Inspiracją do powstania tego bloga była korespondencja z czytelniczką innego, o tytule "Pogotowie jeździeckie". Oba blogi są ze sobą tematycznie powiązane. Próbuje w nich przybliżyć sposób pracy z końmi oparty na zrozumieniu i partnerstwie. Na tym blogu są opowiedziane historie kilku koni. Publikuję owe historie za zgodą właścicieli tych koni.
niedziela, 26 stycznia 2014
PIERWSZA WIZYTA
Etykiety:
DIEGO
Byłam niedawno z pierwszą wizytą u przepięknego konia fryzyjskiego. Diego ma 6 lat. Trafił do moich znajomych jakiś czas temu jako koń bardzo grzeczny i wydawałoby się ułożony. Jednak, w którymś momencie, Diego zaczął mocno rozrabiać. Wierzchowiec przejawiał większą ochotę do zabawy z człowiekiem w „berka gryzionego” niż do jakiejkolwiek pracy. Zastanawialiśmy się skąd taka zmiana? Doszliśmy do wniosku, że najprawdopodobniej koń po kilku przeprowadzkach poczuł, że ostatecznie trafił na stałe w bezpieczne miejsce i może poczuć się swobodnie. Kilka zmian miejsca pobytu zwierzęcia odbyło się w krótkim czasie i na pewno wpłynęły na Diego stresująco. Być może dlatego wierzchowiec zachowywał się bardzo asekuracyjnie, sprawiając wrażenie konia ułożonego. Gdy zaczęłam z nim pracę okazało się, że Diego jest nieposłuszny, bo nie ma czego słuchać. Nie zna on żadnych sygnałów ani pomocy. Człowiek otrzymujący polecenia w nieznanym sobie języku, nie zrozumie ich, nie wykona, a po jakimś czasie przestanie nawet im się przysłuchiwać. Diego został prawdopodobnie „zajeżdżony” w bardzo krótkim czasie. Podejrzewam, że „przyjął siodło”, „przyjął jeźdźca” i nie nauczono go niczego więcej zanim „znalazł” nowych właścicieli. Odganiany batem, szedł na kole, ale bardzo chciał podejść do człowieka i wykorzystał każdą okazję by to zrobić. Konie nie lubią być odganiane, bo dla nich jest to kara. A jeżeli taki koń nie był niegrzeczny, to jest to wtedy kara niezasłużona. Wiem, że na tym opiera się metoda pracy Monty Robertsa i chwała mu za to, że pokazuje, iż można „rozmawiać” ze zwierzętami ich językiem. Zauważcie jednak, że pokazy zajeżdżania koni tą metodą organizuje on w bardzo zamkniętych warunkach. Są to areny z wysokimi ścianami, dzięki, którym nic nie rozprasza uwagi zwierząt (zob. PRZEPIS NA PRACĘ Z KONIEM). W różnorodnych warunkach stajennych sposób porozumienia z wierzchowcem poprzez odganianie go od siebie nie zawsze przynosi pożądane efekty. Jeżeli zwierzę jest rozpraszane przez różne stresujące czynniki np: fruwająca folia, odgłosy innych przestraszonych zwierząt, falujące na dużym wietrze trzciny, to taki „zabieg” może wzbudzić w naszym podopiecznym nawet agresję (sama tego doświadczyłam). To trochę tak, jak odganianie przez stado niegrzecznego źrebaka prosto w paszczę drapieżnika. Żadna klacz tak by nie postąpiła. Dlatego wierzchowiec, z którym się pracuje, musi traktować ruch batem jako konkretną informację, prośbę: „proszę odsuń się, zwiększ koło, idź do przodu”. Najpierw więc trzeba nauczyć konia znaczenia sygnałów dawanych batem, a także lonżą i głosem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz