Napisałam pierwszy post o Hetmanie ale na napisanie drugiego nie mogłam się zdecydować. Nie dlatego, że niewiele mam do powiedzenia, nie dlatego, że niewiele dzieje się w pracy z wałaszkiem, tylko właśnie dlatego, że dzieje się zbyt dużo. „Tygrys” w żaden sposób nie pozwala popaść nam w rutynę. W pracy z nim nieustannie robimy przysłowiowe dwa kroki w przód i jeden w tył. Kiedy wydaje się nam, że dogadałyśmy się z nim w danej kwestii, prawie natychmiast otrzymujemy informację, że przegapiłyśmy jakiś istotny fragment pracy. Inna kwestia jest też taka, że wałaszek zanim trafił do Moniki nauczył się, że jest silny, że może siłę wykorzystać do walki z człowiekiem i że wygrywa, gdy walka odbywa się na wodzach. Dlatego zrobi wszystko, żeby namówić jeźdźca do przepychanki na zaciągniętych wodzach. Ta chęć walki siedzi w jego głowie i wydaje się być mu bardzo potrzebna. Nie umiem powiedzieć dokładnie do czego jest mu potrzebna, domyślam się jednak, że ta potrzeba wynika ze strachu. Konik nie ufa człowiekowi na tyle, żeby zgadzać się bez walki na rozluźnienie mięśni, zgadzać się bez walki na skupienie uwagi na dialogu z opiekunem. Dla niego rozluźnienie się i skupienie uwagi na prośbach człowieka jest oznaką uległości i poddaństwa. Nasze zabiegi, naszą jego edukację traktuje jak próbę całkowitego zdominowania go – a on nie wie, co się wydarzy jak przestanie walczyć i stanie się uległy. Boi się tego co niewiadome. A dla niego niewiadome jest to, jak człowiek wykorzysta swoją dominację. Boi się, czy człowiek nie wykorzysta jej w sposób dla niego nieakceptowalny. Hetman ciągle nie rozumie, że my nie dążymy do zdominowania go, nie rozumie naszej idei pracy z wykorzystaniem konwersacji, zrozumienia i porozumienia.
Wałaszek uczy się technicznie i mechanicznie odpowiadać na nasze sygnały ale ciągle szuka sposobu, żeby nie zaakceptować konieczności ich wykonania. Ciągle szuka sposobu, żeby namówić nas na siłowe relacje, bo to daje mu poczucie, że ma szansę wygrać w „naszej grze” i stać się panem sytuacji. Ponieważ my nie używamy siły tylko wymagamy rozumienia sygnałów, to każdy nowy sygnał, każda nowa prośba, której Hetman jeszcze nie rozumie, jest dla niego pretekstem, żeby po raz kolejny zachęcić nas do siłowej walki. Dlatego też proces tłumaczenia wałaszkowi znaczenia sygnału i prośby, proces uczenia go jak powinien zareagować, by była to prawidłowa odpowiedź na prośbę, „okraszony” jest całą serią ponownych tłumaczeń, że nie będziemy rozmawiać przy pomocy siły. Hetman musi mieć bardzo jasno i przejrzyście wytłumaczone znaczenie każdej naszej prośby. Potem musi ją wielokrotnie prawidłowo wykonać, żeby się przekonać, że podczas jej wykonywania nic mu nie grozi. Dopiero wówczas zaczyna powoli akceptować to, że przy pomocy uporu i konsekwentnej pracy egzekwujemy jego zgodę na wykonanie zadania. Sygnałem dla nas, że konik powoli zaczyna akceptować konieczność wykonania zadania, jest stopniowe zmniejszanie nasilenia jego prób wyegzekwowania od nas siłowych „zapasów”. Po jakimś czasie rezygnuje on z tych prób całkowicie.
Cały problem z Hetmanem leży w jego psychice, w tym co „siedzi w jego głowie”. Nie ma problemu, żeby „Tygrys” nauczył się technicznie rozumieć polecenia i prawidłowo je wykonywać. Techniczne aspekty zadań do wykonania nie stanowią dla niego problemu. Podczas treningów, gdy namówimy go już do zaakceptowania tego, że ma się skupić, rozluźnić, rozumieć polecenia i z nami prowadzić dialog, to konik reaguje na delikatne pomoce, sam się niesie, biegnie sprężyście i w ramach sygnałów. Problem tylko jest taki, że robimy niewielkie postępy - ponieważ każda prośba o rozluźnienie kolejnego mięśnia czy partii ciała, której chcemy go nauczyć, powoduje powrót jego poczucia strachu. Gdyby Hetman był człowiekiem, to powiedziałabym, że dla niego upokorzeniem jest partnerstwo, rozmowa, rozluźnienie się, swobodne samopoczucie.
Muszę tu jednak przyznać, że Hetman jest przeuroczym koniem, bardzo ładnym eksterierowo. Niby Konik Polski ale jednak o szlachetniejszej budowie. Przy tym wszystkim o czym napisałam nie da się go nie lubić. Jest komunikatywny i nigdy nie zaakceptuje roli beznamiętnego sprzętu sportowego. Dla mnie jest wyzwaniem - praca z nim jest bardzo wartościowym doświadczeniem. Jest źródłem nowej wiedzy. Ścigamy się z Hetmanem w wymyślaniu sposobów na „przechytrzenie” siebie. Żadne z nas nie może zdystansować drugiego – idziemy „łeb w łeb”. Jednak jego właścicielka Monika traci często cierpliwość. Hetman przyprawia ją o załamania i zwątpienia w sens pracy. Monika marzy o tym, żeby wsiąść i po prostu „pojeździć” na koniu – z tym wałaszkiem tak się nie da. Monika kocha jednak tego łobuza na tyle, że nie zamierza zrezygnować z pracy z nim, a już na pewno nie zamierza zrezygnować z niego.
Oczywiście ściągamy na ciebie uwagę i jesteśmy odbiorcami wielu porad dotyczących pracy z tym koniem - typu: „ja to bym już dawno mu „wpierdol” spuściła”. Na szczęście jest wiele osób dla których wprawdzie zachowanie Hetmana to abstrakcja, jednak wierzą naszym opowieściom o specyfice Hetmana. Wierzą w to, o czym tu piszę i szukają pomysłów i źródeł niekonwencjonalnych sposobów na pracę z takim koniem. Podsyłają nam spisane czy opowiedziane historie pracy z innymi końmi, z którymi praca nie jest i nie może być oparta na jeździeckich oczywistościach. Oto jedna z takich historii. Naprawdę warto posłuchać. https://spartanskiewychowanie.wordpress.com/2018/11/19/podcast-spartanskie-wychowanie-czyli-jak-z-nim-pracowac-i-nie-zwariowac/
Wielu „zaprawionych w bojach” jeźdźców na pewno myśli sobie, że poradziliby sobie z takim koniem lepiej. Otóż nie, nie poradziliby – z takimi końmi pracują tylko tacy zapaleńcy jak Panie z nagrania, jak Monika czy ja. Inni pozbywają się takich koni. Ci, którzy tak chętnie radzą użycie siły i kar cielesnych wobec Hetmana, sami pozbywają się koni tylko dlatego, że nie zachowują się one jak rower. Ponieważ Monika postanowiła zawziąć się i przy mojej pomocy zmienić nastawienie wałaszka do nas i pracy z nami, to próbuje znaleźć przyczynę takiego zachowania konia. Zakładamy, że winna jest jego psychika. Ale żeby być pewnym, Monika dąży do wykluczenia innych możliwych przyczyn. Wiemy więc z całą pewnością, że konik jest zdrowy. Zęby ma sprawdzane regularnie – po ostatniej kontroli stan ich jest idealny. Monika zaprosiła też do współpracy Panią fizjoterapeutę. Nie było mnie podczas wizyty i oględzin ale otrzymałam od Moniki pisemnie bardzo skróconą relację: „Mam konia idealnie zbudowanego, skątowane idealnie łopatki, równomiernie pięknie zbudowany i umięśniony. Pani była pod wrażeniem, że tak może koń z „wlewem prymitywnym” wyglądać. Siodło dopasowane całkiem nieźle, mogłoby tylko mieć trochę szerszy ten kanał. Bolesność wymacała w tyle, głównie w prawym, w lewym mniejsza...ganasze wąsko osadzone. Koń rozciągnięty i giętki jak rzadko który z rewelacyjnym zakresem pracy tylnych nóg...możemy być dumne?.” Monika zakończyła relację swoim komentarzem: „i tylko mózg do wymiany”. Podczas rozmowy dowiedziałam się, że Pani fizjoterapeuta również dostrzega problem w jego psychice, a nie fizyczności. Określiła Hetmana jako drapieżnika.
Czego Hetman najbardziej nie chce zaakceptować w naszej wspólnej pracy? Tak jak wyżej napisałam - rozluźnienia przy nas mięśni i to głównie mięśni szyi. Nie chce zaakceptować swobodnego jej niesienia i opuszczania w naszej obecności. A nasz praca zmierza właśnie w tą stronę. Hetman nie tylko nie chce się przy nas rozluźnić ale i nie chce przy nas cieszyć się tym stanem. Dużo pracujemy z ziemi i osiągamy rezultaty ale zawsze na chwilę. Hetman wykorzysta każdą zmianę, żeby mieć przyczynek do ponownego nakręcenia się i napięcia mięśni. O jakich zmianach mówię? O każdej zmianie nawet najmniejszej. Próbujemy namówić wałaszka, żeby rozluźnił się i wyciszył, chociażby tylko przy naszej obok niego obecności i delikatnym kontakcie naszych rąk z jego ciałem. Wystarczy zmiana mojej postawy albo miejsca dotyku, żeby Hetman po rozluźnieniu na nowo się nakręcił do walki. Jego zachowanie jest takie niezależnie od sytuacji – podczas czyszczenia, obsługi, masażu, pracy z ziemi i w siodle - każde rozluźnienie wypracowane poprzez nasze działanie „Tygrys”, po jakimś niedługim czasie, kwituje próbą ponownego nakręcenia się, spięcia i usztywnienia szyi.
Hetman zachowuje się jak drapieżnik w obecności i ludzi i innych koni. Tak, jakby nauczył się już w „szczenięcym” wieku siłowo dominować nad ludźmi i tak, jakby z końmi nie umiał się dogadać bez siłowej konfrontacji. CDN
Posty do moich blogów piszę przy wsparciu patronów - Basi, Tomka i Ewy. Trochę więcej piszę o tym tutaj. Gdyby ktoś miał ochotę dołączyć do grona patronów i mnie wesprzeć to zapraszam i dziękuję. Olga
Ponieważ moja blogowa „twórczość”
stała się dość obszerna – napisałam około 300 postów na
czterech blogach - to stwierdziłam, że moi czytelnicy mają pewnie
problem ze znalezieniem postów powiązanych ze sobą tematycznie.
Postanowiłam więc pogrupować posty dotyczące zagadnień
związanych z pracą z wierzchowcami i zapisać w formie dokumentu
pdf. Będę je udostępniać moim patronom i osobom, które chciałyby
wesprzeć moją pracę w jakiejś innej formie. Pierwszy dokument
dotyczy prowadzenia konia i problemów z tym związanych. Ponieważ
jest to „pilot” całej serii, to udostępniam go publicznie na
Patronite. Jestem ciekawa czy mój pomysł ma sens i rację bytu.
Będę wdzięczna za komentarze i opinie. Zapraszam do lektury.