wtorek, 22 kwietnia 2014

EVITA I JEJ PROBLEMY Z CHODZENIEM


25 marzec 2014
Obejrzałam "niechodzącą" Evitę na filmiku przez Ciebie przesłanym. Ta prawa noga ją boli, to pewne, ale pytanie: dlaczego? Było lepiej, prawda? Jeździłaś na niej, pisałaś o brykaniu na lonży. Od kiedy jest taki stan? Gdy nie jest zachęcana do chodzenia, gdy jest pozostawiona sama sobie np. na łące, to idzie tak samo? Na moje oko to wygląda tak, jakby miała ropę w nodze i w kopycie, a jeżeli to wykluczamy, bo trwa to zbyt długo, to jest to może jakiś przewlekły stan zapalny. Do tego mogła dojść kulawizna już na tle psychicznym. Czując, że jesteś inna, że jesteś dobra ,Evita nadmiernie rozczuliła się nad sobą. To jest kontuzja nabyta dawno, tylko ból zadawany podczas pracy przez poprzednich jeźdźców nie pozwalał jej na skupieniu się na bólu nogi. Chociaż pisałaś, że próbowała to pokazać. Jeżeli dostawała dodatkowo środki zmniejszające ból, to nie czując go, Evita sama nadwyrężała nogę. Co ja bym zrobiła? Jest lek przeciwzapalny o długotrwałym działaniu. Nie podawałabym środków przeciwbólowych, bo ona musi oszczędzać tą nogę, a czując ból będzie to robiła. I najważniejsze: trzeba odblokować psychikę. Evita chyba już się po prostu boi chodzić normalnie. Kulawizna to reakcja obronna. Evita musi mieć kontakt z innymi końmi. Separacja pogłębia zły stan psychiki. Trzeba wymyślić coś co zajmie jej umysł tak, żeby zapomniała o swoim stanie. W boksie powinna mieć miękko-dużo słomy. Jak w nodze jest stan zapalny, to i ciśnienie w kopycie może być też zbyt duże. Sprawdź tętnicę pod pęciną z zewnętrznej strony. Jak mocno będzie „waliła Ci” po palcach to potraktuj kopyto jak ochwatowe i je schładzaj. Gdy zaczniesz z nią pracować, to niech klacz nie wlecze się za Tobą. Pogłębia się u niej wtedy przekonanie o tym, że jest taka biedna. Idź na wysokości jej łopatki i róbcie po dwa-trzy kroki i stój i nagroda za zrobienie tych kroków. Nie ciągnij jej by szła. Jeżeli stojąc obok niej nie ruszy na słowną zachętę, poproś bacikiem o zrobienie tych paru kroków. Ona musi poczuć, że zaczyna pracować, że jest potrzebna, ale musi poczuć również, że teraz praca nie będzie sprawiała jej bólu. Evita świadomie, albo podświadomie pokazuje Tobie jak bardzo ją boli noga. Ona wie, że Ty to widzisz, ona wie, że się martwisz, ona wie, że się rozczulasz. Wasze relacje nie mogą się tylko na tym opierać, a Evita trochę Cię w to wpędza. Pomyśl o tym. Klacz, u której kiedyś odpracowywałam podobny stan, zwichnęła najpierw nogę. Zwichniecie było poważne, ale nie beznadziejne. Musiała stać sama w boksie przez dłuższy czas, dostała farmakologicznego ochwatu, „opadły” wszystkie mięśnie. Lekarz weterynarii prześwietlił całą nogę, jak również kręgosłup. Wszystko było ok. Uwierz mi: siadła jej psychika. W którymś momencie nie chciała nawet wyjść z boksu. Trwało to jakiś czas zanim pomyślałam, by odblokować jej umysł. Dzisiaj to bardzo zdrowy koń.
Olga

26 marzec 2014
Zachęciłam Evitę do wyjścia. Nie wyciągałam jej tak, jakbyśmy przeciągały linę. Nie patrzyłam się Jej w oczy. Podczas czyszczenia byłam bardziej stanowcza niż zazwyczaj ... Ona była tak wstrząśnięta, że na chwilę Ją zatkało. Potem zaczęła mnie badawczo obwąchiwać. Przez godzinę spacerowała w karuzeli. W tym czasie pracowałam z innym koniem. Potem zabrałam Ją na pracę pod siodło w stępie. Już w chwili zakładania siodła cała się spięła. Poklepałam Ją mocniej niż mam w zwyczaju i powiedziałam Jej "dawaj ogrzyco, to twój dzień". Poszła, stępowała, rozluźniła się. Byłam zdecydowanie bardziej stanowcza. Każda pochwała wyglądała tak, jakby dwaj kumple spotkali się na piwie i wzajemnie poszturchiwali się porozumiewawczo. Odniosłam wrażenie, że to na Nią bardziej działa, niż takie "delikatne gmyranie". Może właśnie tego potrzebuje, „męskiej” stanowczości, kuksańców, a nie "jakieś tam pieszczotliwe spoufalanie się". Obserwowałam również Evitę z ukrycia, jak porusza się, gdy mnie nie widzi. Jest zupełnie inaczej! Kopyta ma czyste, ale faktycznie, może to być przewlekły stan zapalny. Dostaje już środek, który powinien Jej pomóc. Zaczynam nową pracę z tym koniem. Może jutro będzie gorzej, może nawet zachęta nie podziała, ale i tak, wyciągnę Ją z tego samotnego boksu. Zrobię Jej masaż rozgrzewający, solarium, stęp przez bardzo dłuuuugi czas.
Ada



11 kwiecień 2014
Od dłuższego czasu zmagam się z czymś, co się nawet nie nazywa kulawizną konia. Wygląda to jak porażenie połowy przedniej części ciała. Jest, po czym znika kolejnego dnia do formy lekkiej nieregularności. Spacerujemy. Z dnia na dzień dłużej i bardziej intensywniej. Dzisiaj przemierzyłam z Nią niemal dwie godziny w nieustannym stępie w terenie. Pod górkę ( strasznie była stroma) a Ona patrzyła kątem oka. Pomyślałam, że bada czy się już zmęczyłam. Zebrałam się w sobie i dalej pod górkę ( Prawie Mount Everest w wielkim deszczu) . Dlaczego? Ponieważ zauważyłam, że zaczynają zanikać Jej mięśnie, te, nad którymi pracowałam przez trzy lata. Idziemy tak, ponieważ kiedy wyprowadzałam Ją do karuzeli ktoś inny wprowadzał tam po chwili ogiera. Przez kilka dni stawiała opór przy wyjściu z boksu. Poganiałam Ją bacikiem. Po kilku krokach szła zupełnie inaczej. Pomyślałam o tym, co wyciągnęłoby mnie z potrzeby siedzenia w swoim kącie w domu. Pomyślałam, że po długim czasie bałabym się miejsc, gdzie są ludzie. Wolałabym spróbować otoczenia niezbyt obszernego samotnie. Zabrałam Ją na małą łączkę pod lasem, nie ogrodzoną. Teraz przemierzam z Nią kilkanaście kilometrów w stępie pomimo pogody. Ona się odpręża jedząc trawę ( zafunduję Jej zatem szybkie odrobaczanie bo tu pod lasem sarny zaczęły się z nami paść z przyzwyczajenia), ale więcej "zasuwa" pod tą górę. Hm ... wydaje mi się, że się cieszy, bo chętniej wychodzi z boksu, ale jutro muszę zmienić kierunek, ponieważ wydaje mi się, że to Ona teraz chce narzucać trasę. Jutro zatem zmiana.
Ada


22 kwiecień 2014
Wydaje mi się, że utrudniony dostęp do karuzeli zadziała tylko na korzyść Evity. Konie „łażą” tam, w tak bezsensowny i niekontrolowany sposób. Przy wierzchowcach, które wracają do pracy po kontuzjach, bardzo ważna jest jakość ruchu, a nie jego ilość. W pracy z końmi, których ruch nie jest równy i lekki, których ciała są spięte i sztywnie, konieczne są długie godziny wspólnego chodzenia, pracy na lonży, jazdy w siodle, podczas których dokładnie wskazujemy części ich ciała, które muszą prawidłowo ustawić. Pracuję z dwoma końmi, które z powodu kulawizny, sztywności i bólu nimi spowodowanego, w ogóle nie chciały chodzić w prawą stronę. Z wałachem pracuję tylko z ziemi, na klaczy również w siodle. Miesiące „przestawiania” końskiego przodu i tyłu na wspólny tor przyniosły pewną poprawę (zob. JEDEN TOR, NOGA SPADAJĄCA Z TORU). Trzeba im jednak było pomóc prawidłowo ustawić łopatki (zob. "RUCH" KOŃSKIEJ SZYI, A USTAWIENIE ŁOPATEK, "CHOWANIE WEWNĘTRZNEJ ŁOPATKI KONIA"-"ŚCINANIE ŁUKU NA LONŻY", "CHOWANE WEWNĘTRZNEJ ŁOPATKI KONIA"-"JAZDA PO NIERÓWNYM TERENIE"), wydłużyć krok (zob. ZABAWA W PROSTOKĄTY), wzmocnić i uelastycznić grzbiet (zob. GŁOWĄ W MUR). Oba w tej chwili chodzą w „nielubianą” stronę równie chętnie jak w drugą. Wałach ciągle jednak miał „przyblokowane” prawe biodro. Bardzo nie chciał i bał się wykonać prawą tylna nogą obszerny ruch. Pracujemy trzy lata ciągle przypominając i udoskonalając to, czego zdołał się wałach nauczyć. Tuż przed świętami „przyszedł” ten dzień, w którym podopieczny poszedł równym, elastycznym krokiem. Ni stąd, ni z owąd. Jakby wcześniej nie istniał żaden problem. U klaczy muszę mieć zawsze pod ścisłą kontrolą ustawienie jej zadu. Z każdym problemem próbuje ona radzić sobie uciekając zadem z właściwego toru. To powoduje, że sporą trudność sprawia jej np. zejście z górki, a raczej z niewielkiej nierówności . Pod górkę idzie długim, wyraźnie odpychającym się krokiem. Wchodzenie pod górę jest świetnym ćwiczeniem wzmacniającym zad pod warunkiem, że koń się odpycha tylnymi nogami, pchając swoje ciało (zob. ZAWSZE POD GÓRKĘ). U tych zwierząt taka umiejętność nie przychodzi jednak samoistnie, wywołana samą nierównością terenu. Jeżeli zwierzę będzie ciągnęło swoje cielsko przednimi kończynami, jakby łapało szczeble drabiny, by się podciągnąć, nie osiągniesz pożądanego efektu. Wracając do mojej podopiecznej, to z górki jej krok wyraźnie się skraca i usztywnia, a przód jej ciała „traci swój luz”. Dodatkową niedogodnością jest dla niej zakręt poprzedzający nierówność terenu. Z tymi nierównościami podopieczna chce sobie poradzić „uciekając” zadem „do środka”. „Prosząca” o przestawienie zadu „na zewnątrz”, wewnętrzna łydka jeźdźca plus zewnętrzna wodza egzekwująca prawidłowe ustawienie zewnętrznej łopatki „umożliwiają” zwierzęciu pokonanie nierówności terenu, bez zmiany długości kroku, bez zmiany rytmu i tempa chodu.
Olga



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

NA "PATRONITE" - PASAŻ

NA "PATRONITE" - PASAŻ
Zastanawiasz się, dlaczego Twój koń ma problem z wykonaniem pasażu. Prosisz o pomoc lepszych od siebie jeźdźców albo instruktorów, jednak ich wysiłki idą na marne. Wydaje się być logicznym konieczność przytrzymania na wodzach konia do wykonania tej figury. Jednak jedynym efektem takiego działania wodzami oraz działania dosiadem, ostrogami i batem dla podtrzymania kłusa i nadania rytmu, jest zdecydowany bunt zwierzęcia. Zastanawiasz się co jest przyczyną. Należy ją znaleźć, żeby móc problem rozwiązać. I to jest kolejny problem: jak znaleźć ową przyczynę? Może wspólnie znajdziemy. Zapraszam do współpracy.

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA

NA "PATRONITE" PÓŁ-PARADA
Zastanawia mnie to czy takie " branie konia na kontakt" jest po prostu pół-paradą? Nie, to jak określiłaś „branie konia na kontakt”, to nie jest pół-parda. Na kontakcie powinno się pracować przez cały czas przebywania na końskim grzbiecie. Natomiast pół-parada jest swego rodzaju „ostrzeżeniem” dla wierzchowca: „uwaga, za chwilę o coś cię poproszę”.

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”

DZIEŃ Z „POGOTOWIEM JEŹDZIECKIM”
„Piszę z pytaniem,........ bardzo chciałabym poznać lepiej twój sposób szkolenia jeźdźców i koni, czy jest jakaś możliwość bym mogła....... uczestniczyć w prowadzonych przez Ciebie lekcjach ? Mam dwie chętne ręce do pomocy i jeśli jest jakaś możliwość bym mogła się czegoś nowego nauczyć to bardzo chętnie podejmę się takiej możliwości....” Jakiś czas temu odezwała się czytelniczka mojego bloga z takim właśnie pytaniem. Ale dopiero teraz „rozmowa” z nią natchnęła mnie do nowego pomysłu. Sposób pracy z wierzchowcami jaki propaguję dla wielu jeźdźców jest zupełną i często niezrozumiałą nowością. Jednak człowiek jest z natury ciekawskim „stworzeniem”. Myślę, że wśród jeźdźców, którzy trafiają na łamy mojego bloga jest wielu ciekawskich. Nie znaczy to, że od razu chcieliby zacząć trenować nowy sposób jazdy. Mam taką ofertę: proponuję chętnym dzień z „Pogotowiem jeździeckim”. Każdy mój dzień w stajni to praca z 4/5 końmi. Są to treningi m.in. dzieci na kucu, praca z końmi na lonży, praca wierzchem. Chętna osoba będzie mogła przyjrzeć się mojej pracy. Odpowiem na wszystkie pytania. Pokażę propagowany przeze mnie dosiad. Wskażę różnice w tym dosiadzie i dosiadzie jeźdźca, jeżeli zdecyduje się on wsiąść na wierzchowca. W zakładce: „współpraca” będę na bieżąco informowała o możliwych terminach takiej współpracy. Kontakt: pogotowie_jezdzieckie@wp.pl

Taka oto końska historia