25 styczeń 2014
Chciałam poddać Ci pewną myśl. Czy koń może być autystyczny? Jak pracować z koniem "leworęcznym"? Wydaje mi się, że nie piszę żadnych nowości. Myślę, że z takimi końmi pracuje się inaczej. Myślę, że Evita "może być" autystyczna, niewątpliwie jest "leworęczna". Kurczę, jak Ona dziś się cieszyła. Nie spodziewałam się, że koń spisany na rekonwalescencję pokaże "swoje rogi" :)
Ada
26 styczeń 2014
Cześć. Myślę, że konie po bardzo złych przejściach mogą bardzo, bardzo zamknąć się w sobie. Nie sądzę jednak, żeby koń mógł się urodzić z autyzmem. Przynajmniej nigdy się z tym nie spotkałam, ale "nigdy nie mów nigdy". Na pewno skrzywdzone konie, które zamknęły się w swoim świecie, trudno stamtąd wyciągnąć. Trwa to czasami latami, a czasem nigdy się nie udaje. I tak jak mówisz trzeba z nimi pracować inaczej niż ze zwierzętami "otwartymi". Więcej czasu trzeba poświecić na pracę, która wyzwoli w podopiecznym zaufanie do opiekuna (zob. ZAUFANIE DO JEŹDŹCA). Tempo pracy powinno być dużo wolniejsze niż ze „zdrowymi” końmi. Jeśli chodzi o "prawo i lewo ręczność" to można tak nazwać fakt, że koń ma lepsze predyspozycje do prawidłowego wykonywania zadań, w którąś ze stron. Często tą lepszą stroną okazuje się ta, z którą inni wcześniej mieli kłopoty. Evita może być "leworęczna" i kiedy wyprostujesz jej lewy bok może w lewą stronę świetnie chodzić. Gdyby Evita była autystyczna nie cieszyłaby się i nie pokazywała rogów :-)
Olga
27 styczeń 2014
Zapytałaś też, jak pracować z koniem „leworęcznym”? Uważam, że tak samo jak z „praworęcznym”. W wyobraźni trzeba traktować każdą z końskich stron, jako oddzielną istotę i „prowadzić z nią indywidualny dialog”. Należy używać pomocy, „artykułować” prośby i polecenia w odpowiedzi na poczynania i zachowanie danego boku. Uważam, że większym problemem przy pracy z koniem jest fakt, iż człowiek jest praworęczny, albo leworęczny. Podczas jazdy wierzchem ideałem byłoby, gdybyśmy potrafili tak samo sprawnie pracować kończynami z lewej i prawej strony. A na dodatek do porozumiewania się z wierzchowcem przydałyby się nam nogi tak sprawne jak ręce. Nasze sygnały przekazywane koniom mogłyby być wówczas bardziej dokładne, wyraźniejsze, bardziej subtelne. Człowiekowi bardzo ciężko zapanować nad ruchami i odruchami każdej z osobna części naszego ciała. Mistrzami panowania nad nimi są perkusiści. Każda ich kończyna wybija w tym samym czasie inny rytm, a przy tym np. jeszcze śpiewają. Na koniu jeździec znajduje się w ciągłym ruchu co na pewno utrudnia sytuację. Jednak umiejętność „oddzielenia od siebie” części ciała, by świadomie, każdą z nich z osobna używać, jest konieczna do wypracowania. Pierwszy przykład to łapanie utraconej równowagi podczas jazdy w siodle. Człowiek powinien powrócić do równowagi bez pomagania sobie rękami. Jak trudno opanować się, by nie użyć ich jako balastu, a jeszcze trudniej opanować odruch podciągnięcia się na wodzach. Równowagę i stabilność w siodle gwarantują nam prawidłowo ułożone nogi. Jeździec powinien powracać do równowagi szukając ich właściwego ułożenia. Dzięki temu nie będzie uczestniczył w tym jego korpus, a ręce będą mogły pozostać swobodne.
Teraz przykład prostego działania wodzami. Gdy jedna ręka jeźdźca prosi wierzchowca o zgięcie szyi, to druga odruchowo „idzie” do przodu, jak przy skręcie kierownicą roweru. Jakże trudno ludziom nad tym zapanować i rozdzielić przy tej czynności pracę rąk. Powinno być tak: jedna ręka, otwarta w zapraszającym geście lekko szarpie wodzę, a druga w tym czasie dłuższymi sygnałami przyciąga przeciwległą wodzę w kierunku naszego pępka (zob. REFLEKTORY). Często, gdy prawidłowe działanie rękami uda się opanować podczas jazdy w jedna stronę, to w drugą stanowi to wieczny problem. Kojarzysz na pewno ćwiczenia-zabawy z dzieciństwa: jedną ręką pukasz w czubek głowy, a drugą robisz kółka na brzuchu. Nad tą pukającą ręką ciężko zapanować, by nie kręciła też kółek, a nad kręcącą, by nie pukała. Ileż trzeba skupienia i koncentracji, żeby to ćwiczenie udało się. Dużo zależy też od tego, która ręka co robi. Jeżeli prawa ręka puka w głowę i osiągamy panowanie nad obiema, to nie znaczy, że uda nam się je opanować gdy pukającą będzie ręka lewa. Takiego skupienia jak przy takich „zabawach” potrzeba nam podczas pracy z podopiecznymi. Niestety wielu ludzi twierdzi, że na konia po prostu się wsiada i jedzie. Niestety mówi tak również wiele osób uprawiających „jeździectwo” już jakiś czas.
Inny przykład to praca jeźdźca łydkami. Najłatwiej nimi pukać w rytm kroków konia. A powinniśmy umieć, z dużą swobodą, dać sygnał „łamiąc” ten rytm. Najbardziej widoczne jest to podczas anglezowania w kłusie. Jeźdźcy, jeżeli już używają łydki, to tylko podczas siadania w siodło. Jednak sygnał dawany nimi często jest potrzebny w momencie, gdy człowiek akurat podnosi się z siodła. Niezbędne są też podwójne puknięcia łydkami w czasie jednego końskiego kroku. Niestety ludziom trudno nawet opanować umiejętność pracy jedną łydką, podczas gdy druga „milczy”, albo działania każdą w innym rytmie, a co dopiero takie wymysły. Kolejny odruch do opanowania to nieangażowanie, niewypychanie do przodu nogi, gdy nasza ręka z tej samej strony ciała pociąga za wodzę. A anglezowanie? Jeźdźcy robią to zazwyczaj w rytm chodów konia. Czyli, że to on jest jakby naszym metronomem, a musi być odwrotnie. Wierzchowiec powinien iść dopasowując się do naszego rytmu anglezowania (zob. ANGLEZOWANIE). My jesteśmy metronomem. Dzięki temu można prosić konia (w uproszczeniu) o zwolnienie tempa, bez użycia wodzy. Poćwicz „łamanie” rytmu konia. Naucz się anglezować wolniej niż stawia kroki Twój podopieczny i „poproś” go o dostosowanie się do tego wolniejszego rytmu. Ciężka praca i też wymagająca ogromnego skupienia i koncentracji.
Trzeba też zwracać uwagę na to, jak się zachowuje podczas jazdy na koniu nasza gorsza strona. Zazwyczaj jest bardziej spięta i sztywna, szczególnie ręka wraz z ramieniem. Ruchy „gorszej” ręki są często mechaniczne i trudno ją utrzymać we właściwej pozycji. „Ucieka” nam ona przesadnie w górę, albo w dół i nienaturalnie wygina się w nadgarstku, albo łokciu. Bardzo często „mniej sprawną ręką” jeźdźcy podtrzymują swoją równowagę, trzymając się wodzy, by ta „bardziej sprawna” mogła swobodnie działać. Muszę jeszcze wspomnieć o zaciśniętych, podciągniętych w górę ramionach ludzi siedzących na koniu i wciśniętej w te ramiona szyi. Niejeden jeździec powinien zacząć pracę nad sobą od ich rozluźnienia i opuszczenia w dół. Wydaje się to też być łatwym zadaniem do czasu, gdy zaczyna on „pracować” wodzami. Ramiona szczególnie wówczas powinny niezmiennie, jakby same opadać w dół. Gdy zapanuje się nad odruchem zaciskania ramion, szybko zauważy się pozytywne zmiany w zachowaniu wierzchowca. Jeźdźcy zazwyczaj skupiają się nad tym co „robi” koń, jak reaguje przy jeździe w prawo i lewo. Powinni oni zdecydowanie mocniej skupić się na swoich poczynaniach w siodle, wówczas konie dużo lepiej będą się pod nimi „ustawiać”.
Olga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz