wodzami „przynosi” ból, nie próbował go zrozumieć, asekuracyjnie i natychmiast „uciekał” z pyskiem w kierunku klatki piersiowej, by chować się za wędzidło. A ponieważ jest to bardzo niewygodna i bolesna pozycja, szukał ucieczki od pracy próbując wywieść swoją opiekunkę do stajni. Przeszłyśmy długa i żmudną drogę, by przekonać Nałęcza, że wędzidło już nie będzie zadawało bólu, tylko będzie przekazywało zrozumiałe informacje. Nasza „siła” tkwiła w konsekwencji pracy i w tym, że byłyśmy bardziej uparte niż Nałęcz. Gdy koń „uciekał” z głową i mordą, to Alicja natychmiast prosiła o jej podniesienie. <br /><br />Pracując nieustannie nad zwolnieniem tempa wałaszka, który uparcie próbował się rozpędzać, i nad podniesieniem szyi i głowy, wprowadziłyśmy sygnały „zmuszające” konia do zgięcia szyi na polecenie jeźdźca. Te pierwsze informacje przekazywane zwierzęciu trudno było nazwać prośbą o rozluźnienie mięśni szyi. Były one tak maksymalnie spięte i sztywne, a szyja „nastawiona” na „walkę”, że pierwsze polecenie jakie Nałęcz musiał zrozumieć to: „zegnij szyję, wolno tobie to zrobić”. Nie myślcie jednak, że podopieczny w ogóle nie zginał szyi. Zginał ją samowolnie po to, by walczyć z jeźdźcem podczas próby poniesienia w wymyśloną przez siebie stronę. Biegł wówczas ze zgiętą w łuk i nadal maksymalnie sztywną szyją, a próby poproszenia go o jej wyprostowanie „kwitował” „ucieczką” brody w kierunku piersi. Zgięcia szyi, o które Alicja „prosiła” swojego pupila miały być tak krótkie, jakby amazonka, na ułamek sekundy, chciała pokazać osobie stojącej z boku, czoło wierzchowca. Zależało nam, by szyja zachowywała się jak „sprężyna”: na chwilę zgięta miała natychmiast wrócić do swojej wyjściowej pozycji. Po co taki ruch? Po to, żeby Nałęcz zrozumiał, iż może rozluźnić mięśnie szyi, żeby przekonał się jak dobrze i wygodnie pracuje się z rozluźnionymi mięśniami szyi. <br /><br />Podczas treningów wierzchowiec miał nad czym myśleć, ponieważ otrzymywał od nas sporo informacji „mówiących” czego mu nie wolno robić ze swoim ciałem, przeplatanych „prośbami” o wykonanie nowego ruchu czy ćwiczenia. Musiał się też nauczyć, że pomoce używane przez człowieka mogą przekazywać informacje różniące się znacznie od tych, które otrzymywał do tej pory. Chodzi mi o to, że dla Nałęcza wodze były tylko przekaźnikiem informacji: „zatrzymaj się” i „trzymam cię” i to w dodatku w sposób zadający ból. Teraz, aby koń właściwie zrozumiał nowe informacje przekazywane poprzez wodze i wędzidło, nie mógł ich kojarzyć z poleceniem: „stój” i „nie wyrywaj się-trzymam cię. Amazonka musiała więc dawać rękami krótkie powtarzane sygnały, a oprócz tego uaktywnić pracę łydkami. I tu „objawił się” Nałęczowi kolejny problem: „chce żebym zwolnił, a puka łydkami? Nie dość że działa wodzami, to jeszcze obie (ja też) proszą głosem o zwolnienie tempa?” Jednak, właśnie dzięki tym pukającym łydkom, wierzchowiec z czasem zrozumiał właściwy sens próśb przekazywanych poprzez wodze. Nałęcz nauczył się, że łydki jeźdźca nie tylko „podganiają”. Nauczył się, że „proszą” o aktywniejszy krok tylnymi nogami, gdy współdziałają z sygnałami </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">„namawiającymi”</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"> do </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">zwolnienia tempa i „mówią”: „wodze to nie hamulec, nie zwalniaj, gdy działają, postaraj się znaleźć właściwy sens sygnałów przekazywanych za ich pomocą”. <a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2016/01/trening-alicji-i-naecza-z-29-grudnia.html" target="_blank">CDN</a></span><br />
<div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
</div>
</div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-48751277440582468842015-10-05T04:32:00.003-07:002015-11-25T04:07:10.397-08:00ALICJA I NAŁĘCZ<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Post pod tytułem <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2015/09/kon-taran.html" target="_blank">„koń taran”</a> o wierzchowcach z „upodobaniem” przepychających się z człowiekiem, krążył mi w myślach od dawna. W internecie nie raz spotyka się wpisy typu: <span style="color: #990000;">„Koń w czasie prowadzenia z pastwiska lub np. po jeździe wyrywa się i biegnie do stajni. Nikt nie ma siły, żeby go przytrzymać. Z tym samym koniem mam też problem w jeździe...pędzi przed siebie jak nie wiadomo co”</span>. Przyczyn takiego stanu rzeczy może być wiele, z brakiem równowagi na czele listy. Nie bez znaczenia jest jednak fakt, że człowiek może „uczyć” zwierzę relacji z opiekunem, opierających się na „przepychaniu”. Zachęcam do przeczytania wspomnianego postu. <br /><br />Niedawno rozpoczęłam współpracę z sympatyczną młodą amazonką i jej trzyletnim końskim przyjacielem. To jego zachowanie stało się głównym „motorem” do napisania postu o tym, w jaki sposób, całkiem niezamierzenie, można wykształcić w zwierzęciu odruch przepychania się z człowiekiem. Wierzchowiec Alicji został zajeżdżony przez młodego jeźdźca, który był w dziedzinie zajeżdżania nowicjuszem. Nie widziałam w jaki sposób pracował on z Nałęczem, nie będę więc o tym pisać. Mogę za to opisać, za zgodą mojej młodej znajomej, w jakim stanie i na jakim etapie „pracy” zastałam Nałęcza. Pozornie nie sprawiał on większych problemów przy obsłudze, kiełznaniu i siodłaniu. Trochę się wiercił przy szczotkowaniu, czasami wyrywał nogi przy czyszczeniu kopyt. Nałęcz jest bardzo młodziutkim wierzchowcem, więc takie sytuacje „mają prawo się zdarzyć”, gdyż znajduje się on na początku swojej edukacji. „Prawdziwym problemem” było to, że wałaszek nie „przegapiał” żadnej okazji, w której mógłby „siłować się” z człowiekiem. Każdy dotyk człowieka prowokował go do napierania ciałem. Uwiązany na uwiązie napierał do przodu tak, by móc „zawiesić” na nim cały swój ciężar. Przy kiełznaniu „kładł” się z całej siły na plecy Alicji, która odruchowo zapierała się, by podtrzymać jego „wielkie cielsko”. Nałęcz na sygnały „proszące”: „przesuń się” reagował pchaniem się w ich kierunku, zamiast „odchodzeniem” od nich.<br /><br />Takie zachowanie Nałęcza przekładało się na sposób chodzenia z jeźdźcem na grzbiecie. Był to „rozpaczliwy” pęd do przodu. Powiązany on był z siłowym napieraniem (całym ciałem) na każdy sygnał dawany przez jeźdźca, a głównie ten, który był przekazywany poprzez wodze. Nałęcz ewidentnie „nauczony” był tego, że jest „trzymany” „pomocami” zadającymi ból i na tyle silnymi, że póki co, nie mógł ich jeszcze przezwyciężyć. W wielu sytuacjach nauczył się jednak „chować za wędzidło” tak, by zmniejszyć uczucie bólu w pysku i móc użyć przeciwko jeźdźcowi sztywne i spięte mięśnie w różnych częściach swojego ciała. Przeganaszowany nie „czuł” „próśb” kierowanych do niego poprzez wodze i „czaił się na okazję”, w której mógłby, uwieszając się na wodzach, zainicjować walkę z jeźdźcem, którą na pewno wygra. Przepychał się tak z Alicją głównie w kłusie. W stępie, w sytuacjach, gdy ich koncepcje co do kierunku jazdy były rozbieżne, Nałęcz wymuszał w ten sposób zmianę kierunku. Żeby nie dawać szans Alicji na „negocjacje”, zmieniał w tym samym momencie, w sposób dość błyskawiczny, stęp w kłus i zaraz potem w galop. Wałaszek bardzo szybko nauczył się, że drobniutka i słaba Alicja nie ma tyle sił do trzymania go, co jego „nauczyciel”-rosły, umięśniony i silny młodzieniec. W sytuacjach podczas stepa, w których „para” dogadywała się co do kierunku jazdy, problemem był sposób marszu zwierzęcia. Wierzchowiec wlókł się niemiłosiernie, stawiając krótkie ociężałe kroki, szurając kopytami o podłoże. </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Koń ten nie znał i nie rozumiał żadnych sygnałów przekazywanych poprzez dosiad. Nie reagował na „prośby” przekazywane poprzez wodze i łydki. Podejrzewam, że „rozumiał” tylko, iż czując ból zadawany wędzidłem powinien się zatrzymać, a od „wrzynającej się” w żebra pięty jeźdźca i od bata powinien uciekać. Nie chciałam jednak tego sprawdzać. Rozpoczęłyśmy edukację Nałęcza od „tłumaczenia” mu znaczenia nowych, nie siłowych, sygnałów regulujących tempo i od prób nauczenia go właściwych reakcji na nowe sygnały. Nie było to proste ponieważ równocześnie musiałyśmy z Alicją „oduczać” Nałęcza praktycznie wszystkiego, czego do tej pory „się nauczył”. Nie było to łatwe ponieważ równowaga Nałęcza była całkowicie zachwiana. Brak równowagi i przeciążony przód ciała konia pogłębiały problem ze sposobem chodzenia, pędzącym i napierającym całym ciężarem na „trzymającego” go za pysk pasażera. </span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br />Na naszych treningach to Alicja była jeźdźcem Nałęcza, a ja „nauczycielem” pomagającym Alicji stać się jego trenerem. Ponieważ musiałyśmy wdrażać plan szkolenia bardzo powoli, Nałęcz pracował pod Alicją na lonży. Głównym zadaniem amazonki było oduczyć się odruchu trzymania wierzchowca. Nie oznacza to jednak, że Ala puściła całkowicie wodze albo, że zrobiła je zupełnie luźne. Lekko napięte wodze potrzebne były nam do przekazywania zwierzęciu wielu sygnałów. Na początek musiałyśmy „wymóc” na Nałęczu zwolnienie tempa kłusa. „Wyhamowanie” jego było nie lada wyzwaniem, gdyż koń pędził, a nie trzymany, gdy nie miał się na czym uwiesić, zwiększał tempo do granic możliwości. Alicja musiała jechać w półsiadzie, bo przy zbyt szybkich i drobnych kroczkach konia, nie była w stanie nadążyć z anglezowaniem. Jadąc w takiej pozycji musiała się amazonka nauczyć stać „głębiej w siodle”. Ponieważ ruch jej wierzchowca był niewygodny, Ala odruchowo ściskała nogami, a głównie udami, siodło. Zaciskanie ud blisko „kroku” powodowało, że jej biodra „podjeżdżały” zbyt wysoko nad siodło. Taka pozycja prowokowała amazonkę do podciągania kolan, a tuż za nimi pięt. Efekt był taki, że Alicja stała w strzemionach na palcach, a całe nogi wraz ze strzemionami i puśliskami „uciekały” do przodu. Brak równowagi i oparcia w strzemionach utrudniał Ali pracę nad „odpuszczeniem” wodzy, nad „nie trzymaniem” Nałęcza oraz nad wprowadzeniem nowych sygnałów dawanych wodzami. A jego zbyt szybki kłus utrudniał Ali pracę nad własnym dosiadem. Miałyśmy swoiste błędne koło. Nie mogłam prawidłowo „usadzić” amazonki, bo za szybki ruch konia jej to uniemożliwiał, a brak prawidłowego dosiadu nie pozwalał jeźdźcowi na pracę nowymi prawidłowymi sygnałami. Próbowałyśmy „walczyć” równolegle z obydwoma problemami. <br /><br />Alicja dzielnie układała łydki cofając je do tyłu, by „obejmować” Nałęcza w „pasie”, a nie pod pachami. Zagarniała przy tym strzemiona do tyłu tak, jakby układała sobie, w jak najlepszym miejscu „ruchomy murek”, na którym mogłaby wygodnie stanąć. Starała się przy tym opuszczać jak najniżej kolana i nie trzymać się nimi siodła. (Zob. <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2015/07/czy-wedzido-wyrzadza-koniowi-krzywde.html" target="_blank">"Czy wędzidło wyrządza koniowi krzywdę?"</a>) Nad „wyhamowaniem” wierzchowca pracowałyśmy wspólnie. Amazonka starała się wdrożyć krótkie i powtarzane pociągnięcia wodzami, które miały „imitować” klepnięcia konia dłonią w pierś-klepnięcia w przód kłody, mówiące: „skup się i zwolnij”. Ja takie same sygnały starałam się dodać podczepioną lonżą i wyciszałam zwierzę głosem. Nałęcz, nauczony walczyć z człowiekiem i nie znający żadnych sygnałów, utrudniał nam pracę przeginając szyję tak, że dotykał brodą własnej piersi. Unikał w ten sposób naszych sygnałów dawanych poprzez wędzidło. Sytuacja ta zmusiła nas do wprowadzenia kolejnego nowego sygnału „proszącego”: „podnieś głowę i szyję. Żeby Nałęcz mógł się nauczyć naszych sygnałów zwalniających, potrzebna nam była jego głowa i szyja niesiona nieco w górze i nie opadająca poniżej poziomu końskiej kłody. Wówczas dopiero wędzidło „działało odczuwalnie” i zrozumiale dla wierzchowca.</span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2015/11/sztywna-szyja-naecza.html" target="_blank">CDN</a></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-11445419829478369492015-06-04T03:24:00.000-07:002015-06-04T03:24:53.374-07:00REAKCJE BIRKI NA POCZYNANIA JEŹDŹCA<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Niewiarygodne jest, jak koń potrafi reagować na postawę jeźdźca w siodle. Reagować na jego napięcia mięśni i <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/05/przykurczone-cialo-jezdzca.html" target="_blank">kurczenie ciała</a>. Birka jest wierzchowcem, który bardzo ekspresyjnie wyraża swoje niezadowolenie na błędne zachowanie jeźdźca na jej grzbiecie. Przez pierwsze dwa lata wspólnej pracy z Birką, Leszek walczył siłowo z buntująca się klaczą. W efekcie, weszło mu w nawyk napinanie i kurczenie ciała w sytuacjach, w których z góry zakłada, że podopieczna popełni błąd. Na takie zachowanie jeźdźca Birka reaguje głęboko zakodowanym odruchem buntu i postawą ciała gotową do walki.<br /><br />Sytuacją, w której najczęściej dochodzi do takich nieporozumień między jeźdźcem a klaczą, jest przejście ze stępa do kłusa. Birka, kiedy kupił ją Leszek, zawsze rozpoczynała kłus "wystrzelona jak z procy". Ruch od pierwszego kroku był zbyt szybki, jej przód przeciążony a "napęd" klaczy był w jej przednich nogach. Leszek, próbując wymóc zwolnienie tempa, zaciągał wodze, wkładając w ten "sygnał" całą swoją siłę. Podejrzewam, że w taki sam sposób "pracowali" z Birką również poprzedni jej właściciele. Klacz nauczyła się siłowo walczyć z takim sygnałem. Latami udoskonalała sposoby walki i pewnie zawsze wygrywała. To wygrywanie "weszło jej w krew" i nie zrezygnuje z tego zbyt łatwo.<br /><br />U jeźdźca, takiej <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/podciaganie-na-drazku.html" target="_blank">siłowej pracy wodzami</a>, towarzyszy zawsze, również siłowe, napinanie całego ciała i usztywnianie go. Mimo iż Leszek zdaje sobie sprawę z tego, że nie może dać szans Birce na walkę poprzez wodze. Mimo iż pracuje krótkimi, powtarzanymi sygnałami. Mimo iż wie, że pracując wodzami nie powinien "rozmawiać" z pyskiem konia, tylko z szyją, łopatkami i klatką piersiową klaczy. Mimo iż bardzo stara się wprowadzić "nowe" sygnały do "konwersacji" z koniem, nie potrafi powstrzymać się od napinania całego ciała i kurczenia się podczas przejścia Birki ze stępa do kłusa. <br /><br />Nie chcąc powstrzymywać klaczy zaciągniętymi wodzami, Leszek próbuje <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/09/aktywny-dosiad.html" target="_blank">uaktywnić swój dosiad</a>. Próbuje być cięższym w strzemionach, jednak kojarzy mu się to bardziej z napinaniem mięśni, a nie ich rozciąganiem. Zwiększanie ciężaru w strzemionach kojarzy mu się z siłowym ich dociskaniem, przez co "uciekają" mu nogi wraz ze strzemionami do przodu. Namawiałam Leszka, by starał się stanąć w strzemionach trochę tak, jak w bloczkach startowych, tylko bez zadzierania pięt w górę. Zachęcałam do wyraźniejszego oparcia stóp o przednie krawędzie strzemion. Dzięki temu jeździec może zagarniać strzemiona do tyłu, co prowokuje do naciągania nóg w dół (począwszy od stawów biodrowych). Tłumaczyłam Leszkowi, że napięte mięśnie ud są twarde i okrągłe w obwodzie. Przy rozluźnionych, rozciągniętych mięśniach uda są miękkie i leżąc na siodle robią się "płaskie". Uczyłam też mojego ucznia, że praca rękami nie powinna kojarzyć mu się z koniecznością napinania ramion, karku, szczęki i pleców. Niech działające poprzez wodze ręce jeźdźca pracują niezależnie od reszty ciała. Począwszy od ramion, wszystkie stawy kończyn górnych człowieka powinny być luźne i sprężyście pracujące. Pracujące "w kierunku" <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2015/03/tak-mnie-bola-plecy-zasyszane-w-stajni.html" target="_blank">aktywnych mięśni brzucha</a>. Pracujące do ostatniego kroku stępa i od pierwszego kroku kłusa nad utrzymaniem <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/09/jak-wypracowac-lekki-i-rowny-przod.html" target="_blank">rozluźnionego przodu klaczy</a>. Sugerujące nieustannie: „nie wolno ci <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/11/jak-wypracowac-lekki-i-rowny-przod.html" target="_blank">„zahaczyć się” o wodzę</a>, nie wolno na wodzach walczyć”. Ręce jeźdźca powinny nieustannie pracować, wraz z ciałem i łydkami, nad utrzymaniem zrównoważonego rytmu i nad zgięciem (na zakrętach) <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/02/ustawienie-ciala-konia-do-wykonania-zakretu.html" target="_blank">ciała konia „w pasie”</a>, a nie w szyi. „Spodziewając się” zakłusowania, ciało Leszka i wszystkie pomoce „zastygają w bezruchu”, zamiast nieustannie pracować.<br /><br />Spięta i przykurczona postawa jeźdźca, gotowa do walki z podopiecznym, wywołuje w zwierzęciu odruch walki. Takie zachowanie jeźdźca jest prowokacją, nawet przy luźnych wodzach. <br /><br />Reakcja Birki na prowokację jest zawsze taka sama. Zadziera sztywną szyję i głowę do góry, "rzuca pyskiem" gotowa "zahaczyć się" o którąkolwiek, albo obie wodze i rusza do kłusa jak wystrzelona kula armatnia. <br /><br />Sporo czasu na treningach musieliśmy poświęcić na oduczenie Leszka odruchu kurczenia się. Skupiliśmy się na próbach "oszukania" ciała Leszka. Po pierwsze, namawiałam jeźdźca, by nie używał żadnego sygnału proszącego o zakłusowanie, który mógłby się kojarzyć z włącznikiem. Z takim pstryczkiem-elektryczkiem. To właśnie przed użyciem takiej pomocy jeździec napinał niepotrzebnie ciało. W trakcie naszych ćwiczeń Leszek zachęcał Birkę łydkami do aktywnego ruchu zadem, a sygnałem do przejścia w kłus miało być przyzwolenie na ten ruch. Zadaniem jeźdźca było intensywnie myśleć o chęci zakłusowania, za to całym swoim ciałem miał "nie zauważyć" zmiany chodu. Musiał całym sobą udawać, że nadal jedzie stępem. Musiał czekać ciałem, aż Birka zakłusuje. Jeździec nie powinien „wyprzedzać” konia i nie może, pochylając się , „startować" do kłusa jako pierwszy. Owe ćwiczenia poprzedziliśmy jazdą na lonży, podczas której ja dawałam sygnały Birce do zakłusowania. Nie używając pomocy "wprawiającej" klacz w kłus, jeździec pozostawiał ciało rozluźnione, jak podczas stępa. Zwierzę przechodziło wówczas do kłusa bez problemu. Szyję miało rozluźnioną i opuszczoną, a tempo ruchu podczas przejścia było spokojne i zrównoważone.<br /><br />Nieprzypilnowany podczas samodzielnych jazd, Leszek nadal napinał swoje ciało, co czyni próbę oduczenia Birki nieprawidłowego odruchu bardzo trudnym. Oduczenie konia odruchu szykowania się do walki podczas przejść, będzie możliwe tylko przy konsekwentnym zaangażowaniu się jeźdźca we właściwą pracę. I tu wystąpił mały kryzys jeźdźca, przygasła wiara w dalsze postępy i chęć zaangażowania w pracę. </span><div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-56669127031074219302015-02-05T05:58:00.001-08:002015-03-20T03:32:11.778-07:00ZBYT DALEKA WYPRAWA<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div>
<b style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><span style="color: #666666;">03 listopad 2014</span></u></b></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #990000; font-size: large;">Cześć, W weekend zdecydowałam się wsiąść na Ozzyego i przejechać na nim na pastwisko oddalone o kilkaset metrów. Osiodłałam go i wsiadłam. Tu bez kłopotów. Po paru krokach bunt i zaparcie się. Przy użyciu bacika bryknięcie. Po kilkunastu metrach trudnego do okiełznania kłusa konik próbował wciskać się między drzewa, żeby się mnie pozbyć. Uspokoiłam go i zsiadłam Trochę mnie zmartwiło, że nie ma tu postępów. Miałam nadzieję, że krok po kroku będzie lepiej, ale chyba oczekiwałam postępów zbyt szybko. Wracamy więc na ziemię. Dziś dość długo z nimi chodziliśmy. Nugatek, tak jak wspominałam, chodzi pięknie. Idzie w tempie, kłusuje na delikatne sygnały, bacik nie jest w ogóle potrzebny, wystarczy delikatne machnięcie linką. Ozzy znów zaczął dziś z oporami, zwalniał ile wlezie. Użyłam bacika trochę mocniej, niż ostatnio i wreszcie mam wrażenie, że na niego zareagował. Zaczął chodzić szybciej. Nie był zachwycony, ale było o wiele lepiej, niż ostatnio. Dwa razy udało nam się zakłusować. Jeden raz podczas użycia bacika bryknął z zadu. Czy mam coś wtedy robić? Okazać swoje niezadowolenie? Czy nie zauważać i pracować dalej? Dziś widzieliśmy postępy. Chodziliśmy też wokół ułożonych w kształt elipsy padoku.</span></span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #990000; font-size: large;">Ania</span><br /><br /><b><u><span style="color: #666666;">05 listopad 2014</span></u></b><br /><span style="font-size: large;">Masz rację. Krok po kroku powinno być lepiej, a Ty ubrałaś siedmiomilowe buty. Jazda na Ozzy’m na sąsiednie pastwisko to trochę szybki ruch. Kiedy planujesz sposób pracy z którymś z wałaszków, najpierw pomyśl jakimi sygnałami będziesz musiała, podczas tego projektu, porozumiewać się ze zwierzęciem. Czy wierzchowiec zna te sygnały i ich znaczenie? Jeżeli ich nie rozumie, a Ty je używasz, on będzie je odczytywał jako dyskomfort. Jedyne czego się nauczy, to walczyć z nimi albo się ich pozbyć. Piszesz, że Ozzy szedł trudnym do okiełznania kłusem. Podejrzewam, że próbując go okiełznać, mocno zaciągałaś wodze, trzymając tak przez dłuższy czas. Jeżeli sprawiało mu to ból w pysku, to jego jedyną myślą było uciec od bólu (przyspieszanie) albo się go pozbyć (rzucanie głową).</span><br /><br /><span style="font-size: large;">Opisałam Tobie wcześniej jak pracować nad zwolnieniem tempa i zatrzymaniem, używając do tego ciała. Wodze miały działać tylko skupiająco. Nie nauczysz konia takiego porozumienia na dalekich wyprawach. Naucz koniki najpierw przejść stój-stęp, stęp-stój, jeżdżąc wzdłuż ułożonych na ziemi belek. Może to wydać się nudne, ale po prostu ruszaj na wałaszku i po paru krokach zatrzymuj. Ruszaj pukając łydkami i pomagając bacikiem. Po 2-3 krokach zacznij „proces zatrzymywania”, trzymając się ciągle blisko drążków. Powtarzaj krótkie szarpnięcia wodzami, po nich oddane ręce do przodu i Twoje ciało zatrzymujące ruch. Zwalniaj, aż do zatrzymania ruch Twoich bioder. Powtarzaj to tak długo, aż Ozzy się zatrzyma i pochwal, nawet jeżeli trwało to dłużej niż oczekiwałaś. Potem znowu łydki -bacik i po 2-3 krokach proces zatrzymywania. Jak dojdziecie do etapu, w którym wałaszek zatrzyma się po paru krokach, reagując na jedno, góra dwa lekkie, krótkie szarpnięcie wodzami i zatrzymane biodra, możesz uznać, że zrozumiał znaczenie tego sygnału. Potem przyjdzie czas na naukę przejść stęp-kłus, kłus-stęp. Łydki –bacik, zakłusowanie, po2-3 krokach zaczynasz proces przechodzenia do stępa. W tym przypadku wodze pracują jak wcześniej, a sygnałem zwalniającym jest coraz wolniejsze anglezowanie. Anglezujesz coraz wolniej, aż do ostatniego kroku w kłusie. Dopiero wówczas przysiadasz w siodle. Jak Ozzy, czy Nugatek zareaguje i przejdzie do stępa po paru krokach, możesz „pole pracy” rozszerzyć, ale poczekaj z długimi trasami, aż będziesz pewna, że wałaszki rozumieją Twoje prośby. Poczekaj, aż będziesz pewna, że wykonując polecenia odpowiadają na nie. Nie możesz mieć poczucia, że Ty je zatrzymujesz jak uwieszonego na smyczy psa i że Ty je pchasz, jakbyś toczyła wielki głaz pod górkę. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Jeżeli koń taki jak Ozzy odpowiada na bacik bryknięciem, to powinnaś okazać pewne zadowolenie. Przy zwierzęciu, które nie reagowało w żaden sposób, jakakolwiek reakcja jest lepsza niż żadna. Musisz się ucieszyć, ale nie chwalić przesadnie, bo Ozzy pomyśli, że o taką odpowiedź na bacik Tobie chodziło. Pracuj, jakby bryknięcia były zupełnie naturalne i oczywiste.</span></span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Olga</span><br /><br /><b><u><span style="color: #666666;">06 listopad 2014</span></u></b><br /><span style="color: #990000; font-size: large;">Cześć, Wszystko odbywało się tak, jak pisałaś. Sytuacja była na tyle dynamiczna, że na pewno nieprawidłowo zareagowałam wodzami i potęgowałam tylko problem. Wyjazd poza teren był zdecydowanie przedwczesny - teraz wiem to na pewno. Dodatkowo koniki teraz głównie jedzą, brzuszki im rosną. A nie pracują fizycznie prawie wcale, więc energii im nie brakuje. Dziś rano okazało się, że poszły sobie na zwiedzanie okolic szczęście chętnie do nas przyszły, gdy się do nich zbliżyliśmy. Ćwiczenia zatrzymywania, o których mi pisałaś, wykonywałam z Ozzym i rzeczywiście sprawdzają się dobrze. Muszę popracować nad swoimi reakcjami w sytuacjach kryzysowych, czyli nauczyć się instynktownie reagować prawidłowo. Pozdrawiam.</span></span><br />
<div>
<span style="color: #990000; font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Ania</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
</div>
</div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-54352090320962498632015-01-10T07:01:00.002-08:002015-03-20T03:32:38.171-07:00„WYBOISTA DROGA” DO SUKCESU<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Szkic postu pt: <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2015/01/o-zaangazowaniu-konskiego-zadu-mozna.html?view=flipcard" target="_blank">„O zaangażowaniu końskiego zadu do pracy można mówić w nieskończoność”</a>, napisałam po ostatnim treningu, jaki odbyliśmy z Leszkiem i Birką. To przy tej parze wpadłam na pomysł porównania z udziałem nart i kijków. Birka jest klaczą, która mocno zakodowała sobie podczas „pracy” z poprzednimi właścicielami, że jej sztywna szyja oraz walcząca głowa i morda, to silna broń. Jej odruch walki z człowiekiem jest tak silny, że nieraz prowokowała Leszka do „przepychanki” na wodzach. Dlatego też Leszkowi bardzo trudno było „przestawić się” na pracę łydkami. Trudno było mu pozbyć się odruchu i podświadomej chęci „odpracowania” błędów Birki, tylko i wyłącznie przy pomocy wodzy. Jednak nasza droga do takiego treningu była długa. Rozwiązywaliśmy po drodze sporo problemów. Leszek, siedząc na grzbiecie Birki, ćwiczył „prowadzenie” jej przy pomocy swojego ciała i bez użycia wodzy, jako bodźców kierujących. Tutaj bardzo pomogła nam jazda wzdłuż <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/10/cwiczenie-ktore-w-pracy-z-koniem-moze.html?view=flipcard" target="_blank">ułożonych drążków</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">. Gdy zaczęliśmy współpracować, Leszek był przekonany, że prowadzenie konia polega na szukaniu, jak ja to nazywam, „pstryczków-elektryczków”. Pstryk i jest „światło”. Pstryk i natychmiast powinien być efekt. W ówczesnej jego pracy nie było żadnego przygotowywania zwierzęcia do wykonania ruchu, żadnego ustawiania i równoważenia jego ciała. Brakowało rozluźniania ciała jeźdźca i konia. Żadnej subtelności w sygnałach i swego rodzaju „magii”. Wielu z was skwitowało ostatnie słowo uśmiechem. Jednak raz po raz słyszę, jak jeźdźcy przechwalają się między sobą, że ich konie reagują na ich myśli. Jakby je czytały. Pewnie niejeden z was miał nieraz takie uczucie. Nie jest to jednak żadne „czytanie” naszych myśli, tylko „czytanie” naszego ciała przez wierzchowca. Nasze ciało, jego poszczególne części, reagują na nasze myśli i wyobrażenia, pracując mięśniami, ustawiając się pod wyobrażenia, rozluźniając się. Konie są tak wrażliwymi istotami, że dokładnie wyczuwają zmiany jakie zachodzą w naszym ciele, zmiany układu naszego ciała i reagują na nie. Zadziwiające i „magiczne” jest to, że konie wyczuwają to wszystko, czego nie czuje człowiek, mimo że w grę wchodzi jego ciało. Człowiek nie tylko nie czuje tego wszystkiego co konie, ale gotów jest przysiąc, że nie wykonał żadnego ruchu, nie napiął, ani nie rozluźnił żadnych mięśni.<br /><br />Wracając do ćwiczenia, to skupiona uwaga Leszka na prowadzeniu klaczy dokładnie wzdłuż drążków, odwracała jego myśli od szukania owych „pstryczków-elektryczków”. Dzięki temu przestał działać wyuczonymi i mechanicznymi pomocami. Ćwiczenie to znakomicie rozluźniło i jeźdźca i konia. Leszek podświadomie ustawiał w siodle swoje ciało tak, jakby ustawiał je przemierzając trasę na własnych nogach. Drobne problemy pojawiły się, gdy para miała wyjechać z wnętrza owalu na zewnątrz lub odwrotnie. W Leszku natychmiast odzywała się chęć znalezienia „pstryczka”, co budziło wyraźny bunt Birki i postawę gotową do walki na wodzach. Tu wystarczyła sugestia, by Leszek w wyobraźni, długo przed wykonaniem ruchu, przesunął jeden z drążków tak, by móc wzdłuż niego zmienić tor marszu. Przy rozłożonych na ziemi drążkach, praca jeźdźca na wodzach ograniczała się do bardzo delikatnych i subtelnych sygnałów, utrzymujących szyję klaczy w pozycji na wprost. Ewentualnie nielicznych delikatnych szarpnięć ,przywołujących klacz do skupienia się. Inne sygnały „na linii” pysk konia-ręce jeźdźca nie były wówczas potrzebne tej parze.<br /><br />Na kolejnych treningach przy pokonywaniu konkretnej trasy, ale już bez wytyczania jej drążkami, pojawił się kolejny problem. Przy pokonywaniu zakrętu w lewą stronę, Birka zginała szyję w lewo, rozpychając się przy tym prawą łopatką i „wynosząc” Leszka na szerszy łuk niż zakładał. Przy korygowaniu ustawienia szyi prawą wodzą, Birka traktowała pociągnięcia za nią jako sygnał: skręć w prawo. Nie pomagało wyraźne użycie przez Leszka prawej łydki i lewej pulsującej wodzy. Birka uparcie zmieniała kierunek podążając za prawą wodzą. Problemem okazało się ustawienie ciała Leszka w siodle. Czując podświadomie, że klacz na pomoce ustawiające skręca w prawo, ciało Leszka podążało za zwierzęciem. Podejrzewam, że już pracując prawą wodzą, jeździec pomagał sobie „ciągnąc rękę” całą prawą stroną swojego ciała. Prowokował w ten sposób klacz do wykonania zakrętu w prawo. Idąc tuż obok pracującej pary, w „krytycznym” momencie, gdy klacz już zamierzała wykręcić w prawą stronę, chwyciłam Leszka z obu stron za biodra. Najpierw przez moment przytrzymałam je, by zaraz potem ustawić ciało Leszka tak, żeby mogło „maszerować” w lewą stronę. Rezultat był natychmiastowy. Mimo nieustannie działającej prawej wodzy, klacz swobodnie pokonała łuk w lewa stronę. Jeździec zaczyna panować nad koniem, gdy bardzo świadomie panuje nad swoim ciałem. Leszek zaczął bacznie „pilnować” swojego ciała i problem taki do tej pory nie wystąpił ponownie.<br /><br />Zrozumienie przez jeźdźca kwestii prowadzenia wierzchowca ciałem, pozwoliło mu przystąpić do nauczenia Birki, by nie reagowała zmianą kierunku czy zmianą ustawienia ciała na sygnały sugerujące jej <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/kon-miekki-w-szyi.html?view=flipcard" target="_blank">rozluźnienie spiętej szyi</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">. Oczywiście nie od razu para odniosła sukces na tym polu. Pierwsze próby namówienia klaczy na zgięcie szyi, prowokowały ją do przemierzania trasy „wężykiem”. W tej chwili umiejętność ta jest nieodzowną pomocą przy nielicznych już buntach Birki. Bunty takie pojawiały się najczęściej w reakcji na pracę łydek jeźdźca. Szyja klaczy stawała się natychmiast maksymalnie napięta, zadarta w górę i gotowa do siłowania się z rękami jeźdźca. Birka miał wówczas w gotowości najsilniejszą swą „broń” (o czym pisałam na początku postu). Kiedy więc, podczas ostatniego treningu, Leszek uczył się pracować łydkami dla zaangażowania zadu podopiecznej, mógł dosiadem „pilnować”, by klacz nie zwiększała tempa, ciałem „pilnować” kierunku jazdy, a wodzami, bez ich zaciągania, mógł „prosić” Birkę o rozluźnienie szyi. <br /><br />Najtrudniejsze dla Leszka, w pracy z koniem, jest przestawienie się na korygowanie tempa konia przy pomocy <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/05/jezdzic-od-dosiadu.html?view=flipcard" target="_blank">dosiadu</a>. Nieustannym problemem okazuje się praca <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/ciezar-jezdzca-w-strzemionach-jako.html?view=flipcard" target="_blank">ciężarem opartym w strzemionach</a>, praca poprzez <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/05/przykurczone-cialo-jezdzca.html?view=flipcard" target="_blank">rozciąganie mięśni pleców i brzucha</a>. Równie trudnym jest pozbycie się odruchu zaciągania wodzy i nauczenie się, by je oddawać do przodu w momencie, gdy prosi Leszek Birkę o zwolnienie tempa. Do „tego” tematu wracamy na treningach nieustannie. Przeczytajcie proszę „ćwiczenie” opisane na końcu postu pt: <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/12/co-rozumiesz-pod-pojeciem-ganaszowania.html?view=flipcard" target="_blank">„Co rozumiesz pod pojęciem ganaszowania się konia”</a>, gdyż tak „wyglądał” również jeden z naszych ostatnich treningów.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-2232077679428872172015-01-04T05:27:00.000-08:002015-01-16T02:09:39.347-08:00TO NIE TAKIE PROSTE, JAK SIĘ WYDAJE<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Przeczytaj: </span><a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/12/z-jezdzcem-na-grzbiecie.html" style="font-size: x-large;" target="_blank">"Z jeźdźcem na grzbiecie"</a><br /><br /><span style="color: #666666;"><b><u>28 październik 2014</u></b></span><br /><span style="color: #990000;"><span style="font-size: large;">Dziękujemy! Będziemy ćwiczyć rzetelnie. Dziś nie udało nam się zbytnio popracować. Rano Ozzy był niechętny do czegokolwiek. Chodził bardzo wolno. Kiedy próbowaliśmy działać bacikiem cofał się. Nie wiem, dlaczego. Nugat przeciwnie - reaguje na podniesienie energii i cmoknięcie, bacika nie używamy przy nim w ogóle. Po południu mieliśmy wizytę lekarza. Pani weterynarz obejrzała koniki i stwierdziła, że są w dobrej kondycji, dobrze odkarmione. W czwartek będą odrobaczane, bo Ozzy zaczął dziś bardzo obcierać zadem o drzewa, aż zrobił sobie rankę. Może z powodu pasożytów jest niechętny do pracy? Pewnie nie ma to nic wspólnego, ale kto wie? Będą też zaszczepione przeciw grypie. </span><br /><span style="font-size: large;">Ania</span></span></span><b style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><br /></u></b><br />
<b style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><br /></u></b>
<b style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u>28 październik 2014</u></b><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Kiedy zachęcasz Ozzy’ego do ruszenia, jesteś przed nim czy obok niego? Ruszasz pierwsza czy czekasz, aż najpierw ruszy Ozzy? Powinnaś być obok i ruszyć dopiero, gdy pierwszy krok wykona Ozzy. Jeżeli jesteś przed nim, to w jego „podejrzeniach” możesz przygotowywać się do siłowego ciągnięci i zmuszenia go do ruchu. Czekając, aż zareaguje na bacik i ruszy pierwszy, a Ty tuż za nim, informujesz go, że chcesz z nim maszerować jak z bliskim kumplem, obok, ramię w ramię .</span><br /><span style="font-size: large;">Olga</span></span><b style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><br /></u></b><br />
<b style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><br /></u></b>
<b style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u>28 październik 2014</u></b><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #990000;"><span style="font-size: large;">Dzięki za podpowiedzi, będę się przyglądać swoim własnym zachowaniom. </span><br /><span style="font-size: large;">Ania </span></span><br /><br /><span style="color: #666666;"><b><u>29 październik 2014</u></b></span><br /><span style="color: #990000;"><span style="font-size: large;">Cześć, Czytam dokładnie i ze zrozumieniem, ale z wykonaniem już nie jest taka prosta sprawa. Od wczoraj Ozzy opornie wykonuje wszystkie polecenia. Może dlatego, że ćwiczymy z nim codziennie i już trochę się znudził? Jakoś nie do końca nam idzie. Do sukcesów mogę zaliczyć wchodzenie na niego. Skończyło się, póki co, rzucanie głową i złość. Konik stoi spokojnie i podczas wsiadania i po ruszeniu. I teraz kolejna obserwacja - jeśli jest prowadzony przez Darka na uwiązie, idzie chętnie, ale jak go puszcza i próbuję poprowadzić go w inną stronę Ozzy robi to z oporami albo w ogóle się zatrzymuje. Jeżeli przed nim idzie Darek, idzie chętnie. Zachowuje się, jakby potrzebował przewodnika. </span><br /><span style="font-size: large;">Ania</span></span><br /><span style="font-size: large;"><br /></span></span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #666666;"><u><b>29 październik 2014</b></u></span><br /><span style="font-size: large;">Obejrzałam filmik jak chodzisz z Ozzy’m. Masz przy nim postawę i sposób prowadzenia, sugerujący mu, że chcesz go ciągnąć za kantar (za głowę), by szedł do przodu. Lewa ręka przed nim, nawet jeżeli nie pociąga za uwiąz, to sugeruje ewentualny zamiar. On sobie "myśli": "po co mam się wysilać i iść, jak Ania zaraz odstawi za mnie robotę i mnie pociągnie. Ozzy nie reaguje też w żaden sposób na bacik. Chociaż drgnąłby, albo odmachnął się nogą po jego użyciu, a on nic. Nie zwraca na niego uwagi, więc to trochę tak, jakby go nie słyszał. Wyobraź sobie, że mówisz do niedosłyszącej osoby. Gdy nie wiesz o jej ułomności, mówisz normalnie. Gdy się zorientujesz, że osoba niedosłyszy, krzykniesz by zwróciła na Ciebie uwagę. Ten bacik musi krzyknąć na Ozzy'ego, by on w jakikolwiek sposób, na początek, na niego zareagował. Żeby go w ogóle zauważył. Jeżeli koń nie reaguje na sygnały opiekuna, a z jego strony jest jakby ciche przyzwolenie na to, to zwierzę uczy się, że wolno mu "olewać" wysiłki opiekuna. Twoja ręka i uwiąz nie mogą wyprzedzać Ozzy'ego. Ma on iść tempem narzuconym przez Ciebie, ale to on pierwszy, zachęcony sygnałami, ma przybrać to tempo, a Ty tuż, tuż za nim, a nie odwrotnie. Jak znajdę pomocnika, to teraz ja spróbuję nagrać filmik. (Filmik jest wstawiony w poście pt: <a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/11/pierwsze-cwiczenia-z-ziemi.html" target="_blank">"Pierwsze ćwiczenia z ziemi"</a>)</span><br /><span style="font-size: large;">Olga</span><br /><br /><span style="color: #666666;"><u><b>30 październik 2014</b></u></span><br /><span style="color: #990000;"><span style="font-size: large;">No właśnie. Z tym bacikiem to jest w ogóle ciekawa historia. Jak on widzi, że ktoś podchodzi z nim, instynktownie się cofa, jakby się go obawiał. Jak siedzi się na nim bez bacika, on nie chce ruszać, a z bacikiem, używając go naprawdę delikatnie, chodzi. Dziwne, dziwne, dziwne. Same sprzeczności. Z tym ciągnięciem Ozzyego do przodu sytuacja zaczęła się dwa dni temu, zaczął się znów opierać przy zwykłym chodzeniu, A już było naprawdę dobrze. Trzymał tempo i w ogóle. I znów, jakby się uwstecznił. Nugat nie wymaga bacika przy chodzeniu - reaguje na komendę kłus i cmoknięcie, trzyma też tempo. A co myślisz na temat tego, że Ozzy idzie za człowiekiem, a sam nie chce (kiedy ma jeźdźca w siodle). Nie trzeba go trzymać, wystarczy "wskazywać mu drogę". Znałam takiego hucułka, który za przewodnikiem szedł pięknie, a sam ani rusz. Mam też pytanie, czy nie powinnam robić im czasem przerwy od ćwiczeń. Może one są znudzone, że robię to codziennie? Pozdrawiam.</span><br /><span style="font-size: large;">Ania</span></span></span><u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u><br />
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>30 październik 2014</b></u><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Jeśli chodzi o cofanie się konia, to te zwierzaki są cwane. Robią to po to, żeby znaleźć się za osobą oczekującą od niego zaangażowania do pracy. Gdybyś szła za drugim człowiekiem gęsiego, to gdy go masz za sobą jest on poza Twoja kontrolą. Nie możesz go chwycić w pasie i prowadzić, nie możesz np "szturchać" palcem, by szedł. Konie wiedzą, że będąc za człowiekiem, nie będą musiały się napracować, bo się tam "schowają". Prześlę filmik (mam nadzieje, że pójdzie), jak trzeba z koniem chodzić. Jeżeli Ozzy będzie się cofał, to Ty musisz się cofać razem z nim, by ciągle być na wysokości jego łopatki. Cofasz się, sugerując, że nie wpuścisz go za swoje plecy i równocześnie cały czas prosisz głosem i bacikiem, by ruszył do przodu. Siedząc na koniu, postaraj się sobie wyobrazić, że chcesz dawać mu sygnały łydkami na wysokości jego pasa. Ty pukasz go pod pachami. Twoje cofnięte nogi powinny dać lepszy oddźwięk na ich pukanie. Generalnie Ozzy z Tobą wygląda tak, jakby Ciebie tam nie było. Nie zwraca uwagi na Ciebie. Jego myśli w tym momencie ujęłabym tak: "No dobra, niech chwilę na mnie posiedzi. Odbębnię to i będę wolny". Praca z Tobą musi Ozzy'ego zainteresować, żeby przyniosła efekty. Na razie go nie interesuje. Ozzy woli iść za plecami Darka, bo tam czuje się bezpieczny, schowany. Bardziej przyciąga jego uwagę szansa "ukrycia się" niż jeździec. Gdyby Ozzy zainteresował się jeźdźcem w siodle, musiałby zacząć z nim "gadać" i intelektualnie popracować, a mu się nie chce.</span><br /><span style="font-size: large;">Olga</span><br /><br /><span style="color: #666666;"><u><b>31 październik 2014</b></u></span><br /><span style="font-size: large;">Pamiętasz, jak napisałam: "Poproś na początek Darka, by ustawiał się jako punkt, do którego chcesz dojechać. Wymyśl trasę, a Darek niech będzie na niej punktem przesuwającym się i będącym zawsze parę kroków przed Wami". Darek musi być tym punktem, na tyle oddalonym od Ozzy,ego, by ten nie traktował go jak przewodnika. Darek miał być wskazówką dla "kierowcy", a nie "pojazdu". Jeżeli koń ma tendencje do chodzenia za przewodnikiem, to może lepiej, żeby pomocnik ustawiał i przestawiał na Twojej trasie marszu (na końskim grzbiecie) jakiś pachołek, a potem odchodził.</span><br /><span style="font-size: large;">Olga</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-90860774318245070142014-12-04T09:03:00.000-08:002015-01-16T01:50:04.112-08:00Z JEŹDŹCEM NA GRZBIECIE<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #666666;"><u><b>26 październik 2014</b></u></span><br /><span style="font-size: large;">Jeżeli Ozzy podczas pracy z ręki, na sygnał od bacika nie reaguje, za to rwie się do kłusa z człowiekiem na grzbiecie, to niestety oznacza to, że ucieka od jeźdźca, a nie reaguje na łydkę. On ma nadzieję, że przyspieszając ucieknie od jeźdźca. Pracuj z ziemi nad kłusem, za to w siodle utrzymaj go w stępie. Inaczej będzie Ozzy zgadywał ruchy, zamiast uczyć się sygnałów. Mam wrażenie, że on przede wszystkim nie może zrozumieć konieczności skupienia się na człowieku i nawiązania z nim kontaktu. Tak wnioskuje z tego co piszesz ale mogę się mylić. Nie obserwuję go tak jak Ty. Wydaje mi się, że Ozzy próbuje głównie pozbyć się "intruza" albo "odbębnić robotę". Ale to nie jego wina. Nikt go wcześniej nie uczył skupiania się. Potrzebuje jednak dużo czasu, Waszej cierpliwości, zrozumienia i konsekwencji. Czy potrafisz, siedząc w siodle, zwalniać tempo konia i go zatrzymywać nie używając wodzy jako hamulca? Pozdrawiam.</span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">Olga</span><br />
<span style="color: #e06666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span>
<span style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><b>26 październik 2014</b></u></span><br />
<span style="color: #990000; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">Cześć, Znów muszę się z Tobą zgodzić (pewnie dlatego, że masz rację ;)) Ozzy okazuje niezadowolenie już w momencie wsiadania - rzuca głową i się wierci. Myślę, żeby dziś wsiąść na niego i nie ruszać, tylko poczekać aż się uspokoi i wtedy zsiąść i na chwilę i dać mu spokój. Znów wsiąść i poczekać aż się uspokoi, w końcu zsiąść. Czy to dobry pomysł? Odnośnie uciekania od jeźdźca - kiedy konik do nas przyjechał, przyjmował jeźdźca i nie protestował. Nie wiem, co takiego zrobiliśmy, że po kilku dniach się zbuntował, ale wszystko zaczęło się od tego, że kiedy byliśmy w terenie zatrzymywał się z własnej woli i rozglądał. Uznaliśmy, że poznaje nowy teren i powinien się rozejrzeć. On najwyraźniej uznał, że to on decyduje kiedy idzie, a kiedy się zatrzymuje. Potem, po samowolnym zatrzymaniu, nie byliśmy w stanie sprowokować go do ruchu "do przodu". I tak to wyglądało. Od tego momentu zaczął być niespokojny już przy wsiadaniu. Jeśli chodzi o zwalnianie tempa konia należy działać mocniejszym dosiadem i odchyleniem się do tyłu, czy mam rację? Ja dodaje jeszcze pomoc głosową - hooł..., która ma za zadanie obniżenie energii. Czy jest jeszcze jakiś dodatkowy sposób działania? Mam problem co robić, kiedy on wymusza kierunek, bo po prostu mu na to nie pozwalam i to się odbywa z pomocą wodzy. Powinnam działać nimi i odpuszczać? Znów działać i odpuszczać? Z kolei Nugat przyjmuje jeźdźca podczas wsiadania bez problemu. Wszystko jest OK, jeśli idzie za Ozzym. Nugat nie przyspiesza, idzie we wszystkich chodach. Chcąc jechać w innym kierunku, hucułek zaczyna opuszczać głowę i uderzać kilkukrotnie przednią nogą. Co wtedy robić? Pozdrawiam. </span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #990000; font-size: large;">Ania</span><br /><br /><span style="color: #666666;"><u><b>27 październik 2014</b></u></span><br /><span style="color: #990000; font-size: large;">Poniedziałek: dziś nie mieliśmy zbyt wiele czasu na pracę z końmi, ale zrobiliśmy to, o czym wspomniałam rano. Osiodłaliśmy osiołka, tzn. Ozzy'ego . Nie złościł się. Pochwaliliśmy. Następnie położyłam ręce na siodle i oparłam się o nie. Bez reakcji. Znów pochwaliliśmy. Z drugiej strony konika podobnie. Potem włożyłam nogę w strzemię i znów obciążyłam. Ozzy nie reagował. To samo zrobiłam z drugiej strony. Pochwaliłam za spokój. Następnie wsiadłam. Konik jak stał, tak nie drgnął ani na centymetr. Radośnie pochwaliłam i zeszłam z niego. I jeszcze raz pochwaliłam. Potem wsiadłam na dłużej i z udziałem Darka przeszliśmy kilka kroków. Ozzy nie okazał niezadowolenia. Zeszłam, pochwaliłam i szybko rozsiodłałam hucułka. Chyba mały sukces, prawda? Najbardziej cieszę się, że oba koniki ewidentnie przybrały na wadze, nikt nie powiedziałby o nich, że są chude Po drugie Ozzy nie złościł się przy wsiadaniu i przebywaniu jeźdźca w siodle. Huuurrra!!!! Pozdrawiam i dziękuję za Twoje rady - dzięki nim odzyskuję nadzieję na dogadanie się z konikami</span></span><br />
<span style="color: #e06666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span>
<span style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><b>27 październik 2014</b></u></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="font-size: large;">Po kolei. Nie zrobiliście nic złego, co mogłoby sprowokować Ozzy'ego do buntu przy jeździe. Pamiętasz, pisałam już , że konie są jak książki, ze sposobu w jaki się zachowują, jak reagują na wysiłki człowieka można wyczytać ich przeszłość. Głównie tą związaną z relacjami z ludźmi. Ludzie, którzy zajeżdżali koniki, mając na to dwa miesiące, musieli stosować jakieś środki przymusu. W dwa miesiące nie można konia nauczyć relacji z człowiekiem, opartej na dialogu. Bardzo bym chciała, żebyś nie traktowała tej wypowiedzi jako krytyki tych osób. Nie przyjęłabym zlecenia: "proszę zajeździć dwa koniki w dwa miesiące". Jest to nie możliwe w sposób, w jaki pracuję z końmi. Gdy koniki trafiły do Was, były przez chwilę posłuszne, mając w pamięci owe środki przymusu. Ponieważ Wy ich nie stosowaliście, koniki szybko nauczyły się, że nie mają się czego bać. Ponieważ bodźcem do pracy i posłuszeństwa był wcześniej, strach, więc teraz przestały być posłuszne. Piszesz, że Ozzy zatrzymywał się w terenie z własnej woli. Podejrzewam, że robił to już wcześniej u swoich nauczycieli i to był ten moment, w którym używali środka przymusu. Ozzy zatrzymując się z Wami, czekał na Waszą reakcję, wyczuwał Was. Nie było przymusu, więc mógł sobie pozwolić na samowolkę. Nie sądzę jednak, żebyście chcieli zmuszać te koniki do pracy przy pomocy siły. Teraz musicie nauczyć je współpracy i wspólnego rozumienia się.</span><br /><br /><span style="font-size: large;">Pomysł ze wsiadaniem, zsiadaniem, chwaleniem Ozzy’ego po prawidłowej reakcji jest bardzo dobry. Sama widzisz, że przynosi dobre efekty.</span><br /><br /><span style="font-size: large;"> Jeśli chodzi o zwalnianie bez użycia wodzy jako hamulca, to pomoc głosowa jest ok. Gdy chodzi o resztę, to spróbuj zrobić tak. Zamiast wciskać pośladki mocniej w siodło, spróbuj je odciążyć. Wyobraź sobie, że wstydzisz się swojego ciężaru. Chcesz, żeby konik myślał, że jesteś lżejsza. Konie prawidłowo wykonują polecenia, gdy ich ciało jest krótkie, z mięśniami pleców prężącymi się w górę. Wciskając biodra w grzbiet konia, nie namawiasz go do tego prężenia. Nie mówiąc o tym, że wciskane w siodło biodra jeźdźca działają, jak wałek do ciasta i „rozciągają” ciało konia. Nie odchylaj się do tyłu tylko pręż ciało w górę, jakbyś czubkiem głowy, bez wstawania z siodła, chciała dotknąć sufitu, który jest tuż nad tobą. Będziesz dzięki temu rozciągała mięśnie swoich pleców i je wzmacniała. Będziesz miała postawę osoby nie znoszącej sprzeciwu, pewnej siebie, upartej i doskonale wiedzącej do czego dąży. Mięsień brzucha, znajdujący się mniej więcej dwa palce pod pępkiem, wciągnij i przyklej do kręgosłupa. Nie podciągaj przy tym klatki piersiowej i płuc w górę i oddychaj. Sygnałem zwalniającym, albo zatrzymującym, powinny być coraz wolniej huśtające albo zatrzymujące się Twoje biodra. Potrzebne jest jednak do Waszej (Twojej i konia) współpracy skupienie podopiecznego. Sygnałami skupiającymi powinny być pociągnięcia za wodze, krótkie, powtarzane i charyzmatyczne. Wyobraź sobie, że chcesz, by jakieś dziecko siedziało Tobie na kolanach. A ono ciągle się z nich zrywa, by uciec. Ty łapiesz je za ramiona i dość gwałtownie ponownie sadzasz. Nie chcesz trzymać na siłę tego dziecka na kolanach. Chcesz wyegzekwować, by wreszcie zdecydowało się na nich posiedzieć, aż nie skończycie jakieś wspólnej pracy np. czesania włosów. Takie sygnały wodzami: „siadaj na kolana”(przy wyżej opisanej postawie ciała) są sygnałami skupiającymi. Gdy tylko poczujesz, że konik ucieka (z kolan), czyli jest nieposłuszny, powtarzasz je, aż nie zareaguje pozytywnie. Te sygnały skupiające powinny być również elementem pracy przy wskazywaniu kierunku jazdy. Łączysz je wówczas z sygnałami zewnętrznej łydki. Chcesz jechać np. w lewo to „mówisz”: „siadaj na kolana”, a pukającą prawą łydka za popręgiem: „kręć w lewo”. Poproś na początek Darka, by ustawiał się jako punkt do którego chcesz dojechać. Wymyśl trasę, a Darek niech będzie na niej punktem przesuwającym się i będącym zawsze parę kroków przed Wami. Siedząc na koniu wyobraź sobie, że chcesz dojść do tego punktu na własnych nogach, wówczas ustawisz prawidłowo swoje ciało, które będzie dla podopiecznego wyznacznikiem kierunku. Im grzeczniej będzie reagował konik, tym większą róbcie odległość między Darkiem a Wami. W kolejnym etapie wystarczy taki punkt na trasie wyobrazić sobie. </span><br /><span style="font-size: large;">Olga </span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-86212063767743181532014-11-20T07:59:00.000-08:002014-11-20T08:02:13.631-08:00POWRACAJĄCY BUNT BIRKI<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br />Dawno nie pisałam o Leszku i jego klaczy-Birce. Przez ten czas para ta zrobiła ogromne postępy. Leszek ma zdecydowanie lepszą pozycję w siodle. Prawidłowo ułożone nogi dają mu stabilną podstawę do utrzymania w równowadze całego ciała. Od początku naszej pracy, prawidłowe ułożenie nóg było dla Leszka mniejszym problemem, niż wyprostowanie, „naciąganie” w górę torsu. Nastawiony na walkę ze swoim wierzchowcem, miał on ciało spięte i przykurczone w ramionach oraz w okolicach żołądka (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/05/przykurczone-cialo-jezdzca.html?view=flipcard" target="_blank">PRZYKURCZONE CIAŁO JEŹDŹCA</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">). Dzięki temu, że Leszek nauczył się utrzymywać równowagę na wyraźnie opartych o podłoże-strzemiona nogach, reszta ciała zaczęła stopniowo rozluźniać się. Ogromny wpływ na „wyluzowanie się” Leszka miało to, że Birka z treningu na trening coraz bardziej się wyciszała, skupiała na jeźdźcu i odpowiadała na jego polecenia, zamiast z nimi walczyć. „Namówiony” do współpracy wierzchowiec coraz rzadziej przyjmował postawę gotową do walki, co umożliwiło Leszkowi rozluźnienie ramion, rozkurczenie „ściśniętego” żołądka oraz przyjęcie wyprostowanej i aktywnej postawy torsu. Para ta, na tyle zaczęła się „dogadywać”, że mogą pracować bez „ograniczeń terytorialnych” (<a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/07/birka.html" target="_blank">pierwszy post</a>). Możemy prowadzić jazdy na całym otwartym placu treningowym, a Leszek „zaliczył” ze swoją podopieczną już kilka samodzielnych spacerów w teren. Zachowanie klaczy w terenie znam tylko z opowieści Leszka. Wynika z nich, że zwierzę podczas całej trasy „znajduje” parę punktów na niej, w których „postanawia” zbuntować się i postawić na swoim. W tych miejscach zaczyna się swoista walka między parą i powrót złych nawyków u każdego z nich. Bunt i walka zdarzają się w momencie, gdy klacz spodziewa się sygnału prowadzącego w stronę „domu”. Problem polega na tym, że klacz zaczyna walkę wówczas, gdy sygnały nie prowadzą w oczekiwana stronę, ale również wówczas, gdy tam prowadzą. „Poproszona” sygnałami o obranie kierunku sugerującego powrót ze spaceru, Birka próbuje narzucić własne tempo, w którym chciałaby dotrzeć do stajni. Tempo zdecydowanie zbyt szybkie dla jeźdźca. Leszek łapie wówczas za wodze, zaciąga je i trzyma. Klacz zaczyna walczyć z wodzami, zadziera głowę, usztywnia szyję i blokuje możliwość jej zgięcia. Przy tych przytrzymanych wodzach, jeździec próbuje pukającymi łydkami zapanować nad ciałem konia, które rozpycha się i ucieka na boki, a gdy to nie skutkuje, zwierzę zaczyna się cofać. Takie walczące ruchy Birki są na tyle rozpaczliwe i zdeterminowane, że ona sama nie panuje nad chwiejącym się własnym ciałem i grożą upadkiem pary. Nawet, gdy klacz uspokoi na chwilę swoje bojowe zapędy, Leszkowi trudno zdecydować się na odpuszczenie wodzy, ponieważ Birka natychmiast wykorzysta sytuację, by pogalopować do stajni. Trzymając więc wodze i pracując łydkami, by wymusić jednak ruch konia do przodu, Leszek doprowadza do sytuacji, w której klacz zaczyna caplować. Birka, mając z przodu boleśnie uciskające wędzidło, a po bokach łydki, które na pewno kiedyś uzbrajane były w ostrogi (co mocno utkwiło w jej pamięci), może tylko „odświeżyć” stare nawyki i walczyć. Błędne koło. <br /><br />Taki koń jak Birka, próbujący narzucić swój pomysł na jazdę i swój punkt widzenia na tempo marszu, musi nauczyć się respektować sygnał „wysyłany” przez jeźdźca, mówiący: „nie”, „nie wolno”. Na tak zbuntowanym zwierzęciu, w kryzysowych sytuacjach najpierw należy wyraźnie zażądać od niego, by czegoś nie robił, zanim mu „powie się”, co ma robić dalej. W przypadku Birki informacja musi brzmieć: „nie przyspieszaj, nie wyrywaj się do przodu”, „nie szarp za wodze szukając zaczepki”. Sygnały te, to krótkie, powtarzane, ale bardzo mocne szarpnięcia wodzami. Jednak najważniejsze przy tych sygnałach są momenty oddania rąk do przodu, po szarpnięciu i przed jego powtórzeniem. Te przerwy z oddanymi wodzami, to czas dla konia, by przemyślał znaczenie polecenia i podjął decyzję, czy być mu posłusznym. Jest to czas dla jeźdźca, podczas którego powinien wyczuć czy zwierzę zamierza nadal walczyć, czy jednak postanowił nawiązać „dialog” z opiekunem. Ten czas jest informacją od jeźdźca mówiącą: „próbuję Ci zaufać. Zaufać, że podejmiesz właściwą decyzję i nie podejmiesz następnej próby wdrażania samowolnych decyzji”. Zbuntowany (jak i nie zbuntowany) koń posłucha sygnału i wykona polecenie podczas takich właśnie przerw między sygnałami, bo to jest czas na jego odpowiedź, bo wówczas dajecie mu szansę na udzielenie odpowiedzi. Z nieustannie zaciągniętymi wodzami, zadającymi koniowi ból, takiej szansy mu nie dacie. Tak „naprowadzony” na właściwa drogę koń, gotowy jest do zrozumienia, przyswojenia i wykonania innych poleceń przekazywanych przez jeźdźca.<br /><br />Leszek musiał wykrzesać z siebie sporo samozaparcia i zaufania, że takie działanie przyniesie efekt, by odpuszczać wodze. Nie działał łydkami, nie blokował bocznych ucieczek Birki, ani jej cofania. Nie odpowiadał zaciąganiem wodzy na usztywnioną szyję i podniesioną głowę klaczy. Nie pozwolił na to, by udało jej się „zahaczyć” mordą o którakolwiek z wodzy. Powtarzał uparcie szarpnięcia wodzami, odpuszczał i czekał. Powtarzał szarpnięcia, gdy wyczuwał u klaczy chęć ponowienia niebezpiecznych ruchów. Gdy klacz „zdziwiona” brakiem woli walki jeźdźca wyciszała się i zatrzymywała, Leszek podejmował próby „poprowadzenia” klaczy we właściwym kierunku pod swoje „dyktando”. Kiedy klacz po takiej „sesji” „podejmowała” słuszną decyzję o zaniechaniu kolejnych prób buntu, prowadzenie jej dalej delikatnymi i subtelnymi pomocami, nie sprawiało Leszkowi żadnych trudności. Nie oznacza to jednak, że Birka od czasu do czasu nie buntuje się ponownie. Jednak Leszek, wiedząc jak w takich sytuacjach z nią „rozmawiać”, nie dopuszcza do rozbudzania złych nawyków opartych na nieustannej walce. </span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-65314889602608665912014-11-07T11:10:00.002-08:002015-01-16T02:05:03.589-08:00SPORO PROBLEMÓW<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Przeczytaj: "<a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/11/pierwsze-cwiczenia-z-ziemi.html" target="_blank">Pierwsze ćwiczenia z ziemi</a>"</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><b>22 października 2014</b></u></span><span style="color: #e06666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
<span style="color: #990000;"><span style="font-size: large;">Cześć, Wróciliśmy właśnie od koników (trenuję je razem z moim partnerem). Dzisiejsze obserwacje. Nugat. Zastosowałam technikę pukania bacikiem w tylną nogę i zadziałało! Konik szedł krok w krok obok mnie. Nie przyspieszał, ani nie zwalniał, linka była praktycznie luźna Twoja rada sprawdziła się w 100% Bardzo dziękuję Udało mi się nawet nakłonić go do kłusa. Gorzej ma się z lonżowaniem. Tu klapa. Ale o tym za chwilę. Ozzy. Tu też jest progres. Dawał się prowadzić, praktycznie nie stawał. Nie udało się go jednak nakłonić do kłusa. Nie lubi, kiedy przyprowadza się go do miejsca, które kojarzy z siodłaniem i tam zaczyna się irytować. Czy należy w tym miejscu robić z nim może coś, co zacznie kojarzyć pozytywnie? Teraz parę słów o lonżowaniu. Zaczęliśmy od Ozzy'ego. Początkowo szedł leniwym kłusem. Potem zaczął stawać. Cmokała, popędzałam bacikiem, ale Ozzy zaczął obracać się do mnie przodem i nie dawał mi podejść tak, żeby umożliwić lonżowanie. Pilnował, żeby być przodem do mnie. Z Nugatem poszło trochę lepiej, ale bardzo ciągnął lonżę, czyli tak jakby chciał jak najbardziej się ode mnie odsunąć. On też stawał na wprost mnie i uparcie do mnie podchodził. Starałam się stawać w okolicach "godziny 4", czyli ciut za zadem mniej więcej, ale koniki jakoś nie rozumiały moich intencji. Po ćwiczeniach zabraliśmy je na uwiązach na pobliską łąkę na popas. Szły dość ładnie. Pogoda na szczęście dziś nas oszczędziła i nie padało. Może i jutro nie będzie źle i będziemy pracować dalej. Pozdrawiam ciepło. Ania</span><br /><br /><span style="font-size: large;">Pomyliłam się - Ozzy podczas lonżowania szedł leniwym STĘPEM oczywiście, a nie kłusem </span></span><br /><span style="font-size: large;"><br /></span></span><br />
<div>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>22 października 2014</b></u><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Nie śpieszcie się. Jeżeli konie stawiają jakiś opór (ale nie taki fizyczny), dajcie im trochę czasu. Jeżeli Ozzy nie chce kłusować, dajcie mu nabrać kondycji w energicznym stępie. Stawiajcie, w pracy z wałaszkami,”małe kroczki”. Niech Ozzy, gdy da się namówić już na zakłusowanie, przebiegnie na początek dwa-trzy kroki i przejdzie do stępa. Wydaje mi się, że nie ma sensu zmieniać miejsca siodłania. Ozzy nie lubi siodła, a nie tego miejsca. Zrób inaczej. Zrób tak, by przestał źle siodło kojarzyć. Po pracy bez siodła, osiodłaj go w tym samym miejscu co zawsze i zaraz zdejmij siodło. Daj nagrodę. Gdy przestanie złościć się na samo siodłanie, przejdź z osiodłanym Ozzy'im parę kroków i wróć na miejsce, żeby go rozsiodłać. Pracuj, wprowadzając co jakiś czas niewielkie zmiany, aż dojdziecie do etapu, gdy bez złości konik przepracuje cały trening z siodłem na jego grzbiecie. Potem "dodajcie” jeźdźca. Też bardzo stopniowo. Niech jeździec na początek wsiądzie i zaraz zsiądzie. I znowu, gdy Ozzy odpowie pozytywnie, bez złości na jeźdźca, zacznijcie chodzenie z jeźdźcem. Najpierw dwa-trzy kroki, potem jeździec zsiada i zdejmuje siodło. Tempo pracy, długość kolejnych etapów i stopień trudności jaki chcesz na danym treningu zafundować Ozzy'emu, musisz intuicyjnie dobrać sama. Jak będzie Ci się wydawało, że nie idzie najlepiej, cofnij się znowu na chwilę, o krok.</span><br /><br /><span style="font-size: large;">Teraz, jeśli chodzi o lonżę, to nie dziwię się takiej reakcji wałaszków. One nie rozumieją Twoich sygnałów, nie wiedzą, że chcesz by biegały wokół Ciebie. A ponieważ nie boją się ani Ciebie, ani bata, nie uciekają od niego i chcą do Ciebie podejść. Często, właśnie bazując na strachu koni przed batem, ludzie "uczą" ich biegania w kółko. Musicie nauczyć je zrozumieć lonżę, pracując we dwójkę, razem z partnerem. Jedno z Was stoi na środku jako lonżujący, druga osoba chodzi w kółko razem z koniem. Cała zabawa polega na zgraniu Waszych sygnałów. Jeżeli osoba idąca z koniem podgania go bacikiem, to w tym samym czasie osoba lonżująca musi dać sygnał podganiający batem do lonżowania. Poziome machnięcia, które w ogóle nie muszą konia dotknąć. Jeżeli sygnałem głosowym "prosisz" konia o zatrzymanie, partner musi dać znać zwierzęciu, lekko podszarpując wodze. Uczcie je zatrzymywać się na kole. Zmianę kierunku róbcie podchodząc do konia. Jeżeli przy zmianie kierunku będziecie oczekiwać od zwierzęcia wejścia do środka i podchodzenia do lonżującego, spotęgujecie już istniejący problem. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Przy Nugacie trzeba dodać dwa sygnały: lonżą albo osoba idąca koło niego-wodzami, krótkie szarpnięcia, których "treścią" powinna być informacja: "nie ciągnij" . Do tego bacikiem ujeżdżeniowy trzeba klepnąć go w zad "mówiąc" mu w ten sposób: "przestaw trochę zad na zewnątrz". Osoba lonżująca musi w tym czasie machnąć batem tak, jakby chciała jego zad odgonić. Osoba lonżująca powinna też patrzeć na tą część ciała konia, której dotyczy sygnał. Koń podczas pracy nie zawsze chodzi równo, Wyobraź sobie, że przód konia to lokomotywa, a tył wagonik. Powinny one jechać po tym samym torze, żeby wszystko grało. U Nugata lokomotywa jedzie po zewnętrznym torze, a wagonik po wewnętrznym. To powoduje, że zwierzę nie ma równowagi. Wisząc na lonży, "ratuje" się przed "wykolejeniem". Sygnały, które opisałam, mają "uświadomić" "pociągowi", że musi przestawić lokomotywę i wagonik na wspólny środkowy tor. Olga</span><br /><br /><span style="color: #666666;"><u><b>23 października 2014</b></u></span><br /><span style="color: #990000; font-size: large;">Czwartek: Dziś ćwiczyliśmy krótko, bo straszny ziąb. Nugatek chodzi już ładnie w moim rytmie, na sygnał kłusuje przy mnie. Ozzy na razie chodzi posłusznie i nie zatrzymuje się, ale nie udało się jeszcze z nim zakłusować. Wszystko przed nami! Prowokowaliśmy je także do cofania za pomocą delikatnych ruchów linki - Nugatek od razu załapał. Udało się także w drugą stronę. Kiedy odsuwałam się od niego i zachęcałam, żeby przychodził, robił to od razu. Ozzy trochę oporniej - przychodził do mnie, ale gorzej z cofaniem. </span><br /><br /><span style="color: #666666;"><u><b>24 października 2014</b></u></span><br /><span style="color: #990000; font-size: large;">Piątek: Nugat idzie świetnie, na sygnał rusza w kłus. Ozzy idzie bardzo dobrze, raz nawet poszedł w kłus, za co został pochwalony i potem już nie chciał. Dziś idziemy z nimi na nowe pastwisko, bo żarłoki jedzą jak szalone. Miłego dnia!</span><br /><br /><span style="color: #666666;"><u><b>25 października 2014</b></u></span><br /><span style="color: #990000; font-size: large;">Sobota: dziś zaprowadziliśmy hucułki na nowe pastwisko. Popasły się kilka godzin i brzuchy konkretnie im urosły Obserwacje koników: Nugatek w ręku chodzi w trzech chodach , Ozzy stępem chodzi ładnie, z kłusem marnie, Chodziliśmy dziś z Ozzym na lonży z towarzyszem przy mordce i grzecznie chodził - oczywiście stępem. Pozdrawiam ciepło!</span><br /><br /><span style="color: #666666;"><u><b>26 października 2014</b></u></span><br /><span style="color: #990000; font-size: large;">Cześć, Dzisiaj zrobiłam eksperyment. Na początku zrobiliśmy dwa kółka w stępie w ręku. Potem założyliśmy siodło i dwa kółka w ręku. Zdjęliśmy siodło i puściliśmy go na 10 minut wolno. Potemi wsiadłam na osiodłanego Ozzyego. Nie był zachwycony i trochę się buntował. Bardzo trudno było go utrzymać w stępie, rwał się do kłusa. Rzucał głową i chciał decydować dokąd pójdzie. Stawiałam na swoim i raz stanął dęba (ale niegroźnie) i raz, czy dwa "walnął z zadu" (też bez przekonania). Były momenty spokojne, ale generalnie zachwytu nie było. Okazuje się, że kłusuje bez problemu i nie widać oznak problemów z oddychaniem. Zdecydowanie nie podoba mu się jeździec na grzbiecie, ot co. Sukcesem jest to, że praktycznie się nie zatrzymywał i nie zapierał. Chodził na delikatną łydkę. I raczej rwał do przodu. Z oboma pracowaliśmy też na lonży z osobą dodatkowo idącą koło konika. Tu przyjdzie jeszcze popracować. Jutro spróbuję nagrać coś próbę zakłusowania z ziemi. Z jeźdźcem, tak jak mówiłam, nie ma problemu Pozdrawiam ciepło. </span></span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #990000; font-size: large;">Ania</span><br /><span style="font-size: large;"><br /></span></span><br />
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>26 października 2014</b></u><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Jeżeli Ozzy podczas pracy z ręki, na sygnał od bacika nie reaguje, za to rwie się do kłusa z człowiekiem na grzbiecie, to niestety oznacza to, że ucieka od jeźdźca, a nie reaguje na łydkę. On ma nadzieję, że przyspieszając ucieknie od jeźdźca. Pracuj z ziemi nad kłusem, za to w siodle utrzymaj go w stępie. Inaczej będzie Ozzy zgadywał ruchy, zamiast uczyć się sygnałów. Mam wrażenie, że on przede wszystkim nie może zrozumieć konieczności skupienia się na człowieku i nawiązania z nim kontaktu. Tak wnioskuje z tego co piszesz ale mogę się mylić. Nie obserwuję go tak jak Ty. Wydaje mi się, że Ozzy próbuje głównie pozbyć się "intruza" albo "odbębnić robotę". Ale to nie jego wina. Nikt go wcześniej nie uczył skupiania się. Potrzebuje jednak dużo czasu, Waszej cierpliwości, zrozumienia i konsekwencji. Jak możesz to nagraj też zakłusowanie z jeźdźcem. Czy potrafisz, siedząc w siodle, zwalniać tempo konia i go zatrzymywać nie używając wodzy jako hamulca? Pozdrawiam</span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Olga</span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
</div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-40396931665304665072014-11-01T04:01:00.001-07:002015-01-16T02:05:26.833-08:00PIERWSZE ĆWICZENIA Z ZIEMI<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Przeczytaj: "<a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/10/dwa-walaszki.html" target="_blank">Dwa wałaszki</a>"</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><b>21 października 2014</b></u></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #990000; font-size: large;">Cześć. Przeczytałam twój list z wielkim zainteresowaniem. Kiedy to czytam, wszystko wydaje się takie proste i logiczne, ale sama bym na to nie wpadła. Właśnie idziemy do koni i będziemy wdrażać ćwiczenia w życie. Wczoraj uczyliśmy je dotyku i ustępowania na nacisk. Wszystko przebiegało bardzo spokojnie. Prowadziliśmy je po terenie, na którym ustawiliśmy pachołki i ćwiczyliśmy podążanie za nami. Mieliśmy problem z utrzymaniem rytmu, o czym pisałaś. Nie używaliśmy bacika, ale teraz wiem, jak to zrobić prawidłowo. Z uwagą przeczytam artykuły, które mi poleciłaś. Do usłyszenia! </span></span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #990000; font-size: large;">Ania</span></span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>21 października 2014</b></u><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Pamiętaj, że można być łagodnym, ale konsekwentnym i stanowczym. Jedno z drugim można bardzo zgrabnie połączyć. I kolejna rzecz bardzo ważna: koń nie powinien chodzić za Tobą tylko obok. Nie popracujesz z ziemi ze zwierzęciem "ciągnącym się" za Tobą. Nie nadasz rytmu, nie wskażesz dokładnej ścieżki, po której ma się poruszać, nie wyczujesz jego krzywizn ciała i prób rozpychania się. Do tego, koń idący obok Ciebie, będzie lepiej pracował pod siodłem. I znowu posłużę się moim postem: </span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/kon-przed-jezdzcem.html?view=flipcard" target="_blank">KOŃ PRZED JEŹDŹCEM</a></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dym0vhqCdTz7kMyYAFKVF8LrkWi4RCQvqClkPhmUc4nWpxSomhDzYaYY3g5mqzGmbKwKRmZ5xIPck7de40q3Q' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Następna ważna sprawa. Koń nie powinien reagować na nacisk i ustępować od niego. Z czasem wpoi sobie, że nie musi się wysilać i stawiać samodzielnie kroki, bo Ty uciskają go próbujesz go przesunąć albo wręcz przesuwasz. Przy tym zwierzę odruchowo zacznie napierać spiętymi mięśniami, a potem całym ciałem na uciskający go „sygnał’. Im trudniejsze będzie miał wierzchowiec zadanie, tym bardziej zacznie się opierać i nauczy się walczyć z naciskiem. Wyobraź sobie, że ktoś nieustannie uciska Cię pięścią np.: w brzuch, chcąc byś się cofnęła. Kiedy ucisk zacznie Cię irytować, napniesz mięśnie brzucha, żeby nacisk był mniej bolesny. Potem zaczniesz napierać na pięść i przesuwać się do przodu, mając nadzieję zwalczyć nacisk. Koń powinien ustępować od sygnału-prośby i przesunąć się w odpowiedzi na nią. Powinien zareagować w zasadzie w momencie, gdy przestał sygnał działać. Powinien przesunąć się, bo go zrozumiał i jest chętny, by Cię posłuchać. Te sygnały powinny (tak jak pisałam) przypominać podszczypywanie. Tylko żeby konik zrozumiał, że nie chodzi o przyspieszenie, pukający w jego bok bacik powinien działać w konfiguracji z lekkimi sygnałami dawanymi wodzami, mówiącymi: "nie przyspieszaj". (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/04/ruch-w-bok-konia-ustawienie-z-ziemi.html?view=flipcard" target="_blank">RUCH W BOK KONIA-USTAWIENIE Z ZIEMI</a>, <a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/04/jak-pracowac-z-evita-z-ziemi.html?view=flipcard" target="_blank">JAK PRACOWAĆ Z EVITĄ Z ZIEMI</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">) </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Olga</span><u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u><br />
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>21 października 2014</b></u><br />
<span style="color: #990000; font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Dziś ćwiczyliśmy z wałaszkami chodzenie. Ozzy (ten stający osiołek ;)) dobrze zareagował na punktujący bacik. Z kolei Nugatek, który jest teoretycznie mniej uparty, bardzo spowalnia tempo (każe się ciągnąć) i mam wrażenie, że przy użyciu bacika raczej się cofa i staje, niż przyspiesza. Może robiłam coś źle. Na sam koniec poszliśmy na pastwisko i trochę je popaśliśmy. Następnie moja córka wsiadła na Nugatka i wtedy zdecydowanie przyspieszył, kiedy go prowadziłam. Miałam z kolei problemy z powstrzymaniem tempa, ale było zdecydowanie łatwiej, niż przy próbie przyspieszenia bez niej. Potem Emilka wsiadła na Ozzy’iego, który z kolei szedł z jeźdźcem dużo oporniej. Będziemy pracować dalej i dawać znać o postępach. Mam jeszcze pytanie: Co jeśli konik zaczyna się ewidentnie złościć podczas ćwiczenia i kopać przednią nogą i rzucać łebkiem? Nie przerywać go, czy przeciwnie, najpierw go wyciszyć i dopiero wtedy kontynuować? Próby kontynuowania ćwiczenia powodowały narastanie złości konia. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><span style="color: #990000;">Ania</span></span><u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u><br />
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>21 października 2014</b></u><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Jeśli chodzi o ćwiczenia, to Ozzy intuicyjnie odpowiedział dobrze na bacik, albo się domyślił. Tak, czy siak należała mu się nagroda. Zadziała wówczas pozytywne kojarzenie, dzięki niemu szybko nauczy się znaczenia sygnału. Oba jeszcze nie rozumieją tego znaczenia, a Nugatek jest widocznie typem, który musi coś zrozumieć, żeby prawidłowo i pozytywnie odpowiedzieć. Spróbuj pukać bacikiem w jego tylną nogę w momencie, w którym powinien zrobić tą nogą krok. Nagrodź po zrobieniu kroku. Jak zacznie bez oporu stawiać kroki i nie będzie złościł się na sygnał, przenieś pukanie bacikiem na zad, a potem na bok konia tam, gdzie powinna działać łydka. Potrzeba trochę czasu, by zrozumiały sens sygnału. Pomyśl, że uczysz je od podstaw języka obcego. Musicie często powtarzać "słówka". <br /><br />Jeżeli Nugatek przyspieszył, gdy córka wsiadła, to znaczy, że ucieka od jeźdźca. Nie do końca go akceptuje na grzbiecie. Musisz nadal pracować nad zwalnianiem tempa. Wyciszajcie go głosem, głaskaniem, nagrodami. Gdy zwolni na tyle, że przez jakiś czas nie będzie chciał przyspieszyć, nie będzie ciągnął Cię za wodze, będzie trzymał równe tempo marszu, zatrzymaj i niech Emilka zejdzie. Zejście jeźdźca z grzbietu, będzie nagrodą za prawidłową reakcję. Jeżeli Ozzy zwalnia z jeźdźcem, może to oznaczać, że odruchowo robi pod jeźdźcem mocno wklęśnięty grzbiet. Nawet, gdy jeździec jest lekki. Ten wklęśnięty grzbiet jest jak "kaczy kuper" u ludzi. Plecy zaczynają boleć i utrudnia to chodzenie. Tu bardzo potrzebny jest stojący w strzemionach jeździec, by odciążać grzbiet. Nie wymagaj od niego też przyspieszenia tempa, tylko wydłużenia kroku tylnymi nogami. To pomoże mu uczyć się prężyć grzbiet w górę (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/zabawa-w-prostokaty.html?view=flipcard" target="_blank">ZABAWA W PROSTOKĄTY</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">)</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Olga</span><br /><br /><span style="color: #666666;"><u><b>22 października 2014</b></u></span><br /><span style="font-size: large;">Znalazłam we wcześniejszym Twoim wpisie, To Ozzy się złości, gdy wsiada jeździec. Gdyby złościł się przy wprowadzaniu nowych ćwiczeń, w reakcji na nowe sygnały, wystarczyłaby Twoja konsekwencja w nauczaniu i nagrody. Ozzy byłby wówczas prawdopodobnie po prostu uparciuchem. Jeżeli złości się, bo ma jeźdźca na grzbiecie, to próbuje Tobie coś powiedzieć. Coś jest nie tak. Coś mu nie pasuje i przeszkadza. Możesz zacząć od sprawdzenia czy siodło go nie ugniata i dobrze leży. Może być za ciasne, albo za luźne. Może zaciągasz trochę za mocno popręg. (zob. </span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/rzad-konski.html?view=flipcard" target="_blank">RZĄD KOŃSKI</a><span style="font-size: large;">) Nie sądzę, po tym co piszesz, żeby winne było ogłowie. Jednak, ponieważ to właśnie Ozzy zwalnia tempo chodu, gdy wsiada Kamilka, to jestem prawie pewna, że bolą go plecy. Tak, jak już pisałam, Ozzy robi odruchowo mocno wklęsłe plecy przy jeźdźcu na grzbiecie. Nie umie sam sobie z tym poradzić, więc się złości. Do tych ćwiczeń, które Ci wcześniej opisałam (jazda na stojąco, wydłużanie kroku) dodaj delikatne pukanie bacikiem głęboko pod brzuchem konia. I to podczas marszu, nawet ze stojącym jeźdźcem. Wyciszanie zwierzęcia niewiele da. On potrzebuje konkretnej wskazówki, sygnału, co i jak ma poprawić. Pukanie pod brzuchem będzie mu sugerowało: „wciągnij brzuch”, a tym samym wypchnie w górę plecy. Nie może przy tym przyspieszać. Jeżeli przyspieszy, to nie wciągnie brzucha. Będzie to też oznaczało, że szuranie po brzuchu odbierać będzie właśnie jako polecenie: ”przyspiesz". Jak długo wałaszki były zajeżdżane?</span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Olga</span><br /><span style="color: purple; font-size: large;"><br /></span></span><br />
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>22 października 2014</b></u><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #990000; font-size: large;">W przypadku Ozzy'ego może być wiele przyczyn jego zachowań, tak jak piszesz. Ma mocno wystający kłąb i w ogóle kręgosłup. Zakładaliśmy mu dwa różne siodła i nie widziałam różnicy w jego reakcji. Może w ogóle jeszcze nie odbudował się, bo tak jak pisałam na początku, kupiliśmy je dość wychudzone. Ozzy nadal nie jest grubaskiem. Patrząc na niego od tyłu, wystają mu kości miednicy, przez co wygląda trochę jak krówka. Nugat od początku był w lepszej formie. Mam też wrażenie, że ma mocniejszą klatkę piersiową i mocniejszy zad. Trudno powiedzieć, ile pracowano z końmi w Bieszczadach - były tam ponad 2 miesiące, ale nie umiem powiedzieć, ile z tego czasu trwała praca nad nimi. To ludzie kochający konie i sądzę, że zrobili tyle, ile wg nich było wystarczające. Sądzę, że to nasze reakcje - zbytnia łagodność i brak konsekwencji mogły spowodować problemy z nimi. Bieszczadzcy koniarze od początku informowali nas, że praca z tymi konikami nie należy do najłatwiejszych. Kupiłam te koniki i cieszę się z nich - poświęcimy im tyle czasu, ile będzie trzeba. To, że zostały zajeżdżone w późnym wieku też nie jest na pewno bez znaczenia. Pozdrawiam. </span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: #990000; font-size: large;">Ania</span><br /><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>22 października 2014</b></u><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Jeżeli Ozzy to taki chudziak i wystaje mu kręgosłup, to na pewno ma słabe mięśnie grzbietu. Żeby je wzmocnić, musi je rozciągać. Czyli podstawa to grzbiet w górę, ale też zachęcajcie go do "wydłużania' szyi. Powinien ją mocno ciągnąć w przód, przed siebie. Na razie jeszcze nie w dół. Na to przyjdzie pora. I potrzebny jest czas, dużo czasu. Pytam o zajeżdżanie, o czas jaki im poświęcono tylko po to, by jak najlepiej zorientować się w sytuacji. Nie mam wątpliwości, że wybraliście do tego ludzi kochających konie. Mając więcej czasu, na pewno włożyliby więcej pracy w koniki. Na ich zachowanie ma wpływ wszystko co się wokół nich działo i dzieje. Dlatego jestem dociekliwa. Im więcej wiem, tym bardziej będę mogła pomóc. </span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;">Olga</span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/11/sporo-problemow.html" target="_blank">CDN</a></span></span></div>
</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-2388860568090676022014-10-22T04:18:00.000-07:002015-01-16T02:06:46.591-08:00DWA WAŁASZKI<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><b style="font-size: x-large;">Początek historii</b></span><span style="color: #e06666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span><br />
<span style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><b><br /></b></u></span>
<span style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><u><b>19 października 2014</b></u></span><span style="color: #e06666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> </span><br />
<div>
<span style="color: #990000; font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Cześć. W tegoroczne wakacje kupiliśmy koniki huculskie - 9 i 10 letnie. Nie były wcześniej ujeżdżone. Właściwie odkupiliśmy je od kobiety, która wygłodziła je, pozostawiała je bez wody do picia. Na terenie, na którym mieszkały nie było cienia. Chcieliśmy je stamtąd czym prędzej zabrać, Początkowo koniki głównie paśliśmy, żeby doszły do jako takiej formy. Koniki mieszkały do tej pory w Bieszczadach i tam zostały zajeżdżone w naturalu. Ci, którzy z nimi pracowali sygnalizowali, że mają z nimi trochę problemów - jeden nie bardzo chciał chodzić w prawo, oba są ze sobą bardzo związane, bo pochodzą od jednej matki i całe życie stały i chodziły razem, więc rozłączanie ich przysparza problemów. Koniki przyjechały do nas w zeszłym tygodniu. Pierwsze dwa dni oswajaliśmy je z terenem (mają u nas ponad hektar terenu, trawa, woda, siano pod dostatkiem. Siodłanie przebiega bez problemów, wsiadanie też. Początkowo jeździliśmy po terenie, na którym stały i jakoś szło. Trzeciego dnia pojechaliśmy w teren i przez jakiś czas nie było problemów, chociaż koniki starały się wymuszać własny kierunek jazdy. Podczas powrotu jeden z nich - Ozzy stanął jak wryty i nie chciał dalej iść. Udało się go w końcu namówić na powrót. Niestety w kolejnych dniach problem tylko się pogłębiał. Mamy nawet problem na ziemi. Konik zapiera się i nie chce iść. Na koniu stosowałam pomoce (spinanie pośladków, potem łydek, następnie wzmacnianie energii i klepanie linką po moich ramionach) i przeszedł kilka kroków. Dziś, zgodnie z książką Monty'ego Robertsa zrobiłam "warkocz z chwostem" i wymachiwałam nim. Konik stał i nie ruszył ani na krok. Cofanie mi się udawało. Do przodu zupełnie bez reakcji. Chcieliśmy przeprowadzić join up, ale warunki mamy kiepskie - wszędzie trawa i konie myślą raczej o jej jedzeniu, wokół dużo ruchu i trudno o skupienie koni. Ozzy w ogóle nie reaguje na rzucaną linkę, rozłożone ręce itp. Po prostu spokojnie się pasie. Czy mogłabyś mi cokolwiek poradzić, Jak z nim pracować? Jakie błędy mogę robić? Może on po prostu nie ma do mnie szacunku? Będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc. Pozdrawiam serdecznie. </span><br />
<div>
<span style="color: #990000; font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Ania</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>19 października 2014</b></u><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Cześć Ania. Masz dość twardy "orzech do zgryzienia". Nie da się wychować tych koników "na raz". To będzie dość długi proces. Tym bardziej, że mają koniki już swoje lata i na pewno bardzo głęboko zakodowane przyzwyczajenia. Napisz mi proszę w jakiej stajni teraz mieszkają koniki? Są w stajni tylko one, czy jest więcej koni? Rozumiem, że próbowałaś brać do pracy koniki osobno i się nie udało ich rozdzielić? Miejsce do pracy masz tylko trawiaste? Ozzy to wałach? A drugi konik? Może Cię pocieszy fakt, że koniki stały się nieposłuszne w momencie, kiedy zaakceptowały nowe miejsce jako swój dom. Na początku niepewność czym jest nowe miejsce i strach przed nieznanym nie pozwolił im "pokazać różek". </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Olga Drzymała</span><u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u><br />
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>19 października 2014</b></u><br />
<span style="color: #990000; font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Nasze konie zostały ujeżdżone i jak to określały osoby je ujeżdżające nadają się już pod rekreację. Koniki nie mieszkają w stajni - mają duże zadaszenie obite deskami z trzech stron. Mogą swobodnie do niego wchodzić i wychodzić, kiedy zechcą. Koniki są tylko dwa i są to wałaszki. Drugi konik - Nugatek - niechętnie odchodzi od Ozzy'ego. Staramy się je rozdzielać, chociaż na chwilę, odchodzić z nim na uwiązie. Kiedy traci Ozzy'ego z oczu denerwuje się i za wszelką cenę próbuje się do niego dostać. Nie ma co ukrywać. Moje doświadczenie z końmi nie jest największe, ale mam do nich cierpliwość i nie tracę panowania w trudnych chwilach. Nie używamy palcatów, ani żadnej przemocy. Dziś po południu zmieniliśmy nieco taktykę. Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Założyliśmy mu tylko ogłowie i spokojnie prowadziliśmy po terenie. Po jakimś czasie założyliśmy mu siodło i znów prowadziliśmy. Następnie na konika wsiadł jeździec. Konik początkowo rzucał głową i okazywał niezadowolenie. Spokojnie poczekaliśmy, aż się wyciszy. Potem znów prowadziłam Ozzy'ego z jeźdźcem na grzbiecie. Kiedy chodził już spokojnie i się rozluźnił, skończyliśmy ćwiczenia i go pochwaliliśmy. Sama nie wiem, czy to dobra taktyka, czy wręcz przeciwnie. Starałam się wykluczyć jego złoszczenie się, bo ewidentnie je okazuje. Tupie nogą, kładzie uszy, rzuca głową. Podczas dzisiejszych ćwiczeń też były momenty jego spięcia, ale też więcej spokoju. Pozdrawiam serdecznie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><span style="color: #990000;">Ania</span></span><u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u><br />
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>20 października 2014</b></u><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Z tym chodzeniem to bardzo dobry pomysł. Musisz do tych koników podejść, jak do młodych koni. Z tego co piszesz wynika, że osoba zajeżdżająca wałaszki nauczyła je tylko przyjąć siodło i jeźdźca. Nie reagują na sygnały, bo nie rozumieją ich znaczenia. Nikt ich tego nie nauczył. Nie rozumieją też, po co człowiek wsiada im na grzbiet. Stąd złość. Potęguje ją fakt, że koniki nie są fizycznie przygotowane do pracy. Osoba zajeżdżająca nie postarała się o nabudowanie ich mięśni, dzięki którym mogłyby swobodnie nieść jeźdźca. To długotrwały proces, tak jak i budowanie kondycji. Wiem, że hucuły to silne koniki, ale każdy organizm, ludzki czy koński musi być przygotowany do wysiłku fizycznego, jakikolwiek on by nie był. Nawet, jeżeli to tylko jeżdżenie w teren. Wyobraź sobie, że silny, wielki facet postanawia podnosić ciężary. Rekreacyjnie. Nie dasz mu od razu sztangi. Będzie potrzebował miesięcy ćwiczeń bez niej, żeby wzmocnić mięśnie, wyrobić kondycję, by w końcu podnieść sztangę. I to też nie od razu z pełnym ciężarem. Nie unikaj bacika. Przyzwyczajaj je do niego. Bacik będzie potrzebny jako przedłużenie Twojej ręki. Tą "ręką" będziesz wskazywać miejsca na ich ciałach, gdzie będą działać pomoce. Będziesz nim uczyła znaczenia sygnałów pracując z ziemi. Ręka człowieka jest za krótka. Pracuj z bacikiem ujeżdżeniowym. To pomoc w pracy. Wiem, że niektórzy używają go jako narzędzie do bicia i karania. To ma być pomoc prawidłowo i rozsądnie używana . A jak się zachowują wałaszki przy czyszczeniu i siodłaniu? Podają kopyta? Nie walczą przy ubieraniu wędzidła? Przywiązujesz je na jeden uwiąz do czyszczenia? </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Olga</span><u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u><br />
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>20 października 2014</b></u><br />
<span style="color: #990000; font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Przy czyszczeniu Nugatek jest spokojny, daje nogi. Ozzy, czyli ten uparciuszek, daje się czyścić, ale nogi wyrwa. Można odnieść wrażenie, że ma problemy z równowagą. Zakładanie ogłowia nie jest problemem, chociaż trochę mielą wędzidło, ale z dnia na dzień coraz mniej. Koniki przywiązuję na jeden uwiąz do czyszczenia. Koleżanka poleciła mi 7 gier Parelliego. W listopadzie w naszych okolicach będzie spotkanie instruktorem PNH. Chcemy tam pojechać, jako wolni słuchacze. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><span style="color: #990000;">Ania</span></span><u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u><br />
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><br /></b></u>
<u style="color: #666666; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>20 października 2014</b></u><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Nie znam 7 gier, nigdy nie poznałam tego pomysłu na pracę z koniem, nie było mi to potrzebne, więc nie mogę polecić i ani nie polecać. Myślę, że warto przypatrzeć się takim pomysłom, gdy człowiek wdraża się dopiero w pracę wychowawczą koni. Daleka jestem jednak od tworzenia przepisów na taką pracę, a nawet sama nazwa (7 gier) trąci przepisem. Każde zwierzę reaguje na „wysiłki” człowieka inaczej. To trochę tak, jakby wychowywać wszystkie dzieci według jednego przepisu. Nie da się. Dlatego, jeżeli spodoba Ci się nasza „współpraca”, relacje z pracy z każdym Twoim podopiecznym z osobna, będą bardzo ważne. W swojej korespondencji będę się też podpierać postami z mojego bloga, żeby nie pisać drugi raz tego samego. Zacznę od czyszczenia kopyt. Ważne, żeby oba wałaszki podawały same kopytka do czyszczenia. Taka relacja stawia Cię od razu na wyższym szczebelku hierarchii. Nie mogą koniki, przy podnoszeniu nóg, stawiać oporu. Tylne nogi powinnaś czyścić, gdy są odciągnięte do tyłu, oparte na Twojej nodze. Nie podciągaj tylnych nóg koni zbyt wysoko (przynajmniej na początku), to burzy równowagę. (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/rownowaga-konia-przy-czyszczeniu-kopyt.html" target="_blank">RÓWNOWAGA KONIA PRZY CZYSZCZENIU KOPYT</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">)</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Oba te wałaszki tworzą małe stado. Ciebie jeszcze do niego nie „zaprosiły” i nie zrobią tego same z siebie. Tolerują Cię, ale póki nie staniesz się ich przewodnikiem, zawsze będą dla siebie najważniejsze i rozdzielone nie skupią się na pracy. Będą się nawoływały i robiły wszystko, by wrócić do siebie. Powinnaś je nauczyć, że czasami będą się rozdzielać. Żeby to zaakceptowały, muszą nabrać pewności, że zawsze do siebie wrócą. Wbrew pozorom trudniejsza zaprawa czeka tego wierzchowca, który akurat zostaje w stajni. Spróbuj zorganizować pracę z nimi tak, by ten, który nie pracuje mógł być zamykany w stajni. Z drugim odchodź na krótkim odcinku i wracaj. Daj im się powąchać, przywitać. Odcinki zwiększaj. Potem dobrze byłoby krążyć po kole usytuowanym w takim miejscu, by pracujący konik „ginął” na moment z oczu tego w stajni (np. za ścianą stajni) i zaraz się pojawiał. Potem kółko „oddalaj”, tak by „koledzy” słyszeli się tylko. Będziesz mogła odejść z jednym dużo dalej, gdy pewne powrotu do siebie przestaną się nawoływać, „wyrywać” do siebie i każdy ze spokojem skupi się, w momencie rozłąki, na sobie. Twojej intuicji zostawiam decyzję, kiedy należy zrobić kolejny krok. Jeżeli po jego zrobieniu coś się wyraźnie popsuje, powinnaś wrócić do poprzedniego etapu. Pracuj z końmi zawsze na granicy tego co już umiecie, a tego czego się dopiero uczycie, jak również na granicy Waszych możliwości fizycznych i kondycyjnych. Nie przekraczaj zbyt gwałtownie tych granic.<br /><br />Teraz a propos ich kondycji i możliwości fizycznych. Konie, obojętnie jakie, potrzebują około dwóch lat pracy na nabudowanie mięśni, które pozwalają swobodnie nieść jeźdźca. Nie oznacza to jednak, że nie należy na nie wsiadać. Każdy trening powinien jednak łączyć pracę z ziemi i w siodle. Różne są proporcje czasu poświęconego na jazdę i np. pracę na lonży. Na początku ¾ czasu to praca z ziemi, reszta to jazda w siodle. Na początku najlepiej w samym stępie. W miarę jak rośnie kondycja konia, proporcje czasowe się zmieniają na korzyść jazdy wierzchem.<br /><br />Połącz chodzenie z nimi (to co już zaczęłaś) z nauką separowania ich na czas treningu. Uważam, że podczas pracy, bardzo ważne jest nagradzanie konia. Smakołyk (wystarczy kawałek suchego chleba) w kieszeni, dawany za poprawnie wykonane polecenie, wzbudzi zainteresowanie konika tym, co razem robicie. Najważniejsze dla Ciebie jest wspinanie się na wyższy szczebelek hierarchii. Człowiek zaczyna bez siłowo i bezboleśnie dla zwierzaka, panować nad nim, kiedy konsekwentnie nadaje rytm i tempo marszu. Gdy więc razem maszerujecie, powinnaś „mieć w głowie” metronom. Wystukuj sobie w myślach rytm, albo mów wierszyk („proszę państwa, oto miś. Miś jest bardzo grzeczny dziś…”itd.) Cała zabawa polega na tym, że gdy konik zwalnia, Ty musisz utrzymać rytm wierszyka w głowie i podgonić bacikiem „towarzysza, by podjął rytm Twoich kroków, które stawiasz pod rytm wierszyka. Gdy konik Cię wyprzedza „prosisz”, by zwolnił delikatnymi szarpnięciami za wodze (krótkie i powtarzane). Dobrze dołączyć do tego klepnięcia bacikiem w pierś konika. Sygnały bacikiem powinny przypominać zwierzęciu delikatne, przyjazne podszczypywanie. Nie może on od tych sygnałów nerwowo uciekać. Twoja „siła” to konsekwencja i musisz być bardziej uparta niż zwierzę. Tak długo dawaj sygnał, aż nie poczujesz reakcji. Przekonasz się, że ćwiczenie z utrzymaniem rytmu nie jest proste. Człowiek podświadomie zwalnia, albo przyspiesza rytm wierszyka dopasowując do kroków konia, a to błąd. Wierzchowiec „spycha” Cię w ten sposób na jeszcze niższy szczebelek hierarchii.<br /><br />Dobrze byłoby, gdyby osoba na grzbiecie konika jeździła na razie stojąc w strzemionach. Co jakiś czas niech delikatnie przysiada, jak na potłuczone szkło. Gdy konik zacznie się denerwować, trzeba znowu wstać. Mieleniem wędzidła na razie się nie przejmuj. Próbują je wypluć, nie wiedząc jak je ułożyć w buzi. To potrwa. Nie powinny jednak rzucać głową. Próbują powiedzieć wówczas, że coś jest nie tak. Pamiętaj, że jeździectwo to dialog. Konie bardzo dużo mówią. Jeżeli jest z ich strony brak reakcji na sygnały, to one wówczas „pytają”: Ania mogę tego nie zrobić?”, albo; „Ania ja tego nie rozumiem”. Jeżeli koniki nie będą reagowały na bacik, opiszę Ci ćwiczenia, które na niego uczulą i pozwolą zrozumieć znaczenie pukania nim. CDN<br /><br />Przeczytaj proszę: "<a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/przepychanka.html" target="_blank">Przepychanka</a>"</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: large;"> i "<a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/03/problemy-klaczy-o-imieniu-drobina.html" target="_blank">Problemy klaczy o imieniu Drobina</a>" oraz "<a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/search/label/DIEGO" target="_blank">Diego</a>". Posty te, powinny trochę pomóc Tobie w początkowej pracy.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/11/pierwsze-cwiczenia-z-ziemi.html" target="_blank">CDN</a></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: large;"><br /></span></div>
</div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-66144236145865822062014-07-25T10:23:00.000-07:002014-07-26T09:01:28.546-07:00BIRKA I CAPLOWANIE<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Ostatni post, jaki opublikowałam w „Pogotowiu jeździeckim”,
był na temat <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/07/caplowanie.html?view=flipcard" target="_blank">caplowania</a> koni. O tym jak oduczyć zwierzę tego fatalnego nawyku.
Jak pracować z wierzchowcem, by nie skracał kroku, gdy nie radzi sobie z
wykonaniem poleconego zadania. By nie unikał cięższej i bardziej wydajnej pracy
w stępie i nie przechodził samowolnie w kłus. Postanowiłam poruszyć ten
problem, ponieważ razem z Leszkiem zmagamy się z nim, pracując z Birką. Capluje
ona przede wszystkim wówczas, gdy schodzi z niewielkiej nawet górki. Nie
potrafi zejść z niej stawiając długie spokojne kroki. Nie potrafi „przysiąść”
wówczas na zadzie i „utrzymać tam większości swojego ciężaru”. Wyobraźcie
sobie, że koń jest wypełniony piaskiem. Żeby mógł on swobodnie pracować w
każdym terenie, konieczne jest równomierne rozłożenie tego piasku na każdą jego
kończynę. Im trudniejsze zadanie ma zwierzę do wykonania, tym więcej piasku
powinno się znaleźć w tylnych kończynach. Jednak zawsze po równo na lewej i
prawej stronie zwierzęcia. By utrzymać gros piasku w tylnej części, koń musi
maszerować tylnymi kończynami jak najgłębiej pod swoją kłodą. Dzięki temu
obniży nieco zad. Będzie to wszystko możliwe, gdy wierzchowiec będzie stawiał
tylnymi nogami długie, energiczne kroki. (</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/jazda-z-gorki.html?view=flipcard" target="_blank">zob. JAZDA Z GÓRKI</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">). Gdy Birka schodzi z górki „większość
piasku przesypuje jej się na przód ciała”. Tracąc w ten sposób równowagę, klacz
zwiększa tempo do kłusa, by ratować się przed upadkiem. Była ona na pewno w
takich sytuacjach zatrzymywana poprzez zaciągnięte wodze. Mimo, że Leszek nie
pracuje w ten sposób wodzami, Birka na pamięć przybiera postawę do walki z
rękami człowieka. Zadziera wysoko głowę i usztywnia szyję. Za wszelką cenę
próbuje zahaczyć się mordą przynajmniej o jedną wodzę. Zaczyna caplować, by
zwiększyć swoje szanse na zwycięstwo w przepychance z jeźdźcem. Oprócz sygnałów
ciałem i biodrami, „proszących” Birkę o stawianie długich kroków, Leszek nie
może dopuścić do owego zahaczenia się klaczy mordą o wodzę. Nie może sobie
pozwolić na „kontakt” z podopieczną przypominający przeciąganie liny. Szybkimi
i krótkimi szarpnięciami daje klaczy znak, że nie chce z nią walczyć na
wodzach. Gdy koń zrozumie informację, opuszcza głowę i szyję, chowając się za
wędzidłem. Leszek stara się wówczas utrzymać obie w identycznym napięciu. Bez
względu na to, co się dzieje z szyją klaczy, przytrzymuje wodze tak, jakby
lekko naciągał bardzo delikatną gumkę. Nie używa ich, gdy chce poprosić klacz o
zwolnienie tempa. Robi to wyłącznie z dosiadu, czyli pracując ciałem (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/05/jezdzic-od-dosiadu.html?view=flipcard" target="_blank">JEŹDZIĆ "OD DOSIADU"</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">). Chcemy
nauczyć Birkę, że z tym jeźdźcem na grzbiecie nie musi obawiać się wędzidła,
wodzy i ludzkich rąk. Chcemy oduczyć ją walki na wodzach. Nie jest to wszystko
łatwe. Birka im bardziej jest zmęczona, tym częściej capluje. Jest to wówczas
„ucieczka” słabego jej zadu przed ciężką pracą. Głęboko zakodowane, złe nawyki
klaczy, bardzo często się ponownie pojawiają. Utrudniają one jeźdźcowi
panowanie nad swoimi ciałem i odruchami. Leszek ma duży problem, by nie
zablokować swoich bioder, gdy klacz zaczyna caplować, by pozostawić je
rozluźnianymi, sugerując w ten sposób podopiecznej rozluźnienie swoich bioder.
Luźne biodra jeźdźca to także „polecenie” dla konia powrotu do marszu opartego
na długich, spokojnych krokach. Trudne do opanowania przez jeźdźca jest
zapanowanie i wyregulowanie ruchu swoich bioder. Gdy koń zaczyna stawiać drobne
i szybkie kroczki poprzedzające caplowanie, Leszek podąża ciałem, huśtając się
w ich takt. Huśta biodrami coraz szybciej i na coraz „krótszym odcinku”. Nieprawdą
jest, że jeździec powinien dopasować się do ruchu konia. To wierzchowiec powinien
iść w rytm narzucony przez człowieka. W stępie, galopie i kłusie ćwiczebnym,
nasze łydki „proszą” zwierzę: „huśtaj moimi biodrami”, ale to te biodra mówią w
jakim tempie i rytmie chcą się poruszać. Dzięki temu egzekwujemy od
podopiecznego wydłużenie albo skrócenie kroku. Podczas kłusa anglezowanego
łydki jeźdźca „proszą” konia „podrzucaj mnie” ale regulując tempo wstawania i
przysiadania w siodło, nadajemy rytm końskim krokom. Dlatego, gdy „pojazd”
zaczyna przyspieszać, biodra jeźdźca nie powinny dać się ponieść. Pomaga w tym
wyobraźnia, w której można „wystukiwać” sobie rytm. Pomagają myśli: „ja nie
jadę szybciej”, „ja zostaję póki nie powrócisz do wcześniejszego rytmu”. Pomoce
skupiające - szybkie i krótkie sygnały wodzami, sugerujące klepnięcie zwierzę w
pierś, ułatwią jeźdźcowi utrzymanie równego rytmu bioder albo ponowne
wyregulowanie go.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-42060852223031887102014-07-04T11:57:00.000-07:002015-03-20T03:33:09.681-07:00BIRKA<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Birka to drobna, niewysoka i niemłoda już klacz. Jej właściciel i opiekun pracuje z nią od dwóch lat. Od niedawna pomagam im w tej wspólnej pracy. Parę razy wspominałam o nich w swoich postach (bez użycia ich imion). Leszek nie jest doświadczonym jeźdźcem, a zmagania z Birką nie są łatwą sprawą, więc postanowiłam zacząć o tym pisać. Oczywiście uzyskałam na to zgodę Leszka.<br /><br />Przytoczę wam fragmenty moich postów dotyczące tej pary:<br /><br /><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/03/wyszarpywanie-wodzy.html?view=flipcard" target="_blank">„Wyszarpywanie wodzy”</a><br />„Mam nowego znajomego, który jest właścicielem bardzo sympatycznej klaczy z takim właśnie problemem. Szukając sposobu, by ulżyć końskiemu pyskowi, zakłada do jazdy bezwędzidłowe hackamore. „To rodzaj końskiego kiełzna, mylony z rodzajem wędzidła. Jest ono przeznaczone dla koni, które nie tolerują wędzidła lub koni z problemami zębowymi. Zakłada się je na nos konia i za pomocą dźwigni wywiera nacisk na to miejsce. Im dłuższa dźwignia, tym hackamore mocniejsze i należy uważać, gdyż przy mocnym szarpnięciu można złamać koniowi kość nosową. Najczęściej używane do skoków i westernu”-Wikipedia. Jego podopieczna jest koniem z rodzaju: „rozpędzam się i zasuwam bez ograniczeń”. Hackamore miało dać znajomemu poczucie panowania nad tempem konia. Zdając sobie jednak sprawę, że takim kiełznem można zrobić zwierzęciu krzywdę, jeździ nie przekraczając swoich jeździeckich umiejętności, by nie musieć używać siły przy pracy wodzami. Uczy też siebie i swoją klacz nowego sposobu współpracy i porozumienia, opartego na „mowie ciała”. Uczy się prowadzić podopieczną przy pomocy dosiadu (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/02/glebokie-siedzenie-w-siodle.html?view=flipcard" target="_blank">GŁĘBOKIE SIEDZENIE W SIODLE</a>, <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/anglezowanie.html?view=flipcard" target="_blank">ANGLEZOWANIE</a>, <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/01/biodra-jezdzca.html?view=flipcard" target="_blank">BIODRA JEŹDŹCA</a>, <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/wodze-z-wyobrazni.html?view=flipcard" target="_blank">WODZE Z WYOBRAŹNI</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">), ciężaru swojego ciała (zob.</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/ciezar-jezdzca-w-strzemionach-jako.html?view=flipcard" target="_blank">CIĘŻAR JEŹDŹCA W STRZEMIONACH, JAKO POMOC W PRACY Z KONIEM</a>, <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/ciezka-opona.html?view=flipcard" target="_blank">CIĘŻKA OPONA</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">) pracy łydkami (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/ydki-i-jeszcze-raz-ydki.html?view=flipcard" target="_blank">ŁYDKI I JESZCZE RAZ ŁYDKI</a>, <a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2013/12/pracuj-ydkami.html?view=flipcard" target="_blank">PRACUJ ŁYDKAMI</a>, <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/wielu-jezdzcow-nie-zdaje-sobie-sprawy.html?view=flipcard" target="_blank">UCZUCIE STEROWANIA ZADEM</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">) i mięśniami brzucha (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/poykanie-jabka.html?view=flipcard" target="_blank">POŁYKANIE JABŁKA</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">) Daje to szansę powrotu do pracy z wędzidłem, które moim zdaniem pozwala na wprowadzenie większej ilości „słów-sygnałów” niż hackamore. Ono uniemożliwia bowiem przekazywanie prośby koniowi otwartą wodzą. A takie działanie nią jest potrzebne, by nauczyć zwierzę rozluźniania szyi, zginania jej bez stawiania oporu i by nauczyć konia prawidłowej reakcji na wewnętrzna łydkę. Poza tym zastosowanie hackamore u tej klaczy nie przyniosło oczekiwanego efektu i mimo braku wędzidła w pysku nadal rzuca ona głową i wyszarpuje wodze.”<br /><br /><a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/05/niechciane-konie.html?view=flipcard" target="_blank">„Niechciane konie”</a><br />„Mam również znajomego, który kupił bardzo skrzywdzoną i w związku z tym bardzo zbuntowaną klacz. Przechodziła ona z rąk do rąk, bo nikt sobie z nią nie radził, żeby w końcu „wylądować” w oborze. Znajomy „wyciągnął” ją stamtąd, wyleczył poranione ciało i zaczął pracę nad uspokojeniem i wyciszeniem klaczy. Poświęcił dziesiątki godzin na przekonywanie podopiecznej, że przy czyszczeniu nic jej nie grozi. Przemierzył dziesiątki kilometrów obok konia na wspólnych spacerach, budując więź i zaufanie. Jednak spory nawet zasób książkowej wiedzy i intuicji nie wystarczy do pracy z takim koniem.”<br /><br /><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/03/pukanie-do-drzwi.html?view=flipcard" target="_blank">„Pukanie do drzwi”</a><br />„Pomagam znajomemu dogadać się ze swoją klaczą, która ma na stałe „zaryglowane” drzwi i dotknięcie ich nawet delikatną, płaską dłonią wywołuje u niej paniczną agresję. Nie wiem czy zwierzę kiedykolwiek się otworzyło, bo wygląda na to, że wcześniej energicznie idącą do przodu klacz, ograniczano od przodu czarną wodzą, a gdy w geście obronnym przestała iść do przodu, dobijano się do niej za pomocą ostróg. Ale być może kiedyś otworzyła przed kimś drzwi i poczuła wówczas tylko i wyłącznie ból. Nie wiem jaka była przyczyna, wiem tylko, że teraz mamy trudne zadanie do wykonania, zanim jeździec będzie mógł do jej drzwi zapukać. Najpierw musimy przekonać zwierzę, że nasz dotyk nie zrobi mu krzywdy. Podczas jazdy znajomy zaczyna delikatnie dotykać łydkami boków konia (nie puka, nie ciśnie, nie masuje), sygnalizując wcześniej, by nie próbowała się rozpędzać i uciekać przed nim. Na razie jest to tylko prośba: „spróbuj przestać się tego dotyku bać”. Czasami idę obok nich i dotykam ręką klacz po bokach jej kłody, próbując równocześnie głosem uspokoić zwierzę, wodzami rozluźnić momentalnie spinająca się nerwowo szyję i razem z jeźdźcem nie dopuszczamy do zmiany tempa chodu konia na szybszy.”</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"></span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">
Te krótkie opisy dają pewien obraz sytuacji i trudności, jakie sprawia Birka. Jedno jest pewne: Leszek nauczył swoją podopieczną, że bywają już w jej życiu sytuacje, w których może czuć się bezpieczna. Podejrzewam, że kiedyś nie miała takich chwil zbyt wiele. Dlatego „trzyma się ona kurczowo” tych sytuacji i bezpiecznych miejsc. Nie mam jednak na myśli jej boksu, czy padoku z „kumplem” u boku. Bez kumpla to nie jest już takie samo miejsce. Chociaż na pewno są one dla niej najważniejsze. Mówię na przykład o wyprawie na spacer. W tej chwili jest on możliwy tylko i wyłącznie z opiekunem idącym obok. Z jeźdźcem na grzbiecie czuje się ona bezpiecznie tylko na placu treningowym i to z jednej tylko jego strony. Tak, jakby wiedziała, że na tym fragmencie placu szukamy sposobu, by porozumieć się z nią, bez zadawania jej bólu. Każda niewielka nawet zmiana miejsca pracy powoduje, że klacz wpada w panikę i rozpaczliwie szuka sposobu dotarcia do bezpiecznej przystani, albo sposobu pozbycia się jeźdźca. Tę ostatnią reakcję wywołują również nowo wprowadzone pomoce, albo ćwiczenia. Mam wrażenie, że Birka boi się, że każda zmiana i nowość mogą oznaczać powrót do siłowych, zadających ból metod pracy. Wprowadzając do pracy nowe elementy, zawsze na samym początku musimy przekonać Birkę, że nie są one „groźne”. Jest to bardzo trudne zadanie przy zwierzęciu, które zachowuje się jak spanikowana osoba nie dająca namówić się na wyjście z małego, bezpiecznego pomieszczenia. Gdy uda nam się przekonać Birkę, że ciągle jest bezpieczna, bardzo szybko uczy się znaczenia nowego sygnału i chętnie na niego w pozytywny sposób „odpowiada”. Zaczyna być wówczas skupiona i nie unika pracy. Większym problemem jest poszerzanie obszaru pracy. Staramy się nie przekraczać zbyt mocno granicy, by budować jej zaufanie do człowieka. Dużym już wyzwaniem jest objechać cały plac treningowy, namawiając równocześnie Birkę, by nie próbowała szukać sposobu na powrót do starych nawyków, czyli „walki” z pasażerem poprzez wodze i szarpanie na boki ciałem. Pokazanie jej, że porozumienie z jeźdźcem, jakiego nauczyła się na kółku, może znakomicie funkcjonować na prostych, przy przemierzaniu większego obszaru. </span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-9389388668327315922014-06-13T02:16:00.003-07:002014-10-10T01:13:15.858-07:00"WYCISZONA" DROBINA<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">(Przeczytaj: <a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/03/problemy-klaczy-o-imieniu-drobina.html?view=flipcard" target="_blank">"Problemy klaczy o imieniu Drobina"</a>)</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">Drobinę, w którymś momencie naszej pracy, przestawiłam z pasa do lonżowania na siodło. Klacz, oczywiście przy jego zakładaniu, zrobiła się trochę nerwowa. Kojarzyła je z człowiekiem na grzbiecie i z bólem grzbietu. Pas do lonżowania znała na tyle, że czuła się już z nim „bezpieczna”. Gwarantował jej pracę z człowiekiem będącym na ziemi obok niej. Przy „ubieraniu” pasa była spokojna. Bez problemów pozwalała już mi założyć ogłowie, co na samym początku poprzedzane było walką z moimi rękoma. Podopieczna zadzierała wówczas maksymalnie głowę, szarpiąc nią równocześnie w górę albo na boki. Przy siodłaniu, problem z zakładaniem ogłowia powrócił. Musiałam przekonać kobyłkę, że z siodłem na grzbiecie też jej nic nie grozi. Kontynuowałam więc pracę na gumowych wypinaczach trójkątnych, lonżując ją i pracując z ziemi. Drobina wyciszyła się od razu na pierwszej „lekcji” z siodłem, widząc i czując, że sposób pracy z nią nie zmienił się. Nerwowej jej reakcji spodziewałam się przy markowaniu wsiadania, ale ku mojemu zdziwieniu klacz stała bez ruchu, spokojna, z postawą wyrażającą: „ok, pozwalam ci wsiąść”. Wspięłam się na strzemieniu i zeszłam w dół bez najmniejszego problemu, bez jakiejkolwiek jej reakcji. Oczywiście Drobina została nagrodzona i by niczego nie zrobić zbyt szybko, odłożyłam wsiadanie w siodło na następny trening. Sam proces wsiadania przebiegł bez zarzutów, ale jak tylko znalazłam się na jej grzbiecie, Drobina zaczęła bardzo gwałtownie wyszarpywać mi wodze z rąk. Faktem jest, że nie próbowała przy tym ruszyć natychmiast do przodu (jak to zazwyczaj bywało), ale energiczne ruszanie szyją i głową zaburzało jej równowagę, którą próbowała odzyskać drepcząc na boki. Moja postawa na jej grzbiecie wyrażała polecenie: </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">„</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">stój w miejscu”. Biodrami sugerowałam, że nie chcę, by klacz je rozhuśtała. Mięśnie brzucha „przyklejone” do kręgosłupa (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/poykanie-jabka.html?view=flipcard" target="_blank">POŁYKANIE JABŁKA</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">), wraz z mięśniami pleców, które napinały wyobrażone wodze przerzucone przez plecy (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/wodze-z-wyobrazni.html?view=flipcard" target="_blank">WODZE Z WYOBRAŹNI</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">), nie pozwalały Drobinie ruszyć do przodu (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/05/jezdzic-od-dosiadu.html?view=flipcard" target="_blank">JEŹDZIĆ "OD DOSIADU"</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">). Nie jest łatwo utrzymać prawidłowy dosiad przy jej szarpaniu. Po każdym szarpnięciu podnosiłam jej głowę do góry, wyciągając maksymalnie ręce do przodu i lekko szarpiąc za wodze. Gdy podniesie głowę staram się skrócić wodze, bez użycia siły i bez ciągnięcia jej za mordę, za to zapierając się mięśniami brzucha, gotowa na kolejne szarpnięcie Drobiny (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/podciaganie-na-drazku.html?view=flipcard" target="_blank">PODCIĄGANIE NA DRĄŻKU</a>, <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/05/przykurczone-cialo-jezdzca.html?view=flipcard" target="_blank">PRZYKURCZONE CIAŁO JEŹDŹCA</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">). Cała </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">„</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">zabawa” polega na tym, by „udowodnić” jej, że jestem bardziej uparta od niej i tak długo będę podnosiła jej głowę, aż „zgodzi się” ją utrzymać u góry. Gdy dochodziłyśmy do porozumienia i mogłam przytrzymać krótkie wodze przez określony czas, nagradzałam podopieczną i z niej schodziłam. Powtarzałam te ćwiczenia przez kilka treningów, po dwa, trzy razy w ciągu każdego z nich. Na obecną chwilę wsiadam na jej grzbiet bez najmniejszego sprzeciwu z jej strony. Mogę spokojnie usiąść w siodło, przygotować się do jazdy, skrócić wodze, a ona czeka ze spokojnym wzrokiem i rozluźnionym ciałem. Jutro ruszamy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br />Drobina zaskoczyła mnie pozytywnie podczas jazd, rzucając głową rzadziej i słabiej, niż się spodziewałam. Zdarzały się nawet dłuższe chwile, gdy trzymając spokojnie głowę i szyję, ciągnęła mnie lekko, poprzez wodze, za czwarte palce moich dłoni (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/05/ustawienie-szyi-i-glowy-konia.html?view=flipcard" target="_blank">"USTAWIENIE" SZYI I GŁOWY KONIA</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">). Jednak im bardziej klacz była zmęczona, tym częstsze były jej szarpnięcia głową. Za każdym razem Drobina „napotykała” moje rozluźnione elastyczne ręce. Przy każdym szarpnięciu moje stawy: łokciowe i ramienne, „pozwalały” podopiecznej na wyciągnięcie moich górnych kończyn do przodu, które chwile później wracały jak sprężyny do poprzedniej pozycji (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/03/wyszarpywanie-wodzy.html?view=flipcard" target="_blank">WYSZARPYWANIE WODZY</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">). Nie zależało mi bowiem na przytrzymaniu głowy Drobiny w jednej pozycji. Moim celem było utrzymanie delikatnego, ale zawsze równego i stałego naprężenia wodzy. Dzięki temu wędzidło w pysku klaczy miało ciągle tą samą pozycję. Nigdy nie było zbyt mocno zaciągnięte, albo zbyt mocno wypuszczone. Blokadą dla szarpiącej głowy zwierzęcia była moja postawa (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/02/glebokie-siedzenie-w-siodle.html?view=flipcard" target="_blank">GŁĘBOKIE SIEDZENIE W SIODLE</a>, <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/05/przykurczone-cialo-jezdzca.html?view=flipcard" target="_blank">PRZYKURCZONE CIAŁ JEŹDŹCA</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">) i pracujące mięśnie brzucha. Spodziewając się takiego zachowania podopiecznej, stałam w strzemionach tak, jakbym stała na brzegu urwiska, nie pozwalając, by szarpnięcia za ręce „ściągnęły mnie w dół”. Stojąc mocno i pewnie pełnymi stopami, zapierając się ciałem wyznaczałam Drobinie granice szarpnięć. Większym problemem podczas pierwszych treningów w siodle okazało się namówienie Drobiny do aktywnego pójścia do przodu. Koń, który wcześniej pod innymi jeźdźcami przyjmował takie tempo, jakby wiecznie coś gonił, poproszony o aktywny, pchający ruch tylnymi nogami (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/zawsze-pod-gorke.html?view=flipcard" target="_blank">ZAWSZE POD GÓRKĘ</a>,<a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/zabawa-w-prostokaty.html?view=flipcard" target="_blank"> ZABAWA W PROSTOKĄTY</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">), okazał się wierzchowcem, którego trzeba by pchać, bo brak mu sił i kondycji. Gdy, pracując intensywnie łydkami (zob.</span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/ydki-i-jeszcze-raz-ydki.html?view=flipcard" target="_blank"> ŁYDKI I JESZCZE RAZ ŁYDKI</a>, <a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2013/12/pracuj-ydkami.html?view=flipcard" target="_blank">PRACUJ ŁYDKAMI</a>, <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/03/pukanie-do-drzwi.html?view=flipcard" target="_blank">PUKANIE DO DRZWI</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">), udawało mi się namówić Drobinę na rytmiczny marsz długimi krokami, okazywało się, że klacz jest bardzo wygodnym, elastycznym wierzchowcem, a co najważniejsze: spokojniej niesie wówczas głowę. Przy krótkich kroczkach, sztywnych stawach biodrowych ma się wrażenie, że zwierzę nie zgina podczas marszu stawów w kończynach, że „chowa się za jeźdźca” zamiast „iść przed nim” (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/kon-przed-jezdzcem.html?view=flipcard" target="_blank">KOŃ PRZED JEŹDŹCEM</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">). Współpraca staje się wówczas trudniejsza, koń zadziera głowę do góry, a sztywne mięśnie kłody nie pozwalają zwierzęciu na właściwie zrozumienie poleceń dawanych łydkami przez jeźdźca. <br /><br />Właścicielką Drobiny jest znajoma, która uległa rok temu wypadkowi (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/ku-przestrodze.html?view=flipcard" target="_blank">KU PRZESTRODZE</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">). Po długim leczeniu i rehabilitacji, we wtorek 10 czerwca, pierwszy raz, po przymusowej przerwie, jeździła na swojej klaczy. Podczas wsiadania Drobina bardzo starała się grzecznie stać. Ponieważ jej opiekunka długo i powoli „wdrapywała się” na siodło, klacz nieznacznie, ale spokojnie ruszyła się z miejsca. Podejrzewam, że mogła tracić równowagę, próbując zrównoważyć ciężar wsiadającego jeźdźca. Opowiadając mi jazdę znajoma stwierdziła, że ruch Drobiny różni się znacznie od tego jaki zapamiętała. Teraz jest miękki, sprężysty i wygodny. Zniknął sztywny i krótki kroczek. Jeździły na bardzo delikatnie naprężonych wodzach. Drobina nie rzucała głową. Zdarzało jej się nawet iść z wyciągniętą do przodu szyją i opuszczoną lekko głową, bez chowania się za wędzidło (zob. </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/06/kon-chowajacy-sie-za-wedzidlo.html?view=flipcard" target="_blank">KOŃ "CHOWAJĄCY SIĘ" ZA WĘDZIDŁO</a></span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;">). Mimo, że w pracy z Drobiną jesteśmy na początku drogi, to jej postępy w nauce są zauważalne. Bardzo mnie to cieszy.</span> </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-42403318823541913002014-05-13T00:50:00.001-07:002016-02-10T00:44:08.013-08:00"NIECHCIANE" KONIE<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #e06666;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #666666;"><b><u>26 kwiecień 2014</u></b></span></span><br />
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;">Pytanie, jakie ćwiczenia na elastyczność szyi jeźdźcy wykonują? (zob. </span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/04/pluszowy-kon.html">PLUSZOWY KOŃ</a><span style="font-size: large;">) Czy je w ogóle wykonują? Praca z koniem niektórym kojarzy się z pokazywaniem swoich umiejętności tożsamych ze sformułowaniem „koń to nie przyjaciel, koń to leń”. Tak domniemywa pewna społeczność ludzi, którzy uważają się za sportowców parających się jazdą konną. Obserwując właśnie „tych sportowców” niestety dochodzę do przekonania, że to oni są leniami a nie ich konie. Wykorzystują zwierzę, które ma przynieść sławę ale niewiele robią, żeby się z nim „dogadać”. Niestety, nie miałam okazji patrzeć, jak jeźdźcy masują swoje konie, spacerują z nimi godzinami, żeby to one właśnie czuły się najważniejsze, nie widziałam takiej dbałości nawet podczas kontuzji zwierząt. Zazwyczaj wygląda to tak, że zakłada się drogie ochraniacze, wzywa się weterynarza, pakuje się w ciało konia niezliczoną ilość specyfików, a następnie, skołowane zwierzę umieszcza się na długie dni w boksie. Czasami to wygląda, jak szamotanie się z zaroślami. Jak nie z jednej strony, to z drugiej pojawia się wówczas problem i trzeba się natrudzić w dwójnasób, żeby wyjść z tego błędnego koła. Gdy to się nie udaje, bywa też i tak, że „pokiereszowane” psychicznie i fizycznie zwierzę upycha się innemu właścicielowi . </span><br /><span style="font-size: large;">Ada</span></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /><br /><span style="color: #666666;"><b><u>13 maj 2014</u></b></span><br /><span style="font-size: large;">Na szczęście i „nieszczęście” wiele takich koni trafia do ludzi, którzy mają w sobie dość miłości do swoich nowych podopiecznych, by cierpliwie, długo i ze zrozumieniem z nimi pracować. Odpracowują ich kontuzje fizyczne i psychiczne. Z pewnością właśnie Ty jesteś taką osobą. Mam również znajomego, który kupił bardzo skrzywdzoną i w związku z tym bardzo zbuntowaną klacz. Przechodziła ona z rąk do rąk, bo nikt sobie z nią nie radził, żeby w końcu „wylądować” w oborze. Znajomy „wyciągnął” ją stamtąd, wyleczył poranione ciało i zaczął pracę nad uspokojeniem i wyciszeniem klaczy. Poświęcił dziesiątki godzin na przekonywanie podopiecznej, że przy czyszczeniu nic jej nie grozi. Przemierzył dziesiątki kilometrów obok konia na wspólnych spacerach, budując więź i zaufanie. Jednak spory nawet zasób książkowej wiedzy i intuicji nie wystarczy do pracy z takim koniem. I tu pojawia się owo nieszczęście. Tacy ludzie ze swoimi znerwicowanymi „przyjaciółmi” nie bardzo wiedzą gdzie szukać pomocy i nie bardzo mają gdzie ją znaleźć. Z jednej strony, instruktorzy i trenerzy preferujący typ jazdy: „za ryj i heja do przodu”. Tacy raczej nie udzielą nawet płatnej pomocy, bo nie wiedzą jak sobie poradzić z takim koniem w parze z niedoświadczonym jeźdźcem, albo z jeźdźcem, który nie chce sprawiać bólu swojemu podopiecznemu. Z drugiej strony kliniki z doświadczonymi, znakomitymi zawodnikami i trenerami, do których ludzie ze swoimi niechcianymi przez innych konikami, nie maja śmiałości się zgłosić na treningi. Jest jeszcze jedna strona medalu, niestety finansowa. Jeździectwo wydaje się byćdaje się rozrywką ludzi zamożnych. Jednak wielu ludzi mających niewielkie środki, decyduje się na to hobby i posiadanie konia, szukając wytchnienia od codzienności, problemów i stresu. Dla takich ludzi koszt udziału w takiej jednej klinice byłby bliski cenie konia, którego nabyli, więc się na takie kliniki nie decydują. Puentą tekstu powinien być pomysł na rozwiązanie problemu, jakim jest brak optymalnej kadry szkoleniowej, ale niestety ja go nie mam.</span><br /><span style="font-size: large;">Olga</span></span><br />
<span style="color: #e06666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #666666;"><b><u>24 kwiecień 2014</u></b></span></span><br />
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Pomijając to wszystko Evita dziś długo na mnie czekała i zarżała na mój widok. Usłyszałam Ją już przed stajnią, jak kopie w drzwi boksu zniecierpliwiona . Kurczę… i ten widok zwierzęcia które czeka. Chciałabym tak zawsze, ale może dzisiaj miała lepszy dzień. Przez pół godziny robiłyśmy przejścia w stępie. Stęp swobodny, wydłużony. Napisałabym jeszcze zebrany, ale to momenty były, więc się nie liczy. Pracowałam z dwoma batami. Ogarniałam nimi Jej ciało i pokazywałam w której chwili coś jest do poprawy. Przez chwilę nawet nie miała problemu z lewą stroną i wtedy pozwoliła mi usiąść spokojnie na Jej grzbiecie. Pracowałyśmy głównie w stępie. Dwa baty do korekty. Odprężyła się. Cieszę się z tego niezmiernie, ponieważ do niczego Jej nie zmuszałam. Ona po prostu cieszyła się, że dzisiaj mogła przyjąć jeźdźca jak zdrowy koń. Ale gdy wracała do boksu na chwilę zmieniła wykrok, jakby się wahała czy tam wracać. Mam nadzieję, że jutro też będzie czekała na mnie. Ale i tak wyciągnę Ją na spacer gdyby miała jakieś wątpliwości.<br />Ada</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #666666;"><b><u><br /></u></b></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #666666;"><b><u><br /></u></b></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #666666;"><b><u>13 maj 2014</u></b></span><br /><span style="font-size: large;">Napisałaś:” …jeszcze (stęp) zebrany, ale to momenty były, więc się nie liczy”. Nie masz racji, że się nie liczy. Bardzo się liczy, poprawa zaczyna się właśnie od tego, że wierzchowiec wykona coś dobrze przez moment. Te momenty, to właśnie już spory sukces. Już ćwiczenie raz wykonała, więc na pewno jest w stanie powtórzyć, może na dłużej. Ty to poczułaś: zrobiło się wygodniej na grzbiecie konia? poprawił się jego ruch? Sprężystość? Równowaga? Jeżeli poczułaś poprawę, to już teraz wiesz do czego dążyć w pracy z podopiecznym. Napisałaś też: „…i wtedy pozwoliła mi usiąść spokojnie na Jej grzbiecie”. I to jest bardzo ważne spostrzeżenie. Sporo piszę o prawidłowym siedzeniu w siodle i jeździec powinien wzorowo usiąść na każdym koniu, ale prawdą jest, że bardzo trudno to zrobić na wierzchowcu spiętym, ze sztywnym grzbietem, z zachwianą równowagą. Skoro poczułaś, że Evita pozwoliła Tobie usiąść wygodnie na jej grzbiecie, to znaczy, że „namówiłaś” ją do przyjęcia prawidłowej postawy podczas pracy, do rozluźnienia i uelastycznienia ciała. Wprawiasz w ten sposób w ruch koło zamachowe, w którym ta wypracowana i dobra postawa zwierzęcia pozwala Tobie na swobodna pracę nad dosiadem. A przy coraz lepszym dosiadzie, koń dopasowując się do niego, nieustannie udoskonala ową postawę, „zbliżając się dużymi krokami” do ideału :)</span><br /><span style="font-size: large;">Olga</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-33159813065526348952014-04-27T10:31:00.000-07:002016-02-10T00:44:08.010-08:00JAK PRACOWAĆ Z EVITĄ Z ZIEMI<div style="float: right; margin-left: 5px;">
<script async="" src="//pagead2.googlesyndication.com/pagead/js/adsbygoogle.js"></script>
<!-- pionowy wrzosowy baner -->
<br />
<ins class="adsbygoogle" data-ad-client="ca-pub-9725120650182595" data-ad-slot="3739642467" style="display: inline-block; height: 240px; width: 120px;"><google_page_url default="" feeds="" http:="" posts="" takaotokonskahistoria.blogspot.com=""></google_page_url></ins><script>
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});
</script></div>
<div>
<span style="color: #e06666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="color: #666666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><u>22 kwiecień 2014</u></b></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #990000;"><span style="font-size: large;">Dzięki wędrówkom z Evitą odkryłam nowy sposób rozmów z własnym koniem. Nie boi się już niespodzianek, wyskakującej zwierzyny z zarośli czy falujących folii, blach dziwnie zostawionych w polach jako straszaki akustyczne. Evita chyba miała zablokowane lewe biodro. Kiedy idziemy w teren czasami zdarza się Jej toczyć koła w lewą stronę, jakby chciała mnie przygnieść tą stroną. Czasami jest to bardzo uciążliwe, ponieważ, żeby wyprzedzić mój ruch podkłusowuje i dosłownie otacza mnie. Teraz więcej prowadzę Ją z prawej strony. Zaczęła się skupiać. Zaczęła iść prosto. </span><span style="font-size: large;">Masz rację z karuzelą. Wychodziła z niej tak potwornie znudzona i obojętna na wszystko, że zaczęłam się zastanawiać, jaki sens jest tworzenie tak "płaskiego" urządzenia. Nic się tam nie dzieje, wszystko jest nudne i bez niespodzianek. Zero słońca, tylko cień. Evita jest taka pachnąca słońcem. Cieszy się wreszcie na wyjście z boksu. D</span><span style="font-size: large;">ziś od rana dostałam nowej siły. Przemierzyłyśmy prawie trzy godziny w stępie w interwałach ... szybciej,wolniej , cofnięcia pod górę, zatrzymania, cofnięcia na prostej, przesunięcia w bok... może Jej się spodobało, było inaczej, a Ona to lubi.</span></span></span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #990000; font-size: large;">Ada</span></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: purple; font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #666666;"><b><u>25 kwiecień 2014</u></b></span></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Z Twoich opisów wynika, że wyciągniecie Evity z boksu i powrót do pracy, przyniosły pozytywny efekt. Jeżeli Evita ma przyblokowane lewe biodro, to chodzenie z nią z jej prawej strony jest dobrym posunięciem. Siedząc w siodle człowiek ma większe możliwości przekazywania zwierzęciu informacji, z ziemi to wbrew pozorom czasami trudniejsze. Wygląda na to, że być może przez to biodro lewa strona Evity jest w ruchu trochę wolniejsza niż prawa, dlatego owija się ona wokół Ciebie. Idąc z prawej strony konia, automatycznie dajesz sygnał tej stronie, że ma zwolnić. Dlatego klacz idzie wówczas prosto, tempo jej dwóch boków wyrównuje się. Gdy będziesz szła z jej lewej strony musisz spróbować nauczyć jej prawy bok zwalniać mimo, że Ciebie tam nie ma. Ja biorę w takich sytuacjach ze sobą bacik i prowadząc konia pukam bacikiem klatkę piersiową konia, oczywiście bliżej prawej strony. Ćwiczenia z poruszaniem się we wszystkich kierunkach-super. Szczególnie ruchy w bok. Na drugiego maila odpiszę jak najszybciej. Muszę tylko trochę przysiąść, pomyśleć i przejrzyście napisać. Czytałaś wpis pt:<a href="http://takaotokonskahistoria.blogspot.com/2014/03/problemy-klaczy-o-imieniu-drobina.html"> "Problemy klaczy o imieniu Drobina"</a>? Parę informacji z niego może Ci się przydać.</span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Olga</span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #666666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><u>22 kwiecień 2014</u></b></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><span style="color: #990000;">Bardzo Cię proszę o pomoc. Jak mam prawidłowo ustawić łopatki tylko z ziemi, wydłużyć krok, wzmocnić i uelastycznić grzbiet. Przede wszystkim w stępie. Ostatnio spróbowałam tylko usiąść na oklep ( nie ważę zbyt dużo pomimo wzrostu) i cała się usztywniła. Zeskoczyłam z Jej grzbietu i oprowadziłam Ją w stępie. Potem poprosiłam, żeby sama stępowała. Po kilkunastu minutach ponownie spróbowałam usiąść . Nie była usztywniona, ale "uciekała" na lewą stronę . Przez pięć minut pracowałam w stępie, bez wodzy, prosząc tylko o zmiany kierunków. Bardzo się starała, ale ... skończyłyśmy pracę, jak zwykle, w stępie. Mimo wszystko, Ona bardzo chce pracować. Przez chwilę wygląda, jak zdrowy, piękny koń, a po chwili staje się koniem zmartwionym. Jakby się bała, że Ją opuszczę. Tak czasami się zachowuje. Jakby wszystko robiła, żeby Jej nie zostawić. Dzisiaj poprosiłam o zagalopowanie. Ucieszyła się, ale szybko "zgasła". Dwie foule i tyle. Zrobiła się smutna, tak jak ja.</span></span><br />
<br />
<div>
<span style="color: #666666; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><u>27 kwiecień 2014</u></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Przy pracy z koniem z ziemi trzeba przede wszystkim „uzbroić się” w bat do lonżowania i bacik ujeżdżeniowy. Baty te maja być przedłużeniem naszej ręki, która powinna dokładnie wskazywać zwierzęciu części jego ciała, których ułożenie należy poprawić. Przy pomocy przedłużonych rąk „rozmawiamy” też z wierzchowcem „językiem migowym”, przekazując mu nasze prośby określające warunki i zasady jego pracy. Machanie lonżą będzie dla podopiecznego tylko i wyłącznie sygnałem sugerującym przyspieszenie. Jeżeli chcesz dać się koniowi tylko wybiegać w bezładny sposób, to pewnie „gonienie” go zwiniętą w pętle lonżą, wystarczy. Do pracy z wierzchowcem z ziemi konieczne są też dwa trójkątne wypinacze (zob.</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/02/zewnetrzna-wodza-na-lonzy.html?view=flipcard" target="_blank"> ZEWNĘTRZNA WODZA NA LONŻY</a></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;">) wyregulowane na taką długość, by koń miał prostą, swobodnie wyciągniętą szyję, ale głowę opuszczoną. Broda konia nie może jednak „uciekać” mocno w kierunku klatki piersiowej. Czubek końskiego nosa musi odrobinę „wyprzedzać” pionową linę „poprowadzoną” w dół od czoła zwierzęcia. Tak przygotowany do pracy koń powinien energicznie, ale nie zbyt szybko maszerować (zob. </span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2014/01/praca-nad-tempem-wierzchowca-podczas.html?view=flipcard" target="_blank">PRACA NAD TEMPEM WIERZCHOWCA PODCZAS BIEGANIA NA LONŻY</a><span style="font-size: large;">). Człowiek musi odnosić wrażenie, że zwierzę idzie na granicy przejścia do wyższego chodu. Trzeba jednak założyć, że to przejście nie może być wykonane z „rozpędzenia”, czyli zrobienie pierwszego kroku np. w kłusie (tylną nogą), nie powinno być poprzedzone zwiększeniem przez zwierzę tempa stępu. Człowiek musi przekazywać podopiecznemu zwalniające sygnały głosem i lonżą i podganiające batem, tak współgrające jakby chciał, żeby tylne nogi konia zrobiły przynajmniej dwa kroki już w kłusie, zanim ruszą do kłusu przednie. Taka praca „wymusi” na wierzchowcu wydłużenie kroku, wzmacnia mięśnie zadu i grzbietu. Jeżeli chodzi o łopatki, to ułożenie szyi konia jest „wskaźnikiem” (w dużym uproszczeniu) prawidłowego albo nieprawidłowego ustawienia jego łopatek. Przy rozluźnionej szyi, ustawionej tak, że nos konia widziany od przodu pokrywa się idealnie ze środkiem klatki piersiowej zwierzęcia, łopatki będą z dużym prawdopodobieństwem ustawione poprawnie. Gdy „rozpycha się” wewnętrzna łopatka, szyja podopiecznego będzie odwrócona na zewnątrz i usztywniona, a całe jego ciało będzie „ścinało” i zacieśniało łuk (zob.</span> <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/11/chowanie-wewnetrznej-opatki-konia.html?view=flipcard" target="_blank">"CHOWANIE WEWNĘTRZNEJ ŁOPATKI KONIA"-ścinanie łuku na lonży</a><span style="font-size: large;">). Wówczas to, szarpiącymi sygnałami dawanymi przy pomocy lonży, trzeba poprosić wierzchowca, by rozluźnił szyję, spojrzał na chwilę na lonżującego, a po poprawieniu ułożenia łopatki, na wprost. W tym samym czasie batem wskazującym łopatkę, a nawet ją nim dotykając, prosimy wierzchowca o jej „schowanie”. Żeby jednak sygnał był dla konia „oczywisty”, nie możemy pozwolić mu na zmniejszanie okręgu, po którym biega. Zachęcamy wręcz do jego zwiększenia, „prosząc” batem o przesunięcie się na szerszy tor, wskazując zadek podopiecznego. Samowolnie zgięta do środka szyja konia, będzie „odzwierciedleniem” „rozpychającej się” zewnętrznej łopatki (zob. </span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/noga-spadajaca-z-toru.html?view=flipcard" target="_blank">NOGA SPADAJĄCA Z TORU</a><span style="font-size: large;">). W tym przypadku lonżą musimy pracować tak, jakbyśmy „przyciągali” do siebie zewnętrzna łopatkę zwierzęcia. Sygnały powinny być tak wypracowane, by koń nie miał szans zgiąć po nich szyi. Powinny być krótkie, ale wyraźnie przyciągające i użyte dokładnie w momencie, gdy biegnący koń ma podniesioną zewnętrzną przednią nogę, szykując ją do postawienia na ziemi. Batem zaś poproś konia o przestawienie zadu trochę na zewnątrz, bo przy uciekającej zewnętrznej łopatce na pewno „poruszał się” po mniejszym łuku niż przód konia. Gdy po takich sygnałach szyja konia „wyprostuje się” tak, jak wyżej opisałam możesz uznać, że to dzięki prawidłowemu ustawieniu zewnętrznej łopatki. Taką samą pracę nad ustawieniem ciała konia można wykonywać chodząc i biegając przy nim. Mając w ręku ujeżdżeniowy bacik dbamy o to, by koń dotrzymywał nam kroku, który staramy się robić długim, posuwistym z wysoko podnoszonymi kolanami. Zaletą takiej pracy jest to, że wyraźnie czujemy, czy zwierzę pcha się na nas ze źle ustawiona wewnętrzną łopatką, czy przesadnie odsuwa się od nas ze zgiętą w naszym kierunku głową i próbując nas okrążyć. W takiej sytuacji wyobraź sobie, że prowadzisz dwa, ustawione obok siebie konie. Wewnętrzna wodza prowadzi podopiecznego idącego bliżej Ciebie, zewnętrzna tego dalej. To ten ostatni oddala się od Ciebie, bo trzymany i idący zbyt szybko, nie wie co zrobić ze swoim rozpędzonym ciałem. Dlatego „trzymająca” go wodza wraz z bacikiem pukającym go w pierś, namawia go do zwolnienia i wyrównania do Twojego tempa. </span></span></div>
</div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Olga</span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8727821153903884271.post-69162010015162514742014-04-22T11:43:00.000-07:002016-02-08T05:04:06.473-08:00EVITA I JEJ PROBLEMY Z CHODZENIEM<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #e06666;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #666666;"><b><u>25 marzec 2014</u></b></span><br /><span style="font-size: large;">Obejrzałam "niechodzącą" Evitę na filmiku przez Ciebie przesłanym. Ta prawa noga ją boli, to pewne, ale pytanie: dlaczego? Było lepiej, prawda? Jeździłaś na niej, pisałaś o brykaniu na lonży. Od kiedy jest taki stan? Gdy nie jest zachęcana do chodzenia, gdy jest pozostawiona sama sobie np. na łące, to idzie tak samo? Na moje oko to wygląda tak, jakby miała ropę w nodze i w kopycie, a jeżeli to wykluczamy, bo trwa to zbyt długo, to jest to może jakiś przewlekły stan zapalny. Do tego mogła dojść kulawizna już na tle psychicznym. Czując, że jesteś inna, że jesteś dobra ,Evita nadmiernie rozczuliła się nad sobą. To jest kontuzja nabyta dawno, tylko ból zadawany podczas pracy przez poprzednich jeźdźców nie pozwalał jej na skupieniu się na bólu nogi. Chociaż pisałaś, że próbowała to pokazać. Jeżeli dostawała dodatkowo środki zmniejszające ból, to nie czując go, Evita sama nadwyrężała nogę. Co ja bym zrobiła? Jest lek przeciwzapalny o długotrwałym działaniu. Nie podawałabym środków przeciwbólowych, bo ona musi oszczędzać tą nogę, a czując ból będzie to robiła. I najważniejsze: trzeba odblokować psychikę. Evita chyba już się po prostu boi chodzić normalnie. Kulawizna to reakcja obronna. Evita musi mieć kontakt z innymi końmi. Separacja pogłębia zły stan psychiki. Trzeba wymyślić coś co zajmie jej umysł tak, żeby zapomniała o swoim stanie. W boksie powinna mieć miękko-dużo słomy. Jak w nodze jest stan zapalny, to i ciśnienie w kopycie może być też zbyt duże. Sprawdź tętnicę pod pęciną z zewnętrznej strony. Jak mocno będzie „waliła Ci” po palcach to potraktuj kopyto jak ochwatowe i je schładzaj. Gdy zaczniesz z nią pracować, to niech klacz nie wlecze się za Tobą. Pogłębia się u niej wtedy przekonanie o tym, że jest taka biedna. Idź na wysokości jej łopatki i róbcie po dwa-trzy kroki i stój i nagroda za zrobienie tych kroków. Nie ciągnij jej by szła. Jeżeli stojąc obok niej nie ruszy na słowną zachętę, poproś bacikiem o zrobienie tych paru kroków. Ona musi poczuć, że zaczyna pracować, że jest potrzebna, ale musi poczuć również, że teraz praca nie będzie sprawiała jej bólu. Evita świadomie, albo podświadomie pokazuje Tobie jak bardzo ją boli noga. Ona wie, że Ty to widzisz, ona wie, że się martwisz, ona wie, że się rozczulasz. Wasze relacje nie mogą się tylko na tym opierać, a Evita trochę Cię w to wpędza. Pomyśl o tym. Klacz, u której kiedyś odpracowywałam podobny stan, zwichnęła najpierw nogę. Zwichniecie było poważne, ale nie beznadziejne. Musiała stać sama w boksie przez dłuższy czas, dostała farmakologicznego ochwatu, „opadły” wszystkie mięśnie. Lekarz weterynarii prześwietlił całą nogę, jak również kręgosłup. Wszystko było ok. Uwierz mi: siadła jej psychika. W którymś momencie nie chciała nawet wyjść z boksu. Trwało to jakiś czas zanim pomyślałam, by odblokować jej umysł. Dzisiaj to bardzo zdrowy koń.</span><br /><span style="font-size: large;">Olga</span><br /><br /><span style="color: #666666;"><b><u>26 marzec 2014</u></b></span><br /><span style="color: #990000;"><span style="font-size: large;">Zachęciłam Evitę do wyjścia. Nie wyciągałam jej tak, jakbyśmy przeciągały linę. Nie patrzyłam się Jej w oczy. Podczas czyszczenia byłam bardziej stanowcza niż zazwyczaj ... Ona była tak wstrząśnięta, że na chwilę Ją zatkało. Potem zaczęła mnie badawczo obwąchiwać. Przez godzinę spacerowała w karuzeli. W tym czasie pracowałam z innym koniem. Potem zabrałam Ją na pracę pod siodło w stępie. Już w chwili zakładania siodła cała się spięła. Poklepałam Ją mocniej niż mam w zwyczaju i powiedziałam Jej "dawaj ogrzyco, to twój dzień". Poszła, stępowała, rozluźniła się. Byłam zdecydowanie bardziej stanowcza. Każda pochwała wyglądała tak, jakby dwaj kumple spotkali się na piwie i wzajemnie poszturchiwali się porozumiewawczo. Odniosłam wrażenie, że to na Nią bardziej działa, niż takie "delikatne gmyranie". Może właśnie tego potrzebuje, „męskiej” stanowczości, kuksańców, a nie "jakieś tam pieszczotliwe spoufalanie się". Obserwowałam również Evitę z ukrycia, jak porusza się, gdy mnie nie widzi. Jest zupełnie inaczej! Kopyta ma czyste, ale faktycznie, może to być przewlekły stan zapalny. Dostaje już środek, który powinien Jej pomóc. Zaczynam nową pracę z tym koniem. Może jutro będzie gorzej, może nawet zachęta nie podziała, ale i tak, wyciągnę Ją z tego samotnego boksu. Zrobię Jej masaż rozgrzewający, solarium, stęp przez bardzo dłuuuugi czas. </span><br /><span style="font-size: large;">Ada
</span></span></span><br />
<span style="color: #990000;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: purple;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></span>
</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #666666;"><b><u>11 kwiecień 2014</u></b></span></span><br />
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Od dłuższego czasu zmagam się z czymś, co się nawet nie nazywa kulawizną konia. Wygląda to jak porażenie połowy przedniej części ciała. Jest, po czym znika kolejnego dnia do formy lekkiej nieregularności. Spacerujemy. Z dnia na dzień dłużej i bardziej intensywniej. Dzisiaj przemierzyłam z Nią niemal dwie godziny w nieustannym stępie w terenie. Pod górkę ( strasznie była stroma) a Ona patrzyła kątem oka. Pomyślałam, że bada czy się już zmęczyłam. Zebrałam się w sobie i dalej pod górkę ( Prawie Mount Everest w wielkim deszczu) . Dlaczego? Ponieważ zauważyłam, że zaczynają zanikać Jej mięśnie, te, nad którymi pracowałam przez trzy lata. Idziemy tak, ponieważ kiedy wyprowadzałam Ją do karuzeli ktoś inny wprowadzał tam po chwili ogiera. Przez kilka dni stawiała opór przy wyjściu z boksu. Poganiałam Ją bacikiem. Po kilku krokach szła zupełnie inaczej. Pomyślałam o tym, co wyciągnęłoby mnie z potrzeby siedzenia w swoim kącie w domu. Pomyślałam, że po długim czasie bałabym się miejsc, gdzie są ludzie. Wolałabym spróbować otoczenia niezbyt obszernego samotnie. Zabrałam Ją na małą łączkę pod lasem, nie ogrodzoną. Teraz przemierzam z Nią kilkanaście kilometrów w stępie pomimo pogody. Ona się odpręża jedząc trawę ( zafunduję Jej zatem szybkie odrobaczanie bo tu pod lasem sarny zaczęły się z nami paść z przyzwyczajenia), ale więcej "zasuwa" pod tą górę. Hm ... wydaje mi się, że się cieszy, bo chętniej wychodzi z boksu, ale jutro muszę zmienić kierunek, ponieważ wydaje mi się, że to Ona teraz chce narzucać trasę. Jutro zatem zmiana.<br />Ada</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #990000; font-size: large;"><br /></span><span style="color: #666666;"><b><u>22 kwiecień 2014</u></b></span><br /><span style="font-size: large;">Wydaje mi się, że utrudniony dostęp do karuzeli zadziała tylko na korzyść Evity. Konie „łażą” tam, w tak bezsensowny i niekontrolowany sposób. Przy wierzchowcach, które wracają do pracy po kontuzjach, bardzo ważna jest jakość ruchu, a nie jego ilość. W pracy z końmi, których ruch nie jest równy i lekki, których ciała są spięte i sztywnie, konieczne są długie godziny wspólnego chodzenia, pracy na lonży, jazdy w siodle, podczas których dokładnie wskazujemy części ich ciała, które muszą prawidłowo ustawić. Pracuję z dwoma końmi, które z powodu kulawizny, sztywności i bólu nimi spowodowanego, w ogóle nie chciały chodzić w prawą stronę. Z wałachem pracuję tylko z ziemi, na klaczy również w siodle. Miesiące „przestawiania” końskiego przodu i tyłu na wspólny tor przyniosły pewną poprawę (zob.</span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/jeden-tor.html?view=flipcard" target="_blank"> JEDEN TOR</a>, <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/noga-spadajaca-z-toru.html?view=flipcard" target="_blank">NOGA SPADAJĄCA Z TORU</a><span style="font-size: large;">). Trzeba im jednak było pomóc prawidłowo ustawić łopatki (zob. </span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/ruch-konskiej-szyi-ustawienie-opatek.html?view=flipcard" target="_blank">"RUCH" KOŃSKIEJ SZYI, A USTAWIENIE ŁOPATEK</a>,<a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/11/chowanie-wewnetrznej-opatki-konia.html?view=flipcard" target="_blank"> "CHOWANIE WEWNĘTRZNEJ ŁOPATKI KONIA"-"ŚCINANIE ŁUKU NA LONŻY"</a>, <a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/11/chowanie-wewnetrznej-opatki-konia1.html?view=flipcard" target="_blank">"CHOWANE WEWNĘTRZNEJ ŁOPATKI KONIA"-"JAZDA PO NIERÓWNYM TERENIE"</a><span style="font-size: large;">), wydłużyć krok (zob.</span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/zabawa-w-prostokaty.html?view=flipcard" target="_blank"> ZABAWA W PROSTOKĄTY</a><span style="font-size: large;">), wzmocnić i uelastycznić grzbiet (zob. </span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/gowa-w-mur.html?view=flipcard" target="_blank">GŁOWĄ W MUR</a><span style="font-size: large;">). Oba w tej chwili chodzą w „nielubianą” stronę równie chętnie jak w drugą. Wałach ciągle jednak miał „przyblokowane” prawe biodro. Bardzo nie chciał i bał się wykonać prawą tylna nogą obszerny ruch. Pracujemy trzy lata ciągle przypominając i udoskonalając to, czego zdołał się wałach nauczyć. Tuż przed świętami „przyszedł” ten dzień, w którym podopieczny poszedł równym, elastycznym krokiem. Ni stąd, ni z owąd. Jakby wcześniej nie istniał żaden problem. U klaczy muszę mieć zawsze pod ścisłą kontrolą ustawienie jej zadu. Z każdym problemem próbuje ona radzić sobie uciekając zadem z właściwego toru. To powoduje, że sporą trudność sprawia jej np. zejście z górki, a raczej z niewielkiej nierówności . Pod górkę idzie długim, wyraźnie odpychającym się krokiem. Wchodzenie pod górę jest świetnym ćwiczeniem wzmacniającym zad pod warunkiem, że koń się odpycha tylnymi nogami, pchając swoje ciało (zob. </span><a href="http://pogotowiejezdzieckie.blogspot.com/2013/10/zawsze-pod-gorke.html?view=flipcard" target="_blank">ZAWSZE POD GÓRKĘ</a><span style="font-size: large;">). U tych zwierząt taka umiejętność nie przychodzi jednak samoistnie, wywołana samą nierównością terenu. Jeżeli zwierzę będzie ciągnęło swoje cielsko przednimi kończynami, jakby łapało szczeble drabiny, by się podciągnąć, nie osiągniesz pożądanego efektu. Wracając do mojej podopiecznej, to z górki jej krok wyraźnie się skraca i usztywnia, a przód jej ciała „traci swój luz”. Dodatkową niedogodnością jest dla niej zakręt poprzedzający nierówność terenu. Z tymi nierównościami podopieczna chce sobie poradzić „uciekając” zadem „do środka”. „Prosząca” o przestawienie zadu „na zewnątrz”, wewnętrzna łydka jeźdźca plus zewnętrzna wodza egzekwująca prawidłowe ustawienie zewnętrznej łopatki „umożliwiają” zwierzęciu pokonanie nierówności terenu, bez zmiany długości kroku, bez zmiany rytmu i tempa chodu. </span><br /><span style="font-size: large;">Olga</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>Olga Drzymałahttp://www.blogger.com/profile/14888790558466359807noreply@blogger.com0